Z wybranej przez autorów opracowania
Krwawa setka: 100 najważniejszych powieści kryminalnych (
Burszta Wojciech Józef,
Czubaj Mariusz)
setki powieści i opowiadań – a wybierali tylko spośród tytułów, które ukazały się przed rokiem 2007 (wobec czego nie załapało się do rankingu, choć później by musiało, „Millennium” Larssona) – czytałam ledwie 18, z czego przynajmniej połowy nie uznałabym za najważniejsze; z tych nieczytanych połowy nie przeczytam, bo z samego opisu wiem, że nie w moim guście (krwawe thrillery, powieści szpiegowskie – które to gatunki w moim pojęciu w ogóle kryminałami nie są – czy też kryminały historyczne), z pozostałej zaś kolejnej połowy, na którą chęć bym miała, pewnie większości nie dostanę w bibliotece.
Jednakże autorzy piszą na tyle ciekawie (przedstawiając treść każdej z powieści/opowiadań w taki sposób, by czytelnik mógł się zorientować, czy mu taka lektura będzie odpowiadała, a równocześnie na ogół nie zdradzając szczegółów istotnych dla rozwiązania zagadki, a jako bonus dorzucając krótkie wywiady z kilkorgiem współczesnych twórców literatury sensacyjnej – np. Borysem Akuninem, Henningiem Mankellem, Harlanem Cobenem) - że warto przeczytać dla samej wartości informacyjnej (aczkolwiek tu mogą być zastrzeżenia, bo chochlik drukarski zadziałał; „dzięki” niemu czytelnik, który nie zna imienia bohaterki cyklu Patricii Cornwell, będzie sądził, że dr Scarpetta ma na imię Guy, a nie Kay).
Lady Agatha trafiła na listę dwukrotnie, raz z „Nocą w bibliotece”, stanowiącą klasyczny okaz jej pisarstwa, a raz z „Zabójstwem Rogera Ackroyda”, powieścią, którą narobiła najwięcej szumu z powodu zignorowania „złotych zasad pisania kryminału”. Oprócz niej dwa razy reprezentowani są: Arthur Conan Doyle (równie słusznie!), Raymond Chandler (nie lubię, ale rozumiem ten wybór, bo to też już klasyk), Ian Rankin (czytałam tylko jedną jego powieść – żadną z dwóch omawianych – i na pewno pozostało mi po niej wrażenie, że był to dobry kryminał), Patricia Highsmith i John le Carre (po dwa czy trzy razy podchodziłam do czytania jakiegoś utworu każdego z tych dwojga autorów i nigdy lektura nie doszła do skutku. Nie mój styl, nie mój gatunek). Można się zżymać na kryteria doboru, no bo na przykład gdzie „Dziesięciu Murzynków”, i dlaczego nie załapała się na listę Dorothy L.Sayers, i co tu robią te wszystkie szpiegowskie zabili-go-i-uciekł – ale nie trzeba, wystarczy pamiętać, że jak wszystkie listy i rankingi, jest to wybór subiektywny, bo obiektywny nie jest możliwy, czego dowodem nieustające od lat żarliwe dyskusje wokół utworów przez jednych uznanych za absolutnie genialne, a przez innych za absolutny chłam (i nie dotyczy to jedynie kryminałów, z założenia powszechnie uważanych za literaturę z niższej półki, lecz na przykład dzieł nagradzanych Noblem, Bookerem, Nike etc.).
Wracając do Lady Agathy, uznałam, że omówienie dwóch jej powieści na niecałych pięciu stronach łącznie jest dostatecznym powodem, by zaliczyć „Krwawą setkę” do literatury „okołoagatkowej”; jest to decyzja skrajnie subiektywna, ale jeśli współuczestnicy akcji uznają, że mylna, to chyba nie pozostanie mi nic innego, jak już sięgać po „Kurtynę” – a tego tak bardzo nie chcę!...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.