Dodany: 05.02.2023 20:50|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Platerówki? Boże broń!
Wiechnik Olga

4 osoby polecają ten tekst.

Poszły babki na wojnę... i co dalej?


Recenzja oficjalna PWN
Recenzent: dot59

Przypuszczam, że przeciętnemu rodakowi hasło „platerówki” – o ile w ogóle to słowo zna – kojarzy się jedynie z komedią „Rzeczpospolita babska”, za czasów peerelowskich wielokrotnie nadawaną w telewizji, a i do dziś wcale nierzadko powtarzaną. Komedia jest niewątpliwie zabawna (i ta plejada aktorów, wówczas jeszcze zupełnie młodych, a już demonstrujących niepospolite możliwości warsztatowe!), ale jej przekaz, oględnie mówiąc, mocno uproszczony. Ot, poszły babki na wojnę, wróciły uradowane zwycięstwem, osiedliły się w przydzielonym przez władze nowej Polski gospodarstwie na Ziemiach Odzyskanych i pomyślały, że skoro tak dobrze sobie radziły z biciem faszystów, to i innym zajęciom, dotąd rezerwowanym dla mężczyzn, podołają, ale wkrótce się przekonały, że do szczęścia i w ogóle do życia męskie towarzystwo jest jednak niezbędne… Widz, jakkolwiek rozbawiony, zapewne zadawał sobie pytanie: dlaczego bohaterki nie powróciły do rodzinnych domów lub przynajmniej do samych miejscowości, jeśli już domów w sensie fizycznym nie było? Jak to się stało, że na tę wojnę wyruszyły z miejsca odległego od tychże domów o kilka tysięcy kilometrów, już nie pytał, bo parę lat wcześniej oglądał przecież przygody czterech pancernych, których także rzuciły tam ogólnikowo pojęte wojenne losy. A może nie pytał ani o jedno, ani o drugie, bo wiedział, będąc potomkiem, krewnym, przyjacielem kogoś, kto tą samą drogą przywędrował do Wrocławia, Szczecina czy Bytomia. I wtedy mógł się domyślić, że i koleje losu kobiet walczących w I Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. Emilii Plater, popularnie zwanych platerówkami, nie były takie proste, jak w filmie – ani przedtem, ani potem.

Zainteresowałam się tą kwestią stosunkowo niedawno, natrafiwszy w bardzo już zapomnianej powieści młodzieżowej „Ucieczka od zapachu świec” na postać zdemobilizowanej żołnierki, a w konsekwencji wyszukawszy w sieci kilka interesujących tekstów na temat platerówek, w tym osobiste relacje kilku z nich, przechowywane w archiwach fundacji gen. Elżbiety Zawackiej, które do chwili obecnej zdążyły zostać zdigitalizowane, a wobec tego stały się dostępne w jednej z bibliotek cyfrowych. Wypatrzyłam dwie obszerniejsze publikacje, które powinny nieco poszerzyć moją wiedzę w tym zakresie, lecz zanim je zdążyłam wypożyczyć, ukazała się trzecia, zupełnie nowa.

Autorka jej miała zadanie jedynie o tyle łatwiejsze, że do czasu, gdy zaczęła zbierać materiały do książki, dostęp do źródeł pisanych stał się cokolwiek prostszy, niż 20 czy 40 lat wcześniej – za to o tyle trudniejsze, że z każdym rokiem malała liczba żyjących świadków tamtych czasów, w tym samych platerówek, a i do żyjących udawało się czasem dotrzeć „o kilka miesięcy za późno. Demencja zaczęła się w styczniu tego roku”[1]. Ale dla rasowego reportażysty taka przeszkoda to nie przeszkoda, co najwyżej bodziec, żeby przyspieszyć tempo, nie pogarszając jakości pracy. Efekt? Fenomenalny! Ostatnimi książkami z tego gatunku, które tak mnie uderzyły prawdą historyczną i tak mi pojechały po emocjach, były – dotyczące tego samego okresu i w podobny sposób konstruowane – „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” i „Ostatni świadkowie” późniejszej noblistki, Swietłany Aleksijewicz. Tylko, że bohaterowie Aleksijewicz doświadczyli tragizmu wojny – jak by to powiedzieć… – z jednej tylko strony, jako ci napadnięci przez jednego konkretnego wroga i przed nim się broniący, a potem go ścigający przez cudze terytoria. Dziewczętom, z których stworzono „babbat” („tak babski batalion nazywają w Sielcach żołnierze”[2]), przypadły w udziale nieco bardziej skomplikowane losy. Bo, pechowo, urodziły się lub w dzieciństwie zamieszkały na polskich Kresach, ziemiach od setek lat spornych, do których co i raz ktoś miał pretensje; spory ich kawałek udało się odzyskać spod rosyjskiego zaboru, gdy powstawała II Rzeczpospolita i „tę ziemię dostali w nagrodę od samego Marszałka”[3] ich ojcowie – „legioniści, wojskowi, urzędnicy państwowi zasłużeni w walce o niepodległość polskiego państwa”[4], inni przenieśli się z kilkumorgowych gospodarstw na Podlasiu i w Małopolsce, bo tu grunty były i tańsze, i bardziej urodzajne. Gdy zaczynała się wojna, wschodni sąsiedzi rychło Niemców przepędzili i sami objęli rządy. A potem zaczęły się wywózki w głąb Azji. (Któryż już raz czytałam o tym pospiesznym pakowaniu, o tych bydlęcych wagonach, o kwaterowaniu przymusowych osiedleńców w oborach czy rozwalonych szopach, o pracy, do której żaden człowiek zdrowy i silny by się nie rwał, gdyby miał wybór, ale rwały się kilkunastoletnie dzieci, wygłodzone, wycieńczone chorobami, niedostatecznie ubrane, bo rodzinę trzeba było wykarmić, a „kto nie rabotajet, tot nie kuszajet”[5]… I za każdym razem ta opowieść tak samo porusza, tak samo rodzi się w duszy niezgoda na istnienie systemów politycznych, w ramach których można coś takiego zrobić). Kto zdążył do armii Andersa, to zdążył, a pozostali znów nie mieli wyboru: albo pójdą „wspólnie z Armią Czerwoną brać udział w walce z okupantem hitlerowskim”[6] – i wtedy może jakoś wrócą do domu – albo zostaną tu na zawsze jako obywatele ostatniej kategorii. Więc poszły. Poszły i doszły, choć nie wszystkie. Niektóre, jak Aniela Krzywoń albo Emilia Gierczak, o których pisano w peerelowskich podręcznikach, naznaczyły swoją krwią pola ważnych bitew, a pośmiertnie dosłużyły się patronowania ulicom (choć w nowej rzeczywistości znaleźli się tacy, którzy twierdzili, że im się to nie należy z racji służby w „niepoprawnej politycznie” armii). Inne wróciły ze zrujnowanym na zawsze zdrowiem – ta bez nogi, tamta z chorymi nerkami. Tak samo zresztą, jak i mężczyźni, bo kule i odłamki nie wybierały. Wiadomo, wojna to wojna. Ale i rzeczywistość powojenna nie okazała się taka całkiem łaskawa – bo, po pierwsze, w odróżnieniu od mężczyzn, żołnierki nie mogły w armii pozostać, a większość z nich nie zdążyła przed wojną zdobyć takiego wykształcenia, by teraz móc wykonywać konkretny zawód. A po drugie, kiedy przyszło nowe, potraktowano je jeszcze gorzej – o wiele gorzej – niż żołnierzy płci męskiej, którzy też wyzwalali Polskę pod niewłaściwym sztandarem. To minęło, z ofiar tej nagonki prawie żadna już nie żyje – a czytelnikowi, trywialnie mówiąc, wciąż się scyzoryk w kieszeni otwiera…

Czytałam tę książkę półtora dnia, z emocjami takimi, z jakimi rzadko mi się zdarza czytać nawet powieść. To świadczy wymownie o tym, że i tworzywo doskonałe, i świetne pióro, które nad tym tworzywem pracowało. Jedyne, co mi nie do końca pasowało w języku, to użycie feminatywów w odniesieniu do stopni żołnierskich. Nie wszystkich, bo generał Zawacka, kilkakrotnie w tekście wspominana, pozostaje generałem. A skoro jednak nie „generałka”, to czy musi być „kapralka”[7] i „poruczniczka”[8]? A gdyby któraś z bohaterek dosłużyła się stopnia majora?... Nie mogę też nie wytknąć korekcie błędu tak powszechnego, że chyba już prawie każde wydawnictwo ma na swoim koncie podobną „stróżkę wody”[9] (dla ułatwienia: nie chodzi o kobietę pilnującą wody!) i drugiego, będącego chyba tylko rozleglejszą literówką, ale dającego efekt groteskowo komiczny: „zdążą jeszcze kotom [sądzę, że miało być „kurom” – przyp. rec.] siemienia wysypać”[10]. Ale to wszystko drobiazgi, o których się szybko zapomni i które nie mogą przesłonić wrażeń z tak ciekawej i poruszającej lektury.

[1] Olga Wiechnik, „Platerówki? Boże broń!”, wyd. Wydawnictwo Poznańskie, 2023, s. 273.
[2] Tamże, s. 60.
[3] Tamże, s. 21.
[4] Tamże, s. 16.
[5] Tamże, s. 29.
[6] Tamże, s. 45.
[7] Tamże, s. 84.
[8] Tamże, s. 155.
[9] Tamże, s. 31.
[10] Tamże, s. 19.

Ocena recenzenta: 5,5/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 660
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 05.02.2023 23:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzja oficjalna PWN R... | dot59Opiekun BiblioNETki
Żona brata mojego dziadka była Platerówką, urodzona w Drohobyczu, swego czasu także została zesłana na Syberię, przeszła długi szlak, dosłużywszy się stopnia plutonowego. Jako wynagrodzenie za zasługi i odszkodowanie za katorgę, otrzymała w 99-letnią dzierżawę działkę w Otwocku. Wielka patriotka, głęboko wierząca, niesłychana wręcz osoba, snująca niesamowite historie ze swego życia – dość rzec, iż mój kuzyn pod wpływem opowieści swej babci został historykiem!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.02.2023 09:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzja oficjalna PWN R... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ja już czasem miewam takie momenty, że odechciewa mi się literatury wojennej i sybirackiej, ale wciąż natrafiam na coś, co - mimo zapowiadania, że przez następne pół roku już nie tknę żadnych bitew, powstań, łagrów etc. - jednak tykam i co robi na mnie ogromne wrażenie. Poprzedni był Pamiętnik matki: 1940-1942 (Krzysztoporska Maria), którego nie oceniłam tak wysoko tylko ze względu na kryteria czysto literackie, teraz te "Platerówki", w kolejce czeka Droga donikąd (Mackiewicz Józef (pseud. Lutosławski Roman lub Romanowska Felicja)), ale nie wiem, czy wpierw nie sięgnąć po którąś z pozostałych dwóch pozycji o platerówkach, już namierzonych w bibliotece, gdyż jeśli nie zrobię tego na fali zainteresowania tematem, to mogą się nie doczekać przeczytania, bo tymczasem wypłynie mi coś, co mnie odciągnie w inne lata albo inny kraniec świata...
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 06.02.2023 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja już czasem miewam taki... | dot59Opiekun BiblioNETki
Gdybyś potrzebowała jakiejś inspiracji na kolejne inne podejście w tematyce lagrowej na "za pół roku", to mam takie propozycje:
Rzeczy osobiste: Opowieść o ubraniach w obozach koncentracyjnych i zagłady (Sulej Karolina)
Izbica, Izbica (Hetman Rafał)
Sonnenschein (Drndić Daša)
To ostatnie mam w domu, więc w razie jakiegoś spotkania mogę przywieźć.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.02.2023 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdybyś potrzebowała jakie... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
OK, dzięki - zapamiętam!
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: