Dodany: 13.05.2022 17:17|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Wiedza w oprawie niedociągnięć


Spacerując w miarę systematycznie po śródmieściu Katowic, niemal za każdym razem odkrywam jakiś ciekawy detal architektoniczny albo i cały budynek, nie z tych najbardziej znanych, a jednak zwracający uwagę. Postanowiłam pogłębić swoją wiedzę w tej dziedzinie, wypożyczając książkę, o której jakiś czas temu słyszałam w Radiu Katowice
( Ulice i place Katowic (Bulsa Michał, Grzegorek Grzegorz) ), ale ta okazała się dostępna tylko w czytelni. Przeszukując dalej katalog, zwróciłam uwagę na tytuł szczególnie interesujący, bo obiecujący podróż nie tylko po Katowicach, ale i 4 innych miastach, z których trzy znam dość dobrze, bo albo sama tam kiedyś mieszkałam, albo w miarę często odwiedzałam rodzinę. Wypożyczyłam i już wyjąwszy książkę z torby zorientowałam się, że to nie do końca to, o co mi chodziło, bo zdjęć tam niewiele – od kilku do kilkunastu na jedno miasto – a opisów architektury jako takiej jeszcze mniej. Co zatem jest?

Właściwa treść (tzn. bez przedmowy, biogramu autora, bibliografii i spisu treści) zajmuje 332 strony, podzielone między miasta w następujących proporcjach: Kraków – 102, Katowice – 128, Zawiercie – 52, Sosnowiec – 41 (z czego 11 stron to artykuł o sosnowieckich cmentarzach, 9 - materiały biograficzne dotyczące Jana Kiepury, 4 – biogramy kilku innych znanych sosnowiczan, 6 – reprinty przedwojennych reklam, zaś historia ulic, łącznie pięciu, niecałe 3) , Dąbrowa Górnicza – 9 (w tym 4 samego tekstu, poświęconego głównie zmianom administracyjnym – również zmianom nazw ulic – na przestrzeni ostatniego półtora stulecia).

Każdy rozdział rozpoczyna się omówieniem usytuowania administracyjnego miasta (czyli historycznego i obecnego podziału na dzielnice, przyłączania sąsiadujących gmin etc.), po czym następują opisy wybranych ulic i placów, wahające się w swojej objętości od kilku linijek do ok. 10 stron. Opis taki na ogół (bo nie w każdym przypadku) zawiera dzieje danej ulicy: kiedy ją wytyczono, czy i jak zmieniała się jej nazwa na przestrzeni lat, jakie obiekty znajdowały się przy niej dawniej, a jakie dziś; ponadto, jeśli jakiś budynek był kiedyś miejscem zamieszkania sławnej postaci lub siedzibą znanej instytucji, z reguły wzmianka o nim zostaje wzbogacona w krótszą lub dłuższą informację biograficzną o danej osobie/rys historyczny instytucji, a często i anegdotki. Możemy się więc dowiedzieć, jakie miała wydatki gmina żydowska w Zawierciu w roku 1926, jakich zawodów nauczano w Śląskich Technicznych Zakładach Naukowych w Katowicach i jakie czesne płacili ich uczniowie w ostatnich latach przed wojną, kto wygłaszał pogadanki naukowe w Radiu Katowice, jakie były „ceny codziennego wyżywienia w stołówce akademickiej UJ w 1961 roku”[1], jak miał na imię dziadek Mikołaja Kopernika (krakowianin stanu kupieckiego) i jak się starał o emeryturę Jacek Malczewski. Nazwiska właścicieli kamienic, asortyment sklepów, miejsca zamieszkania postaci historycznych – wszystko to rzecz bezcenna, zwłaszcza, gdyby ktoś chciał pisać książkę z akcją umiejscowioną w jednym z trzech pierwszych miast, albo gdyby po prostu lubił wiedzieć coś więcej o miejscach znanych tylko z widzenia.

Ale… Niestety, jest jakieś „ale”, i to niejedno.

Pierwsze to wspomniane już dysproporcje treściowe. Nie, żebym jakoś specjalnie lubiła Sosnowiec i dlatego dopominała się dlań o więcej uwagi, jednakże jest to przecież miasto dość spore i nawet w samym centrum mające więcej ulic, niż tych pięć opisanych w tekście. Jeśli autor nie mógł o pozostałych znaleźć stosownych informacji, może lepiej było po prostu Sosnowca do książki nie włączać (a tym bardziej Dąbrowy Górniczej, w przypadku której nie ma nawet jednej solidnie opisanej ulicy).

Drugie to chaos, sprawiający wrażenie, jakby autor zapisywał pozyskane dane na fiszkach, a potem przepisywał wszystko, co mu się na temat danej ulicy nawinęło, nie dbając specjalnie o uporządkowanie, czy to chronologiczne, czy wg numerów, czy treściowe (np. w części dotyczącej Krakowa, w akapicie zatytułowanym „Plac Mariacki, Plac Matejki, Ulica Krupnicza”[2] nie ma żadnych informacji o danych punktach, jest jedynie wspomniana już dwuipółstronicowa anegdota o Jacku Malczewskim). Ten zamęt jeszcze można by darować, gdyby publikacja była zaopatrzona w mapki, na których omawiane ulice można odszukać i zlokalizować wspominane obiekty. Ale mapki nie ma ani jednej.

Trzecie to pewna wybiórczość szczegółów dotyczących dnia dzisiejszego. Nie ma ani słowa o tym, że w Katowicach przy ul. Francuskiej mieści się (w bardzo ciekawym architektonicznie budynku) Sąd Okręgowy, jest za to wzmianka, że „przy Francuskiej 13 jest sklep firmowy spółki cywilnej (…), oferujący wyroby Pracowni produkcji ciastek z (…)”[3]. Podobnych informacji, zwłaszcza w rozdziałach o Katowicach i Krakowie, jest sporo, i momentami sprawiają one wrażenie, jakby były one tzw. materiałami sponsorowanymi: „hotelik otoczony jest ogrodem. Do dyspozycji gości oddano 70 miejsc noclegowych w 1,2,3-osobowych eleganckich pokojach. Dla bardziej wymagających gości przygotowano ekskluzywne apartamenty z wanną z hydromasażem”[4], „salon (…) proponuje odzież i obuwie sportowe firm: (…). sklep firmy handlowej (…) oferuje kosmetyki firm: (…). Hotel posiada restaurację, saunę i siłownię. Ceny są następujące: pokój 1 osobowy – 96 zł, 2 osobowy – 150 zł, 3 osobowy – 172 zł”[5]. To, przynajmniej moim zdaniem, nie uchodzi. W tego rodzaju publikacji sklepy i firmy usługowe, wymieniane z nazwy, powinny mieć prawo obywatelstwa jedynie wtedy, jeżeli np. funkcjonują nieprzerwanie od lat i stanowią jakąś lokalną osobliwość (coś w rodzaju: „przy ul. Takiej-a-Takiej 33 ma swój warsztat Jan Kowalski, najstarszy szewc w mieście”, „w cukierni znajdującej się w kamienicy nr 66 można kupić tylko tu wypiekane ciastka, zwane x”) albo, jeśli autor z założenia wylicza wszystkie placówki znajdujące się przy danej ulicy/placu (pisząc z grubsza, jaką działalność prowadzą, jednakowoż nie cytując przy tym prospektów reklamowych!).

Czwartym i najpoważniejszym zastrzeżeniem jest katastrofalna wręcz redakcja tekstu. Nadmiarowe spacje, brakujące przecinki lub cudzysłowy („w związku z tym, jak pisał Wojtyła, wyprowadziliśmy się z Wadowic do Krakowa. Zamieszkaliśmy w domu krewnych…”[6]) i zlewające się akapity to jeszcze drobiazg. Literówki, których doprawdy jest niemało, też może dałoby się jakoś przełknąć, pod warunkiem jednak, że nie występują w nazwiskach i nazwach własnych (jak „J.Chrzanowski”[7] – chodzi o prof. Ignacego Chrzanowskiego; „Pieradzkiego” i „sklep sieci Liedl”[8]; „TAŻ”[9] – prawidłowo TAZ, bo jest to skrót nazwy Towarzystwo Akcyjne Zawiercie – i nawet, o zgrozo, „gen. Józefa Hellera”[10]) i nie są tak gigantycznie spiętrzone, jak w poniższym fragmencie: „…zmieniono jej nazwę na Ludwiki Waryńskiego. (…) po stronie nieparzystej od nr 1 do 23 i po stronic parzystej od nr 2 do 24 nazwano ją B. Limanowskiego, od przebicie z ul. Piłsudskiego po stronie parzystej, od nr 26 do końca i po stronu nieparzystej od nr 25 do końca nazywa się Blanowska”[11].
Prócz nich są nieprawidłowo odmienione wyrazy („podczas juwenalii”[12], „od nazwiska Juliusza Leo”[13]), i błędy frazeologiczne („jeśli studenci posiadali schorzenia żołądkowo-trawienne…” [14]; „krakowską firmą był Stanisław Feintuch, który zmienił nazwisko na Szarski i tutaj miał swoją siedzibę” [15]), i ignorowanie podmiotu domyślnego („Ojciec Marian Skrzynecki (…) uczestnik kampanii wrześniowej, ciężko ranny zm. 3.10.1939 roku w szpitalu Mościskach. Latem 1951 roku przybył z Łodzi do Krakowa i rozpoczął studia…”[16]; „Wtedy wykład trwał 35 minut. Mieszkał w klasztorze…”[17]; „Trzy lata po poślubieniu Dagny Marta Foerder (…) popełniła samobójstwo”[18]), i nieprawidłowy szyk, zniekształcający sens zdania („Trzecią tablię poświęcono Wiktorowi Sądeckiemu (1928-1987), wielkiemu aktorowi i twórcy niezapomnianych kreacji Starego Teatru z 1988 roku” [19]; „po jednej z recenzji krytycznej i dotkliwej sztuki (…) popadł w depresję”[20]).
Dodajmy jeszcze rozpaczliwie kulawe charakterystyki postaci („…prozaik, poeta, komediopisarz, publicysta pochodzenia żydowskiego. Nie zaznał ciepła rodzinnego w dzieciństwie. Matka była Żydówką. Posługiwał się m. in. pseudonimem Elpidon”[21]; „Pozostawał w bliskiej zażyłości z H. Sienkiewiczem, był jego przyjacielem. Nie zawsze miał na obiad. W latach 1897-99 jedyny dochód Podkańskiego to honoraria otrzymane z Akademii Umiejętności w sumie 455 złotych reńskich. Miał chorobę żołądka, kłopoty z wątrobą i bóle reumatyczne” [22]).

No i żal się robi, że taki potencjał informacyjny został praktycznie zmarnowany przez brak kompetentnej redakcji i korekty. Bo czytanie tak źle opracowanego tekstu zwyczajnie męczy.


[1] Jerzy Abramski, „Ulice i place Krakowa, Katowic, Dąbrowy Górniczej, Sosnowca i Zawiercia”, wyd. Logos Press, 2013, s. 67. We wszystkich cytatach zachowana oryginalna pisownia i interpunkcja.
[2] Tamże, s. 92.
[3] Tamże, s. 196.
[4] Tamże, s. 89.
[5] Tamże, s. 221.
[6] Tamże, s. 24.
[7] Tamże, s. 18.
[8] Tamże, s. 246.
[9] Tamże, s. 262 i nast.
[10] Tamże, s. 73.
[11] Tamże, s. 252.
[12] Tamże, s. 15.
[13] Tamże, s. 87.
[14] Tamże, s. 67.
[15] Tamże, s. 31.
[16] Tamże, s. 32-33.
[17] Tamże, s. 34.
[18] Tamże, s. 55.
[19] Tamże, s. 22.
[20] Tamże, s. 13.
[21] Tamże, s. 12.
[22] Tamże, s. 56.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 327
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: