Dodany: 04.05.2005 23:16|Autor: vanin
Lektura obowiązkowa
Mniej więcej miesiąc temu sięgnąłem wreszcie po "Trudno być bogiem" Strugackich. Fabuła jest w zasadzie prosta. Oto ludzkość stała się na tyle zaawansowana, że ruszyła w kosmos i, co dziwne nie jest, trafiła na swoich krewniaków. Okej, zawieśmy niewiarę, bo warto. Otóż krewniacy zamieszkują, jak się okazuje, wiele planet, przy czym jakimś trafem na nich wszystkich cywilizacja stoi na o wiele niższym poziomie. W rozpatrywanym przypadku, mniej więcej na poziomie ziemskiego średniowiecza.
Nasi potomkowie wysyłają w kosmos obserwatorów, których zadaniem jest śledzenie postępów siostrzanych cywilizacji, bez prawa do znaczącej ingerencji. Zresztą jak się okazuje, "interwenci" ponoszą dosyć szybko skutki swoich działań. Oczywiście skutki raczej mało przyjemne.
Nasz główny bohater, niejaki Anton, występujący w powieści pod nazwiskiem Don Rumata, zajmuje się, mówiąc w skrócie, walką z wiatrakami. Próbuje bowiem ocalić jak najwięcej światłych i uczonych ludzi spośród poddanych jakiegoś zapyziałego królestwa, które zdaje się być lokalnym Ciemnogrodem. Skutków można się domyślić, nie to jednak jest istotne.
Powieść można odczytywać na wiele sposobów. Mnie pierwsze wrażenie jednoznacznie nasuwało myśl, że to powieść o walce z różnego rodzaju -izmami. Termin można sobie w zasadzie wstawić dowolny, choć ze względu na autorów przychodzi do głowy jeden konkretny. Mniejsza o to. Ogromnym plusem jest to, że absolutnie nie jest to wysunięte na pierwszy plan (aczkolwiek cenzura by na to nie pozwoliła) i na pozór powieść wydaje się być o czymś innym. Najlepsze jest jednak to, że to jest również powieść o czymś innym.
Po pierwsze, to książka o brutalnej konfrontacji ideałów z rzeczywistością. Młody Anton, vel Don Rumata, gardzący ludnością planety, której rozwój przyszło mu śledzić, pragnie jednocześnie dla niej samego dobra. Chciałby zmienić ten świat na lepszy, podążając na skróty. Wierząc w słuszność swojej sprawy i nie zważając na konsekwencje, najpierw siebie wplątuje w kłopoty, a następnie niechcący krzywdzi innych. Co ważniejsze, jedynych, na których naprawdę mu zależy. W Ameryce Anton mógłby zrobić karierę od pucybuta do milionera. U Strugackich stacza się z pozycji boga do pozycji przegranego zera. Trudno być bogiem.
Po drugie, to książka traktująca dokładnie o tym, co sugeruje tytuł. Z jeden strony mamy cywilizację, która osiągnęła wyżyny rozwoju, z drugiej natomiast barbarzyńców, których jedynym celem jest wyrżnięcie wszystkich, którzy mogą umożliwić postęp. Nasz młody bohater chciałby ten rozwój przyspieszyć, ofiarować dzikusom gotowe rozwiązanie. W końcu ma za sobą wiedzę, technikę i doświadczenie. O ironio, złudzeń pozbawia go obszarpany znachor w świetnej wymianie zdań. Znowu okazuje się, jak trudno być bogiem. W zasadzie okazuje się, że bogiem być się nie da.
Musiało minąć trochę czasu, zanim mnie uderzyło, że tak naprawdę czytając "Trudno być bogiem" nie utożsamiamy się z zaawansowanymi cywilizacyjnie mieszkańcami Ziemi, ale z prymitywami, których Anton podgląda. Okropne wrażenie, a co ważniejsze, boleśnie prawdziwe.
Generalnie to powieść bardzo przygnębiająca, ale pewnie dlatego czyta się ją tak dobrze. Na kolana jednak mnie nie rzuciła, a stało się tak prawdopodobnie przez pierwsze wrażenie i odbiór książki jako metafory -izmu.
Spotkałem się z opinią, że takich książek się już dzisiaj nie pisze. Cóż, po pierwsze to kwestia tego, że pewne przesłania się zdezaktualizowały, jeśli nie całkowicie, to na pewno w znacznym stopniu. Po drugie, to już może być tylko winą dzisiejszych pisarzy i ich umiejętności, Strugaccy bowiem wywiązali się ze swojego zadania koncertowo.
Tak czy inaczej, świetna lektura.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.