Dodany: 17.05.2023 17:18|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czasem nawet Hutta warto ratować


Tęsknota za Odległą Galaktyką dała o sobie znać, sięgnęłam więc po „Wojny klonów” Karen Traviss, w których ku swej radości odkryłam początek opowieści o Ahsoce Tano.

Rzecz dzieje się między kanonicznymi epizodami II i III. Czternastoletnia Togrutanka zostaje padawanką Anakina, w którym ciemna strona Mocy odzywa się coraz częściej, ale jeszcze nie przeważa nad jasną, więc póki co młody Jedi wypełnia posłusznie polecenia Rady. Nawet takie, które są mu szczególnie nienawistne. Nigdy nie zapomniał tego okresu dzieciństwa, gdy wraz z matką byli traktowani jako rzeczy – wygrywani i przegrywani, sprzedawani i kupowani – a powodem tego byli rządzący na Tatooine Huttowie, bezwzględni gangsterzy i handlarze niewolników. Przez nich Shmi została na planecie, gdy on odlatywał ku lepszemu życiu, i choć to nie oni byli bezpośrednią przyczyną jej śmierci, Anakin nienawidzi ich równie mocno, jak Tuskenów. A tymczasem każe mu się wziąć udział w akcji, której celem ma być uratowanie życia jedynemu synowi Jabby i zwrócenie go ojcu! Malucha, uprowadzonego na zlecenie hrabiego Dooku (w porozumieniu z pazernym krewniakiem Jabby, który spodziewa się z tego zdarzenia zaczerpnąć nieco korzyści), wywieziono do opuszczonego klasztoru na planecie Teth, gdzie strzeże go pozbawiona skrupułów zabójczyni Asajj Ventress, uczennica Dooku. Można się spodziewać, że odbicie i wywiezienie Hutciątka z Teth w jakiś sposób się uda, choć będzie sporo kosztowało. W istocie, matactwa Dooku (któremu się tylko zdaje, że wszystkimi manipuluje, podczas gdy sam jest marionetką w rękach Dartha Sidiousa) i bezwzględność Ventress plus posiadane przez nich siły bojowe to przeszkoda trudna do pokonania. Jednak dwoje zdolnych i sprawnych Jedi, wspieranych przez oddział klonów, musi sobie z tym poradzić, zwłaszcza, że uratowanie potomka Jabby to misja nie tylko honorowa, ale i mająca wielkie znaczenie dla przyszłości Republiki, bowiem temu, kto zwróci mu dziecię, wielki (raczej fizycznie, niż metaforycznie) gangster obiecał wolność korzystania ze szlaków nadprzestrzennych, kontrolowanych przez Huttów.

Wiadomo, że tego rodzaju powieść to przede wszystkim klasyczny „bitewniak”, gdzie na pierwszy plan wychodzą opisy strzelanin i potyczek na miecze świetlne. Owszem, ale nie brak tu i szczypty psychologii, przede wszystkim w postaci zmagań wewnętrznych Anakina, przekonującego siebie samego, że to, co uczynił na Tatooine, nie było złe, a jeśli nawet, to nie wypływało ze złych motywów; nieźle ukazana jest postać Ventress, na skutek przeżytych w dzieciństwie traum przesiąkniętej nienawiścią praktycznie do wszystkiego, co żyje, ufającej tylko sobie samej i (w pewnym zakresie) swemu przybocznemu androidowi, a także relacja między Anakinem i Ahsoką. Ten pierwszy, ledwie dwudziestolatek, ale już z ciężkim bagażem doświadczeń i wystarczająco długim stażem bojowym, by zostać zaszczyconym generalską rangą, na początku odnosi się do dziewczyny lekceważąco i opryskliwie, nazywając ją „Smarkiem”. Dopiero z czasem przychodzi refleksja, że przecież i w niego nie wierzono, że nie osiągnąłby tego, co ma, gdyby nie znalazł się mistrz, który zechciał mu poświęcić swój czas i cierpliwość.

A że rzecz jest przy tym napisana sprawnie i spójnie, i przyzwoicie przetłumaczona, nie mam ani szczypty wyrzutów sumienia, że poświęciłam na nią kilka godzin.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 236
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: