Dodany: 12.05.2023 22:11|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Prosta droga do splątania (niekoniecznie kwantowego) świadomości (niekoniecznie wyższej)


Recenzja oficjalna PWN
Recenzent: dot59

Skuszenie się na książkę tylko dlatego, że ma ciekawy tytuł i jest solidnie gruba, niesie z sobą to samo ryzyko, co zamówienie w kraju, którego języka nie znamy, apetycznego na oko dania o nic niemówiącej nazwie i niewiadomym składzie: pod przypieczoną skórką czegoś, co wygląda jak kiełbaska, może się w istocie kryć pyszna kiełbasiana zawartość, ale także… (co mi się osobiście zdarzyło) posiekane flaki, którym nawet góra przypraw nie odebrała gumowatej konsystencji i odstręczającego zapachu. Dlatego na ogół czytam noty wydawców i staram się dowiedzieć czegoś o autorze.

W tym przypadku ograniczyłam się do noty, zapewniającej, że „cywilizacja Homo sapiens jest o pół miliona lat starsza, niż sądzi oficjalna nauka. Przed współczesną cywilizacją istniało prawdopodobnie wiele kultur o wysokim poziomie, w tym Atlantyda. (…) Nikt jeszcze przed Kenyonem nie ujawnił tylu śladów Atlantydy i jej wpływu na współczesny świat”[1], albowiem żadnych konkretnych informacji o autorze – prócz tego, że napisał kilka książek, nakręcił kilka filmów i przez dłuższy czas był redaktorem i wydawcą czasopisma poświęconego Atlantydzie – znaleźć nie można.
Zaryzykowałam, jako że nie śledząc na bieżąco odkryć archeologicznych, nie byłam pewna, ile i jakich pojawiło się nowych dowodów na istnienie starożytnych cywilizacji innych niż te, o których naczytałam się w młodości.

Przeczytałam czterysta stron, cały czas zastanawiając się, co ja właściwie czytam. Bo, że nie jest to publikacja naukowa ani nawet popularnonaukowa z dziedziny archeologii, zorientowałam się dość szybko. W takowej raczej nie wspominano by o tezach wysuwanych przez człowieka, który „w stanie specjalnego transu dokonywał tak zwanych readingów – odczytów informacji z wyższej świadomości, dotyczących rozmaitych kwestii”[2]. Ani nie używano by stwierdzenia, że współczynnik phi – czymkolwiek on jest – „nie przejawia się bezpośrednio w swoim uniwersalnym aspekcie, jednak przenika strukturę świątyni, tak jak wyimaginowana oś świadczy o fizycznej manifestacji sfery”[3].

Dalej pojawiały się wątki, które doskonale pamiętam z okresu, gdy jako młodszej nastolatce, po przeczytaniu kilku powieści SF, zamarzyło mi się spotkanie z przedstawicielami obcej cywilizacji; ponieważ właśnie wtedy poczęto wydawać w Polsce dzieła Ericha von Dänikena, uległam krótkiej fascynacji poglądami szerzonymi przez tego autora i jego zwolenników. Mapy średniowiecznych nawigatorów, w tym Piri Reisa (w odniesieniu do których Kenyon twierdzi, iż „konsultacje ze specjalistami z dziedziny geologii wykazały ponad wszelką wątpliwość, że dane na mapie mają wiele tysięcy lat”[4]), kręgi zbożowe, posągi z Wyspy Wielkanocnej i tamtejsze pismo rongorongo, którego dotąd nikomu nie udało się rozszyfrować (wobec tego zawsze można powiedzieć, że „może zawierać opis wydarzeń, które mogły towarzyszyć wybuchom słonecznym”[5]), teksty religijne jako dowody na istnienie w głębokiej starożytności statków kosmicznych i laserów (ba, żeby tylko! Tu czytamy, że, „jak mówią nowe badania nad puranami, starożytne sanskryckie teksty Indii powinny być traktowane nie tylko jako poważne źródła historyczne, ale być może również jako proroctwa”[6]), twierdzenie, „że dowodem istnienia zaawansowanej starożytnej cywilizacji może być gigantyczna, humanoidalna twarz, widoczna na równinie Cydonia na Marsie” [7]. i tak dalej, i tak dalej.

Ale jest też dużo więcej, niż u Dänikena. Na przykład głoszone ze śmiertelną powagą teorie, że „wiele dowodów łączy ślady urazów odniesionych w jednym życiu ze znamionami widocznymi na ciele w następnym wcieleniu”, a „takie ślady mogą również powstać intencjonalnie”, np. u „starszej kobiety z Tajlandii, która wyraziła pragnienie reinkarnacji w postaci chłopca. Córka naznaczyła jej kark białą pastą. Niedługo po śmierci matki córka urodziła chłopca z praktycznie identycznym białym śladem na karku”[8]. Albo przekonywanie, iż „wysokiej rangi, powszechnie szanowany benedyktyński ksiądz Pellegrino Maria Ernetti (…) – z pomocą zespołu wysokiej rangi naukowców, w tym Enrico Fermiego – połączył w latach pięćdziesiątych fizykę kwantową ze starożytną wiedzą astralną, aby stworzyć urządzenie do podróży w czasie, które nazwał »chronowizorem«. (…) dzięki temu mógł się cofnąć w czasie i być świadkiem śmierci Chrystusa na krzyżu. Urządzenie to pozwoliło mu także zajrzeć do starożytnego Rzymu w 169 roku p.n.e. i obejrzeć przedstawienie Thyestesa, zaginionego dziś dramatu ojca poezji łacińskiej, Enniusza”[9].
Albo wspominane w 2 różnych miejscach (lekko tylko zmienionymi słowami) pisma Emanuela Swedenborga, który „szczegółowo opisał istoty z Jowisza, Marsa, Merkurego, Saturna, Wenus i Księżyca” [10], twierdząc, iż „duchowo przebywają na innych planetach, ale mogą stać się fizycznie realne w każdym miejscu, w którym zechcą”[11]. Albo wpajanie czytelnikowi przekonania, że „odkrycia w fizyce kwantowej, w tym teorie takie jak nielokalność i splątanie kwantowe, jasno pokazują, że ostateczna prawda może bardziej odpowiadać mistycyzmowi niż materializmowi” i podpowiadanie, że „za wieloma z naszych największych osiągnięć mogą się kryć życzliwe duchy”[12]. Albo umieszczanie Karola Darwina wśród osób, których „myślenie przygotowało drogę dla nazistowskich okrucieństw II wojny światowej. Pomysł, że ludzie są po prostu biologicznymi maszynami – produktami instynktu, dziedziczności i środowiska – otworzył drzwi do komór gazowych Auschwitz”[13].

A co to ma wspólnego z (zakazaną czy nie) historią Atlantydy? I jej wpływem na kształt dzisiejszego świata? No, jak to? Popatrzmy: „jak mówią oświeceni nauczyciele, na świecie wciąż działają starożytne upadłe anioły, napędzane głęboką nienawiścią do naturalnego porządku, przeciw któremu zbuntowały się na długo przed upadkiem Atlantydy. (…) świat pogrąża się w chaosie właśnie dlatego, że wiele z tych mrocznych duchów przybrało ciała fizyczne i zmawiają się ze swoimi bezcielesnymi braćmi (…)” [14], wobec czego „prawdą może być to, że za kulisami rozgrywana jest partia szachów między tajnymi elitami, która ukształtowała historię świata i nadal to robi”[15]. Jest Atlantyda? Jest. A że nie ma między tymi zdaniami, niezawierającymi żadnej konkretnej informacji, logicznego związku – czy to ważne? Ważniejsze, że się jeszcze wspomni o nierzetelności badań naukowych w kontekście globalnego ocieplenia, do „przekrętów Wikipedii” [16] zaliczy się stwierdzenie, że „homeopatia (…) nie ma biologicznej wiarygodności (…). Postulowane mechanizmy działania leków homeopatycznych są zarówno naukowo nieprawdopodobne, jak i fizycznie niemożliwe”[17] i ostrzeże przed doświadczeniami z zakresu neuronauk: „czy nie otwiera to drzwi do innych, ukrytych planów i manipulowania umysłami do innych celów – być może politycznej poprawności?”[18]. I to może wystarczyć, by dobrze zamanipulować umysłem czytelnika, który, znęcony możliwością pogłębienia wiedzy z zakresu archeologii starożytnej, dostanie jej ledwie garsteczkę, dającą się zmieścić na może dwudziestu stronach i tonącą w chaosie pustosłowia, nieudowodnionych teorii spiskowych oraz czegoś, co trudno nazwać inaczej niż pseudowiedzą.

Nie wiem, jaki ma cel wydawanie tego rodzaju publikacji. Oczywiście, wolność słowa pozwala napisać wszystko i opublikować wszystko, czytelnik zaś ma wolną wolę i nikt mu nie każe po podobną lekturę sięgać, skoro jednak sięgnie, to sam sobie będzie winien. Na szczęście ktoś mu może takie posunięcie odradzić, co niniejszym czynię (a zdarza mi się to doprawdy ekstremalnie rzadko, raz na kilkaset przeczytanych książek!).

[1] J. Douglas Kenyon, „Zakazana historia Atlantydy”, przeł. Marcin Masłowski, wyd. Amber, 2023, z okładki.
[2] Tamże, s. 43.
[3] Tamże, s. 67.
[4] Tamże, s. 78.
[5] Tamże, s. 180.
[6] Tamże, s. 197.
[7] Tamże, s. 261.
[8] Tamże, s. 233.
[9] Tamże, s. 391.
[10] Tamże, s. 267.
[11] Tamże, s. 286.
[12] Tamże, s. 288.
[13] Tamże, s. 297.
[14] Tamże, s. 242.
[15] Tamże, s. 243.
[16] Tamże, s. 319
[17] Tamże, s. 320.
[18] Tamże, s. 308.

Ocena recenzenta: 1/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7054
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Monika.W 06.06.2023 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzja oficjalna PWN R... | dot59Opiekun BiblioNETki
To musi być wspaniała rzecz, odpowiedź na wszystkie pytania i wątpliwości. Zapamiętam sobie - „w stanie specjalnego transu dokonywał tak zwanych readingów – odczytów informacji z wyższej świadomości, dotyczących rozmaitych kwestii” - i też będę dokonywać readingów tych informacji, które akurat będą mi potrzebne na poparcie moich wątłych hipotez.
Po prostu miodzio...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.06.2023 13:13 napisał(a):
Odpowiedź na: To musi być wspaniała rze... | Monika.W
No! A jaki tam jest fajny motyw z tekstem przewidującym prezydenturę Trumpa! Mało znany człowiek napisał pod koniec XIX wieku książeczkę dla dzieci, której bohaterem jest chłopiec zwany Baronem Trumpem, przeżywający różne dziwne przygody, coś pomiędzy Guliwerem a Alicją w Krainie Czarów. No i nasz genialny tropiciel wpływów Atlantydy zupełnie serio dowodzi profetycznego charakteru tego dziełka, bo, po pierwsze, chłopiec jest pochodzenia niemieckiego, po drugie, jego przygody zaczynają się w Rosji, po trzecie, jego imię różni się tylko jedną literą od syna b. prezydenta USA, etc. etc.
Użytkownik: Monika.W 06.06.2023 22:39 napisał(a):
Odpowiedź na: No! A jaki tam jest fajny... | dot59Opiekun BiblioNETki
Podziwiam samozaparcie - że udało Ci się skończyć. Ja bym pewnie odpuściła.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.06.2023 09:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Podziwiam samozaparcie - ... | Monika.W
Ja na ogół doczytuję do końca - w zasadzie tylko beletrystyki, która mi wybitnie nie leży stylistycznie lub fabularnie (a na ogół przez większość jest oceniana pozytywnie) zdarza mi się nie zmęczyć. Gnioty, zarówno pseudonaukowe, jak i literackie, perwersyjnie lubię :-).
Użytkownik: Monika.W 07.06.2023 15:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja na ogół doczytuję do k... | dot59Opiekun BiblioNETki
Rozumiem pewien rodzaj perwersyjnej przyjemności...
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 06.06.2023 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: To musi być wspaniała rze... | Monika.W
Ja swego czasu przeczytałem książkę, gdzie autor także otrzymywał odpowiedź na KAŻDE pytanie poprzez nacisk drugiej osoby na wyciągniętą przed siebie rękę – jeśli ręka opadała, zdanie, o którym myślał, było fałszywe. Jeśli nie – było prawdziwe.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: