Dodany: 21.10.2022 14:30|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

3 osoby polecają ten tekst.

Książkowy wehikuł czasu - wyprawa piętnasta


W swojej podróży lekturowymi wehikułami czasu dość często zapędzam się w okres historyczny, którego sama nie pamiętam, ale który mnie niezmiennie fascynuje, będąc czasem młodości moich rodziców, wujków i ciotek… i Joasi, jednej z moich najbardziej lubianych bohaterek literatury młodzieżowej z powieści „Zawsze jakieś jutro”.
Tym razem trafiłam na książkę, której nie tylko nie ocenił ani jeden użytkownik dwóch najpopularniejszych serwisów czytelniczych, ale nawet nie była wprowadzona w żadnym z nich do bazy: W myśli, w mowie, w sercu: Pamiętniki młodzieży 1945-1968 (antologia; < praca zbiorowa / wielu autorów >) . Jest ona wyborem spośród „koło dwóch tysięcy” dzienników i pamiętników, nadsyłanych do czasopisma „Nowa Wieś” „przez dziesięć lat, do końca 1968 r.”[464] na apel redaktora tego periodyku, Jana Bijaka. Zaszczytu znalezienia się w antologii dostąpiło siedemnaście prac; czemu akurat tyle, trudno powiedzieć, może po prostu tyle się zmieściło w zaplanowanej objętości.

Zanim książka się ukazała, część z tej siedemnastki młodych pamiętnikarzy już zdecydowanie przestała być młodzieżą. Michalina, autorka wojennego wspomnienia „Wolność pachnie”, była już po czterdziestce (wspomina o tym redaktor zbioru w posłowiu) – więc pewnie urodziła się gdzieś w połowie trzeciej dekady XX wieku, za czym przemawia też fakt, że na początku okupacji chodziła „na muzyki”, gdzie raczej rodzice nie puszczali dziewcząt młodszych niż 14 lat. Ale ona przynajmniej w okresie opisanym w pamiętniku – nawet, jeśli powstał on dwadzieścia lat później – była nastolatką. Inni, choć odrobinę młodsi rocznikowo, pisząc swoje dzienniki (chyba) w czasie rzeczywistym, przekroczyli granicę wieku, zwyczajowo uważanego za młodzieżowy: Leopold, księgowy z PGR-u, autor tekstu „PGR, moja Basia i ja”, w roku 1963 kończył „ostatni rok chrystusowy”[446], musiał być zatem z rocznika 1930, Bonifacy („Jestem tylko człowiekiem”) w 1957 r. miał lat dwadzieścia dziewięć, a więc urodził się w 1928. Najmłodsza, jak mi się zdaje, była Marianka („Dziesięć okien”), w roku 1963 kończąca 16 lat (czyli rocznik 1947) i pobierająca nauki w szkole z internatem. Kilkoro innych, zaczynając zapiski, też jeszcze się uczyło, jeśli nie stale, to dorywczo, większość jednak, ukończywszy sześć czy siedem klas, mieszkała z rodzicami i albo ciężko harowała na roli, albo pracowała w innym zawodzie, równocześnie pomagając w rodzinnym gospodarstwie. I marzyła. O kontynuowaniu nauki. O lżejszej i/lub bardziej opłacalnej pracy. O porządnym ubraniu. O miłości, małżeństwie, dzieciach. O życiu w miejscu, gdzie da się bawić bez potoków wódki i bez groźby oberwania sztachetą, gdzie jest z kim porozmawiać o literaturze czy filmie, gdzie nie jest się obiektem handlu wymiennego („jej rodzicom chodzi o to, żeby mnie moi rodzice zapisali część gruntu” [383]) i nie trafia się na języki, jeśli w czymkolwiek się odbiega od reszty. A także cierpiała, bo albo relacje w rodzinie były, delikatnie mówiąc, nie najlepsze (jednym rodzice zabraniali czytania, posuwając się nawet do niszczenia książek i gazet, innym wypominali, że muszą dorosłe dzieci żywić, ale równocześnie nie zgadzali się, by podjęły pracę zarobkową; niektórzy ojcowie byli po prostu prostackimi brutalami), albo życie uczuciowe układało się nie po ich myśli (jeden z kawalerów w ciągu sześciu lat odbywał niezliczone spotkania z kandydatkami na żony, z których co druga zostawiała go na lodzie, a reszta jemu nie odpowiadała; innemu kilka kolejnych panien odmówiło, bo zależało im na ślubie kościelnym, a on takowego nie chciał; jedna z młodych kobiet wyszła za niekochanego człowieka, żeby zapewnić jakiś byt chorej matce – „cóż, ja jestem biedna, a on bogaty, fachowiec i niebrzydki (…). On wie, że nie mamy innego wyjścia”[142] – inna zaś wolała zostać samotną matką, niż wiązać się z pijakiem i przestępcą, z którym, zamroczona uczuciem, pozwoliła sobie na chwilę zapomnienia). Zaskakująco mało jest w tych pamiętnikach i dziennikach tematyki politycznej – dużo mniej, niż w innej podobnej pozycji, wydanej kilka lat temu (Wstaje świt: Dzienniki młodych z pierwszych lat powojennych 1945-1948 (antologia; Ptaśnik Mieczysław, Szuster-Blicharska Felicja, Ćwiertnia-Sitowska Irena i inni) ) - choć dwóch młodych ludzi otwarcie opłakiwało śmierć Bolesława Bieruta („gdy wiem, że on nie żyje, pojąłem, jak bliską dla mnie osobę straciłem. (…) pamięć o nim we mnie nie zaginie”[197], „wzruszenie kobiety, która przyszła mi powiedzieć o śmierci Bolesława Bieruta, najlepiej może świadczyć, jak naród polski go kochał”[315]), a kilka osób wspomniało o przynależności do PZPR.

Trochę mi psuje odbiór tych dzienników/pamiętników świadomość, że niektóre z nich nie były autentycznymi zapiskami, robionymi na żywo, tylko pracami pisanymi specjalnie na konkursy prasowe (liczba mnoga jest tu na miejscu, bo chodzi nie tylko o ten jeden konkurs – Bijak wspomina w posłowiu, że byli tacy, którzy swoje teksty z drobnymi przeróbkami, w zależności od tematu i profilu czasopisma, wysyłali niemalże wszędzie, szczególnie, gdy organizatorzy oferowali nagrody pieniężne lub rzeczowe) i rzeczywiście, przynajmniej kilka sprawia takie wrażenie. Zakładałam, że te, w których poszczególne zapiski są datowane, do takich nie należą, ale też nie jest to do końca prawda, bo w tymże posłowiu wyczytałam, że „drukowany w tym zbiorze nauczyciel Bonifacy (…) pisze jeden dziennik prawdziwy dla siebie, a na użytek konkursowy sporządza stosowne preparaty (…). Zdobył onegdaj główną nagrodę w masowym konkursie za tekst publikowany tutaj, tyle, że okastrowany z narzekań na biedę wioskowego bakałarza i z informacji o ślubie kościelnym”[466-467].

Cóż, w każdym razie nawet z tych mniej autentycznych dużo można wywnioskować o obyczajowości i sytuacji materialnej polskiej wsi w pierwszych latach PRL, więc pewną wartość dokumentalną mają, a te bardziej autentyczne, gotujące się od emocji albo… w ogóle nie zdradzające poważnych emocji, jak dziennik Józka-lowelasa („Podrywacz”), dobrze oddają mentalność i uczuciowość wybranej wprawdzie, ale znaczącej grupy społecznej: młodych mieszkańców wsi. Ze względów poznawczych warto było przeczytać, choć sentymentu nie było.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 263
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: