Dodany: 04.05.2022 07:30|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Nie Sienkiewicz ją wymyślił


Recenzja oficjalna PWN

Recenzent: dot59

Dałam się nabrać. Ja, stary wyjadacz książkowy, dałam się nabrać. Po ostatniej przeczytanej powieści biograficznej stwierdziłam, że to jednak nie taki zły gatunek, i kiedy zauważyłam wśród nowości pozycję anonsowaną na okładce w następujący sposób:
„Urodzona na początku lat 20. ubiegłego wieku w Częstochowie; młodość – czas wspaniałych lat 30. – przeżywa w Gdyni, gdzie tatko, pracownik poczty, zostaje przeniesiony. Bywa w Gdańsku, Berlinie, w Warszawie. Poznaje Marszałka i przedwojenną elitę, która bawi w pensjonacie jej mamy. Czas wojny zastaje ją w oddaleniu od bliskich, przedziera się przez granicę do Paryża, a następnie Londynu. Ale nie chce tej wojny jedynie przeczekać, chce walczyć. W 1942 roku przekrada się zaśnieżonymi Tatrami do Polski, gdzie jako czynna przez całą wojnę agentka rządu londyńskiego wykonuje różne zadania, w tym komórki likwidacyjnej. Po wojnie ucieka przed Sowietami do Londynu, gdzie zostawiła malutką córeczkę. Pracuje dla brytyjskiego wywiadu, jako przedstawiciel dyplomatyczny przyjeżdża na przełomie lat 40. i 50. do Ambasady Brytyjskiej w Warszawie i przyczynia się do przerzutu radzieckiego oficera na zachód. W latach 50. podejmuje pracę w rozgłośni Wolna Europa w Monachium”[1]
– nabrałam przekonania, że historia jest oparta na losach prawdziwej postaci. Nie mogła to być słynna agentka Krystyna Skarbek alias Christine Granville, bo ta nie urodziła się w Częstochowie i nie była córką urzędnika pocztowego, ale przecież prócz niej mogła działać i Krystyna Górska; imię było wtedy bardzo popularne, nazwisko też do rzadkich nie należy, więc pomyślałam, że musiałam już gdzieś o niej czytać, tylko mi szczegóły umknęły (co było całkiem prawdopodobne, bo choć lubię literaturę historyczną, nie należę do tych prawdziwych pasjonatów, którym zostają w głowie wszystkie nazwiska, daty i fakty).

Dopiero podczas lektury, kiedy stwierdziłam, że coś mi nie do końca pasuje, postanowiłam sprawdzić życiorys bohaterki w powszechnie dostępnych źródłach… i klapa. Nie było takiej osoby. To znaczy, było wiele Krystyn Górskich, w tym takich, które urodziły się w odpowiednim przedziale czasowym przed wojną i były w jakiś sposób zaangażowane w działania wojenne, ale nie znalazłam ani jednej, do której pasowałyby choćby dwa ze wszystkich podanych na okładce elementów biografii. Pozwoliłam wprowadzić się w błąd czystej fikcji... tak, jak kilkadziesiąt lat temu, kiedy po lekturze „Trylogii” bez powodzenia szukałam w encyklopedii Skrzetuskiego, Kmicica i Wołodyjowskiego. Postanowiłam się z tym pogodzić i czytać dalej tak, jak dawniej czytałam „Potop”, zanurzając się w wir wydarzeń bez zawracania sobie głowy realnością każdego ich składnika.

Zasadniczą część tego, co się w powieści dzieje, streszczono już w zacytowanej nocie wydawniczej, nie ma więc potrzeby opowiadać od nowa kolei losu bohaterki – wystarczy jedynie dodać, że autor posłużył się dość ciekawym chwytem. Oto narrator – czyli, jak możemy domniemywać, on sam – nawiązuje rozmowę ze staruszką spotkaną w pociągu, a potem oddaje jej głos. Krystyna relacjonuje całe swoje życie po kolei, od najwcześniejszych wspomnień z dzieciństwa poprzez (prawie) beztroskie ostatnie lata przed wojną, dramatyczny ciąg zdarzeń pomiędzy wrześniem 1939 a majem 1945 roku i spędzane już w warunkach pokoju, co nie znaczy, że bardziej spokojne, lata 50. W międzyczasie narrator odzywa się tylko przelotnie, informując, że pod wpływem tych opowieści zmienił swoją wcześniejszą decyzję o zrobieniu chwilowej przerwy w pisaniu, podając, jak skończyła się próba skontaktowania się z ich bohaterką, i wreszcie – na końcu – donosząc o nieoczekiwanym epilogu, do jakiego doprowadziło wydanie książki. Gdyby czytelnik jeszcze do tej pory nie powziął podejrzenia, że ma do czynienia z fikcyjną fabułą, teraz już nawet nie musi podejrzewać: wie na pewno, bo przecież w przypadku prawdziwej książki nie da się przed jej ukazaniem się w księgarniach dopisać, co się stało, gdy już była na rynku.

Jednak to nie ten akurat przejaw fikcyjności jest najbardziej nieprawdopodobnym elementem całej historii. Bo biografia Krystyny Górskiej została skonstruowana z tylu niezwykłych i spektakularnych wydarzeń, że nawet legendarna Krystyna Skarbek mogłaby jej pozazdrościć. Przez kolejne odsłony jej losów przewija się tyle postaci historycznych – poczynając od Marszałka Piłsudskiego który, goszcząc w pensjonacie prowadzonym przez jej matkę, nalega, by dwunastoletnia Krysia nazywała go „panem Józefem, a nie marszałkiem”[2] i Güntera Grassa, którego poznaje, gdy ten jest „małym dzieckiem rysującym na kartce papieru”[3], poprzez Elżbietę Zawacką (w książce co prawda nazwisko to pisane jest przez „dz”, jednak, skoro jego właścicielka jest „jedyną cichociemną zrzuconą do okupowanej Polski na spadochronie”[4], musi chodzić o tę samą osobę. Stawiam na nadgorliwość korekty, podobnie jak w miejscu, gdzie pojawia się „telefon zza światów”[5]) i Sergiusza Piaseckiego, aż po Józefa Światłę – że chyba nikt realny nie byłby w stanie spotkać ich wszystkich. A gdyby nawet, to niekoniecznie musiałoby się to przytrafić akurat komuś, kogo życie osobiste jest tak bardzo powikłane, pełne tajemnic i niesamowitych zbiegów okoliczności (dostatecznie niezwykła jest już sytuacja opisana w ostatnim akapicie noty na stronie wydawcy, nieco obszerniejszej, niż ta okładkowa: że „ukochana ciotka nie jest ciotką, sobowtór spotkany w Rzymie jest siostrą, a matka – nie jest matką”[6]. Ale żeby oprócz tego dwukrotnie opłakać bliskie osoby, mając niemalże namacalne dowody ich śmierci, a potem każdą z nich spotkać setki kilometrów od miejsc, gdzie były ostatnio widziane?).

Niemniej jednak trzeba autorowi przyznać, że potrafił bohaterkę przez tę piramidę niezwykłości przeprowadzić iście po sienkiewiczowsku (choć bez akcentów humorystycznych, typowych dla epopei mistrza Henryka); udało mu się spleść fikcję z rzeczywistością i przedstawić rezultat tego manewru gładką, dobrze przyswajalną polszczyzną, zatem większość czytelników, nawet zdając sobie sprawę z małego prawdopodobieństwa zdarzeń, od razu wciągnie się w akcję, z ciekawością śledząc życie Krystyny i przy okazji przypominając sobie, jak powikłane bywały ludzkie losy w okresie wojny i tuż po niej. Ale ja przyznam, że wolałabym opowieść niezmyśloną, choćby nawet miała mniej obfitować w zaskakujące zwroty akcji. Nie brak przecież w naszej nowszej historii postaci, o których byłoby co pisać…

[1] Tomasz Wandzel, „Chwila prawdy: Niewiarygodna historia Krystyny Górskiej”, wyd. MG, 2022, z okładki.
[2] Tamże, s. 30.
[3] Tamże, s. 127.
[4] Tamże, s. 171.
[5] Tamże, s. 256.
[6] Ze strony internetowej http://www.wydawnictwomg.pl/chwila-prawdy-niewiarygodna-historia-krystyny-gorskiej/.

Ocena recenzenta: 3,5/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1793
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: