Dodany: 18.10.2022 13:00|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Blask fantastyczny
Pratchett Terry

2 osoby polecają ten tekst.

Rincewind, bohater mimo woli


„Blask fantastyczny”, powtórzony – czy to na pewno przypadek, zważywszy na znaczenie liczby osiem w Świecie Dysku? – po prawie dokładnie ośmiu latach od ostatniego czytania, dostarczył mi znowu większej przyjemności, niż poprzednim razem.

Rincewind, który na zdrowy rozsądek winien był zginąć śmiercią tragiczną już ładnych parę razy, a w szczególności praktycznie nie miał szans na przeżycie, runąwszy w kosmos z gałęzi drzewa rosnącego tuż obok Krańcowego Wodospadu, znów został ocalony. Podobnie jak Dwukwiat, który opuścił Krawędź w pseudo-statku kosmicznym, dziele nawiedzonych astronomów z Krulla. Coś sprawiło, że obaj, wraz z bezcennym Bagażem, znaleźli się z powrotem na Dysku. I to samo coś z maniakalnym wręcz uporem nadal wyłuskuje go (a przy okazji i Dwukwiata; Bagażu nie musi, bo przecież ten „zrobiony jest z myślącej gruszy i powinien mieć dość rozumu, żeby sam o siebie zadbał”[1]) ze wszelkich możliwych opałów, w jakie zdarza mu się wpadać. A zdarza się notorycznie – będzie jeszcze dość daleko do finału, gdy skrupulatny towarzysz podróży oznajmi: „dwadzieścia siedem razy. Przeliczyłem to” i słusznie zauważy: „Czy to nie jest trochę podejrzane?” [2]. Ba, żeby trochę… Jeszcze jak! A kiedy Rincewind pozna przyczynę tego niezwykłego zjawiska, wcale nie zrobi mu się lżej na duszy. Tym bardziej, że równocześnie o jego niechcianej misji dowiedzą się inni i od tej chwili będą nań czyhały nie tylko przypadkowe zagrożenia… Tym bardziej też, że sam bohaterem przecież nie jest, a ten jeden, z którym splotą się jego drogi, już trochę wyrósł z bohaterskich czynów i uważa, że „najwspanialsze rzeczy w życiu mężczyzny” to „gorącza woda, dobre zęby i miękki papier toaletowy”[3].

Cała ta historia jest tak absurdalna i szalona, że przewidywalny jest właściwie tylko jeden jej element: Rincewind na pewno wypełni swoje zadanie, bo inaczej druga powieść o Świecie Dysku musiałaby być ostatnią, i na pewno przy tym nie zginie, bo czeka nas jeszcze ładnych parę odsłon jego niemożliwych przygód. Ale jak to się stanie – cóż, to trzeba przeczytać. Od deski do deski, delektując się kreacjami postaci – fantastycznie dobrodusznego i naiwnego Dwukwiata, sędziwego, acz niepozbawionego werwy i uroku osobistego (zwłaszcza od chwili, gdy spotkania z Dwukwiatem i trollami natchnęły go koncepcją uzupełnienia pewnego naturalnego braku dość oryginalnym… wyrobem jubilerskim) Cohena Barbarzyńcy, a nawet maksymalnie wrednego maga Trymona – i nie-postaci (tu niezmiennie moim faworytem jest Bagaż, a na uwagę zasługuje też wędrujący sklep, wprawdzie nie ten, w którym Bagaż sprzedano, ale to nie ma znaczenia).

I niezliczonymi aluzjami do tekstów kultury, rzeczy i zjawisk widywanych, ujmijmy to ogólnie, nie tylko w historii Dysku (moja ulubiona scenka rozgrywa się pod piernikową chatką:
„Przywódca grupy wychylił się zza głazu i obejrzał domek.
– No dobrze – oznajmił. Stuknął fajką o obcas siedmiomilowych butów, które zaprotestowały skrzypnięciem. – Wpadamy do środka, łapiemy ich i znikamy. Jasne?
– Jesteś pewien, że to tylko ludzie? – upewnił się nerwowo najmłodszy.
– Oczywiście, że jestem – warknął przywódca. – A czego się spodziewasz? Trzech niedźwiadków?”[4],
a druga w domu Śmierci, gdzie Dwukwiat, wyciągnąwszy z Bagażu "»Zasady dobrej licytacji« Culte’a Berta Nosa", uczy gospodarza oraz Jeźdźców Apokalipsy grać w grę karcianą, która „w waszej mowie nazywa się, na przykład, jak ta rzecz, którą przerzucacie przez rzekę”[5]; notabene, jest to jedyna chyba gra słów, która i dla genialnego Piotra Cholewy okazała się nieprzetłumaczalna, bo nawet najstarsi polscy brydżyści grają w brydża, nie myśląc o tym, że jego oryginalna nazwa oznacza most/pomost.
Zaś ta, która robi największe niehumorystyczne wrażenie – to tłum, który w obliczu spodziewanej katastrofy zaczyna szukać kogoś lub czegoś, kogo/co można by za ten stan rzeczy obwinić, a następnie poddać gruntownej eksterminacji!... To takie straszne, że aż śmieszne, można by powiedzieć – ale gdziekolwiek indziej, niż na Dysku, śmieszne zdecydowanie nie było i nie jest…).

I ogromną liczbą zabawnych żarcików oraz (nie)oczywistych mądrości.
Dla ilustracji – mój prywatny wybór wybornych cytatów:
„Rincewind nigdy już nie rozmawiał z tym szczególnym drzewem, ale ich krótka wymiana zdań posłużyła za fundament pierwszej drzewnej religii, która z czasem ogarnęła wszystkie lasy świata. Pod-stawowy dogmat wiary owej religii brzmiał: jeśli drzewo było dobrym drzewem, jeśli prowadziło życie czyste, przyzwoite i uczciwe, może być pewne przyszłego życia po śmierci. A jeśli było drzewem naprawdę dobrym, kiedyś dostąpi reinkarnacji jako pięć tysięcy rolek papieru toaletowego”[6];
„[Rincewind] Zawsze uważał, że panika jest najlepszą metodą ujścia z życiem. W dawnych latach, jak tłumaczył swoją teorię, ludzie spotykający wygłodniałe szablozębne tygrysy, dzielili się na tych, którzy wpadali w panikę, i tych, co stali w miejscu powtarzając »Cóż za przepiękna bestia« albo »Kici kici«”[7];
„Niektórzy z druidów próbowali sugerować, że teoria ta ma pewne dostrzegalne luki. Jednak najstarsi tłumaczyli niezwykle przekonująco, że istotnie jest w niej miejsce na twórcze spory, cięcia i riposty gorącej naukowej debaty... i że w zasadzie miejsce to znajduje się na samym szczycie stosu ofiarnego podczas najbliższego przesilenia”[8];
„Prawdopodobnie widziano już straszniejsze uśmiechy, ale jedynie wtedy, gdy uśmiechający się był żółty w czarne pasy, miał długi ogon i włóczył się po dżungli w poszukiwaniu ofiar, do których mógłby się uśmiechnąć”[9];
„Najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby potem mieć się gdzie zatrzymać i tam je wspominać. Rozumiesz? Trzeba kiedyś przestać. Człowiek nigdzie naprawdę nie był, póki nie wróci do domu”[10].
I jak tu nie podciągnąć oceny?!

[1] Terry Pratchett, „Blask fantastyczny”, przeł. Piotr Cholewa, wyd. Prószyński i S-ka, daty wydania brak, s. 19.
[2] Tamże, s. 121.
[3] Tamże, s. 34.
[4] Tamże, s. 42.
[5] Tamże, s. 86-87.
[6] Tamże, s. 19.
[7] Tamże, s. 43.
[8] Tamże, s. 52.
[9] Tamże, s. 123.
[10] Tamże, s. 188.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 270
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: