Dodany: 28.04.2005 23:03|Autor: antecorda

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wybór poezji
Goethe Johann Wolfgang von (Goethe J. W.)

Czytajmy Goethego!


Dawno nie czytałem takiej fajnej książki. Fajnej z dwóch powodów: przepięknej, niezwykle bogatej formalnie i barwnej poezji słynnego Bawarczyka, o czym poniżej, ale również dla niesamowitego wstępu autorstwa pani Zofii Ciechanowskiej (piszę tu o wydaniu BN-owskim, oczywiście!), od czego zacznę.

Wstęp pani Ciechanowskiej to czysta rozkosz. Jestem pewien, że za sto lat ludzie dusząc się ze śmiechu albo wręcz rycząc na cały głos będą odczytywać kwiatki serwowane przez panią profesor. Na przykład takie: „...idealizm był (według nauki marksistów) filozofią arystokratycznej reakcji, a Goethe rozumiał konieczność postępu” (oczywiście – cały czas jest mowa o Goethem!), albo takie: „O ile więc Goethe był niezawisłym i samodzielnym badaczem w dziedzinie przyrody, o tyle stał na ograniczonym, burżuazyjnym stanowisku, gdy usiłował uogólniać zjawiska z dziedziny społeczno-historycznej”. Prawda, że piękne? Ale ten fragment zachwycił mnie najbardziej, dosłownie ujął mnie za serce: „Niektóre wypowiedzi Goethego świadczą o tym, że za właściwą kulturę narodową uważał kulturę demokratyczno-ludową [sic!]...”. Po czymś takim jestem gotów uwierzyć we wszystko! Nawet w Daenikena!

Na szczęście poezja Goethego znajduje się na innej płaszczyźnie niż fanatyczne, propagandowe wywody pani profesor. Skrzy się całą gamą barw, umiejętnie dobieranych przez poetę. Powoli rozjaśnia się jutrzenką wyłaniającą się z mroków poranka, rozświerguje trelem słowika, szumi powagą dostojnego boru, a najczęściej przymila się do którejś z rozlicznych wybranek Goecinego serca. Bo też chłop miał zdrowie – prawie do końca życia trzymał się maniery i nie spuszczał z tonu – cały czas, przynajmniej w swoich wierszach, był czułym kochankiem coraz to młodszych pań i z niezmiennym uczuciem opiewał ich wdzięki. Chociaż, co ja piszę – widział w nich autentyczne piękno, co wyrażał pospolitymi, niemal banalnymi słowami, ale złożonymi tak (czy nie jest to właśnie rola poety?), że wierzymy mu, iż pochodzą one z głębi duszy. Że jakichkolwiek słów by użył, żadne nie oddałyby piękna opisywanej nimi kobiety, więc zamiast piętrowych metafor, lepiej użyć najprostszych słów.

Goethe był również naukowcem. Przyrodnikiem, jak byśmy dziś o nim powiedzieli. Przez całe swoje długie życie stworzył wiele różnych teorii naukowych, z których zaledwie parę przetrwało próbę czasu. Jednym z głównych jego tematów w poezji, obok kobiet, jest właśnie przyroda, jej piękno, harmonia. Jej doskonałość. Ten zachwyt może się wydawać nieco panteistyczny w wyrazie, ale akurat to mi nie przeszkadzało.

W tym wyborze mało jest Goethego-epika. Trochę przypowieści, trochę ballad – widać, że jego żywiołem jest raczej liryka, świat wewnętrznych przeżyć, w których opisywaniu był po prostu mistrzem. Ale przecież to właśnie jego ballady natchnęły naszego wieszcza do stworzenia własnych i zainicjowania nowego nurtu w literaturze polskiej – romantyzmu (inna sprawa, że Goethe niezbyt lubił romantyków i nie ukrywał tego).

Zwieńczeniem lirycznej twórczości weimarskiego poety był „Dywan Zachodu i Wschodu” – próba połączenia poetyk wywodzących się z dwóch wrogich sobie przez całe stulecia ośrodków kulturowych, a jednak sobie bliskich. Bliskich przez sposób obrazowania, przez - przede wszystkim - całe to dziedzictwo starożytnych Grecji i Rzymu, które odbiło swe piętno zarówno na kulturze europejskiej jak i na wszystkich kulturach Małej i Średniej Azji. Całe to bogactwo skondensowało się w Goethem i przefiltrowane przez jego osobowość znalazło swój wyraz w pięknych naśladownictwach poezji perskiej i arabskiej „Dywanu...”.

Jeszcze parę słów o przekładzie. O ile wstęp można potraktować humorystycznie i wszelkie rewelacje dotyczące klasowej świadomości Goethego wyrzucić do śmietnika historii wraz z ideologią, która je stworzyła, o tyle przekłady i sam ich dobór nie dają się w żaden sposób podważyć. Dawno nie czytałem tak dobrze przetłumaczonych wersetów. Każdy niuans, każde odstępstwo od oryginału jest tu zaznaczone i omówione. Niektóre wiersze są prezentowane w kilku przekładach, żeby czytelnik mógł uchwycić właściwy sens słów autora. Pod tym względem ta książka utrzymuje chlubne tradycje Biblioteki Narodowej. I tu niskie ukłony dla pani profesor za naprawdę dobrze wykonaną pracę.

Generalnie jest to naprawdę dobra książka i warto ją nie tylko przeczytać, ale i mieć na własność. Niemniej, jak każdą poezję, trzeba ją czytać powoli, bez pośpiechu, ważąc każde słowo, każdy wiersz. Rozsmakowując się w brzmieniu i celności metafor. Uwrażliwiając się na piękno naszego świata, bo tak naprawdę bez poezji świat człowieka staje się bezdusznym, straszliwym tworem, niszczącym przede wszystkim tych, którzy go zbudowali, czego nikomu nie życzę, a zatem:

Czytajmy Goethego!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5170
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: dzigitowka13 03.05.2005 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem takiej... | antecorda
Swietna ksiazka...podobal mi sie styl....zdania ktore byly tak bogate w niecodzienne potoczne slownicto.Gratuluje i zycze dalszych sukcesow!
Użytkownik: wersalik 09.11.2005 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawno nie czytałem takiej... | antecorda
Książka rewelacyjna, jak również recenzja, której nie powstydziłby się najbardziej wytrawny krytyk. Gratuluję!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: