Dodany: 25.03.2023 22:03|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Niewidoczni Akademicy
Pratchett Terry

1 osoba poleca ten tekst.

Piłka jest okrągła... no, przeważnie jest


Z poprzedniego czytania – które, jak stwierdziłam ze zdumieniem, zerkając w prowadzony od blisko ćwierć wieku lekturowy rejestr, miało miejsce już 13 lat temu – zapamiętałam „Niewidocznych Akademików” jako wyborny podręcznik psychologii stosunków międzyludzkich i socjologii tłumu, ubrany w „odjechaną” ankh-morporską szatę.

Rzecz w tym, że miasto właśnie przygotowuje się do wznowienia legalnych rozgrywek piłki nożnej – co do których nawet Patrycjusz, niebędący zwolennikiem sportów zespołowych, z biegiem czasu zmienił zdanie – a jedną z drużyn ma wystawić Niewidoczny Uniwersytet. Musi, gdyż – jak odkrył obecny mistrz tradycji NU, Myślak Stibbons – „jeśli uniwersytet nie weźmie udziału w Rozrywce Chłopców Ubogich przez dwadzieścia lat lub więcej”[1], przepadnie zapisany uczelni legat, wcale niemały, bo zyski z niego pokrywają „około osiemdziesięciu siedmiu przecinek cztery procent kosztów wyżywienia uniwersytetu” [2]. Kto wie, jak bardzo magowie lubią dobrze pojeść, zrozumie, że kwestia udziału w rozgrywkach jest z góry przesądzona. Pozostają jeszcze tylko takie drobne szczegóły, jak ustalenie składu drużyny, strojów i przede wszystkim techniki gry. No i oczywiście rozegranie meczu z przeciwnikami, którzy nie mieli prawie dwudziestoletniej przerwy w graniu i nie mają szczególnych skrupułów co do przestrzegania zasad. W sprawę angażują się nie tylko magowie, ale i inni, ze szczególnym uwzględnieniem dwóch młodych pracowników działu technicznego uczelni (Trev jest mieszkańcem jednej z ubogich dzielnic i synem słynnego gracza w piłkę, sam zaś osiąga mistrzostwo w kopaniu... przedmiotu piłkozastępczego; drugi, pan Nutt, wygląda na niewyrośniętego i nieurodziwego mężczyznę, ale nie należy do gatunku Homo sapiens. Chociaż jest bardziej sapiens, niż jakieś dwie trzecie ludności Dysku) i dwóch młodych pracownic kuchni (Juliet, dziewczyna o przecudnej aparycji i dość małym rozumku, właśnie rozpoczyna karierę… krasnoludzkiej modelki, zaś Glenda, w wolnych chwilach dorabiająca jako komiwojażerka wyrobów kosmetycznych dla trolli, a zwłaszcza trollowych dam, ma tyleż talentu do gotowania i pieczenia, ile jej koleżanka urody, do tego obfite kształty i wielkie serce). Przy okazji mamy okazję przyjrzeć się mechanizmom różnych zjawisk socjologicznych, znanych nie tylko w Ankh-Morpork, a sportretowanych z zacięciem rasowego satyryka. I pokibicować albo samym rozgrywkom piłkarskim, albo tym, które toczą się w życiu prywatnym wybranych postaci (nie ukrywam, że w tym przypadku moimi faworytami byli Glenda i pan Nutt; Rincewinda jest w tej opowieści trochę za mało, żeby można było się zaangażować).

Ależ to była przyjemność! Zwłaszcza, że wynotowałam sobie trochę pominiętych poprzednim razem bardzo życiowych mądrości.
„W dowolnej organizacji dobrze znany jest fakt, że aby wykonać jakieś zadanie, należy je zlecić komuś, kto już jest bardzo zajęty”[3];
„Czasami ludzie wmawiają sobie różne rzeczy, które nie są prawdą. Czasami może to być groźne dla danej osoby. Widzi ona świat w niewłaściwy sposób. Ale ludzie nie pozwalają sobie zobaczyć, że to, w co wierzą, jest błędne. Często jednak istnieje w ich umyśle część, która to wie, a odpowiednie słowa pozwalają ją uwolnić”[4];
„…wszechświat nigdy niczego nie tłumaczy, daje tylko więcej pytań”[5];
„Prawa przysług należą do podstawowych w multiwersum. Pierwsze prawo brzmi: nikt nie prosi o tylko jedną przysługę; druga prośba (po wyświadczeniu pierwszej przysługi) poprzedzona przez »i jeśli się nie obrazisz« dotyczy drugiej przysługi. Jeżeli wymieniona druga przysługa nie zostanie wyświadczona, drugie prawo orzeka, że wszelka wdzięczność za pierwszą przysługę zostanie wyzerowana, a zgodnie z trzecim prawem wyświadczający przysługę żadnej naprawdę nie wyświadczył i następuje kolaps pola przysługowego”[6];
„Dobrzy mieszkańcy Ankh-Morpork uważali, że niepatriotyczne jest śpiewanie o tym, jakim jest się patriotą. Prezentowali raczej opinię, że ktoś śpiewający o tym, jak wielkim jest patriotą, albo coś kombinuje, albo jest Głową Państwa* (*czyli coś kombinuje)” [7].

[1] Terry Pratchett, „Niewidoczni Akademicy”, przeł. Piotr W. Cholewa, wyd. Prószyński i S-ka, 2010, s. 30.
[2] Tamże, s. 42.
[3] Tamże, s. 26.
[4] Tamże, s. 119.
[5] Tamże, s. 123.
[6] Tamże, s. 139.
[7] Tamże, s. 350.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 233
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: