Dodany: 09.04.2022 20:08|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Bez mięsa, a jak apetycznie!


Dzięki prezentom gwiazdkowym, imieninowym i urodzinowym nasza domowa biblioteczka kulinarna wzbogaciła się ostatnio m.in. o kolejne dwie książki Jamiego Olivera. Jak już parę razy wspominałam, nie jest on może numerem pierwszym na liście moich kulinarnych idoli, ale plasuje się na niej dość wysoko, zwłaszcza w zakresie twórczego przekształcania „typowych” potraw i dużego rozrzutu stopnia trudności przepisów, dzięki czemu można u niego znaleźć i coś w sam raz dla artystów patelni, i coś dla profanów, którzy najchętniej przyrządzają dania typu „pokrój-wrzuć do rondla-smaż 15 minut, od czasu do czasu mieszając”. Znając jego upodobanie do doprawiania potraw cytryną/limonką i kolendrą oraz zdając sobie sprawę, że każdy medialny mistrz kuchni może kupować niezliczone słoiki i puszki egzotycznych ingrediencji, nie musząc się zastanawiać nad ich kosztami i miejscem na ich pomieszczenie, trochę się obawiałam, czy się nie okaże, że w „Wege” połowa przepisów jest dla mnie nieakceptowalna smakowo, a druga – ekonomicznie lub ergonomicznie.

Ale nie jest tak źle, wręcz przeciwnie, większa część potraw nie tylko wygląda apetycznie na zdjęciach, ale faktycznie z opisu wydaje się smaczna, a ponadto powinna dać się zrobić ze składników zwykle posiadanych w domu lub dostępnych w najbliższym supermarkecie. A tam, gdzie przepis wymaga zastosowania czegoś, czego przydatność w mojej kuchni mogłaby się okazać dyskusyjna – bo raczej nie widzę możliwości wykorzystania całej butelki sosu HP (swoją drogą, znów nie miałam pojęcia, co to takiego. Skorzystawszy z wyszukiwarki, dowiedziałam się, że jest to jeden z popularniejszych na Wyspach Brytyjskich sosów, którego głównymi składnikami są: pomidory, cebula, melasa i ocet) czy całego słoika pasty curry rogan josh (też nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. A jest to pasta curry przeznaczona do jednego konkretnego mięsnego dania) – cóż, po prostu mogę się okazać równie kreatywna, jak autor, i poeksperymentować z zastępowaniem ich czymś zbliżonym, co akurat mam pod ręką.

Dania są w większości obiadowe, choć są i takie, które nadadzą się na śniadanie, i na deser, jest też trochę drobnych przekąsek. "Drobnych” niekoniecznie znaczy, że robi się je migiem: „chrupiące łódeczki tacos” [1] wymagają godziny i kwadransa pracy, „frytki z polenty”[2] blisko 2 godzin. No, właśnie… w zasadzie tylko nieliczne przepisy dadzą się wykonać w czasie krótszym niż pół godziny, a biorąc pod uwagę różnicę w szybkości pracy Olivera na wizji i mojej w realu, to pewnie każdy podany czas przygotowania należałoby przemnożyć przez dwa…

Ale trzeba przyznać, że opisane są porządnie, tak, że nie ma się wątpliwości, ile czego wziąć, co w jakiej kolejności zrobić, ile porcji z tego wyjdzie i nawet, ile kalorii oraz rozmaitych istotnych składników (w tym soli i cukru) taka porcja zawiera. Na końcu autor tradycyjnie zamieszcza jeszcze garść porad i informacji, dotyczących używanych składników (na przykład wymienia nazwy serów, produkowanych bez użycia podpuszczki zwierzęcej, co może być ważne dla wegan, czy też omawia wartości odżywcze poszczególnych warzyw). Może nie każdemu są one potrzebne, ale komuś się na pewno przydadzą; kto chce, może je opuścić, a samych przepisów jest dostatecznie dużo, by człowiek, zamierzający odżywiać się zdrowiej, miał w czym wybierać.

[1] Jamie Oliver, "Wege: Łatwe i smaczne dania dla każdego", przeł. Dorota Malina, wyd. Insignis, 2021, s. 244.
[2] Tamże, s. 248.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 250
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: