Dodany: 14.04.2022 16:21|Autor: dot59
Na pełnych obrotach i na scenie, i poza sceną
Nie wiem, jakim cudem przeoczyłam pierwsze wydanie tej książki, bo choć kino i teatr w hierarchii zainteresowań przegrywają u mnie z literaturą i muzyką, na ogół jednak zwracam uwagę na materiały dotyczące najbardziej lubianych aktorów. A Krystyna Janda bez wątpienia do takich należy. Tego typu przeoczenie jednak na szczęście można nadrobić, zwłaszcza, gdy się okaże, że nie trzeba za daną pozycją gonić po antykwariatach, bo właśnie została wznowiona.
Z okładki spogląda na czytelnika kobieta dojrzała. Dojrzała i elegancka. Czarna sukienka („ubieram się w dwa kolory, w związku z czym wszystko do wszystkiego pasuje i nie tracę czasu na zastanawianie się, co do czego się nada” [1], mówi bohaterka), dyskretna biżuteria, fryzura perfekcyjnie dobrana do typu urody, delikatny makijaż. Pozując do tego zdjęcia kilka lat temu, była w wieku, gdy niemal wszystkie jej rówieśniczki spoza środowiska albo już były na emeryturze, albo się do niej przymierzały. Ale aktorstwo to zawód, w którym na emeryturę sensu stricto przechodzi się o wiele, wiele później… albo nigdy. A Krystyna Janda to taki typ człowieka, który prowadzącej rozmowę dziennikarce „kojarzy się z reklamą niezniszczalnych bateryjek”[2], więc z definicji działa na pełnych obrotach, nawet nie myśląc o tym, by zwolnić: „prowadzę dwa teatry bez sekretarki, bez kierownika literackiego, spełniam także w dużej mierze zadania PR, gram, reżyseruję, jestem do dyspozycji dzień i noc. Nie mogę być zmęczona”[3]. Nawet po godzinach pracy, bo wtedy ma kolejne zajęcie: „od 2000 roku prowadzę stronę internetową, odpowiedziałam przez te lata na wszystkie listy, wszystkie! Można do mnie napisać na adres teatru, zawsze można było. Reaguję, odpowiadam, pomagam, kiedy mogę, doradzam…”[4]. Trudno uwierzyć, że znajduje czas jeszcze na co innego, a jednak… Dużo czyta („w trakcie lektury zapominam o bożym świecie i uważam, że są to te najcenniejsze chwile w życiu, kiedy dzięki filmowi i książce przestają istnieć realny świat i problemy”[5], nie korzysta z pomocy fachowców, jeśli może coś zrobić osobiście („dom sama sobie urządzam. Ogródek też sama zaprojektowałam. Kupiłam książkę i nauczyłam się…”[6]) i nie przegania precz dziennikarzy proszących o rozmowę czy też o drobny tekst na piśmie (przez wiele lat pisywała felietony a to do radia, a to do portalu internetowego, a to do różnych czasopism, w innym znów periodyku odpowiadała na listy czytelniczek). Dobrze zresztą, że nie przegania, bo z tego, co do tej pory powiedziała i napisała, można poskładać całkiem obszerny i wielowymiarowy portret.
Rozmowa, czy raczej seria rozmów na różne tematy – od dzieciństwa i młodości (gdzie zostają wspomniane słynne, własnoręcznie uszyte, spodnie w kolorowe kwiaty), poprzez historię wyboru zawodu, poszczególne etapy kariery, sylwetki ludzi najważniejszych w prywatnym i zawodowym życiu artystki oraz ukochanych zwierząt domowych, aż po osobiste poglądy na kwestie tak różne, jak kobiecość, misja aktora i… palenie papierosów – z Katarzyną Montgomery to zasadnicza część tej książki, lecz oprócz niej są jeszcze dziesiątki wyimków z innych wywiadów, felietonów, internetowego dziennika aktorki. A także przebogaty materiał ilustracyjny, na który prócz prywatnych zdjęć i fotosów z filmów/spektakli składają się reprodukcje plakatów filmowych i wspominanych w tekście artykułów prasowych (w tym np. niekorzystnych recenzji „Człowieka z marmuru” czy „Przesłuchania”, których autorzy raczej nie chcieli – ze względów dziś nader oczywistych, jakimi były „wyższe racje” polityczne – niż nie umieli docenić kunsztu aktorskiego wschodzącej wówczas gwiazdy ekranu).
Świetnie się to czyta i nawet, jeśli się nie miało okazji widzieć Jandy w większości najsłynniejszych ról scenicznych i nie zna się na pamięć całej jej filmografii, nie można się znudzić jej opowieściami o przygotowaniach do tego czy innego spektaklu/filmu, zwłaszcza, że posługuje się kształtną, bogatą polszczyzną, na każdym kroku dając świadectwo wysokiej kultury językowej i osobistej (naprawdę, nie każdy potrafi z takim dystansem i takim taktem opowiadać o momentach, w których został przez kogoś źle oceniony czy źle potraktowany. I ani słowa indywidualnych żali, ani jednego przytyku pod czyimkolwiek adresem!). Tytuł mówi prawdę: aktorka ewidentnie zyskuje przy bliższym poznaniu, nawet, jeśli nie ma ono miejsca na żywo, a tylko za pośrednictwem wypowiedzi zapisanych na papierze! Ten, kto do tej pory niewiele o niej wiedział, zacznie ją cenić, a kto już cenił - polubi. Zaś Montgomery trzeba docenić za wyjątkowo cenną umiejętność tak dyskretnego kierowania dialogiem, by samej pozostać w cieniu, eksponując postać rozmówczyni i to, co ona ma do powiedzenia.
[1] Krystyna Janda, Katarzyna Montgomery, „Pani zyskuje przy bliższym poznaniu”, wyd. Prószyński i S-ka, 2022, s. 467.
[2] Tamże, s. 508.
[3] Tamże, s. 503.
[4] Tamże, s. 506.
[5] Tamże, s. 507.
[6] Tamże, s. 461.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.