Pierwsze moje spotkanie z "Wiedźminem" miało miejsce gdzieś pod koniec podstawówki, za sprawą (nie)sławnego komiksu
Droga bez powrotu (
Parowski Maciej,
Sapkowski Andrzej,
Polch Bogusław)
oraz
Zdrada (
Parowski Maciej,
Sapkowski Andrzej,
Polch Bogusław)
. Dopiero w liceum w ręce wpadł mi tom
Ostatnie życzenie (
Sapkowski Andrzej)
i wsiąkłem na całego. Co tu gadać! Mnóstwo moich znajomych zachwycało się opowiadaniami i cyklem, ustawialiśmy się w kolejce czytelniczej, gdy ukazywały się kolejne tomy Sagi, a jeden z kolegów sukcesywnie je kupował. Już na studiach byliśmy na filmie "Wiedźmin" – podobno jedynym zasadniczo polskim filmie z gatunku fantasy. Zaśmiewaliśmy się do rozpuku, nasze głośne komentarze rozbawiły pół kina. Serial już raczej sobie darowałem, wiele lat później miałem już tylko przykre spotkanie z
Sezon burz (
Sapkowski Andrzej)
. Gry na oczy nie widziałem – obowiązki rodzinne i praca pochłonęły mnie całkowicie. Skoro jednak pojawiła się na horyzoncie książka o uniwersum i wszystkim powiązanym – czemu miałbym
Wiedźmin: Historia fenomenu (
Flamma Adam)
nie wziąć na tapet?
To naprawdę wartościowa kompilacja, składająca się z opisów każdego aspektu wiedźmińskiego świata, przedzielanych wywiadami z różnymi ludźmi zaangażowanymi weń (rozmowy są z Sapkowskim, w/w twórcami komiksów, aktorami, podkładającymi głos, reżyserami, programistami, znawcami, nawet z zespołem Percival Schuttenbach!). Oczywiście będzie średnio ciekawa dla kogoś, kto nie jest wielbicielem Wieśka. Jest jednak pięknie zrobiona – kolorowe ilustracje, dobry papier, świetnie zredagowana – a jedynym poważnym minusem jest to, że wymieniane linki do filmów na YT są upierdliwe do przepisywania albo – co gorsza – już na YT nie istnieją. Między wierszami (nie do końca wprost) można dostrzec trudną osobowość Sapkowskiego, zasygnalizowane są konflikty na różnych poziomach. Kompendium jednak jest bardzo obszerne i kompletne – jestem zadowolony z lektury. Miło było ponownie wsiąknąć w ten niezwykły świat – i zobaczyć, jak innych on zainspirował.
Jeden bardzo interesujący szczegół: Flamma opisuje, jak krótko po premierze filmu "Wiedźmin" z Żebrowskim "odbyło się coś na kształt publicznego linczu nad fantastyką, jej miłośnikami i filmem". Opisana jest dyskusja w programie "Autograf" między
Żakowski Jacek, Ewą Pytką (gospodarze programu) i gośćmi:
Chwin Stefan (pseud. Lars Max), K. Knittlem,
Rottenberg Anda i
Głowacki Janusz z jednej strony i
Parowski Maciej oraz
Polch Bogusław z drugiej. "Eksperci nie pozostawili na filmie suchej nitki, (…) wyraźnie sugerowali, że winę za porażkę obrazu ponosi twórczość Sapkowskiego. Argument «jakby proza była dobra, to ekranizacja również byłaby dobra», zwłaszcza z ust osób związanych na co dzień z kulturą, nawet dziś brzmi podejrzanie. Anda Rottenberg powiedziała wprost, że gdyby literatura była dobra, to nie powstałby na jej podstawie komiks lub film [SIC!]. (…) kiedy ktoś z widowni próbował przedstawić odmienną opinię, od razu go zakrzykiwano i odbierano mu mikrofon. Ofiarą tego padł również Polch, gdy próbował przekonać Żakowskiego, jaki był faktyczny nakład wiedźmińskiego komiksu [>100000]. Dziennikarz nie podjął jednak tematu."[218]
I TERAZ NAJLEPSZE!
"Na koniec okazało się, że… eksperci zgromadzeni w studiu nie czytali Sapkowskiego, a więc krytykowali coś, o czym nie mieli pojęcia. (…) wśród miłośników fantastyki w Polsce zapanowało wielkie poruszenie. Parowski grzmiał: «(…) Najgorsze, że członkowie loży publicznie przyznali, iż prozy Sapkowskiego nie znają. Przybierając odpowiednio pozy Trzpiotki, Mruka i Inkwizytora, wsnioskowali, uogólniali, socjologizowali. Dla Chwina nie ulegało wątpliwości, że proza Sapkowskiego z całą pewnością jest wtórna, bo film Brodzkiego jest gorszy od ekranowego «Conana». Wg Rottenberg Sapkowski pisze dla nieumiejących czytać i pisać, przecież inaczej jego książek nie przekładano by na komiksy i kino [SIC!!]. Chwin wybrał Sienkiewicza przeciw Sapkowskiemu, Głowacki rzeczywistość przeciw fantasy i baśniom. A Knittel odkrył na nowo stalinowską teorię odbicia, dostrzegając rzeczywistość w telewizorze i tamże baśń w pierwowzorze. Żenujące! 30 lat temu Głowacki pisał przewrotne felietony o podobnym umysłowym upadku, tyle, że w groźniejszej epoce. Gdyby się trochę skupił, przypomniałby sobie, jako autor «Skrzeku», że można łączyć rzeczywistość z fantazją z pożytkiem dla obu»".[219]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.