Dodany: 10.04.2022 22:00|Autor: Marioosh
Rzetelna biografia ostatniego (?) dyktatora Europy
To nie jest pierwsza książka dwojga autorów o Białorusi, ale pierwsza, której głównym bohaterem jest Baćka, czyli ojciec białoruskiego narodu. Autorzy w powściągliwy i spokojny, a jednocześnie błyskotliwy i wnikliwy sposób przedstawiają postać niedoszłego cara Rosji, jego karierę od kierownika sowchozu do prezydenta kraju. Jest to książka dość krytyczna: autorzy bezpardonowo rozprawiają się z zaprowadzoną przez Łukaszenkę dyktaturą, w rozmowach z białoruskimi dysydentami demaskują wyborcze oszustwa, ale też zastanawiają się nad przyczynami takiego stanu.
Poznajemy więc drogę Łukaszenki na tron – zaskarbił sobie sympatię rodaków tym, że jako przewodniczący komisji do walki z korupcją ujawnił powiązania białoruskich polityków ze światem przestępczym; jego polityka jednak mocno ocierała się o populizm, a on sam świadomie odwoływał się do najniższych instynktów, oparł się na lumpenproletariacie i dokonywał częstych wolt. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że lepiej niż inni politycy słyszał, czego ludzie oczekują i o czym mówią, stojąc w kolejkach i „na fajce”; w mowie często posługiwał się trasianką, czyli specyficzną mieszaniną języka rosyjskiego i białoruskiego, i dzięki temu okazał się najbliższy narodowi. Jego pierwsze zwycięstwo wyborcze w 1994 roku było zgodne z nastrojami – od rozpadu ZSRR i ogłoszenia niepodległości w kraju panowała trudna sytuacja gospodarcza i wielu było przekonanych, że prezydent z ludu zaprowadzi porządek. Bardzo szybko dał do zrozumienia, że przyszedł na to stanowisko na co najmniej dziesięć lat i zaczął swoje postanowienie realizować – zwrócił się przeciwko swoim dawnym kolegom, był prawdopodobnie świadkiem pacyfikacji opozycji w parlamencie i szybko rozprawił się ze strajkującymi pracownikami metra. Autorzy pokazują nam Łukaszenkę jako krętacza w stosunkach z Rosją, wczoraj flirtującego z Putinem, a dziś z Unią Europejską, sprzedawcę obietnic, handlarza suwerennością narodu i człowieka posiadającego niepohamowaną potrzebę bycia liderem czy to w polityce, czy to w domu, czy to na hokejowej tafli; w rozdziale poświęconym relacjom z Borysem Jelcynem czytamy, że gotów był zostać tytułowym carem Rosji za cenę własnej suwerenności.
Uważam jednak, że od opowieści o „ostatnim dyktatorze Europy” – którym to określeniem sam Łukaszenka się szczyci – ważniejsze jest drugie dno. Nad wieloma rzeczami można się zastanowić, począwszy od prostego pytania: czy samym Białorusinom taki układ nie odpowiada? Żyli sobie cichutko w ZSRR, aż tu nagle niepodległość spadła im na głowę; tymczasem jest to naród niechętnie biorący sprawę w swoje ręce – obywatele wolą, gdy ktoś za nich podejmuje decyzje i bierze za nie odpowiedzialność i są gotowi zapłacić za to własną wolnością. Baćka, dobry ojciec narodu, jest gwarantem stabilności, zapewnia świadczenia socjalne i naród chce tylko, żeby nie było wojny. Co jednak ciekawe, według niezależnych badań przeprowadzonych w 2013 roku 70% Białorusinów zagłosowałoby na kogoś zdolnego konkurować z Łukaszenką – tylko co z tego, skoro do dziś nikt taki się nie pojawił? Już zaledwie dwa lata po objęciu przez niego władzy parlamentarzyści sięgnęli po procedurę impeachmentu – zabrakło jednak wszystkiego: determinacji, nieulegania presji Łukaszenki przez Sąd Konstytucyjny i silnej opozycji potrafiącej utrzymać demonstracje na ulicach Mińska. Słabość opozycji to osobny temat: do każdych wyborów przystępowała skłócona i rozdrobniona, co dyktatorowi było tylko na rękę; zresztą od samego początku jego rządów cała Europa nie była w stanie wypracować wobec niego konkretnej polityki.
Jest taki znamienny rozdział tej książki, w którym czytamy o zbrodniach reżimu: Jury Zacharanka, były minister spraw wewnętrznych, a później członek partii opozycyjnych, został w 1999 roku porwany przez „nieznanych sprawców” i nigdy nie odnaleziony – członkowie tejże opozycji na wieść o jego zniknięciu zareagowali na zasadzie „oj tam, oj tam”; był on bowiem kobieciarzem i wszyscy uznali, że poszedł w tango. Jak w takiej sytuacji może istnieć poważna opozycja? Jestem świadomy tego, że ciężko jest zorganizować jakieś protesty mając z jednej strony reżim na karku, a z drugiej naród, któremu wystarczy stabilność, spokój, zatrudnienie, świadczenia socjalne i niskie ceny – ale przecież młodzi, wykształceni, znający języki i umiejący się znaleźć na Zachodzie ludzie chcą czegoś więcej!
Już w 2005 roku Łukaszenka powiedział, że jest gotów walczyć o władzę z bronią w ręku – czy tak się stanie? W jaki sposób dyktator opuści tron? – bo przecież prędzej czy później będzie się to musiało stać. A kiedy już się stanie, to jak szybko naród za nim zatęskni? Z takimi pytaniami autorzy zostawiają czytelników samych. Współczesność pokazuje, że nic nie wiadomo – dziś Łukaszenka władzę ma, ale jutro Putin zdecyduje, że jej nie będzie miał. Książka na pewno jest więc warta przeczytania, tym bardziej, że wcześniej nie mieliśmy do czynienia z żadną biografią Baćki. Polecam!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.