Dodany: 26.04.2023 14:08|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Ci liczniejsi i mniej widoczni


Recenzja oficjalna PWN
Recenzent: dot59

Służba domowa od starożytności aż do początków XX wieku była grupą zawodową dość szczególną – z jednej strony niezbędną, bo przecież ktoś musiał wykonywać czynności, które przedstawiciele wyższych klas społecznych uważali za nielicujące z ich godnością, z drugiej traktowaną (może nie zawsze, ale często) wielokrotnie gorzej, niż inni ludzie pracy, z których usług korzystano; z jednej strony niezmiernie liczną, bo niejednokrotnie kilkuosobowe rodziny zatrudniały kilkanaście albo i kilkadziesiąt (w posiadłościach magnackich) personelu domowego, z drugiej często niezauważalną, bo czasem nawet sami chlebodawcy nie znali imion czy nazwisk kuchcików, pomywaczek, chłopców stajennych; wreszcie z jednej strony stojącą w hierarchii zatrudniających ją grup społecznych niezmiernie nisko, niekiedy niżej, niż ulubione zwierzęta domowe, z drugiej zaś nierzadko bliższą emocjonalnie niektórym członkom rodziny, niż właśni krewni.
Stosunkowo niedawno w ręce czytelników trafiło kilka okazów literatury dokumentalnej, opisujących życie służby domowej w Polsce („Służące do wszystkiego” J. Kuciel-Frydryszak, „Instrukcja nadużycia” A. Urbanik-Kopeć) i w Wielkiej Brytanii („Pod schodami” A. Maloney), ale liczba źródeł, z których można się o tym więcej dowiedzieć, jest nieporównanie liczniejsza: praktycznie rzecz biorąc, jest to prawie cała klasyka literatury, bo niewiele jest powieści czy sztuk teatralnych z czasów nie tak dawno minionych, gdzie nie pojawiają się choćby na chwilę jacyś reprezentanci tej grupy.

Fragment tego ostatniego zbioru – obejmujący prozę polską (zarówno czysto beletrystyczną, jak wspomnieniową, z dwoma nieprozatorskim wyjątkami w postaci jednego poematu i jednej sztuki teatralnej) z XIX i pierwszych dekad XX wieku – poddała eksploracji literaturoznawczyni z poznańskiego UAM, Emanuela Tatarkiewicz. Nie jest to oczywiście całość powstałych w tym okresie utworów – wówczas opracowanie musiałoby być bez porównania obszerniejsze – lecz wybór, po części pewnie wynikający z innego wcześniej podjętego przez autorkę tematu, mianowicie obrazów literackich dworu polskiego, i stąd też w naturalny sposób zawężony. Nie znajdziemy tu wcale dzieł przedstawiających sylwetki i położenie służby w zamożniejszych domach chłopskich czy rzemieślniczych, gdzie przecież też takową zatrudniano, choć nie tak licznie, jak w dworach i pałacach, a i mieszczańscy chlebodawcy pojawiają się praktycznie tylko dwukrotnie („Moralność pani Dulskiej” i „Lalka”). Niemniej jednak i omówienie na podstawie utworów, których akcja toczy się w siedzibach magnackich i szlacheckich, pozwala się dostatecznie dobrze zorientować zwłaszcza w najważniejszych aspektach tematu, mianowicie w zakresie stanowisk służebnych i w relacjach pomiędzy zatrudniającymi a zatrudnianymi. Oczywiście, tam, gdzie proza ma charakter czysto beletrystyczny, można w obrazach prezentowanych czytelnikowi spodziewać się jakichś przejaskrawień (i z pewnością tak jest w dziełach z nutą satyry czy groteski, szczególnie w cytowanym wielokrotnie „Ferdydurke”), jednakże zostaje to w pełni zrównoważone dostateczną liczbą źródeł pamiętnikarskich, w których obiektywizm nie można wątpić.

Zaletą publikacji jest przystępny język, dzięki któremu lektura nadaje się dla każdego miłośnika historii, począwszy od uczniów starszych klas szkoły podstawowej, a jeszcze większą – zilustrowanie jej pokaźną ilością reprodukcji dzieł plastycznych polskich artystów (w tym i mniej popularnych, dzięki czemu niejeden czytelnik zyskuje sposobność poznania nowych nazwisk czy też odkrycia niewidzianych dotąd grafik lub obrazów znanych już twórców).

Prócz zalet są i pewne mankamenty: miejscami odrobinę chaotyczna narracja z powtarzaniem tych samych informacji w różnych miejscach prawie identycznymi słowami („Lokajczyk w Bolimowie smaruje dziedzica na wieczór maścią, zaś dziewka kuchenna wieczorem masuje panienkę…”[1]; „W Bolimowie (…) lokajczyk zwykle smaruje dziedzica na wieczór maścią, a dziewka kuchenna masuje panienkę”[2]), zdania sformułowane nie do końca logicznie („Parobek wspomniany jest w literaturze przy okazji wyrzucania gnoju i rozrzucania go po polu, GDYŻ [podkreślenie recenzenta] odchody zwierząt są najlepszym i naturalnym nawozem”[3]) i szczególnie rażący, a powtarzany kilkakrotnie, błąd w odmianie nazwiska jednej z cytowanych autorek (mąż Karoliny z Potockich nazywał się Nakwaski, co w razie wątpliwości da się sprawdzić choćby na powszechnie dostępnych stronach genealogicznych. Zatem formę żeńską – Nakwaska – odmienia się: Nakwaskiej, Nakwaską, a nie jak nazwiska rzeczownikowe typu Trzaska czy Okraska. Tymczasem w tekście czytamy: „Według Nakwaski…”[4]).

Te usterki nie przeszkadzają jednak w wykorzystaniu książki jako źródła wiedzy o utrwalonych w literaturze polskiej obrazach służby domowej – czyli zgodnie z jej przeznaczeniem – a korzyścią uboczną jest, jak zawsze w tego typu publikacjach, wyłowienie z bibliografii przynajmniej kilku pozycji wartych przeczytania.

[1] Emanuela Tatarkiewicz, „Służące i służący: Literackie obrazy w polskiej prozie XIX i XX wieku”, wyd. PWN, 2023, s. 102.
[2] Tamże, s. 233.
[3] Tamże, s. 58.
[4] Tamże, s. 174, 296, 219.

Ocena recenzenta: 4/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 912
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: