Dodany: 21.10.2022 23:06|Autor: zielkowiak

Kryminał z miłością w tle


Typ recenzji: oficjalna PWN

Zwykle czytam kryminały Aleksandry Marininy po rosyjsku. Okazało się, że wychodzą także po polsku. Ten tom (już 25 z cyklu o dzielnej pani major Anastazji Kamieńskiej) dostałam na gwiazdkę, jeszcze przed wojną.

„Współautorzy” są sprawnie napisani, pokazują ciekawy wątek pisania jednej książki przez trzy osoby pod jednym nazwiskiem. Nie wiem czy w Polsce jest to popularne, w Rosji dość tak. Kulisy kuchni takiego pisarstwa to ciekawy wątek, ale ja najbardziej lubię wstawki o samej Anastazji. W pierwszych tomach jest początkującą policjantką w wydziale zabójstw, tu 43-letnią kobietą mierzącą się z prawdziwą lub wyimaginowaną (do końca nie wiemy) menopauzą. Na pewno mierzy się z własnym kryzysem wieku średniego i stara się na nowo odnaleźć swoją tożsamość i odbudować poczucie własnej wartości.

„W jej życiu już nic się nie wydarzy, nigdy więcej nie będzie się dobrze czuć, coraz szybciej zacznie się męczyć, coraz częściej irytować i płakać i niebawem wyślą ją na emeryturę, bo takim zniedołężniałym i nieprzydatnym chabetom nie przedłuża się terminu służby. Następna posada będzie jałowa i nudna, kolejna – jeszcze nudniejsza, aż w końcu Nastia zasiądzie w domu, będzie leżeć na kanapie pod kocem i bardzo szybko zamieni się w stare próchno”[1].

Mąż Kamieńskiej tak nie myśli. Bardzo lubię czytać opisy życia tego wspierającego się, choć niestandardowego małżeństwa. Są biedni, mieszkają w kawalerce, ale kochają to, co robią. On fascynuje się nauką i ma wiele cierpliwości do niegotującej i często nieobecnej żony. Ona jest pracoholikiem, z zaangażowaniem dąży do prawdy i ubóstwia swojego męża. W drobnych gestach okazują sobie wiele miłości i czułości.

Ale to nie jedyny obraz miłości w tym kryminale. Występuje tu bezgraniczna miłość rodziców do dziecka, która usprawiedliwia wszystko; miłość braterska przechodząca w okrutną zazdrość; miłość patriarchalna przyjęta przez kobietę ze spokojną rezygnacją i poczucie winy i odpowiedzialności pomylone z miłością.

Samą zagadkę kryminalną, choć opisaną na ponad 500 stronicach, czyta się gładko, o ile za bardzo nie zastanawiamy się nad prawdopodobieństwem zdarzeń. I tak jest dużo bardziej realnie niż u polskiego Remigiusza M.

[1] Aleksandra Marinina, „Współautorzy”, przeł. Aleksandra Stronka, wyd. Czwarta Strona, s. 303.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 193
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: