Dodany: 01.06.2004 17:59|Autor: deyna
Wszechobecność
Angielskie słowo "ubiquity" dosłownie oznacza wszechobecność, nie tylko, jak w książce, wszędobylskiego preparatu „Ubik”, mogącego być jednocześnie lekarstwem na żołądek i przekąską, środkiem do czyszczenia i sprayem odwracającym proces zanikania. Chodzi przede wszystkim o wszechobecność każdej istoty w więcej niż jednym świecie. Żywi i umarli u Dicka tak naprawdę są tylko umownie istotami nieoddychającymi i przejawiającymi wszystkie funkcje życiowe.
Jeden z moich wykładowców, próbując nam naszkicować system połączeń między wszystkimi działami fizyki, powiedział, iż „Rzeczywistość jest nam zapodana i Pana Boga nie interesuje, czy do jej opisu stosujemy mechanikę klasyczną czy kwantową, bylebyśmy robili to dobrze”. U Dicka nie ma jednej, „zapodanej” rzeczywistości. „Drzwi wyjściowe prowadzą do środka”. Jedyną rzeczą, która się nie zmienia, jest ludzka świadomość, charakter i psychologia. Joe Chip zostaje tą samą osobą, nie umiejącą utrzymać przy sobie pieniędzy, bez względu na to, czyj profil czy popiersie na nich widnieje, Pat jest cały czas zazdrosna i niedojrzała, a przenosiny między światami nie zmieniają opanowania i chłodnej wewnętrznej piękności Wendy czy mądrości życiowej młodej, bo przecież zaledwie dwudziestopięcioletniej Elli. To ludzie, ich charaktery i osobowości stają się punktami łączącymi światy, które teoretycznie nie powinny się przenikać. Przenikają się jednakże, bo istnieje „ubiquity”, coś silniejszego od zaprzestania istnienia, coś mocniejszego niż niszczycielskie siły osobników z ujemnym potencjałem. Można się pokusić o marzenie o wszechobecności tego, co rozumiemy jako dobro, ale Philip K. Dick nie pozwala na tak daleko idące przypuszczenia. Filozofia w jego historiach, jak słusznie zauważa Lem, schodzi na ulice. Światy stwarzają dylematy bardzo praktyczne, powiązane z życiem istot nie tylko w tym jednym świecie. „Mężczyzna nie zawiera w sobie młodego chłopca, lecz wcześniej żyjących mężczyzn”. Czas jest tylko jednym z wymiarów, do kształtu którego trzeba się po prostu przyzwyczaić.
Takie uporządkowanie czasoprzestrzeni, choć zdaje się skomplikowane i bolesne, napawa pewnym optymizmem. Bo oto człowiek, którego biografia nosi tytuł „Przesuwające się rzeczywistości”, w książce, w której rozróżnienie między jawą, snem, wizją narkotyczną i ewentualnie istniejącą prawdą jest, nawet dla bardzo uważnego czytelnika, po prostu niewykonalne, zawiera zdanie świadczące o tym, że wielokrotność świata nie jest taka straszna, a wszechobecność nie musi być tak bardzo trudna do udźwignięcia. Można przecież spojrzeć na wszystko oczami kogoś o dużo mniejszym rozumie niż obdarzeni ponadnaturalnymi zdolnościami inercjałowie: “Tak jak w "Kubusiu Puchatku": istnieje część lasu, w której chłopiec i jego miś zawsze będą mogli się bawić.”
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.