Dodany: 29.03.2023 13:59|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Dwa stulecia obok wielkiej historii


Recenzja oficjalna PWN
Recenzent: dot59

Nie trzeba być historykiem, żeby sobie zdawać sprawę z roli, jaką odegrał ród Radziwiłłów w dziejach Polski. Z lat szkolnych, a pewnie i z widzianych gdzieś po drodze filmów historycznych, zostają nam zwykle w pamięci dwa epizody: krótkie i tragiczne (i jedyne zawarte z miłości, co wśród ówczesnych monarchów było rzeczą zgoła rzadką) małżeństwo Zygmunta Augusta z Barbarą Radziwiłłówną oraz okryte niesławą poczynania dwóch prawnuków brata wspomnianej królowej, Janusza i Bogusława Radziwiłłów, podczas potopu szwedzkiego. Jednakże nie zawierają one w sobie ani dziesiątej części historii tego rodu, którego początki datują się mniej więcej na połowę XV wieku, a w odróżnieniu od wielu innych magnackich familii rozkrzewił się on tak bujnie, że gdyby chcieć zebrać dziś wszystkich żyjących jego potomnych, nie starczyłoby pewnie zwykłej sali konferencyjnej.

Po publikacji „Radziwiłłowie. Burzliwe losy słynnego rodu” obiecywałam sobie wiele, sądząc, że zawiera ona przekrój całych jego dziejów, od praprapradziadka królowej Barbary po niedawnego ministra zdrowia III RP. Jak się jednak okazało, na blisko sześciuset stronach zmieściła się jedynie historia „wybranych przedstawicieli rodu z tzw. linii berlińsko-antonińskiej”[1], formalnie rozpoczynającej się „od księcia Antoniego Radziwiłła, który ożenił się z księżniczką pruską Ludwiką z Hohenzollernów”[2] – dodajmy, że z tych Hohenzollernów najwyżej stojących w rodowej hierarchii, jej stryjem był bowiem sam król pruski Fryderyk Wielki – a wywodzącej się od Jana Mikołaja Radziwiłła, „(…) VI ordynata kleckiego”[3], którego potomkowie odziedziczyli dobra posagowe jego żony, Doroty Henryki z Przebendowskich, położone w Wielkopolsce w obecnym powiecie ostrowskim. Jeśli spojrzymy na daty, łatwo się zorientujemy, że rozkwit tej linii nastąpił wkrótce po rozbiorach Polski. I nie bez przyczyny, bo ojciec Antoniego, Michał Hieronim, był jednym z czołowych aktywistów Sejmu Rozbiorowego. Dochody uzyskane od zaborców zainwestował w pałac w Nieborowie, który stał się ulubionym obiektem zapędów artystycznych i kolekcjonerskich jego żony Heleny (cokolwiek możemy myśleć o tej parze, nie da się zaprzeczyć, że zostawiła po sobie zabytek niezwykle urodziwy, którego zwiedzanie nawet w XXI wieku sprawia przyjemność) oraz w unowocześnianie gospodarcze pozostałych swoich posiadłości. Kolejnych sto kilkadziesiąt lat historii Radziwiłłów to z jednej strony zdarzenia, na jakie się natrafi w dziejach większości rodzin, jeśli tylko poszpera się dość głęboko – płomienne romanse i małżeństwa zawierane dla interesu, zawiedzione nadzieje, zdrady i harmonijne domowe ogniska, dzieci umierające na nieznane choroby, ledwie dorośli synowie ginący na froncie, prawie stuletni staruszkowie odchodzący w otoczeniu wnuków i prawnuków, korzystne transakcje i spadki, roztrwonione fortuny i straty wojenne – a z drugiej stałe ocieranie się o wielką historię, bo jeśli ma się takie majątki i takie parantele, trudno (choć byli i tacy, którym się to udało) pozostać z boku, nie mieszając się do polityki ani światowego życia. Kogóż tu – nie licząc samych bohaterów opowieści – nie ma! Książę Józef Poniatowski, generał Jan Henryk Dąbrowski, Józef Sowiński (jeszcze nie generał), książę Wilhelm Hohenzollern (później znany jako cesarz Wilhelm I, a tymczasem występujący jako wytrwały adorator kuzynki Elizy Radziwiłłówny, z którą jednakże nie pozwolono mu się ożenić), słynny francuski dyplomata Talleyrand, Fryderyk Chopin, marszałek Józef Piłsudski, kilkoro członków paryskiej société, unieśmiertelnionych (pod nazwiskami fikcyjnych postaci) w powieściach Marcela Prousta, Ławrientij Beria, Hermann Goering, Jackie Kennedy… a i to nie przecież nie wszyscy. Od nazwisk i wydarzeń dostaje się lekkiego zawrotu głowy, ale ileż się przy tym nabywa wiedzy!

Narracja, jak na tego typu opracowanie historyczne, jest stosunkowo lekka i płynna, może jedynie za wyjątkiem fragmentów opisujących relacje polityczne polsko-pruskie, polsko-francuskie, prusko-francuskie etc. oraz przebiegi kampanii wojennych. Jednak nawet te lżejsze partie, poświęcone sprawom rodzinnym kolejnych pokoleń Radziwiłłów, trzeba czytać powoli i ze skupieniem; co chwilę na scenie wydarzeń spotykamy np. dwóch Mikołajów, Michałów czy Wilhelmów, różniących się oczywiście datami urodzenia i drugimi imionami, ale przy odrobinie nieuwagi można się w tym tłumie pogubić. Tym bardziej, że dla objaśnienia pewnych związków i sytuacji opowieść niekiedy zatacza pętle czasowe i przestrzenne, zawracając jedno czy dwa pokolenia wcześniej lub przenosząc się w całkiem inne okolice. W pewnym stopniu pomocne wówczas są drzewa genealogiczne, zamieszczone z obu stron na wyklejkach, chociaż przydałby się może i indeks osobowy. Podobnie jak przypisy, bo jednak nie w każdym przypadku przejrzyście widać, z którego z podanych na końcu źródeł (i czy w ogóle z któregoś z nich, bo skoro ta lista to tylko „wybór”[4]…) pochodzi cytowany fragment – choć może to w mniejszym stopniu ważne dla czytelnika, chcącego po prostu poznać pasjonującą opowieść.

Dałoby się też co nieco udoskonalić pod względem dopracowania redaktorskiego – na przykład ujednolicić wersję imienia małżonki Antoniego Radziwiłła („jeżeli wierzyć księżniczce Luizie…” i – na tej samej stronie – „wspominała Ludwika”[5]) oraz jej królewskiej powinowatej, żony Fryderyka Wilhelma III („zaprzyjaźnione Luizy, królowa i księżna…”[6], „Ludwika królowa i Luiza księżna”[7]). Albo uniknąć powtarzania się tych samych sformułowań w dwóch sąsiadujących akapitach: „Chociaż informacja dla rodziny carskiej była dotkliwa (…), nie stało się to jeszcze powodem wydalenia Colb-Danvinów z Rosji. (…). Jednak nie ta publikacja stała się ostatecznym powodem wydalenia małżeństwa Colb-Danvinów z Rosji, tylko…”[8]. A do noty wydawniczej dorzucić przynajmniej fragment posłowia, precyzujący zakres treści, by czytelnik już przed lekturą zorientował się, że będzie miał do czynienia z historią jedynie części rodu Radziwiłłów.

Jednakże te drobiazgi – zauważone z recenzenckiej powinności – nie zaniżają w sposób znaczący wartości całego opracowania, stanowiącego bardzo ciekawą lekturę dla czytelników zainteresowanych czy to historią Wielkopolski, czy polskich rodów magnackich, czy w ogóle wszystkim, co działo się w czasach, w które sami nie sięgają pamięcią. I, last but not least, wydanego bardzo porządnie: w solidnej twardej oprawie z sugestywną grafiką, na ładnym papierze, czcionką przyjazną dla oka.

[1] Witold Banach, „Radziwiłłowie: burzliwe losy słynnego rodu”, wyd. Wydawnictwo Poznańskie, 2023 (wyd. II), s. 576.
[2] Tamże, s. 11.
[3] Tamże, s. 21.
[4] Tamże, s. 578.
[5] Tamże, s. 59.
[6] Tamże, s. 107.
[7] Tamże, s. 110.
[8] Tamże, s. 398.

Ocena recenzenta: 4/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 264
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: