Dodany: 25.09.2022 20:51|Autor: Marioosh

Przyzwoita rzecz


Antoni Zborowski, właściciel pracowni ram do obrazów, zostaje zastrzelony w windzie jednej z kamienic; zwłoki znajduje Jan Patkowski, pracownik instytutu mikrobiologii, a w teczce denata milicja odkrywa 150 000 złotych. Sprawą zajmuje się młody porucznik Andrzej Korda, który od początku pali sprawę: nie zabezpiecza mieszkania Zborowskiego i w efekcie ktoś kradnie stamtąd dokumenty i dwa wartościowe obrazy Chełmońskiego. Tymczasem w instytucie mikrobiologii wybucha pożar; zniszczeniu ulega laboratorium, gdzie Patkowski prowadził badania nad wytworzeniem nowej broni bakteriologicznej, skradziono też cztery ampułki z bakteriami „Beta-12”, mogącymi grozić zagładą kraju, wobec którego byłyby użyte. Wkrótce milicja udaremnia trzy zamachy na Patkowskiego – najpierw w jego samochodzie znajduje ładunek wybuchowy, potem odkrywa cyjanek w mleku przed drzwiami, a w końcu prowokuje zabójców do jego zastrzelenia. Obydwa wątki łączą się ze sobą, sprawę przejmuje Służba Bezpieczeństwa, a jej szef angażuje też lekko sfrustrowanego Kordę.

To jest zaskakująco dobry kryminał i gdyby wyeliminować z niego wszystkie minusy, to byłby już bardzo dobry. A tych minusów kilka jest: przede wszystkim naiwność – jakoś nie chce mi się wierzyć, że malarz samouk tworzy tak dobre kopie obrazów, i to takich jak „Dama z łasiczką”, że dyrektor muzeum nie potrafi ich od siebie odróżnić; razi mnie też nieudolność zabójców, którzy zabijają niewłaściwą osobę. Żeby też wilk był syty i „Labirynt” cały, musi być motyw wywiadowczy; mózg całej operacji obowiązkowo też musi być „oficerem obcego wywiadu, potomkiem junkrów pruskich, osiadłych na zagrabionych Polsce ziemiach. Ideowo jest związany z propagatorami polityki odwetu”*. Jest też trochę milicyjnej drętwoty i trochę patosu, ale i brak milicyjnej nieomylności – funkcjonariuszom zdarza się gubić trop i wyciągać mylne wnioski, a nawet wątpić w sens swojej służby. Generalnie więc nie jest źle – narracja dostosowana jest do akcji, czyli raz jest potoczysta, powieściowa, a raz szarpana, reporterska; postacie zarysowane są dość realistycznie, a i sama akcja jest w miarę wiarygodnie; można więc ten kryminałek łyknąć bez poczucia straconego czasu.

*Krystyn Ziemski, „Odszukać ››Beta-12‹‹”, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, 1973, str. 243.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 232
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: