O libertariańskich malkontentach.
Na pierwszy rzut oka, a w zasadzie ucha, sporo jest w tym prawdy, co mówią z lubością teoretyzujący o naszej wolności skrajni libertarianie. Ale nazywanie korony (np. tej brytyjskiej), czy jakichkolwiek innych struktur państwowych, korporacją to nieco mieszanie pojęć. Dotyczy to prawie wszystkiego o czym ci ludzie prawią. Teraz parę moich obserwacji, poczynionych właśnie w tym arcyciekawym temacie. Co do libertariańskiej opinii na temat wyborów demokratycznych oraz pracy, jaką ludzie wykonują w większości nie dla siebie dzisiaj, zwłaszcza w dużych miastach się zgadzam z libertariańskim punktem widzenia. Obecnie większość ludzi pracuje na tych, którzy ich wykorzystują i pośrednio lub bezpośrednio krzywdzą (przynajmniej w pewnym zakresie) i to jest prawda. Czym to całe libertariańskie teoretyzowanie właściwie jest. Tutaj są pewne moje przemyślenia na ten temat. Czy to nie jest trochę tak z tymi wszystkimi pomysłami, że to są tylko ''mokre sny'' jakiegoś libertarianina skrajnego w swoich poglądach, który jak przychodzi co do czego, to nie ma na nic pomysłu? Oczywiście, że tak właśnie jest. Trzeba zawsze przy tego typu rozważaniach odwoływać się do otaczającej nas rzeczywistości, jaka by ona nie była. Fakty są następujące. Jakaś umowa społeczna być musi, czy to się komuś podoba, czy nie, ponieważ bez czegoś takiego nie da się żadnej funkcjonalnej społeczności zbudować. A do funkcjonowania tego wszystkiego zrzeczenie się przez człowieka części jego wolności na rzecz społeczności, do której ów osobnik przynależy. Jest to pewna forma wymiany, na przykład za względne bezpieczeństwo życia w zorganizowanej grupie. Są jeszcze inne kwestie w tym teoretyzowaniu, które są wybitnie nie trafione. Wszystko według tych libertariańskich ideologów czyni obecnie żyjącego człowieka niewolnikiem państwa, bądź korporacji, bądź obu tych tworów. Poza tym wszystkim, co się powszechnie w temacie myśli, niewolnik w starożytności miał często lepiej niż wielu dzisiejszych pracowników w różnych branżach, ponieważ jego praca uchodzila za potrzebna, a to podwyższało jego wartość. No i to z czym wręcz nie mogę wytrzymać. To ciągłe mówienie w tego typu produkcjach, dostarczanych obficie przez tego typu teoretyków, że cała ludzka historia jest fałszywa. Ale nie mówi się dokładnie co w niej jest fałszywe ani nie mówi się o tym, kiedy to rzekomo był ten ich ukochany ''złoty wiek wolności''. Na próżno w ich długich wywodach szukać także opisu, jak ten rzekomy piękny i utracony wiek w dziejach ludzkości miałby wyglądać. Na tym polega także ich manipulacja. Teraz celem pewnego podsumowania stwierdzam to, co następuje. Najśmieszniejsze jest w tym całym libertarianizmie, który w swojej czystej formie jest kompletnym odrealnieniem, jak marksizm, jest to, że nikt z jego zwolenników nie ma żadnego pomysłu na osiągnięcie swojego wymarzonego raju. Jest to, wyrosły na gruncie anglosaskim odpowiednik ideologii marksistowskiej, której to zdarzyło się wyrosnąć na gruncie europejskim. Wnioski z tego wszystkiego są w gruncie rzeczy zatrważająco proste. Nie da się oderwać od rzeczywistości nas otaczającej. A poza tym, sama zasada trójpodziału władzy (spadek po mądrali Monteskiuszu) jest jednym z wielu oświeceniowych non-sensów, który odbija się czkawką przez całe pokolenia. Jest to niczym szukanie gazu doskonałego w rzeczywistości. Przecież, żeby na przykład sądy były ''niezależne'' trzeba by ich pracowników wyjąć kompletnie ze społeczeństw, w jakich to oni żyją, aby pozbawić ich wszystkich powiązań z innymi ludźmi. A to jest kompletnie niewykonalne. I te słowa napisałem ja, czyli ktoś kto ma skłonności libertariańskie. Pomimo tego, że taki jestem to wiem bardzo dobrze, że czysty libertarianizm jest niczym więcej, jak tylko czystym szaleństwem.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.