Dodany: 17.09.2022 02:43|Autor: Losice

Czytatnik: Biblioteka skojarzeń

2 osoby polecają ten tekst.

Melancholia tęsknoty


"Miałem dwadzieścia lat i spędzałem kilkudniowe wakacje w Górnej Sabaudii, w pewnej miejscowości narciarskiej, wakacje, które miałem niedługo przerwać: pieniędzy zostało mi ledwie na bilet powrotny. W jakim kierunku - nie umiałbym nawet powiedzieć.
Śnieg zaskoczył mnie na szosie do Rochebrune, a że nic nie widziałem na metr przed sobą, schroniłem się w hallu pierwszego napotkanego hotelu. Elektryczność nie działała. Hall był pogrążony w półmroku i recepcjonista postawił na swoim biurku latarkę, którą od czasu do czasu brał do ręki, żeby poszukać za sobą, w szafeczce z przegródkami, kluczy lub poczty któregoś z gości. Była ta nieokreślona godzina, którą dobrze znałem z Paryża: ciemność z wolna zapada, ale latarni jeszcze nie zapalono i bryły budynków odcinają się na tle nieba tak, jak tego wieczoru odcinały się sylwetki gości hotelowych przechodzących przez hall lub siedzących bez ruchu w skórzanych fotelach. I teraz, kiedy piszę te słowa, nie mogę powstrzymać się od myśli, że nie, to na pewno nie przypadek, że po raz pierwszy spotkałem Carmen właśnie o tej porze. Jeśli jest w ciągu dnia jakaś szczególna godzina, która może się z kimś kojarzyć, to dla mnie Carmen zawsze będzie łączyła się z tą subtelną i przejmującą chwilą, kiedy dzień się kończy." [1]

Miłość dwudziestolatka i prawie dwukrotnie starszej, intrygującej kobiety .... miłość do Carmen i tęsknota do straconego uczucia, rodzaj nostalgii ... a raczej "melancholia tęsknoty" ....
Miłość zmierzchu dnia, bez przyszłości i bez celu, miłość krótkich "kradzionych" chwil, które zawsze się pamięta ...

Literacka Nagroda Nobla tradycyjnie ogłaszana jest w jeden z październikowych czwartków. W 2014 roku był to 9 października - drugi czwartek.
Laureatem został francuski pisarz Patrick Modiano.
W momencie ogłaszania nagrody był on mało znany czytelnikom spoza obszaru francuskojęzycznego. Kolejne publikacje stopniowo odsłaniały jego twórczość, ale przetłumaczone powieści z reguły zdobywały serca wąskiego grona czytelników, a pochwały płynęły głównie od krytyków. Wkrótce, pojawiła się często powielana opinia, że Modiano tak naprawdę stale pisze tę samą powieść, w różnych ujęciach i transformacjach i wręcz obsesyjnie powraca do niektórych tematów.

Chcąc wyjaśnić ten ciekawy czytelniczy dysonans należy cofnąć się do życiorysu pisarza i tam poszukać odpowiedzi.

Zanim to zrobię, muszę ujawnić, że nie zgadzam się z tą opinią i uważam, że wielu czytelników pada ofiarą pewnego złudzenia - Modiano pisze różne powieści, ale stosuje tę samą literacką metodę opowiadania. Nazywam ją "teleskopem Modiano". Jego książki są w swojej strukturze podobne do oglądania przez teleskop odległych gwiazd i galaktyk, wydaje się, że obraz dostarcza nam wielu informacji, ale musimy jeszcze zapełnić miejsca wypełnione czarną materią, zbadać "czarne dziury", a to nie jest juz proste. Mamy wrażenie, że Modiano pisze powieści detektywistyczne, jego obserwacje przypominają policyjne akta: dokładne daty, nazwiska, nazwy ulic, restauracji, numery domów, numery linii metra.
Oczywiście jest to złudzenie, bo obserwacja przez teleskop ma bardzo wyraźne granice, których nigdy nie pokonamy. W zależności od tego jak głęboko sięgamy w przeszłość, mamy bardzo ograniczony dostęp do naocznych świadków (często w ogóle takich relacji nie ma).

"Pochylił głowę i przez szybę spoglądał na Paryż, którego prawy brzeg mieliśmy pod sobą niemal w całości: w pobliżu nas stała luneta na trójnogu, taka, jakie spotyka się w miejscach widokowych, tyle, że nie trzeba było wrzucać do niej monety. Tatsuke przywarł do niej okiem i zaczął ją okręcać wokół osi. Wykonywał szerokie, panoramiczne ruchy, to znów przesuwał obiektyw milimetr po milimetrze albo przez długą chwilę trzymał go nieruchomo, nacelowany na jeden punkt. Czego szukał? Swojej żony? Ja nie potrzebowałem tego aparatu. Wystarczyło mi kilka punktów orientacyjnych - wieża Eiffla, kościół Sacre-Coeur, Sekwana - by stanęła mi przed oczami plątanina dobrze znanych ulic i fasad.
- Proszę...
Popchnął trójnóg w moim kierunku. Teraz ja z kolei przywarłem okiem do okularu. Nigdy nie miałem do czynienia z lunetą takiej mocy. Zatrzymałem się na kawiarni przy placu Pereire i wyraźnie widziałem twarze wszystkich klientów siedzących na tarasie, a nawet sylwetkę psa warującego niczym wartownik na skraju chodnika. Wślizgnąłem się w wąwóz alei Wagram. Może mógłbym dojrzeć zwieńczony pergolą dach hotelu przy ulicy Troyon, gdzie kiedyś mieszkałem? Ale nie. Od Ternes aż po plac Gwiazdy aleja świeciła tak jasno, że prawem kontrastu jej okolice były pogrążone w ciemnościach." [2]

Modiano nie pisze kryminałów (myślę, że to jest największym rozczarowaniem znacznej grupy czytelników, którzy sięgają po jego powieści) - on tylko próbuje wyrwać się z otaczającej nas rzeczywistości i powrócić do świata, który już przeminął. Wielu francuskich krytyków literackich porównuje go do Marcela Prousta, bo Modiano również jest "poszukiwaczem straconego czasu" - i taką optykę literacką powinniśmy przyjąć.

W tym miejscu muszę zrobić pewną dygresję, która zapewne nasunęła się już niektórym z czytających, a która wskazuje, że z literackim "teleskopem Modiano", zetknął się już wcześniej prawie każdy z nas.

11 lipca 2022 roku prezydent Joe Biden w emocjonalnym wystąpieniu pokazał światu pierwsze zdjęcia nieba wykonane przez umieszczony na orbicie teleskop Jamesa Webba.
Autorytety świata nauki, ale i wielu miłośników astrofizyki i astronomii zadawało sobie pytanie, gdzie powinien najpierw spojrzeć teleskop - co może być najciekawsze dla ludzkości, jaka zagadka czeka na rozwiązanie. Tym razem, jako ludzkość, chyba zdaliśmy egzamin - teleskop skierował swój obiektyw na najbardziej odległe galaktyki i najstarsze zakątki wszechświata. Było to spojrzenie podobne do podróży do kresu naszych dziecięcych wspomnień, tych najwcześniejszych wspomnień. Dowiedzieliśmy się, co wszechświat "zapamiętał" o swoim początku - na długo przed tym, gdy pojawili się ludzie i zainteresowała się tym ludzkość.

Jeśli z tak ogromnej skali zewnętrznego wszechświata, powrócimy do mikro skali naszego wnętrza, to pytanie o najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa zapewne ma już swoją odpowiedź.
Często ten nasz pierwszy obraz jest zakłócony "dodanymi" komentarzami osób postronnych: rodziców, rodzeństwa, dziadków i podświadomie przetworzony przez nasz mózg - ale zawsze jest tam jądro naszego oryginalnego wspomnienia - nasza chwila zero, chwila "wielkiego wybuchu", najstarsza cegła zapisana pismem klinowym w naszej bibliotece wspomnień, często niejasna, fragmentaryczna i po latach niosąca wiele pytań. Pytań, których nie zdążyliśmy zadać osobom, które być może znały odpowiedzi, ale już odeszły.

Gdy zamykam oczy i odnajduję moje najwcześniejsze wspomnienie to zawsze odczuwam rodzaj zaskoczenia, bo nie jest to wspomnienie obrazu, a wspomnienie dźwięku; jednego słowa, być może później "ubranego" w całą frazę. Brzmi ona:
" - Gdzie jest mój kakkrrowacik?"
Tak, wiem, słowo "kakkrrowacik" nie istnieje w polskim języku. To słowo, tak dla mnie wtedy piękne, tak "urzekająco-drżąco-językowe", oznaczało "traktorzystę" - a właściwie drewnianą figurkę traktorzysty, która była elementem drewnianego traktora. Pamiętam, że płacząc powtarzałem to słowo - ale nie pamiętam czy mój "przyjaciel" traktorzysta odnalazł się, nie pamiętam też jak wyglądał sam traktor i co się z nim stało.
Już później dowiedziałem się, że był to prezent od młodszej siostry mojej matki, pięknej (wiem to z jedynego zachowanego z tego okresu zdjęcia) dwudziestokilkuletniej ciotki. Nie zapamiętałem jej twarzy i nie pamiętam również jej wizyty w naszym domu - ale wiem, że musiała odbyć bardzo długą podróż, z małego miasteczka na "Ziemiach Zachodnich" do mojego rodzinnego Lublina. Już nigdy później nie przyjechała do nas. Przemknęła gdzieś na marginesie mojego życia, w sporadycznych dyskusjach dorosłych, czasami pilnych telegramach, zamawianych przez centralę telefoniczną i wyczekiwanych przez kilka godzin rozmowach międzymiastowych, jakichś szpitalach, diagnozach, ściszonych głosach wieczornych rozmów za drzwiami wspólnej sypialni mojej i mojego młodszego brata. A jej obraz, jaki zapamiętałem z zaledwie kilku rodzinnych uroczystości, nie był już obrazem pięknej i młodej, pełnej marzeń dziewczyny, która dzielnie próbowała ułożyć sobie życie gdzieś daleko od rodzinnego domu, na trochę wówczas jeszcze tajemniczych "Ziemiach Zachodnich". Był obrazem dojrzałej kobiety o "zgaszonych oczach".
W wieku 6 lat rozpoznawałem wszystkie litery i próbowałem składać krótkie wyrazy. Moja matka kupowała namiętnie książki (zostało jej to do końca swojego ponad dziewięćdziesięcioletniego życia) i pierwszym zapamiętanym przeze mnie sklepem była księgarnia. Często przeglądałem te książki, szukałem obrazków i krótkich wyrazów. Oglądałem również pocztówki (wysyłane do mojej matki przez rodzinę i znajomych), nie wyrzucała ich i podobnie, jak książki kolekcjonowała zapełniając kolejne szuflady. Wśród pocztówek miałem swoje ulubione - dwie z nich były wysłane przez moją "młodą ciotkę". Używała do korespondencji, bardzo ładnych, przedwojennych niemieckich pocztówek (nie wiem skąd je brała) z widokiem małego miasteczka. Opis znajdował się na tej samej stronie, co zdjęcie i zaczynał się od słowa - Sorau.
Słowo to mozolnie złożyłem i próbowałem przeczytać mojej matce. Wyszło mi całkiem nieźle - ale matka powiedziała, że nie jest to słowo polskie. Nie sprawiło mi to specjalnej różnicy i nadal często oglądałem obie pocztówki składając pozostałe wyrazy. Wtedy też dokonałem w swojej głowie pewnej konwersji, wynikającej chyba z faktu, że imię mojej ciotki podobnie jak słowo "Sorau", zaczynało się na literę "S" i zacząłem tym obcym, ale tak dla mnie ładnie i oryginalnie brzmiącym słowem nazywać moją ciotkę. Potem ktoś słysząc to "imię" (a nie znając jego pochodzenia), powiedział mi, że zapewne jest to imię francuskie i powinienem je wymawiać "Soru".
Soru, moja "młoda ciotka"; zmarła nagle pewnej dawnej, bardzo mroźnej i śnieżnej zimy, w wieku nadal określanym, jako młody. Nie mieszkała już na "Ziemiach Zachodnich", zmieniała miejsca zamieszkania, chyba samotna, chociaż mgliście pamiętam, że miała wyjść za mąż, ale coś stanęło na przeszkodzie.
Dzisiaj nadal świeci swoim jasnym gwiezdnym światłem, gdy kieruję mój wewnętrzny teleskop Jamesa Webba na odległe galaktyki mojego dzieciństwa. Wciąż oglądam ten gwiezdny pył, bo wiem, że światło z gwiazd mojego dzieciństwa będzie docierało do mnie po kres mojego czasu.
Moja gwiezdna konstelacja Soru i jej tajemnice ...

"Dwadzieścia lat minęło, odkąd nie nazywano mnie już Perełką, a znajdowałam się na stacji metra Chatelet w godzinie szczytu. Byłam w tłumie pokonującym na ruchomym chodniku korytarz bez końca. Jakaś kobieta miała na sobie żółty płaszcz. Moją uwagę zwrócił właśnie jego kolor, kobietę na ruchomym chodniku widziałam od tyłu. Potem szła długim tunelem, w którym widniały napisy "Kierunek Chateau-de-Vincennes". Staliśmy następnie sztywno zbitą ciżbą na schodach, czekając, aż otworzy się bramka na peron. Znalazła się obok mnie. Wtedy zobaczyłam jej twarz. Podobieństwo do mojej matki było tak uderzające, że pomyślałam, iż to ona.
Wspomniałam fotografię matki, jedną z kilku, które zachowałam. Jej twarz jest na niej oświetlona, jakby reflektor wydobywał ją z ciemności. (...)
Na stacji Bastille wszyscy chętni jakoś się pomieścili, drzwi zamknęły się z trudem. Zdążyła schować puderniczkę, zanim pasażerowie zapełnili wagon. Na której stacji wysiądzie? Czy powinnam iść za nią do końca? Czy to naprawdę konieczne? Należało przywyknąć do myśli, że mieszka w tym samym mieście co ja. Powiedziano mi kiedyś, że umarła dawno temu w Maroku, a ja nigdy nie próbowałam dowiedzieć się więcej, "Umarła w Maroku", tak brzmiało jedno ze zdań zapamiętanych z dzieciństwa, fraza z tych, których znaczenie człowiek nie w pełni pojmuje. Z tych, których dźwięk jedynie pozostaje wyryty w pamięci jak pewne słowa z piosenek niegdyś budzących we mnie strach. "Miała baba koguta..." "Umarła w Maroku"."[3]

Patrick Modiano urodził się tuż po zakończeniu II Wojny Światowej, 30 czerwca 1945 roku, w leżącej nad Sekwaną miejscowości Boulogne-Billancourt, która jest stolicą gminy o tej samej nazwie, przylegającej do Lasku Bulońskiego. Jest, więc rodowitym Paryżaninem i właśnie Paryż stanowi miejsce wielu jego powieści. Jego ojciec Albert pochodził ze znanej włoskiej rodziny pochodzenia żydowskiego, osiadłej w Paryżu, a matka była aktorką filmową o węgiersko-belgijskich korzeniach. Rodzice poznali się w okupowanym Paryżu i tutaj w ukryciu toczył się ich szybki, spontaniczny romans i rozkwitała miłość. Równie szybko rozstali się, już po narodzinach Patricka. Ojciec, w czasie okupacji hitlerowskiej nie przyznał się do żydowskiego pochodzenia i nie nosił żółtej oznaki. Aresztowany przez policję w 1942 roku, wyszedł na wolność dzięki wstawiennictwu przyjaciela - wpływowego bankiera włoskiego pochodzenia. Udało mu się zatrudnić w firmie zabezpieczającej dostawy artykułów na potrzeby działania gestapo w Paryżu. Utrzymywał się prowadząc niejasne interesy na styku oficjalnej działalności i rozbudowanego czarnego rynku towarów deficytowych (być może, również dzieł sztuki). Praca ta dała mu stabilne zabezpieczenie przed kolejnym aresztowaniem i deportacją. W okresie tym zgromadził dość duży majątek. Do swojej śmierci w 1977 roku unikał rozmów z synem na ten temat i nigdy nie ujawnił mu szczegółów swojego życia i interesów prowadzonych w tym okresie. Należy również podkreślić, że pojawiły się pogłoski o bezpośredniej współpracy Alberta Modiano z gestapo.
Pragnienie wyjaśnienia tego zagadkowego i ciemnego fragmentu życiorysu ojca jest stałym tematem i rodzajem obsesji w twórczości pisarza. Pytanie o naszą tożsamość i samookreślenie, o nasze pochodzenie i korzenie stale towarzyszy jego pisarstwu.

[1] Patrick Modiano Zagubiona dzielnica (Modiano Patrick), przeł. Wiktor Dłuski, Państwowy Instytut Wydawniczy w likwidacji, Warszawa 2014, s. 78.
[2] Tamże, str. 17
[3] Patrick Modiano Perełka (Modiano Patrick), przeł. Bożena Sęk, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2014, s. 9.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 414
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: