Dodany: 01.08.2022 18:35|Autor: dot59
Dzieci w pułapce przestępcy, autor w pułapce... mody na thrillery?
Thrillery nie należą do moich ulubionych lektur. Zdecydowanie preferuję klasyczny kryminał, z ciekawie skonstruowaną akcją (niekoniecznie nawet bardzo dynamiczną), wyrazistymi postaciami i dobrze naszkicowanym tłem; jeśli mają się w nim pojawić elementy thrillera, te wszystkie ucieczki, pogonie, starcia wręcz z przestępcą, to najlepiej dopiero w finale lub tuż przed nim, i to samo się tyczy wcześniejszego ujawnienia rozwiązania zagadki: zdecydowanie mniejszą mam frajdę, gdy już po paru rozdziałach wiem, kto winien, a już prawie wcale, gdy muszę czytać, jak tenże winowajca pyszni się swoimi genialnymi pomysłami przed złapanym w pułapkę bohaterem, obiecuje mu śmierć w męczarniach, po czym daje się wystrychnąć na dudka osobie nie dość, że bezbronnej, to jeszcze na ogół poturbowanej, bo przecież sprawiedliwość musi zatriumfować… Zwłaszcza thrillery psychologiczne, w których przynajmniej jeden bohater przez większą część akcji jest prześladowany, zastraszany, więziony, maltretowany etc., a emocji ma dostarczać głównie przedstawienie – często bardzo brutalne – interakcji między nim a sprawcą, staram się omijać dużym łukiem. Ale ponieważ dzieło tego gatunku popełnił lubiany przeze mnie autor powieści kryminalnych, który do tej pory jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, postanowiłam zaryzykować.
Zaczyna się, można powiedzieć, klasycznie. Z auta zaparkowanego pod sklepem znika piętnastoletni syn Marty Sygit. W tym momencie czytelnik gotów pomyśleć tak, jak policjanci, którym matka zgłasza zaginięcie chłopca: no, po prostu sobie zwiał! Tylko, że Piotrek nie chodzi, a jego wózek inwalidzki został w bagażniku… Od jednego z policjantów Marta dowiaduje się, że nie jest to pierwsze zaginięcie niepełnosprawnego dziecka: w ciągu ostatnich kilku miesięcy porwano ich czworo, samych chłopców w wieku szkolnym. Policja sądzi, że jest to element jakiegoś zbrodniczego planu, ale co konkretnie sprawca mógłby mieć na celu i gdzie go szukać – tego na razie nie wie. I odmawia skontaktowania Marty z rodzicami pozostałych porwanych dzieci. Jednak, gdzie diabeł nie może… wiadomo, kogo pośle, więc i Marta na własną rękę odnajduje jednego z ojców, Marka Bielawskiego, który w odróżnieniu od pozostałych nadal nie utracił nadziei na odnalezienie syna, a w dodatku akurat tak się składa, że jest piekielnie zamożnym biznesmenem, wobec czego stać go nawet na „wizyty psychologa z Quantico, wykładowcy akademii FBI”[1].
Gdy tylko postanawiają na serio zabrać się do rzeczy, niemal błyskawicznie natrafiają na historię podobnego przypadku, który policja jakoś zignorowała, może dlatego, że miał miejsce w innym regionie kraju. I na własną rękę, z wykorzystaniem niekoniecznie legalnych metod, ustalają personalia przypuszczalnego porywacza. Niemal równocześnie czytelnik zostaje naprowadzony na trop osoby, która najpewniej również ma ze sprawą związek.
I tu się kończy rzeczywiście emocjonująca część fabuły, a zaczyna… jakaś kompletnie przeszarżowana jazda. I nawet nie mam na myśli tego, że para głównych bohaterów – choć on jest żonaty, a ona po nieudanym małżeństwie zrażona do mężczyzn – pozwala sobie na szybki numerek pod prysznicem, aczkolwiek jestem zdania, że dwoje atrakcyjnych ludzi płci odmiennej wcale nie musi czuć do siebie pociągu erotycznego, gdy tylko los ich zetknie sam na sam. To jest doprawdy drobiazg wobec tego, co się dzieje dalej w samej sprawie poszukiwania zaginionych dzieci. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Oj, oj. Nie wspominam już o drobiazgach natury medycznej Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu.
Z sympatii dla niezmiennie dobrego języka i stylu autora oceniłam powieść na 3. Chociaż może nie powinnam aż tak wysoko, bo moje rozczarowanie było mniej więcej tej samej rangi, jak gdyby, powiedzmy, Petra Soukupova zamiast porządnej powieści psychologiczno-obyczajowej stworzyła łzawe romansidło w stylu amerykańskim. Mam nadzieję, że autor wróci na tę wcześniejszą ścieżkę, która zaowocowała stworzeniem świetnego cyklu kryminalno-sensacyjnego z Suderem i dwóch dobrych – z Krugłym i Michalczykiem oraz z Rędzią. Bo jeśli nie, to nie wiem, czy mam ochotę na kolejne thrillery psychologiczne, mimo, że zapanowała na nie wyjątkowa moda…
[1] Marek Stelar, „Ukryci”, wyd. Filia, 2022, s. 76.
[2] Tamże, s. 292.
[3] Tamże, s. 265.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.