Dodany: 05.09.2022 22:22|Autor: Asienkas

Litera, słowo, opowiadanie


Typ recenzji: oficjalna PWN
Recenzent: Asia Czytasia (Joanna M.)

Zazwyczaj, kiedy na swoim blogu zaczynam opowiadać o antologii, pojawia się mnóstwo komentarzy typu: „nie lubię opowiadań”. To niezadowolenie czytelników pokazuje, jak trudno krótką formą zadowolić odbiorców. Ja lubię opowiadania, ale zawsze ciężko mi przeskakiwać między historiami. Szczególnie, kiedy jakaś mnie oczaruje, nie jest mi łatwo kontynuować: inna problematyka, atmosfera – czasami nie jestem w stanie z minuty na minutę wczuć się w inny klimat. Zapewne dlatego, czytając antologię kryminału pt. „Zimno, zimniej, zbrodnia”, poza walorami literackimi zwróciłam uwagę na kompozycję zbioru. Do jakich doszłam wniosków? Przy okazji omawiania zawartości nie omieszkam o nich napisać.

Zbiór otwiera Wojciech Chmielarz opowiadaniem „Anomalia”. Bohaterką jest zagubiona w górach turystka. Autor zabawił się nieco z czytelnikami żonglując rolami oprawca – ofiara. Historia jest bardzo ciekawa, ale dobrze zrobiłby jej szerszy kontekst, a przy okazji dłużej cieszylibyśmy się zbudowanym napięciem – bo to, niestety, szybko umyka.

Numer dwa to Ryszard Ćwirlej z tekstem „Nim wstanie dzień”. W nim policjant, który sprawia wrażenie średnio rozgarniętego, szuka zaginionego fraka. Opowiadanie to charakteryzuje barejowski humor i przypadnie do gustu miłośnikom PRL-owskich komedii. W teorii powinnam być zachwycona. W praktyce trudno było mi przestawić się z mroku, w jaki wprowadził mnie Wojciech Chmielarz i to, co napisał Ryszard Ćwirlej, mimo że bardzo dobre, raziło mnie luzem, lekkością, żartem.

Robert Ostaszewski wystawił czytelnika na próbę cierpliwości opowiadaniem „Wadera” i jego główną bohaterką. Pomińmy zagadnienie, co jest przedmiotem śledztwa. Sprawę rozwiązuje duet: Renata Łukowska i Konrad Rowicki, na wyraźne życzenie tej pierwszej postaci. Przyznam, że nie wiem, czy ci bohaterowie zostali stworzeni specjalnie na potrzeby tego tekstu. Jeżeli znacie ich z innych publikacji, może będzie wam łatwiej z nimi obcować, a szczególnie z Renatą. Autor dołożył starań, żeby zrobić z niej rasowego upierdliwca. Gdy coś nie jest po jej myśli, to jest – w jej mniemaniu – żenujące do potęgi n-tej. Miała być charakterna babka, a wyszło „babsko”. Jednak jeżeli uda wam się zdzierżyć komentarze oraz miny tej pani i lubicie tradycyjne kryminały ze wspólnym z detektywami rozwiązywaniem zagadki, to tekst ten może wam się spodobać.

Kolejne trzy opowiadania przypominają thrillery psychologiczne. Pierwsza w kolejności jest Anna Rozenberg i tekst pt. „Śnieżnoczerwony”. Tekst, który został doskonale zaplanowany. Główna bohaterka otrzymuje niepokojącą wiadomość od koleżanki i przyjeżdża do rodzinnej miejscowości. Czytelnika kłują w oczy dziwne, napięte relacje panujące w jej rodzinie. Wiemy też, że przeszłość Lindy i jej przyjaciół skrywa jakieś niepokojące wydarzenia. Anna Rozenberg w mistrzowski sposób prowadzi fabułę. Wie, jak zbudować napięcie, wie, kiedy ile może odsłonić przed czytelnikiem. Świetna pisarska intuicja i świetne opowiadanie.

Magda Stachula jest królową tego zbioru. Opowiadanie o niewinnym tytule „Zapach poziomek” jest – w mojej ocenie – najlepsze spośród zgromadzonych w „Zimno, zimniej, zbrodnia”. Rzecz dzieje się w górach, kiedy parę młodych ludzi zaskakuje śnieżyca. W jej czasie przeżyją chwile grozy. Historia zaprezentowana w tym tekście jest prosta. Powiedziałbym, że konkretna i chyba dlatego tak dobrze sprawdziła się w krótkiej formie. Pomysł to nie wszystko. Autorka genialnie buduje mroczny klimat, a także daje czytelnikowi „zagwozdkę” co do źródła zagrożenia. Pewne elementy mogą wydawać się zbędne, ale po głębszej analizie stwierdzam, że wpływają one na odbiór opowiadania i – kolokwialnie mówiąc – dobrze mu robią.

Trzeci z ”thrillerowatych” tekstów, „Całun”, napisał Bartosz Szczygielski. Pisarz może licytować się z Magdą Stachulą, kto napisał mroczniejsze opowiadanie. Mnie podoba się klimat obu. Z tą różnicą, że w „Zapachu poziomek” napięcie było rozłożone równomiernie, a w „Całunie” pęcznieje ku końcowi. Tekst jest o kobiecie szukającej zaginionego narzeczonego, ale historię poznajemy z perspektywy wynajętej pani detektyw. Świetna narratorka, która jest „znakiem zapytania” oraz ma za zadanie zaniepokoić czytelnika. Jako fankę thrillerów psychologicznych satysfakcjonuje mnie to opowiadanie. Autor jednak mógłby się nieco precyzyjniej wyrażać. Zdarzało mi się czytać niektóre fragmenty po kilka razy, bo np. nie wiedziałam, kto jest przedmiotem zdania, jak bohaterki przeniosły się z miejsca na miejsce, czy ktoś im towarzyszy itp.

W „Przyjemność jest zakazana” Izabeli Szolc narratorem jest mężczyzna - policjant, który zajmuje się sprawą podpaleń na studenckim kampusie. Ze wstydem przyznaję, że kompletnie nie zrozumiałam, o co chodzi w tym tekście. Główny bohater rozpoczyna swój monolog od zdania: „Nie pieprzę się z młodymi kobietami”[1] i wokół seksu kręci się większość jego wypowiedzi. Tekst określiłabym jako monolog starego, niezaspokojonego dziada.

Dotarliśmy do ostatniego opowiadania, czyli „Małej ojczyzny” Marcina Wrońskiego. Tekst bardzo ciekawy, bo czuć w nim powiew satyry. Ja ma ogromny problem z jego oceną, bo po „Przyjemność jest zakazana” czułam ogromne znużenie. Dwa dni nie mogłam zebrać się do dokończenia czytania zbioru. Ta niechęć – bardzo niesprawiedliwie – odbiła się na propozycji Marcina Wrońskiego.

Antologia „Zimno, zimniej, zbrodnia” pokazuje, że thriller i kryminał nie powinny być wrzucane do jednego worka. Oczywiście, że przez „przestępczą” tematykę te typy literatury się mieszają, ale w różnych książkach możemy znaleźć różne wpływy i to jest normalne. Dążę do tego, że zbiór ten nie może podobać się każdemu, nie może spodobać się w stu procentach. Mamy tu dobre klasyczne kryminały („Wadera”), nawet napisane "z jajem" („Nim wstanie dzień”), a obok nich mroczne thrillery („Zapach poziomek”, „Śnieżnoczerwony”, „Całun”). Trudno przeskakiwać między nimi. Brakuje jakiegoś tematu przewodniego, czy też stopniowania napięcia. Kompozycja wydaje się przypadkowa i to – a nie poziom tekstów – jest problemem tego zbioru.

Żeby zakończyć recenzję optymistycznym akcentem, dodam, że bardzo cieszę się, iż miałam okazje zapoznać się z tą antologią. Magda Stachula, której książek do tej pory nie czytałam, zareklamowała się koncertowo. Przy najbliżej wizycie w bibliotece zapytam o jej powieści.

[1] Izabela Szolc, „Przyjemność jest zakazana” [w:] „Zimno, zimniej, zbrodnia”, wyd. Harde, Warszawa 2022, s. 256.

Ocena recenzenta: 4/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 149
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: