Dodany: 11.04.2023 17:34|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

I znów wszystko jest w głowie, tylko, że... niejednej


Kto zna „Wszystko jest w twojej głowie” i „Burze w mózgu” autorstwa brytyjskiej neurolożki Suzanne O’Sullivan, ten pewnie już ma na swojej półce i nowiutką, niemal prosto z drukarni, trzecią jej książkę, albo będzie ją miał za parę dni, tak jak kiedyś każdą kolejną Olivera Sacksa czy Jürgena Thorwalda. Bo jest to autorka popularyzująca wiedzę medyczną z takim zacięciem i z taką językową biegłością, że nawet laik nie ma problemu z zagłębieniem się w zagadkowy świat neurologii, w którym opisy przypadków chorobowych zdają się bardziej pasjonujące, niż fabuły niejednej powieści.

„Śpiące królewny” o tyle różnią się od wcześniejszych książek O’Sullivan, że omawiane tu historie pacjentów w większości nie pochodzą z jej własnej praktyki (nieliczne wyjątki nie stanowią zasadniczej treści, tylko ją uzupełniają), bo tym razem autorka postanowiła podążyć śladem chorób wyjątkowo zagadkowych, występujących tylko w określonych miejscach i cechujących się szczególnym wzorcem zachorowalności. Oto w jednym kraju w ciągu kilku lat zapada w stan podobny do śpiączki kilkaset dzieci; jest to wyłącznie potomstwo uchodźców ubiegających się o azyl, pochodzących z różnych stron świata, zupełnie ze sobą niespokrewnionych i czasem w ogóle nieznających się nawzajem. Oto do szpitala trafia kilkadziesiąt uczennic, które jedna po drugiej, zaczęły mdleć i miotać się w drgawkach. Albo kilkanaście osób ze służby dyplomatycznej, wkrótce po przybyciu do kraju, z którym ich ojczyzna pozostaje w stosunkach dość napiętych, zaczyna podejrzewać, że zaatakowano je nieznaną bronią, wskutek czego najpierw usłyszały przykry dźwięk, a następnie doznały objawów przypominających wstrząśnienie mózgu.
Każdą z tych przypadłości można by jakoś wytłumaczyć. Może emigranckie dzieci zaatakował jakiś wcześniej nieznany wirus, przywleczony do obozu dla uchodźców i ujawniający się po wielu miesiącach lub nawet latach? Może w szkole lub jej okolicy wydostała się do środowiska substancja chemiczna, którą zatruły się nastolatki, a może padły ofiarą źle przechowywanej szczepionki? Może dyplomatom faktycznie podłożono w pokojach jakąś szkodliwą aparaturę? Tylko, że badania dodatkowe nie potwierdzają tych podejrzeń, a mózgi ofiar domniemanych epidemii, zatruć czy ataków terrorystycznych nie wykazują najmniejszych zaburzeń (przypomnijmy, że rzecz dzieje się współcześnie, przy dostępności takich metod diagnostycznych, jakich przed paru dekadami nawet sobie nie wyobrażano). A więc co takiego się stało?

O’Sullivan wędruje ze Szwecji do Rosji, z Kolumbii na Kubę i do USA, by wspólnie z pacjentami (a jeśli nie są komunikatywni – z ich rodzinami) i lekarzami analizować poszczególne przypadki, a potem objaśniać je czytelnikom. Objaśniać językiem tak przystępnym i wyrazistym, jak w obu poprzednich książkach, co w tym przypadku jest jeszcze ważniejsze, bo sam mechanizm opisywanych zachorowań jest na tyle dziwny, że może się wydać wręcz niewiarygodny. A przy tym apelować o zrozumienie i tolerancję dla osób doświadczających podobnych przypadłości, które – tak, jak te opisane we „Wszystko jest w twojej głowie” – nie są symulantami, nie „wymyślają sobie” zawrotów głowy czy drgawek, choć czasem, trzeba przyznać, ich mózg uwalnia je w ten kłopotliwy sposób od jakiegoś niemedycznego problemu.
Przy okazji pada sporo ciekawych przemyśleń autorki, by wymienić choćby przekonanie o słuszności podejścia do zaburzeń psychosomatycznych, prezentowanego przez nikaraguański lud Miskito, czy też o skłonności współczesnej medycyny zachodniej do zawężania zakresu norm i tym samym do stawiania większej liczby rozpoznań rozmaitych chorób, a w konsekwencji czasem zbyt pochopnego „etykietowania” pacjentów.

Świetnie się to czyta, choć uważnie zagłębiwszy się w tekst, można zauważyć, że tu – trochę inaczej, niż w poprzednich książkach – autorce zdarza się czasem powtórzyć tę samą myśl zbliżonymi słowami. Wydaje się jednak, że nie wynika to z nieuwagi czy niedopracowania, lecz z samej struktury opowieści, kierującej narrację z powrotem do określonych tez i koncepcji – nie jest to zatem mankament sensu stricto, podobnie jak powtórzenie się (w nieco innym kontekście) pewnych informacji naukowych, z którymi spotkaliśmy się już w poprzedniej publikacji, poświęconej zaburzeniom czynnościowym układu nerwowego. A prawdziwych mankamentów po prostu brak.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 245
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: