Dodany: 09.06.2022 17:22|Autor: yyc_wanda

Recenzja nagrodzona!

Książka: Kto zdradził Anne Frank
Sullivan Rosemary

4 osoby polecają ten tekst.

Sprawa Anne Frank wciąż budzi emocje


Anne Frank jest symbolem ofiary Holocaustu i popularność jej dziennika z okresu hitlerowskiej okupacji Holandii, gdy wraz z rodziną zmuszona była ukrywać się, by uniknąć aresztowania i wywózki do obozu koncentracyjnego, nie maleje z upływem lat. Ktoś jednak wydał miejsce ukrycia władzom niemieckim i 4 sierpnia 1944 roku Anne, wraz z innymi osobami, została aresztowana i wywieziona do Auschwitz, a następnie do niemieckiego obozu Bergen-Belsen, gdzie zmarła z wycieńczenia, chora na tyfus. Z ośmiu aresztowanych osób przeżył tylko Otto Frank, ojciec Anne.

Do dnia dzisiejszego zarówno czytelników jak i historyków nurtuje pytanie – kto zdradził kryjówkę Anne Frank? Było wiele teorii i wskazywania palcami; były przeprowadzone dwa oficjalne śledztwa, jedno w 1948 roku, drugie w latach 1963-64, ale żadne nie przyniosło definitywnych rezultatów. Czy mogliśmy więc liczyć na to, że źródło donosu i przyczyna aresztowania osób ukrywających się pod amsterdamskim adresem Prinsengracht 263 zostaną kiedykolwiek odkryte? Że 70 lat po zakończeniu wojny ktoś jeszcze będzie próbował dokopać się do prawdy?

A jednak. W 2016 roku zebrała się grupa holenderskich ekspertów z różnych dziedzin, zdeterminowana raz jeszcze prześledzić znane fakty i odszukać dokumenty nieuwzględnione we wcześniejszych dochodzeniach. Ich motywacje były różne, począwszy od wyjaśnienia zagadki dotyczącej aresztowania rodziny Franków, po szersze spojrzenie na Holandię z okresu wojny. Bo wielu osobom do dziś trudno zrozumieć, jak to możliwe, że w kraju tak liberalnym i tolerancyjnym jak Holandia, w kraju, który zachował neutralność podczas I wojny światowej i miał nadzieję utrzymać tę samą pozycję w narastającym konflikcie targającym Europą, w kraju, w którym schronienie znalazły rzesze Żydów i innych narodowości, uciekające przed nazistowską opresją - że to właśnie w tym kraju zginęło najwięcej, bo aż 73% Żydów?

Do grupy ekspertów holenderskich dołączył były agent FBI, Vince Pankoke, którego obecność i spojrzenie z zewnątrz miały zapewnić obiektywność w ocenie postępowań Holendrów i holenderskich instytucji w okresie niemieckiej okupacji. Nieoceniony również okazał się jego research w amerykańskich archiwach, który pozwolił na odkrycie wielu dokumentów, naprowadzających na dalsze tropy poszukiwania kolaborantów niemieckich, działających na terenie Holandii, ze szczególnym uwzględnieniem Amsterdamu. Na użytek tej grupy, zwanej The Cold Case Team, opracowany został program Microsoft AI (Artificial Intelligence), wyszukujący wszystkie dokumenty, na których wymienione było dane nazwisko, adres lub data. Ułatwiało to sortowanie informacji i odkrywanie wcześniej pominiętych szczegółów.

Praca grupy ekspertów trwała 5 lat. Przeanalizowano wiele teorii, sprawdzono osoby i instytucje, które w jakikolwiek sposób mogły mieć związek z aresztowaniem rodziny Franków. Schemat, według którego podejmowano decyzję o winie lub braku winy danej osoby, był prosty – czy mogła wiedzieć/domyślać się o kryjówce – czy miała motyw, by zdradzić – czy miała po temu okazję. Systematycznie, teoria po teorii, osoba po osobie zostawały odrzucane, gdy któryś z warunków nie został spełniony. Aż w końcu udało się trafić na osobę, która spełniała wszystkie warunki.

Oskarżenie kogoś o współpracę z Niemcami to ciężki zarzut. Nie każdy go zaakceptuje w oparciu o istniejące poszlaki. Dowodów, być może, nie uda uzyskać się nigdy, choć kto wie, gdzie i jakie dokumenty zostaną jeszcze odkryte. The Cold Case Team z Holandii wykonał kawał dobrej roboty powiązując fakty, poszlaki i ekspertyzy fachowców, na bazie których zbudował scenariusz wydarzeń z 1944 roku. Dowodów brakło, ale istniejące poszlaki w sposób niedwuznaczny obciążają wymienioną w książce osobę. Póki nowa hipoteza nie okaże się bardziej przekonująca, nazwisko wskazanej osoby już na zawsze będzie się kojarzyć ze zdradzeniem Anne Frank.

Ocena: 5/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1409
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: fugare 10.06.2022 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Anne Frank jest symbolem ... | yyc_wanda
Wartością tej książki, jest z pewnością skierowanie uwagi publicznej na temat Holocaustu i przypomnienie tragicznej historii Anne Frank, jednak, tak jak piszesz, stawianie oskarżeń na podstawie poszlak, a nie dowodów i podawanie do powszechnej wiadomości nazwiska domniemanego denuncjatora wydaje się być nieuprawnione. Do takiego wniosku doszedł holenderski wydawca po sporządzeniu przez tamtejszych historyków raportu, który polemizuje z informacjami zawartymi w książce (złożono przeprosiny i wstrzymano dodruk), ale jak to często bywa, one już żyją własnym medialnym życiem. Można o tym przeczytać m.in. tutaj: https://wyborcza.pl/alehistoria/7,162654,28031372,​czy-anne-frank-zdradzil-zydowski-notariusz.html
Użytkownik: misiak297 10.06.2022 13:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Wartością tej książki, je... | fugare
Książka sama w sobie zrobiła na mnie duże wrażenie (to jest także kwestia dobrego warsztatu autorki) - ale później doczytałem, że przeprowadzający dochodzenie się asekurują, wbrew wydźwiękowi książki nie mogą mieć absolutnej pewności co do własnych tez.
Użytkownik: fugare 10.06.2022 13:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka sama w sobie zrob... | misiak297
To mimo wszystko dobrze, że tak jak w tytule "Sprawa Anne Frank wciąż budzi emocje", oby tylko nie była wykorzystywana jako element jednej z prowadzonych medialnie gier i nie służyła za argument w okropnych uogólniających teoriach. Jestem jak najbardziej za prowadzeniem takich badań i dociekań, może tylko z większą wstrzemięźliwością w podawaniu nazwisk osób, których żaden sąd już nie osądzi.
Użytkownik: yyc_wanda 10.06.2022 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Wartością tej książki, je... | fugare
Polecanego artykułu przeczytać nie mogę, bo musiałaby wykupić dostęp, a tego nie planuję. Jednak już pierwsze zdania wzbudziły we mnie kontrowersję. Autor artykułu pisze: „Isnieje najwyraźniej ogromne zapotrzebowanie na książkę, która sugeruje bez dowodu, że to Żydzi Żydów wydawali”. Już to jedno zdanie określa pozycję, jako zajmuje autor. Czyli, jak długo podejrzenia i oskarżenia skierowane były przeciwko Holendrom, nikt się specjalnie obroną tych osób nie przejmował. Bo po co? Przecież to oczywiste, że Holendrzy wydawali Żydów. A jednak, jedyną kobietą w Holandii, na której wykonano wyrok śmierci za donosy i współpracę z Niemcami, była Żydówka Anna „Ans” van Dijk.

Na pytanie dlaczego ojciec Anne Frank nie ujawnił nazwiska człowieka, przez którego córka trafiła do Auschwitz, autor artykułu znajduje taką odpowiedź: „bo go nie znał i takiej odpowedzi udzielali dotąd zajmujący się losem holenderskiej, żydowskiej dziewczynki historycy”. Czyżby autor artykułu nie czytał książki, na temat której dyskutuje? Tam jest doskonale wytłumaczone, dlaczego Otto Frank nie podał nazwiska osoby, o której wiedział, że wydała jego rodzinę. Ponadto należy dodać, że w grupie holenderskich ekspertów byli również historycy i mieli dostęp do nowych dokumentów, na podstawie których mogli wyrobić sobie odmienne zdanie.

Takie są moje refleksje po przeczytaniu kilku pierwszych zdań artykułu. I myślę, że to nie pochodzenie oskarżonej osoby powinno być brane pod uwagę, ale udział w innych aferach, które już wystarczająco ją obciążają. I fakt, że nigdy nie była pociągnięta do odpowiedzialności. W pierwszych latach po wojnie Holandia miała obsesję ścigania kolaborantów. Nawet sam Otto Frank z racji niemieckiego pochodzenia był podejrzany. Dopiero w 1947 roku dostał oficjalne zawiadomienie, że nie ma w stosunku do niego zarzutów. A ta osoba nigdy nie musiała tłumaczyć się ze swojej przeszłości. Czyż to nie dziwne?

Użytkownik: fugare 11.06.2022 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Polecanego artykułu przec... | yyc_wanda
Bez względu na osobę, której takie śledztwo dotyczy, to bez wskazania dowodów, co nie nastąpiło, nie można mówić o poważnych badaniach historycznych. To stawianie hipotez, w tym wypadku opartych m.in. na anonimowej informacji, czyli również donosie, a to przecież donosiciel był poszukiwany. Prowadzący śledztwo sam określa (nie wiem jak to można obliczyć) prawdopodobieństwo jako 85-procentowe, więc pewności nie ma.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: