Czytane w ramach
Akcja czytelnicza: Biennale Proustowskie 2021-2022
W
Strona Guermantes (
Proust Marcel)
Marcel przeprowadza się i zaczyna dorastać. Najnowszą miłością jest księżna Guermantes, przed którą robi z siebie błazna. Przybliżone nam są nudnawe szczegóły z przeżyć teatralnych, oraz dużo ciekawsze z przyjaźni z Robertem Saint-Loup, doprawiane towarzyskimi podziałami związanymi ze sprawą Dreyfussa. Pojawia się dojrzalsza Albertyna, która pozwala sobie z Marcelem na odważne karesy, choć on ma chrapkę na inną babkę. Niestety, rodzona babka umiera. Bohater cierpi, ale (odkochawszy się w Orianie de Guermantes) trafia na salony, gdzie dowiaduje się, że wielcy państwo to tacy sami ludzie, jak inni – są i głupi, i zazdrośni, i prostaccy, abnegaci. W międzyczasie baron de Charlus kontynuuje swój ukryty pederastyczny podryw, którego Marcel jeszcze nie podejrzewa.
Trzeci tom septalogii Prousta to kontynuacja Dzieła wielkiego, choć chwilami męczącego. W pewnych momentach przestawałem zwracać dokładną uwagę na wszelkie dusery i słowne rozgrywki towarzyskie, a chłonąłem samo piękno i bogactwo języka powieści (choć i Boyowi można dać prztyczka w nos, gdy jeden z bohaterów "bierze coś na tapetĘ"). Obszerne fragmenty są chyba zresztą pisane jedynie w celu wywołania impresji owych czasów, bo ciężko spamiętać i śledzić wszystkie wątki lub aluzje.
Pewien znamienny fragment:
"– Po pierwsze dlatego, że w gruncie wszyscy ci ludzie są antysemici – odparł Swann, który wiedział przecie z doświadczenia, że nie wszyscy, ale który, jak wszelcy ludzie mający bardzo żarliwe przekonanie, wolą, dla wytłumaczenia, że niektóre osoby go nie dzielą, podsunąć im jakąkolwiek rację, przesąd, na który nie ma rady – raczej niż racje nadające się do dyskusji."[536]
Dla mnie jest on niezmiernie celny i aktualny – w dobie oskarżania o antysemityzm właśnie (już lekko passe), o faszyzm, o rasizm, homofobię, transfobię, terfizm, boomeryzm, incelizm, nietolerancję wszelkiego sortu, no i wszelkiego typu obrzucanie łajnem etykietki "niepoprawności" – przed czym nie ma obrony, co raz wypowiedziane w dyskusji piętnuje już na zawsze przeciwnika, a wszelkie tłumaczenia pogłębiają jedynie "słuszne oburzenie" postępackich strażników moralności (cóż za ironia: nowe wcielenie wiktoriańskiej pruderii).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.