Dodany: 12.04.2023 20:08|Autor: Asienkas

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Zanim dojrzeją granaty
Karabasz Rene (właśc. Ivanova Irena)

3 osoby polecają ten tekst.

Prawo a prawo człowieka


Typ recenzji: oficjalna PWN
Recenzent: Asia Czytasia (Joanna M.)

Prawo jest po to, żeby obywatel czuł się bezpiecznie. Kanon zasad – obecnie zazwyczaj spisanych – porządkuje różne aspekty naszego życia. Chyba jednak większy wpływ na nie ma niepisane prawo zwyczajowe. Wpajane ludziom przez wieki. Mówiące o tym, jak wypada żyć. Za złamanie prawa grożą sankcje i pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że ostracyzm społeczny, grożący za złamanie prawa zwyczajowego, jest jedną z poważniejszych kar.

W powieści Rene Karabasz przenosimy się w albańskie góry. Tu ludzkim życiem kieruje Kanun (tak nazywa się tutejsze prawo zwyczajowe), który jest świętością. Zgodnie z nim to mężczyzna jest głową rodziny i decyduje o podległych mu kobietach. Dla Beki ojciec właśnie znalazł męża, jednak dziewczyna nie chce (i nie może) wyjść za tego człowieka. Jedynym rozwiązaniem jest zostać wirgineszą, czyli zaprzysiężoną dziewicą. Po takiej przysiędze kobieta niejako staje się mężczyzną – może nosić spodnie, spotykać się i rozmawiać na równi z mężczyznami, uczy się szeroko chodzić, palić itp. Rodzi się z nowym imieniem, tracąc wszelkie atrybuty kobiecości.

Spoglądając na opis fabuły powieści „Zanim dojrzeją granaty” ma się wrażenie, że po raz kolejny wałkowany w niej jest temat poddaństwa kobiet. I tak, i nie. Według Kanunu sprawa jest jasna: Kobieta jest nikim. Jest pod każdym względem zależna od ojca i męża. Sama może sobie pójść co najwyżej do pobliskich zabudowań. Jednak historia opisana przez Rene Karabasz pokazuje kilka innych problemów, na które chciałabym zwrócić uwagę.

Zostańmy jeszcze na moment przy kobiecości i „przebierankach”, jakie zmieniają status kobiety. W trochę innym kontekście tradycja ta została opisana w książce „Afgańska perła”. Tam rodzona matka przebrała jedną z córek, aby „dorobić się” upragnionego syna. Albańska rodzina z powieści „Zanim dojrzeją granaty” również pragnie syna. Serce rozdziera fragment, kiedy matka wraca ze szpitala załamana, bo straciła jedno z bliźniąt. Nie z powodu, że straciła dziecko, ale ponieważ straciła chłopca. Jest zdruzgotana, że przeżyła dziewczynka. Mam wrażenie, że metamorfoza wirgineszy jest dużo dalej idąca niż ta afgańskiej bacza posz. Rahima z „Afgańskiej perły” w pewnym momencie była za duża, żeby bawić się w chłopca, natomiast przemiana Beki postępowała. Abstrahując od tego, jak bardzo męskie stały się owe bohaterki, nie mogę otrząsnąć się z absurdu, jaki wyziera z tych przebieranek. Tego, że fakt założenia portek rozstrzyga o posiadaniu bądź nieposiadaniu praw człowieka.

„Zanim dojrzeją granaty” przesycona jest ideologią gender. I nie chodzi tu ani o krytykę, ani o pochwałę. Jak się okazuje, według Kanunu pewne jej aspekty są akceptowalne, ale nie będę tego tematu rozwijać. Istotne jest ukazanie ich w kontekście prawa zwyczajowego. Kanun jest dość krwawym „kodeksem”. Łatwo urazić sąsiada i wywołać pętlę „krwawej zemsty”, która ciągnie się przez pokolenia. Po co to wszystko? Czy takiego prawa jako ludzie potrzebujemy? Prawo ma być dla ludzi, a nie ludzie dla prawa. Dlaczego więc tradycja zabija zdrowy rozsądek, a ludzie bezmyślnie kopiują dawno przebrzmiałe zasady? Osoby, których tożsamość seksualna i płciowa nie wpisuje się w powszechnie przyjęte normy, wychodzą z ukrycia. A ci, co krytykują muszą zastanowić się, z czego ta krytyka wynika? Bo ktoś nam tak powiedział? A skąd ten ktoś wiedział, co jest poprawne, a co nie? Czy warto w imię tradycji walczyć? W powieści „Zanim dojrzeją granaty” jedna – według prawa – nic nie znacząca dziewczyna zapoczątkowała walkę, unieszczęśliwiła wiele osób. STOP. Nie ona, a Kanun, któremu podlegała. Czy było warto? Czy ktoś na tym zyskał?

Wypada jeszcze napisać kilka słow o formie, bo nie jest to „typowa” powieść. Rene Karabasz zrezygnowała ze znaków przystankowych. Zostawiła tylko przecinki, aby oddzielić kolejne partie tekstu. Drugi raz miałam do czynienia z takim zabiegiem – pierwszy to była książka „Pojechałam do brata na południe” - i coraz bardziej przekonuję się do takiej prozy. W „Zanim dojrzeją granaty” bardzo szybko złapałam rytm, jeżeli mogę to tak określić. Być może dlatego, że akapity nie są długie, moja głowa sprawnie zaczęła dzielić tekst i interpretować go na swój sposób. Podoba mi się takie podejście do literatury. Czytelnik dostaje coś innego. Musi się trochę wysilić, rozstrzygnąć pewne dwuznaczności.

Jeszcze dwie rzeczy zasługują na uwagę. Rene Karabasz bardzo sprawnie operuje powtórzeniami, dzięki czemu udaje jej się uwypuklić pewne aspekty książki. Chyba najwyraźniejszym przykładem będzie nazywanie głównej bohaterki synem tatusia. I nie jest to określenie pobłażliwe, a raczej pokazuje rozpacz tej rodziny, ogromnie pragnienie posiadania syna, przez co też podkreśla znikome znaczenie kobiety w społeczeństwie. Dodać do tego trzeba też zwroty akcji, które mają wręcz wymiar symboliczny. Znajdziemy w powieści wiele detali, których nie ma sensu omawiać w tekście o charakterze opinii. Zaznaczyć chcę tylko, że są, że Karabasz napisała niezbyt długą, ale pod każdym względem przemyślaną książkę, gdzie każdy akapit coś wnosi, gdzie nie ma miejsca na „gadulstwo”, a jest miejsce na treść.

Chciałabym, żeby powieść „Zanim dojrzeją granaty” była rozpatrywana nie przez pryzmat praw kobiet i praw mniejszości seksualnych, lecz jako głos w sprawie praw człowieka. Bo każdego z nas, niezależnie od wieku, wyznania, koloru skóry i innych cech, prawo i tradycja mogą ubezwłasnowolnić. Ja pod żadnym względem ich nie neguję. Potrzebujemy pewnych norm, żeby nie „zdziczeć”, jednak wszystko w granicach rozsądku i z poszanowaniem wolności.

Ocena recenzenta: 6/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 979
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: fugare 13.04.2023 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Typ recenzji: oficjalna P... | Asienkas
Piszesz:
<Spoglądając na opis fabuły powieści „Zanim dojrzeją granaty” ma się wrażenie, że po raz kolejny wałkowany w niej jest temat poddaństwa kobiet.>
i
<Chciałabym, żeby powieść „Zanim dojrzeją granaty” była rozpatrywana nie przez pryzmat praw kobiet i praw mniejszości seksualnych, lecz jako głos w sprawie praw człowieka.>

Myślę, że trudno będzie nie patrzeć na tę książkę właśnie w taki sposób, skoro, jak zrozumiałam, źródłem wszystkich dramatów bohaterki jest prawo zwyczajowe, które to właśnie kobietom prawa człowieka odbiera, czyniąc je całkowicie zależnymi od woli mężczyzn. Jak widać nawet "wałkowanie" tematu ich "poddaństwa" niewiele może zrobić w tej sprawie, szczególnie w tych zakątkach świata, gdzie prawo zwyczajowe mocno się trzyma. Dlaczego więc nie traktować tej książki właśnie jako głosu w ich obronie?
Użytkownik: Asienkas 15.04.2023 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz: <Spoglądają... | fugare
Ja generalnie stoję na stanowisku, żeby jak najmniej dzielić. Kiedy wyodrębniamy jakąś grupę, zaczynamy zastanawiać się, dlaczego ona jest inna. Wolę myśleć, że wszyscy ludzie to ludzie, po prostu. Mam świadomość tego, że pewne grupy mają specjalne prawa i pewne regulacje w ich obronie są potrzebne. Jednak marzy mi się retoryka, która nie dzieli.

Druga sprawa. Owo prawo zwyczajowe nie tylko "doskwiera" kobietom. Wspomniałam o "krwawej zemście", którą musieli zrealizować mężczyźni, przez decyzję kobiety. Jakaś dziwna pętla zbrodni w imię tradycji. Jest też w powieści jedna postać męska, która cierpi, bo nie spełnia oczekiwań tej tradycji.

Albański Kanun doskwiera zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Dlatego, pomimo że (tak przypuszczam) książka ma być głosem w obronie kobiet, dla mnie porusza szerszy temat.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: