Dodany: 09.05.2022 00:35|Autor: idiom1983

Książka: Wyspa Sachalin
Wierkin Eduard

3 osoby polecają ten tekst.

Apokalipsa jest w nas, czyli cokolwiek dalej za Rubikonem


Typ recenzji: oficjalna PWN
Recenzent: idiom1983 (Krzysztof Gromadzki)

Kiedy 24 lutego rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę, lektura powieści Eduarda Wierkina pt. "Wyspa Sachalin" szła mi wyjątkowo kiepsko. Wciąż jeszcze bolała mnie kontuzjowana na oblodzonym chodniku ręka, a w głowie siedziały emocje sportowe zakończonych kilka dni wcześniej Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. W pierwszym odruchu, obserwując przejmujące obrazy pierwszych chwil wojennego koszmaru, powodowany słusznym gniewem zastanawiałem się nad tym, czy aby w ogóle nie zarzucić dalszej lektury, bojkotując dzieło rosyjskiego pisarza, tak jak reprezentacja Polski zbojkotowała potem mecz z Rosjanami w barażach do piłkarskiego mundialu w Katarze. Po głębokim namyśle, kiedy opadły skrajne i gwałtowne emocje, zdecydowałem się jednak kontynuować dalej raz rozpoczętą lekturę. Teraz, po jej zakończeniu, wiem już na pewno, że była to bardzo dobra decyzja. Moment rozpoczęcia wojennej zawieruchy bez wątpienia był przełomowym punktem zwrotnym, który pozwolił mi spojrzeć na czytaną przez siebie książkę z zupełnie nowej, frapującej i oryginalnej perspektywy. Decyzja o bojkocie byłaby błędna choćby i z tego powodu, że Wierkinowi można zarzucić wiele, tylko nie promowanie rosyjskiego imperializmu. Trudno osiągnąć taki efekt pisząc powieść o tym, jak w wyniku wojny nuklearnej Rosja jako państwo po prostu przestaje istnieć...

31 marca 1887 roku carska ochrana rozbiła spisek rosyjskiej rewolucyjnej organizacji "Narodnaja Wola", którego celem było zabicie cara Aleksandra III. Sześć lat wcześniej rękami polskiego zamachowca Ignacego Hryniewieckiego przeprowadzono w Petersburgu udany zamach na życie jego ojca i poprzednika na carskim tronie, Aleksandra II, który po klęsce Rosji w wojnie krymskiej z lat 1853-56 rozpoczął proces liberalizujących absolutystyczne carskie samodzierżawie reform politycznych i społecznych. W ich wyniku po raz pierwszy w historii tego państwa rosyjscy chłopi pańszczyźniani otrzymali wolność osobistą. Reformy Aleksandra II, choć były mocno ograniczone, a przez to bardzo niedoskonałe, stanowiły zalążek nadziei na to, że ustrojowa i społeczna rzeczywistość życia w Rosji może gruntownie zmienić się na lepsze. Objęcie rządów przez jego syna i następcę całkowicie przekreśliło te utopijne marzenia. Nowy car, odrzuciwszy ojcowskie dziedzictwo liberalnej modernizacji państwa, bezwzględnie rozprawił się z ludźmi, którzy ośmielili się podnieść swoje zbrodnicze ręce na jego cesarski majestat. W wyniku śledztwa i procesu, na ulokowanej w Twierdzy Szlisselburskiej szubienicy zakończył swe młode życie Aleksander Uljanow - starszy brat Włodzimierza, który jako późniejszy wódz rewolucji październikowej przejdzie do historii pod pseudonimem Lenin. Uczestnikami tego samego spisku byli inni dwaj bracia: Bronisław i Józef Piłsudscy, z których o rok młodszy Józef miał zostać w przyszłości najważniejszym z ojców odrodzenia niepodległości Rzeczypospolitej po latach zaborów, Naczelnikiem Państwa i Marszałkiem Polski, a starszy Bronisław - zesłańcem na niegościnną wyspę Sachalin, na której z naukową skrupulatnością opisał pod kątem etnograficznym bogatą kulturę miejscowego ludu Ajnów. Wyspiarskie położenie na dalekim wschodzie, surowy klimat z krótkim i chłodnym latem i mroźną i śnieżną zimą oraz ubogie materialne warunki sprawiły, że Sachalin został wybrany na miejsce katorgi szczególnie niebezpiecznych dla umoszczonej na petersburskim tronie carskiej władzy politycznych i kryminalnych zesłańców, stając się tym samym naturalnym przedłużeniem Syberii. Kilka lat później znany pisarz i dramaturg Anton Czechow, pomimo trawiącej go gruźlicy, zdecydował się na trudną i niebezpieczną wyprawę w ten niegościnny zakątek świata, aby na własne oczy zobaczyć, a potem po mistrzowsku opisać sachalińską katorżniczą rzeczywistość. Owocem tej brawurowej wyprawy było wydane w 1895 roku trzyczęściowe dzieło pt. "Wyprawa na Sachalin", które odbiło się w ówczesnej Rosji głośnym echem, wywołując spore zainteresowanie i duży społeczny rezonans postępowo nastawionych rosyjskich czytelników. Właśnie ta praca stanowiła dla Wierkina bezpośrednią inspirację do napisania swojej powieści, ulokowanej na surowej, nieprzychylnej człowiekowi sachalińskiej ziemi.

Po katastrofie wojny nuklearnej, wywołanej zapewne przez reżim panujący w Korei Północnej, świat, do niedawna znany jeszcze wszystkim ludziom i narodom, obraca się w dymiące śmiercionośnym promieniowaniem radioaktywne zgliszcza i ruiny. Wbrew panującym powszechnie opiniom, broń jądrowa nie jest w stanie zapewnić wojennego zwycięstwa posiadającym je państwom, kiedy w tym samym czasie inne mocarstwa dysponują w swoich arsenałach takimi samymi zasobami śmiercionośnych nuklearnych technologii. Akcja rodzi reakcję, a odwet jest po wielokroć silniejszy od pierwotnego ataku. Po przekroczeniu atomowego Rubikonu wszystkie wypracowane wcześniej humanitarne konwencje, międzynarodowe traktaty rozbrojeniowe i fundamenty powszechnie akceptowanego cywilizacyjnego ładu światowego, na oczach nielicznych ocaleńców obracają się wniwecz. Nuklearny festiwal zagłady trwa dalej w najlepsze, aż do całkowitego wyczerpania niosących masową śmierć balistycznych głowic, rakiet i pocisków. Na gruzach upadających starych mocarstw wyłania się nowy świat, znaczony odczytami z liczników Geigera, wskazujących najmniej skażone, zdatne do zasiedlenia i zapewnienia minimum egzystencji tereny. Bezwzględna walka o kontrolę nad nimi wywlecze na wierzch z ludzkiej natury jej najpodlejsze i najmroczniejsze oblicze. Jedynie wyspiarska Japonia, położona na uboczu geopolitycznej rozgrywki wielkich mocarstw o najwyższą stawkę, dla resztek ocalałych z traumatycznego koszmaru, zostaje azylem osiągnięć przedwojennej cywilizacji. Buforem pomiędzy Japonią a resztą euroazjatyckiego kontynentu, swoistą strefą przejściową pomiędzy piekłem atomowej pustyni a niebem obfitującej w dostatki pokojowej egzystencji staje się właśnie owiana mroczną, złą sławą, rządzona brutalnymi prawidłami prawa silniejszego wyspa Sachalin, przemianowana przez Jego Cesarską Wysokość na położony na Terytoriach Północnych Departament Karafuto.

W takich to postapokaliptycznych ponurych okolicznościach poznajemy młodą futurolożkę imieniem Lilak, córkę Rosjanki i Japończyka, która na zlecenie Cesarskiego Departamentu Etnografii, zarządzanego przez profesora Odę, ma za zadanie wyprawić się na wyspę i gruntownie zbadać, a następnie szczegółowo opisać stosunki społeczne panujące na Karafuto. Tokijskim naukowcom i japońskiemu rządowi szczególnie zależy na poznaniu sytuacji przymusowo osiedlonych na Sachalinie katorżników, odbywających tu karę za popełnione wcześniej ciężkie zbrodnie i przestępstwa, lub zbyt niebezpiecznych i na tyle nieobliczalnych, aby można było swobodnie wpuścić ich dalej w głąb japońskiego terytorium. Część katorżników, na tyle silnych, aby pozostać przy życiu przez cały czas zasądzonego wyroku, po odbyciu kary ma szansę na uzyskanie statusu tzw. wolnych osiedleńców, którzy cieszą się dość dużą swobodą i licznymi przywilejami, nie mają jednak prawa uzyskać zgody na wyjazd z Sachalinu. W tej ryzykownej, niebezpiecznej, ale też intrygującej i fascynującej wyobraźnię zdolnej studentki wyprawie, ma towarzyszyć Lilak Artiom, tzw. "przykuty do bosaka" - potomek ocalałych z wojennego koszmaru rosyjskich uchodźców, wraz z podobnymi sobie ludźmi pełniący rolę lokalnej milicji i służby porządkowej, wspomagającej japońskie władze w zaprowadzaniu porządku. Symbolem wyjątkowego statusu tej grupy jest bosak - broń, z którą przykuci do bosaka potrafią się po mistrzowsku obchodzić, zadając nią śmierć uciekającym z sachalińskich kazamatów zwyrodnialcom. Doskonale znający miejscowe realia Artiom, prócz zapewnienia bezpieczeństwa, służy Lilak przede wszystkim jako kopalnia wiedzy o tym, jak naprawdę przedstawia się życie na Sachalinie, obrosłe w Japonii wyssanymi z palca mitami. Siłą rzeczy głównym celem Lilak staje się poznanie warunków panujących w miejscowych więzieniach, do których, dzięki podpisanym przez prominentnych przełożonych dokumentom, ma pełny i nieograniczony dostęp. Jednak zaraz po tym, jak Lilak i Artiom opuszczają najcięższy więzienny kompleks w Aleksandrowsku, potężne trzęsienie ziemi burzy więzienne mury, a rzesze psychopatycznych kryminalistów wydostają się na wolność, aby okrutnie zemścić się na swoich niegdysiejszych prześladowcach. Życie Lilak i Artioma wisi na włosku, a oboje muszą za wszelką cenę dotrzeć na morskie wybrzeże, żeby spróbować odpłynąć do bezpiecznej Japonii. Rozpoczyna się dramatyczna walka o przetrwanie i wyścig z czasem, w którym przeciwnikiem głównych bohaterów powieści Wierkina, oprócz wyswobodzonych przestępców będzie też tajemnicza choroba MOB, mobilna wścieklizna, niepozostawiająca zakażonym nią chorym żadnych szans na przeżycie i powrót do zdrowia. Tymczasem japońskie władze, w miarę, jak sytuacja coraz bardziej zaczyna wymykać się im spod kontroli, coraz poważniej rozważają podjęcie najbardziej radykalnych środków w celu zaprowadzenia porządku na zbuntowanej wyspie Karafuto...

Czytając powieść Wierkina, w pewnym momencie z przerażeniem uświadomiłem sobie, że opisana przez autora rzeczywistość nie wywołuje u mnie poczucia grozy, moralnego niepokoju, ani nawet odrazy wobec przedstawionych w książce okrutnych praktyk, jakie jeden człowiek może uczynić drugiemu człowiekowi. I nie świadczy to wcale o moim braku wrażliwości na możliwe do popełnienia zło, ale znamionuje skalę talentu i możliwości twórczych urodzonego w Workucie autora. Po stosunkowo szorstkim początku znajomości z twórczością rosyjskiego pisarza, kiedy przełamałem twardą skorupę wprowadzających w akcję początkowych fragmentów, po części powodowany ciekawością, po części zmotywowany tragicznymi bieżącymi wydarzeniami na Ukrainie, wartko i potoczyście przemknąłem przez dalszą część lektury, która wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Styl narracji Wierkina jest bardzo dobrze skonstruowany, umiejętnie balansujący między przejmującymi i dosadnymi opisami sachalińskich miejscowości, czasem ocierającymi się o naturalizm najwyższej próby, znany z książek Emila Zoli, a pełnym impresji, sugestii, przemilczeń i niedomówień pisarskim warsztatem, przywodzącym na myśl prozę Williama Faulknera, opisującego swoje fikcyjne hrabstwo Yoknapatawpha. Wymiernym probierzem skali literackiego talentu Wierkina są porównania "Wyspy Sachalin" z pisarstwem legendarnych twórców rosyjskiej literatury science fiction - braci Arkadija i Borisa Strugackich - w mojej ocenie bynajmniej nie na wyrost, może z tą różnicą, że Wierkin dopiero rozpoczyna swoją wspinaczkę na szczyt panteonu najwybitniejszych autorów gatunku, a bracia Strugaccy to już sama w sobie uznana powszechnie najwyższa literacka marka i klasa. Wielkim uznaniem należy wyróżnić też tłumacza polskiego wydania książki, Pawła Podmiotko, który zasłynął przekładem bestsellerowego cyklu powieści Dmitrija Glukhovsky'ego "Metro 2033", cenionego wśród fanów gatunku na całym świecie. Współpraca rosyjskiego pisarza i polskiego tłumacza przyniosła znakomite rezultaty. Należy mieć nadzieję, że w przyszłości będzie równie owocnie kontynuowana przy okazji tłumaczenia na język polski kolejnych książek Eduarda Wierkina. Z całą pewnością nie jest to powieść, po którą ochotnie sięgną czytelnicy, nierozmiłowani w kanonach literatury fantastyczno-naukowej. Jednak ci, którzy cenią sobie ten specyficzny gatunek bardziej od innych, znajdą na kartach "Wyspy Sachalin" prawdziwą czytelniczą ucztę. I to nawet wtedy, jeżeli do pewnego momentu lektura powieści Wierkina może im się jawić jako przykre i nieudane, niemiłe książkowe rozczarowanie.

Jeśli ktoś pokusi się o to, żeby horyzontalnie spojrzeć na dzieje Rosji, bez wątpienia spostrzeże on, że po okresach dynamicznego rozwoju, wybitnych osiągnięć na polu kultury i nauki, a także wzrostu militarnej potęgi i imperialnych ambicji rosyjskiego państwa na arenie międzynarodowej, co jakiś czas Rosję dotyka cykliczny proces gwałtownego załamania się i rozpadu mozolnie budowanej mocarstwowej pozycji. Przykłady na potwierdzenie tej tezy można by pomnożyć przez kilka stuleci. Od chrztu w Kijowie Włodzimierza Wielkiego w 988 roku, po klęskę w bitwie z Mongołami nad rzeką Kałką w roku 1223. Od zwycięstwa Dymitra Dońskiego w bitwie ze Złotą Ordą Totchamysza na Kulikowym Polu w 1380 roku, które dla Rosjan znaczy tyle, co dla Polaków zwycięstwo nad Zakonem Krzyżackim w bitwie pod Grunwaldem, po czasy wielkiej smuty i wojen zwanych Dymitriadami, po bezpotomnej śmierci cara Iwana IV Groźnego. Od zwycięstwa cara Piotra I Wielkiego nad królem Szwecji Karolem XII Gustawem pod Połtawą w 1709 roku, które wyniosło Rosję z lokalnego hegemona do rangi europejskiej potęgi, przez odparcie agresji napoleońskiej Francji w 1812 roku, po rewolucję lutową i abdykację cara Mikołaja II w roku 1917. Wreszcie od pokonania III Rzeszy w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej w latach 1941-1945, aż po rozpad sowieckiego imperium podczas jesieni ludów w 1989 roku. Widok wycofujących się z Afganistanu kolumn sowieckich czołgów, pobitych przez niepiśmiennych często mudżahedinów, był równie wymowny i symboliczny co obrady Okrągłego Stołu w Polsce i upadek Muru Berlińskiego nocą z 9 na 10 listopada pamiętnego dla Polski i świata 1989 roku. Śledząc rosyjskie dzieje można zaobserwować także jeszcze jedną prawidłowość. Otóż w XIX wieku Rosja toczyła liczne wojny, bardzo często kilka jednocześnie, przeciwko różnym przeciwnikom na odległych od siebie frontach, angażując w nie wcale niemałe siły, środki i zasoby. Ogromna większość z tych wojen zakończyła się rosyjskimi zwycięstwami i pokaźnymi nabytkami terytorialnymi na jej rzecz kosztem pokonanych państw. W ten sposób pod rosyjskie władztwo lub w polityczną strefę jej wpływów popadła zdobyta na Szwecji Finlandia, uzyskane kosztem Persji ogromne połacie Kaukazu czy wyswobodzona z tureckiej niewoli Serbia i Bułgaria. Tymczasem w wieku XX państwo rosyjskie - bez względu na to, czy było to Imperium Carów, Związek Radziecki czy Federacja Rosyjska - brało udział raptem tylko w kilku wojnach, które niemal wszystkie sromotnie przegrało lub kosztem ogromnych strat przy mizernych korzyściach odniosło w nich tzw. pyrrusowe zwycięstwa. Od wojny z Japonią z lat 1904-05, przez I wojnę światową, krwawą wojnę domową, wojnę z Polską i klęskę w bitwie pod Warszawą w sierpniu 1920 roku, wojnę zimową przeciwko Finlandii, aż po wojny w Afganistanie i Czeczenii, wszystkie te konflikty znaczone były pasmem rosyjskich klęsk lub militarnych i politycznych niepowodzeń. Tylko zwycięstwo nad III Rzeszą wymknęło się z tego kompromitującego kontekstu bolesnych porażek i wyniosło Rosję do rangi supermocarstwa o zasięgu globalnym, w jednym szeregu ze Stanami Zjednoczonymi. Dziś wszyscy na własne oczy obserwujemy, jak ciągle żywy w wyobraźni pokaźnego grona Rosjan neoimperialny resentyment, odradza się ze zdwojoną mocą i siłą, sięgając po brutalne wojenne metody napaści i zbrojnej agresji na swoich sąsiadów, jako narzędzia do realizacji własnych złowrogich, znaczonych śmiercią i przelaną krwią planów. Obserwując przerażające obrazy docierające z Buczy, Irpienia czy Borodzianki, każdy z nas może sobie uświadomić, że dziedzictwo Rosji Gogola, Hercena, Tołstoja, Sacharowa i Sołżenicyna przegrało walkę o rząd dusz rosyjskiego narodu z kastą oligarchów starannie wyhodowanych przez Władimira Putina i jego najbliższych politycznych współpracowników. Wielu europejskim politykom wydawało się, że Putin nie przekroczy granicy wojennego Rubikonu i nie zniszczy systemu misternie utkanej sieci gospodarczych i ekonomicznych powiązań i zależności, których rządzony przez niego kraj był głównym i największym na świecie beneficjentem. Mrzonki, które rozwiały się jak dym, otrzeźwiły wielu, wielu jednak wciąż jeszcze nie może przyjść do racjonalnego opamiętania. Mając na uwadze świadomość tych ponurych faktów, warto potraktować fikcyjny obraz świata po tragedii atomowej zagłady, opisany w znakomitej powieści Eduarda Wierkina jako surowe memento tego, że Apokalipsa drzemie w nas samych, i choć dzisiaj pozostaje jeszcze uśpiona, to wraz z jej przebudzeniem, na ratunek dla rodzaju ludzkiego może już być zwyczajnie za późno...

Ocena recenzenta: 5/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 433
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: