Dodany: 02.06.2004 17:39|Autor: domQa

bez tytułu


Kończę właśnie czytanie tej książki i tak naprawdę to wcale nie jestem do niej przekonana... Bardzo lubię czytać książki - zapoznawać się z bohaterami i ich przygodami, ale ta książka, jak rzadko mi się zdarza, po prostu mnie nudzi! Nie mogę się skupić czytając ją, moim zdaniem jest bez głębszego sensu. Dlatego oceniłam ją bardzo nisko i nie rozumiem, co inni ludzie widzą w tej książce. Byłoby mi miło, gdyby ktoś odpowiedział mi na to pytanie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 16052
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 19
Użytkownik: ArekN 16.06.2004 02:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Kończę właśnie czytanie t... | domQa
Książka mi się podobała ponieważ jest lekkostrawnym, interesującym, trzymającym w napięciu kawałkiem literatury. Być może do tego moja fascynacja tą epoką? Hrabia jest niezwykle wciągający. Kiedy czytałem po raz pierwszy nie mogłem nawet wstać z fotela aby przygotować śniadanie.
Użytkownik: automne 01.07.2004 00:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Kończę właśnie czytanie t... | domQa
Jak to mówi moja mama "Dumas był pierwszym komiksopisarzem";). Hrabia szaleńczo wciąga, trzyma w napięciu i jest na poziomie- jak na mój gust:)
Użytkownik: belzebub 03.07.2004 16:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Kończę właśnie czytanie t... | domQa
Niesamowity kalejdoskop postaci, przemiana głównego bohatera, smak zemsty...Nie na darmo książka była "na indeksie":)Wydaje mi się, że jest to powieść dość uniwersalna - młodszego czytelnika urzeknie przygodowo - łotrzykowski klimat, a starszy zauważy prócz fabuły psychologiczny kontekst postaci. Uważam, że w swej klasie jest rewelacyjna:)
Użytkownik: Anitra 14.07.2005 23:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Kończę właśnie czytanie t... | domQa
Padło pytanie, co można widzieć w tej książce. Chętnie opowiem, co ciekawego ja w niej widzę.
Po raz pierwszy przeczytałam "Hrabiego Monte Christo" wiele lat temu, ale nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie wywarła na mnie ta książka. Przez wiele lat uważałam ją za najlepszą, jaką czytałam. Wtedy widziałam w niej tylko szalenie wciągającą historię o człowieku, który straciwszy wszystko, umiał dzięki przypadkowi i silnej woli wrócić do życia i zemścić się na swoich wrogach. Dobrze rozumiałam głównego bohatera i... zgadzałam się z nim.
Od tamtego czasu przeczytałam ten utwór jeszcze kilka razy i dziś patrzę już na niego inaczej. Dla mnie jest to przede wszystkim dzieło o zemście. Jednak zemsta ta wcale nie jest słodka, choć w pierwszej chwili mogłoby się tak wydawać. Myślę, że najciekawsza w tej książce, jest przemiana głównego bohatera. Na początku powieści jest wręcz nieprzyzwoicie szczęśliwym człowiekiem (jeśli mogę tak to ująć). Nie jest bogaty, ale ma wszystko czego mógłby zapragnąć - narzeczoną, którą darzy odwzajemnionym uczuciem, kochającego ojca, wspaniałe perspektywy na przyszłość - nic dziwnego, że świat jawi mu się w różowych barwach. Zupełnie nieoczekiwana dla niego zdrada spotyka go ze strony ludzi z najbliższego otoczenia, których nie uważał za wrogów. Oto potęga zazdrości. Sam plan jest banalnie prosty: napisanie głupiego anonimowego donosu. I tak Edmund z wyżyn swego szczęścia zostaje strącony w głębiny rozpaczy. Nigdy nie zapomnę uczuć jakie mi towarzyszyły, gdy pierwszy raz czytałam o jego przeżyciach w lochach If. Przeżył wszystkie stadia rozpaczy i beznadziei, aż po chęć samobójstwa... Jednak losy bohatera odmienią się w cudowny sposób. Udaje mu się uciec i odnaleźć skarb ukryty na wyspie Monte Christo. W ten sposób zyskuje szansę na nowe życie - zostaje Hrabią Monte Christo, ale nie umie już być szczęśliwy. Nie potrafi zapomnieć o tym, co bezpowrotnie utracił. Cudownym sposobem zdobyty majątek, decyduje się wykorzystać do celu, który trudno nazwać dobrym. Wprowadza w życie precyzyjnie opracowany plan zemsty, który ma w sobie coś demonicznego. Żadna ekranizacja tej powieści nie jest w stanie oddać całej jego zawiłości.
Jako Hrabia bohater nie przypomina już dawnego Edmunda. Staje się nieczuły i bezlitosny. Całą swoją energię skupia na zemście. Czuje, że prowadzi go wyższa siła, że ma prawo się mścić. Nadchodzi jednak chwila, w której widząc dzieło zniszczenia, którego sam dokonał, zaczyna mieć wątpliwości.
Edmund wcale nie odzyskał utraconego spokoju, po zniszczeniu życia ludziom, którzy odebrali mu jego własne. Przeciwnie - wydaje mi się, że miał potem wyrzuty sumienia. Ostatecznie bowiem nie był złym człowiekiem. To nienawiść, którą zaczął żywić do winnych jego uwięzienia sprawiła, że zaczął czynić zło. A cierpieli nie tylko ci "winni", ale również ich rodziny, również kobieta, którą kochał.
Uważam, że książka jest bardzo interesująca, między innymi z przyczyn, które tu wymieniłam. Oczywiście, nie są to jedyne ciekawe kwestie, nad którymi można się zastanawiać. Poza tym wcale nie trzeba dopatrywać się w tej książce specjalnej głębi, by móc się cieszyć tą wyjątkowo ciekawie opowiedzianą historią.
Użytkownik: Lykos 17.08.2005 15:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Padło pytanie, co można w... | Anitra
Kilka refleksji na marginesie tej przemyślanej, a jednak przede wszystkim emocjonalnej wypowiedzi:

Kilka recenzji pozytywnych nikogo jak dotychczas nie sprowokowało do komentarza. Dopiero lekceważąca, wręcz obrazoburcza wypowiedź dziewczyny występującej tu pod nickiem domQa, wywołała dyskusję. Oznacza to, że książka ma zagorzałych miłośników, którzy odczuli minirecenzyjkę domQi jak nadepnięcie na odcisk.

Podzielam zachwyt Anitry. Dla mnie fabuła jest tożsama z wielu moimi marzeniami, dlatego tak łatwo mi się utożsamić z bohaterem. Fascynuje mnie huśtawka losów Edmunda Dantesa, a zwłaszcza podarek od losu: kompletna przebudowa osobowości i nabycie ogromnej wiedzy dzięki wieloletniej pracy ze starym księdzem (Farią? - po latach, jakie minęły od lektury już nie jestem pewien nazwiska) w więzieniu, i drugi podarek od losu: olbrzymi skarb, który umożliwiłby każdemu realizację marzeń. Jak Dantes go wykorzystał, to już inna sprawa. Ale przyznajmy się - czy nie chcielibyśmy czasem pomszczenia swoich krzywd i wymierzenia sprawiedliwości? Tylko nie mamy możliwości. Edmund je miał i wykorzystał, precyzyjnie realizując inteligentnie opracowany plan. Postawił się niemal w roli Pana Boga, który za złe karze, a za dobre wynagradza. Przeciwników ugodził w ich najczulsze miejsca. Właściwie sami wykonali wyroki na sobie.

Taka postawa musiała jednak odbić się na samopoczuciu Dantesa. Dobrze, że zemsta nie była jego jedynym sposobem na życie, chociaż zdominowała wszystko inne. Ale nie wiem, czy ewentualne wyrzuty sumienia były tak wielkie, jak sugeruje Anitra, i czy utrudniało to Dantesowi dalsze życie.

W trakcie lektury, a i później, zastanawiałem się, czy i ja bym uległ pokusie wymierzenia sprawiedliwości w podobny sposób. Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje mi się, że nie byłbym tak zawzięty. Wtedy jednak fabuła nie byłaby tak ciekawa. Duże bogactwo zmienia jednak perspektywę. Więc może?

I jeszcze jedno. Podziwiam konstrukcję książki i harmonię fabuły z cechami osobowości bohatera. Edmund nie mógł być inny, inaczej nie uzasadniłby rozwoju wypadków.

PS. Czy Twój nick ma coś wspólnego z Per Gyntem? Czy to tylko kwestia ładnego i z lekka tajemniczego brzmienia? A wiesz, co on oznacza po włosku?
Użytkownik: Anitra 17.08.2005 17:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka refleksji na margin... | Lykos
Dziękuję za poparcie mojego zamiłowania do tej książki. Miło wiedzieć, że są ludzie, którzy dostrzegają w niej coś więcej. :)

Chciałabym jeszcze wyjaśnić sprawę domniemanych przeze mnie wyrzutów sumienia. Wydaje mi się, że gdyby Edmund tylko mógł cofnąć czas, zmieniłby pare szczegółów w swoim planie, tak by mógł uniknąć choćby śmierci Edwardka, syna pana de Villefort - przecież niewinnego dziecka. Myślę, że to była jedna z kilku rzeczy, których żałował. Ostatecznie żadne pieniądze, czy zadowolenie płynące z dokonanej zemsty, nie są w stanie zatrzeć tego rodzaju wspomnień i myślę, że mogły zrodzić się w Edmundzie jakieś wyrzuty... Ostatecznie, mimo swej postawy zimnego i bezwzględnego mściciela, pozostał wrażliwym człowiekiem. Tak właśnie to odbieram, choć wiedzieć na pewno nie mogę... :)

P.S: Mój nick ma ścisły związek z postacią z dramatu Ibsena ;) Niestety nie znam bliższych szczegółów dotyczących tej postaci, ponieważ jak dotąd nie znalazłam tego utworu w żadnej bibliotece :( (ale nadal szukam). Znam za to bardzo dobrze obie suity z muzyki do "Peer Gynta" autorstwa Edwarda Griega i stąd właśnie taki wybór nicka. Rzeczywiście brzmi ładnie i tajemniczo, ale przede wszystkim zawsze lubiłam "Taniec Anitry".
Chętnie dowiedziałabym się co to imię oznacza po włosku... ;)
Pozdrawiam
Użytkownik: Lykos 18.08.2005 07:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za poparcie moje... | Anitra
Po namyśle przyznaję, że z tymi wyrzutami sumienia możesz mieć rację.

"Per Gynta" nie czytałem, słyszałem kiedyś słuchowisko na nim oparte, ale niewiele już pamiętam. Na nieszczęście ilustracja muzyczna była dziełem jakiegoś naszego kompozytora, którego nazwiska moja tym razem miłosierna pamięć nie zarejestrowała. Całość była dosyć nużąca. Dotrwałem do końca z szacunku do Griega. Nie jestem pewien, czy dobrze zapamiętałem treść, więc nie ośmielę się tego streszczać - niejasno sobie przypominam, że Per Gynt, obdarzony wielką fantazją i uchodzący w związku z tym za pomyleńca, nie zjawia się na swym ślubie i wyrusza w świat, w części baśniowy, w części realny. Czekają na niego matka Aza i dziewczyna Solveiga. Po wielu przygodach Per wraca jako rozbitek, bez bogactw i złudzeń. Umiera jego matka, ale Solveiga przyjmuje go takim, jaki jest. Mam nadzieję, że niczego nie pokręciłem.

Również uwielbiam muzykę Griega (właśnie puściłem sobie w tle obie suity). Słyszałem kiedyś całość ilustracji do Per Gynta - jest tam więcej śliczności, szkoda, że tego sie prawie nie grywa. Najbardziej lubię "Pieśń Solveigi" w wersji śpiewanej.

Włoskim znaczeniem słowa anitra możesz się rozczarować. Ibsen z pewnością nie miał go na myśli - o ile pamiętam, Anitra jest Arabką, ale może konfabuluję uzupełniając luki pamięci. Nie wiem, czy to imię ma jakieś znaczenie arabskie, myślę, że Ibsen je wymyślił, kierując się, podobnie jak i Ty, ładnym i tajemniczym brzmieniem. Ale dlaczego nie masz sobie przyswoić włoskiego słowa? Uprzedzam jednak, że czar pryśnie.

Serdecznie pozdrawiam.
Użytkownik: Anitra 18.08.2005 15:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Po namyśle przyznaję, że ... | Lykos
Rzeczywiście włoskie znaczenie trochę rozczarowuje (choć mogło być gorzej), ale samo imię i tak mi się podoba... A dzięki niemu poznałam kolejne włoskie słówko. :) W tym języku najzwyklejsze wyrazy brzmią pięknie. Byle tylko nikt nie pomyślał, że przy wyborze nicka, kierowałam się włoskim znaczeniem... ;)

Zgadzam się co do "Pieśni Solveigi", to prawdziwa perełka. Moim zdaniem bez wokalu utwór ten traci wiele ze swojego uroku. Dopiero po usłyszeniu go w wersji śpiewanej zrozumiałam, dlaczego jest to najbardziej znany i lubiany fragment suity Griega.

Pozdrawiam
Użytkownik: sowa 18.08.2005 16:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście włoskie znac... | Anitra
Jeśli powiąże się włoskie znaczenie słowa "anitra" z baśnią o brzydkim kaczątku, robi się bardzo poetyckie i perspektywiczne:-). A "Anitra selvatica" - to przecież Ibsen:-). A propos brzmienia: słyszałam kiedyś o chłopaku - Murzynie z Afryki, studiującym w Polsce i ożenionym z Polką - że chciał swojej córeczce dać na imię Filiżanka, tak mu się spodobało brzmienie tego słowa.
Użytkownik: Natii 20.02.2007 23:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za poparcie moje... | Anitra
Anitro, ja mam "Peer Gynta" na dysku, tylko że po angielsku. Wciąż jesteś zainteresowana? :-)
Użytkownik: Anitra 21.02.2007 22:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Anitro, ja mam "Peer... | Natii
Już go znalazłam - jakiś czas temu - w bibliotece uniwersyteckiej. Ale dzięki za propozycję. :-))
Użytkownik: Raptusiewicz 18.08.2005 16:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka refleksji na margin... | Lykos
Też podzielam wasz zachwyt:) I bardzo dobrze zapamiętałeś nazwisko;).
Użytkownik: Raptusiewicz 18.08.2005 16:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka refleksji na margin... | Lykos
Pokazuje też, że wielka, wspaniała miłość wcale nie musi być tą jedyną i nieśmiertelną:)
Użytkownik: oblivion 14.07.2005 23:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Kończę właśnie czytanie t... | domQa
Oczywiście zgadzam się z powyższymi komentarzami, jednak chciałabym dodać jeszcze pare słów, podkreślając to, co najbardziej urzekło mnie w tej książce. Chodzi mi mianowicie o przemianę bohaterów, bo to nie tylko życie Dantes'a, ale także innych postaci uległo zmianie. Nie będę już pisać o Edmundzie, gdyż moja poprzedniczka szczegółowo opisała ten problem;), ale bez wątpienia należy wspomnieć o Mercedes, która przecież również straciła ukochaną osobę i choć może nie była zamknięta w twierdzy If, to chyba odczuwała równie ogromną bezsilność i samotność... Jej marzenia również legły w gruzach: musiała, przepełniona bólem, odbudować swój świat, który jednak nigdy już nie był taki sam... I to właśnie tak zachwyca, ta dogłębna analiza ludzkiej duszy, poddanej najróżniejszym doznaniom. Rozpatrywanie przeżyć poszczególnych postaci, z których każda jest inna, ale równie żywa i prawdziwa. Każdy ma swój bagaż doświadczeń, przeszłość, którą pragnie ukryć, o której pragnie zapomnieć, której się boi. To czyni z "Hrabiego..." doskonałe studium charakterów ludzkich. Jeśli ktoś ma zadatki na psychologa, to na pewno to zrozumie;)
Użytkownik: Paja 30.08.2005 12:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Kończę właśnie czytanie t... | domQa
Na poczatku książki też nie byłam zachwycona. Jednak jak akcja zaczela sie plątac, a prawdziwa natura hrabiebo powoli ukazywac tak zostałam zaciekawiona ze nie mogłam się oderwac. Uwazam ze ksiazka jest super, choc nie az tak dobra jak trylogia o "Trzech muszkieterach". Ale każdy lubi co innego. Widocznie to nie książka dls ciebie.
Użytkownik: Paja 30.08.2005 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Kończę właśnie czytanie t... | domQa
Zgadzam sie co do tego ze Hrabia miał wyrzuty sumienia, byl jednak czlowiekiem gleboko wierzacym i z prawdziwa pokora przyznał sie do bledu. To właśnie po czesci ta wiara pozwoliła mu wyjsc z wiezienia i wrócic do zycia. Został księdzem, jednak zadza zemsty zawladnęla nim bardziej i nie zmienił swoich demonicznych planów.
PS
Na poczatku książki też nie byłam zachwycona. Jednak jak akcja zaczela sie plątac, a prawdziwa natura hrabiebo powoli ukazywac tak zostałam zaciekawiona ze nie mogłam się oderwac. Uwazam ze ksiazka jest super, choc nie az tak dobra jak trylogia o "Trzech muszkieterach". Ale każdy lubi co innego. Widocznie to nie książka dls ciebie.
Użytkownik: Vitko 01.04.2006 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam sie co do tego ze... | Paja
Czy mógłby mi ktoś powiedzieć w jakim stopniu różni się na plus czy na minus przekład Klemensa Łukasiewicza od Juliana Rogozińskiego? Czytałem przeklad tego drugiego i mi sie podobał, ale chciałem zamówić i praktycznie widze tylko tego pierwszego. Z góry dzięki za odpowiedź.
Użytkownik: Paja 01.04.2006 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy mógłby mi ktoś powied... | Vitko
Cóż... W domu (nareszcie!) mam przekład Juliana... i wydaje mi się ze jest taki sam jak ten co czytałam kiedyś... ale czyj był tamten nie wiem...
Użytkownik: Eovyn-Lyra 07.05.2006 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Kończę właśnie czytanie t... | domQa
Czytałam tą książkę na wakacjach przed pujściem do 6 kl.podstawówki8 czy jakoś tak.Powiem, że szczerze ZACHWYCIŁA mnie ta książka!!!!!!!Jest poprostu EEEEExxxxxxxxxxtraaaaa!!!!!!!!!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: