Dodany: 14.02.2023 01:19|Autor: Kuba Grom

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Wulkany: Sekrety wysp wulkanicznych
Krawczyk Bartłomiej

8 osób poleca ten tekst.

Wyspy ognia i samotności


Choć może to nie być takie oczywiste, wulkany i ich wybuchy to temat, który interesuje mnie od bardzo dawna. Miałem nawet w dzieciństwie marzenie, aby zostać wulkanologiem. Ostatecznie ułożyło mi się trochę inaczej, ale temat wulkanów jakoś nadal zajmuje swój kącik w moim intelektualnym serduszku i dlatego szukałem w kolejnych latach nowych źródeł wiedzy. I tak kilka lat temu natknąłem się na bloga "Wulkany Świata" z krótkimi notkami na temat znanych wulkanów i doniesieniami o aktualnej aktywności. Teraz autor tego bloga wydał książkę na ten temat, którą chętnie kupiłem.

Książka

"Wulkany. Sekrety wysp wulkanicznych" to trochę leksykonowy przegląd wybranych wysp o pochodzeniu wulkanicznym. Wybór był pewnie trudny, bo wysp z jakimiś wulkanami jest bardzo dużo. W niektórych przypadkach miałem wrażenie, że z grupy wulkanów z danego obszaru wybrano najpierw najbardziej znane, a później te najmniej, nieinteresujące, nie zasługujące zwykle na wzmiankę, o których być może właśnie po raz pierwszy podano w języku polskim jakiś opis.

Są tutaj zarówno wyspy z wulkanami aktywnymi i stale wypluwającymi iskry, jak choćby Stromboli, jak i wysepki wygasłe, w których magma nie krążyła od tysięcy lat. Zastosowano ogólny podział wulkanów według części oceanu na którym leżą wyspy. W przypadku północnego Atlantyku nie było dużo do opisywania, Islandia, wyspy w jej pobliżu i Jan Mayen. Sporo rozdziałów poświęcono wulkanom na wyspach Sandwich na półkuli południowej, które są mało znane, często widziane są tylko z daleka i obserwowane satelitarnie, zaś ich szczytów nikt nigdy nie zdobył.

Styl jest prosty i rzeczowy. Nie ma tutaj lania wody, nie zobaczymy tu okrągłych zdań, natomiast dowiemy się, ile kilometrów średnicy i metrów wysokości mają omawiane wysepki, oraz na ile tysięcy metrów sięgnęły kolumny popiołów po erupcji. Z drugiej strony widać, że autor nie ma jeszcze wyrobionych umiejętności gawędziarskich, i o ile jakaś ciekawa historia miejsca nie wpadła mu w ręce, to nie stara się specjalnie układać opowieści o kolejnym wulkanie, tylko spokojnie wymienia po kolei fakty: położenie, kiedy pierwszy raz odkryto, ostatnia erupcja miała miejsce w... Dla jednych będzie to duża zaleta, bo książek popularnonaukowych, których autorzy najwyraźniej próbują pod pretekstem szerzenia wiedzy napisać powieść, jest sporo, i z czasem ta maniera staje się irytująca; a inni mogą powiedzieć, że książka ich nie porwała, bo jest sucha.

Najkrótsze rozdziały zajmują pół strony, a właściwie to nawet mniej, biorąc pod uwagę wielkość zdjęć, jednak nawet w takich przypadkach nie zastosowano podziału jednej strony na dwa opisy wysp. Każda ma więc na siebie przynajmniej jedną stronę, co jest bardzo czytelne. Często dodatkowe informacje i wtrącenia na pośredni temat są umieszczane drobniejszym drukiem na marginesie. Z tego, co zauważyłem, w krótszych rozdziałach tekst główny zawiera informacje geograficzne i geologiczne, a dopiski z marginesów fakty historyczne. W sytuacji, gdy akurat z daną wyspą wiąże się jakaś historia, może być odwrotnie - w tekście głównym mamy opis tego ciekawego zdarzenia z historii, a na marginesie rozmiary wyspy i wysokość chmury popiołu podczas ostatniego wybuchu. Nie ma stałej zasady, polecam więc przyglądać się uważnie wszystkim napisom, aby niczego nie przeoczyć.

W innych przypadkach opisy wulkanów są jednak dłuższe, bo jest to miejsce dobrze znane, dla którego dało się znaleźć więcej informacji, a zwłaszcza wtedy, gdy jest to wulkan, który niedawno przeszedł spektakularną erupcję. Najobszerniejszy jest chyba opis wulkanu Krakatau, więcej jest też danych na temat Hunga Tonga, Santorynu czy Martyniki. Nic dziwnego. Z ich aktywnością wiążą się ciekawe zdarzenia, są to niejednokrotnie "klasyki" wulkanologii, możliwe są do znalezienia relacje świadków, które są wówczas zacytowane w tekście. Szersze są też generalnie opisy wulkanów, które wybuchły w ostatnich latach.

Ostatnie aktualizacje tekstu musiały pochodzić z połowy roku 2022, dlatego niektóre informacje są całkiem świeże i mamy tu obszerniejszy opis słynnej erupcji na wyspach Tonga z początku roku.

Wyspy historii

Autor szukając informacji o tych wszystkich wyspach, wynajdywał niejednokrotnie ciekawostki, które podczas czytania sprawdzałem sobie w innych źródłach. Jak historia marynarza pozostawionego celowo na Wyspie Wniebowstąpienia, w ramach kary za "sodomię" - czyli, jak to dziś byśmy powiedzieli, za homoseksualizm - który musiał przetrwać na suchej wysepce kilka miesięcy, zanim miejsce odwiedzi kolejny statek. W zachowanym dzienniku opisywał, jak w zasadzie przymierał z pragnienia, żywiąc się fokami i ptakami i z desperacji pijąc ich krew. Dziennik znaleziono w obozowisku; jego zapiski urywają się po sześciu miesiącach od wyrzucenia na wyspę. Ciała nigdy nie znaleziono.

A takich przypadków jest więcej. Wiele wysp wulkanicznych ma bardzo odizolowany charakter. Wizyta na którejś z nich na kilka dni, samemu, ze sprzętem i zapasami, byłaby ciekawym doświadczeniem. Ale natura potrafi być nieprzewidywalna i zaskakuje wszystkich, nieraz za bardzo przedłużając lub zbyt nagle skracając pobyt. Więcej miejsca poświęcono erupcji na White Island, u wybrzeży Nowej Zelandii, gdzie zginęli turyści, ale moja ulubiona historia tego typu to opowieść o strażniku z wyspy Raoul. Był jedną z zaledwie kilku osób pilnujących bazy i miał stałą trasę obchodu wyspy. Pewnego dnia, właśnie w chwili, gdy zszedł nad jezioro wulkaniczne, aby wykonać pomiar, miała miejsce pierwsza obserwowana erupcja. Trwała 15 minut i wyrzuciła tony gorącego błota i ogromnych kamieni. Gdyby przyszedł tam 10 minut wcześniej, lub tyleż samo się spóźnił, opowiadałby teraz znajomym, że uch, niesamowita sprawa, o "tyle tyci" mu brakowało. Ale on trafił akurat na ten moment i zginął, a ciała nie odzyskano z krateru.

Nie zdziwiłbym się, gdyby takie przypadki kolekcjonowali ufolodzy, szukający tajemniczych historii aby móc wskazać "o tutaj zdarzyło się niezwykle zjawisko i zaginęło ciało - to musiało być porwanie!".

Na plus

Wydanie jest estetyczne. Już okładka przyciąga wzrok interesującym rysunkiem. Wewnątrz dość dużo ilustracji, choć niektóre wysepki nie dostały swojego zdjęcia. Niektóre wykonał sam autor podczas wycieczek na wulkany, inne przysłali mu inni podróżnicy lub czytelnicy, resztę wydawnictwo wzięło z dostępnych im źródeł i często są to ładne widoki. Papier nie jest zbyt cienki i szorstki, nie miałem problemów z rozdzieleniem stron. Font czytelny, łagodny. Literówek wyłapałem niewiele.

Rozdziałów o wulkanicznych wyspach jest prawie sto, ale wspomina się przy okazji o innych wysepkach w pobliżu, czasem też o tych efemerycznych, widocznych nad poziomem morza krótki czas, zanim nie rozmyją ich fale, więc jakąś wzmiankę posiada jeszcze do tego jakieś 20-30 wysp.

Jeśli jest to szerzej wiadome, opisywana jest też przyroda danej wyspy, jej ptaki i rośliny, często endemity charakterystyczne tylko dla niej.

Jak wspominałem, w niektórych przypadkach podawane są bardzo interesujące przypadki historyczne, o których chce się poszukać czegoś więcej, bo to coś, o czym się nigdy wcześniej nie słyszało. Na końcu polecane są dodatkowe źródła, którymi można poszerzyć wiedzę, jak na przykład strona internetowa wyspy Tristan da Cunha czy praca naukowa o gatunkach zasiedlających Surtsey. Nie ma natomiast w rozdziałach przypisów identyfikujących dokładne źródło informacji, bo książka jest luźniejsza w formie.

Na minus

Mimo wszystko czytając trochę kręciłem nosem, nie będąc całkowicie ukontentowanym. Autor swobodnie posługuje się tu słownictwem, pisze co chwila o "kalderach zagnieżdżonych", "kopułach lawowych", "piroklastach", gdzieś wspomni o tefrze, ówdzie o ryolicie. Niektóre z tych pojęć są objaśnione w słowniczku na końcu, ale hasła w nim są, cóż, dość skrótowe, jak to w słowniczku. Więc nie wiem, czy czytelnik wcześniej nie zapoznany z tematem będzie w stanie sobie wyobrazić, dlaczego właściwie kopuła lawowa jest tak niebezpieczna oraz co odróżnia bardzo szeroki krater od kaldery. W niektórych opisach konkretnych wulkanów zostaje to trochę wyjaśnione, ale inne słowa objaśnia tylko ten słowniczek, lub przewijają się przez tekst tak po prostu.

Może przydałby się jednak trochę obszerniejszy początkowy opis, co w ogóle jest wulkanem i jak nazywamy jego elementy, albo jednak takie bardziej elementarne objaśnienia w opisach któregoś konkretnego wulkanu, typu "Lepka lawa w tym typie erupcji jest mozolnie wyciskana na powierzchnię, jak bardzo gęsta pasta, formując wypukłość nazywaną kopułą lawową, wyglądającą jak dymiąca kupa gruzu..." itd. Zgaduję, że maksymalna objętość tekstu była ograniczona, stąd konieczność trudnego wyboru, o których wulkanach rozpisać się bardziej a które ostatecznie pominąć, a później kwestia, co objaśnić dokładniej a co bardziej skrótowo, i ostatecznie chyba zostało to nie do końca dobrze wyważone.

Ale może jednak czytelnicy nie zwrócą na to aż takiej uwagi, przyjmą, że w erupcji pojawia się coś o takiej to nazwie, a co to jest, to mniej ważne? Nie każdy będzie dociekliwy.

Ogółem

Dobra książka dla miłośników tematyki, ale też osób lubiących czytać o katastrofach, niezwykłych zdarzeniach lub dalekich egzotycznych zakątkach z całego świata. Popularnonaukowych książek na temat samych wulkanów jest u nas mało, raczej są to tłumaczenia, opisy jakiegoś szczególnego przypadku oraz opowieści mówiące o wulkanach przy okazji czegoś innego. Więc dobrze, że pojawiło się coś polskiego, skoncentrowanego na temacie bez zbędnych dygresji.

[Recenzję publikowałem już na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 786
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: