Dodany: 14.04.2022 11:14|Autor: fugare

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: #manto
Orbitowski Łukasz

2 osoby polecają ten tekst.

Kelner, telefon i historia sztuki


„Świat nie jest taki zły”[1] – śpiewała w latach 60. XX wieku Halina Kunicka i choć bardzo chciałoby się w te słowa uwierzyć, szczególnie kiedy wiosną „zakwitną jabłonie”[2], w głębi duszy tłucze się jednak przekonanie, że owszem, świat bywa dobry, bywa piękny, ale często jest zły – bardzo zły. Pewnie właśnie dlatego lubię go oglądać, choćby od czasu do czasu, w wersji wyretuszowanej, przyjemnej i lekkostrawnej. Kiedy podczas internetowych zakupów w księgarni, wszystkowiedzący „system”, już przy kasie, zaproponował mi promocyjny zakup albumu „Praga w starej fotografii”[3], jako klientka „emocjonalna” natychmiast skorzystałam z tej możliwości. Wyobrażałam sobie stare fotografie Mostu Karola, Hradczany i Plac Wacława w sepii, a tu niespodzianka – trafił mi się świat bez wspomnianego retuszu – fotografie naszej, warszawskiej Pragi z lat, kiedy cała Polska nuciła sobie o kapiącym z nieba milionie, o kochającej łatwiej dziewczynie i kwitnących jabłoniach. Wolałabym chyba starą czeską Pragę, ale cóż dostała mi się nasza swojska - z Bazarem Różyckiego, Ząbkowską, Targową i Brzeską w samym rozkwicie PRL-u.

W równie przypadkowy sposób natknęłam się na nowelę, lub może więcej - szkic powieściowy Łukasza Orbitowskiego: „#manto” i tak jak w sytuacji wspomnianego albumu - dostałam świat bez ładnego pudełka, bez wstążeczki - przeciwnie, nawet jakby trochę specjalnie przybrudzony i owinięty w starą gazetę. Świat nie jest w tej opowieści „taki zły”, ale nie jest też dobry, bywa okrutny, bezwzględny, choć czasami zabawny. No, ale kiedy trafisz na „Pragie” to musisz być przygotowany na wszystko, z tytułowym mantem włącznie. Chłopakiem z Pragi, dziś już co prawda 50-letnim, jest bohater Łukasza Orbitowskiego – Irek Król. Król „nomen omen”, bo choć pracujący jako kelner, to z zamiłowania praski król życia, którego okres prosperity z lat 90. przeminął, jak wszystko zdaje się wskazywać, bezpowrotnie. Ale w powieści, jak w życiu, zdarzają się niespodziewane uśmiechy losu, szczęśliwe zbiegi okoliczności i nawet takiemu Irkowi może z nieba spaść, jeśli nie milion, to całkiem spory zastrzyk gotówki.

Mam nieodparte wrażenie, że tytułowego Irka już kiedyś spotkałam, przypominam sobie nawet okoliczności. W drodze z pracy - do domu, miałam zwyczaj wstępowania do małej księgarni w bocznej uliczce. Małej i rzadko odwiedzanej, a ponieważ w tamtym okresie częściej oglądałam książki niż kupowałam, nie byłam pupilką właścicielki i zawsze musiałam zbierać się „w sobie”, żeby znieść jej lekko „zniecierpliwione” spojrzenia. Podczas jednej z takich wizyt, kiedy byłyśmy tam tylko obie, drzwi otworzyły się z impetem i do księgarni wszedł, no właśnie, jak by to określić, bo już od razu daje o sobie znać chęć podkolorowania świata – po prostu wszedł Pan Menel. Właścicielka księgarni przysunęła się do mnie z przerażeniem i spojrzała na mnie wzrokiem szukającym pomocy, ja zobaczyłam już siebie w roli przypadkowej ofiary, lub co najmniej koronnego świadka napadu, a rzeczony Pan Menel głosem z charakterystyczną chrypką zapytał: - Czy ma Pani coś nowego Waldka Łysiaka? Takie zaskoczenie i konsternacja często się nie trafiają, no, może tylko wtedy, kiedy w trakcie lektury dowiadujemy się, że Irek w wolnych chwilach czytuje sobie „Klucz do Rebeki” Kena Folletta, a historia sztuki, tak jak przed Waldemarem Łysiakiem, nie ma przed nim tajemnic: Botticelli, Gierymski, Chełmoński - Irek wymienia nazwiska malarzy i tytuły ich obrazów bez problemu. Nawet jeden z klientów, który wraz ze swoim telefonem odegra ważną rolę w całej historii, ma u niego ksywkę „Kutavaggio”[4]. Muszę się przyznać, że może troszkę przeholowałam, bo Irek absolutnie nie był menelem. Miał co prawda zwyczaj popijania piwka po pracy, rozwiązywania problemów w sposób siłowy i korzystania z domowej „obsługi” 70-letniej mamusi, z którą mieszkał i którą, swoją drogą, bardzo kochał, ale menelem nie był z pewnością.

To tylko krótki wstęp, więcej opowiadać już nie powinnam. Całą przygodę Irka można poznać osobiście i szybko, bo nowela ma tylko 94 strony. A zapewniam, że warto i bardzo zachęcam do jej przeczytania. Sztuka pisania autora nawet mnie wynagrodziła konieczność konfrontowania się ze światem podanym „saute”, a na zakończenie dostałam nawet „happy end”. Może świat, przynajmniej ten literacki, rzeczywiście „nie jest taki zły”?


[1] „Świat nie jest taki zły” słowa piosenki: Jerzy Afanasjew, muzyka: Janusz Hajdun, wykonanie: Halina Kunicka, 1967 r. - z pamięci.
[2] Tamże.
[3] „Praga w starej fotografii”, Jerzy Woropiński, Wydawnictwo Bosz, 2015.
[4] „#manto”, Łukasz Orbitowski, Jacek Świdziński, 2020, lektura dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl, utwór opracowany w ramach projektu Wolne Lektury przez Fundację Nowoczesna Polska.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1622
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: