Dodany: 29.03.2022 13:20|Autor: Mikołaj Małecki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Poli Raksy twarz
Tomasik Krzysztof

Poli Raksy niebiografia


Bałem się. Może nie aż tak, jak w dzieciństwie Hatifnatów, lecz ewidentnie ogarniały mnie dreszcze niespokojne. Bałem się, co z tego wyjdzie. Kiedy przed rokiem pisałem na swoim blogu o „Poli Raksie, jakiej już nie spotykamy”, wyraziłem nadzieję, że jeżeli ktoś podejmie się napisania jej biografii, to ukaże o wiele więcej niż rozpowszechnioną „Poli Raksy twarz”. A tu bach – zapowiadana książka nosi właśnie taki tytuł! Oczywiście, niczego to nie przesądza. W dzisiejszych czasach (a może od dawna?) nawet najambitniejsze, najwartościowsze dzieło musi wydobywać z okładki okrzyk krótki, sugestywny i komercyjny, bo inaczej mało kto je zauważy. Niemniej sztampowy tytuł stanowił dla mnie pierwszy sygnał ostrzegawczy: a jeżeli po linii najmniejszego oporu przebiega cała książka? Wprawdzie autor, Krzysztof Tomasik, ugruntował już swoją pozycję i udowodnił, że PRL-owska popkultura, zwłaszcza o zabarwieniu filmowym, mu niestraszna, ale przecież co innego budzić „demony seksu”, a co innego odsłaniać kobietę, która jest ich całkowitym zaprzeczeniem.

Niepokoiłem się także zapowiadaną przez wydawcę próbą wyjaśnienia fenomenu aktorki, „za której twarz każdy by się zabić dał”[1]. Guzik mnie ten fenomen obchodzi! A w zasadzie to ja jego obchodzę – szerokim łukiem. Wolałbym dojrzeć przysypaną tym fenomenem prawdziwą osobę, której cień przemykał mi w starych czasopismach. Reprodukowany bez końca medialny tryptyk „Marusia-Linda-Perfect” od lat zasługuje nie na analizę, tylko na komisyjne zniszczenie. Opis z okładki wróżył natomiast socjologiczną konserwację. Co gorsza, wstęp zapowiadał to samo. Nie dość, że szlagier o tej, co ich poróżniła, niesie się już z drugiego akapitu, to jeszcze autor przestrzega, by tę publikację traktować jako „opowieść o pewnym fenomenie aktorskim”[2], nie jako tradycyjną biografię. Masz ci los! Dreszcze niespokojne rozedrgały strach.

Nietradycyjne biografie Poli Raksy mieliśmy dotąd dwie. Przy czym „nietradycyjne” to w ich wypadku kurtuazyjny eufemizm. W 2014 roku Sławomir Koper – książki produkujący metodą stemplującego Reksia, czyli szybko i taśmowo – umieścił lico aktorki na okładce „Gwiazd kina PRL-u”, ale najwyraźniej uczynił to tylko dla wspomnianego okrzyku komercyjnego, gdyż Raksie poświęcił jedynie krótki, przypominający szkolne wypracowanie podrozdział, oparty na dwóch artykułach. Z kolei w wydanych rok później „Damach PRL-u” Emilia Padoł co prawda spisała się lepiej, zaś pod względem bardziej lub mniej wiarygodnych źródeł osiągnęła liczbę dwucyfrową, tyle że udając się na kilkustronicowe poszukiwania piękna i kobiecości, nawet nie spróbowała odkryć czegoś więcej. Do trzech razy sztuka? Cóż, istniał tylko jeden sposób, by się o tym przekonać… Poskromiłem lęk i podjąłem się czytania (z) „Poli Raksy twarzy”.

Na początek zaleta. Albo, jak kto woli, wada. Otóż Raksa występuje w swojej niebiografii od samego początku. W wielu podobnych publikacjach najpierw musielibyśmy się przedzierać przez potężny kordon pradziadków, ciotek czy pociotek, a dopiero potem, gdzieś w jednej czwartej całości, dotarlibyśmy choćby do narodzin postaci, dla której daną książkę kupiliśmy. U Krzysztofa Tomasika ta kwestia odpadła głównie z powodu niewystarczającego materiału. Aktorka o dzieciństwie mówiła niewiele, teraz, jak wiadomo, nie zdradza nic, zaś jeśli ktokolwiek cokolwiek pamięta, ktoś inny wspomina to odmiennie. Nie znajdziemy też żadnych zdjęć małej Polci, bo choć takowe opublikowano niegdyś w „Nowinach Jeleniogórskich”, to jak słusznie zauważa autor, są zbyt słabej jakości, aby je reprodukować.

Natomiast każdy kolejny rozdział jedynie wzmacnia przekonanie, że nawet nie mogąc dotrzeć do głównej bohaterki ani jej najbliższej rodziny (syn oraz były mąż odmówili rozmowy), można napisać niebiografię treściwą, interesującą, rzetelną. O ile się chce i potrafi. Tutaj obydwa warunki zostały spełnione. Z cyklu „Ot, mądrze Tomasik powiedział”: „Obecną sytuację często projektuje się na przeszłość. Dlatego można przeczytać, że Raksa zawsze wyjątkowo pilnie strzegła swojej prywatności […]. A przecież bywała bardzo otwarta na media”[3]. I z tej otwartości niebiograf skrupulatnie skorzystał. Jednak nie tylko z niej. Przestudiował dziesiątki periodyków oraz dziesiątki książek (dowodem bibliografia i, stanowiące już chyba wymierający gatunek, przypisy), zajrzał do teczek IPN-u, wytropił rzadkie materiały filmowe (po jednym z telewizyjnych spektakli zachował się jedynie obraz, dźwięk przepadł), a przede wszystkim osobiście porozmawiał z ludźmi, którzy Polę Raksę poznali, prywatnie lub zawodowo – także przy współpracy w słabo dziś kojarzonych przedstawieniach. Wspomnień użyczyli między innymi Joanna Szczepkowska, Włodzimierz Matuszak (proboszcz z serialu „Plebania”) i Marek Barbasiewicz, a to zaledwie początek nieoczywistej listy.

No dobrze, ale miało być coś o fenomenie… Spokojnie, ci, którym na tym zależy, bez trudu staną się szczęśliwymi znalazcami. Otóż autor wiele wyjaśnia mimochodem, obudowując narrację kontekstem historycznym. I na szczęście wychodzi mu to lepiej niż na przykład biografowi Anny Jantar, Marcinowi Wilkowi, który pomimo większego komfortu pracy (wszyscy bliscy piosenkarki chętnie współpracowali, a „błogosławieństwo” córki otworzyło wiele drzwi i szuflad), tak usilnie próbował objąć cały „zalatany świat z siedemdziesiątych lat”[4], że sama Jantar co rusz „z rąk mu się wywijała”[5]. W publikacji Krzysztofa Tomasika dygresje pojawiają się wyłącznie wtedy, gdy są potrzebne, nie nużą, zaś Raksa ani na moment nie przestaje być główną bohaterką własnej niebiografii. Ponadto jej wypowiedzi zostały wyraźnie wyodrębnione, co czyni opowieść klarowniejszą i, mimo wszystko, bardziej biograficzną.

A czego jej brakuje? (Tej opowieści, bo przecież nie Poli Raksie!) Przede wszystkim jakiejkolwiek wzmianki o występach w Teatrze Polskiego Radia. Nie było ich wiele, lecz zasługują na zaznaczenie, choćby jedynie w umieszczonym na końcu wykazie ról. Brak też paru interesujących wypowiedzi. Owszem, dowiadujemy się o zamiłowaniu do „Małego Księcia”, Jesienina i gotowanych gołąbków, ale gdzie Beatlesi, gdzie hokej, gdzie marzenie o zagraniu w westernie? Nie w pełni wykorzystano również potencjał komentarza do „Czterech pancernych i psa”. Podczas tych nagrań Raksa nie tylko opowiadała o swoich rolach; dzieliła się także przemyśleniami na temat zmian w kinie, ujawniała poglądy niezwiązane z wykonywanym zawodem, dowcipkowała... Kilka dodatkowych cytatów niewątpliwie uczyniłoby jej portret pełniejszym. Niemniej autor sam przyznaje: „[…] nie mam wątpliwości, że biografia aktorki kryje jeszcze tajemnice. […] pojawiały się kolejne znaki zapytania. Czasem ogólnej natury, czasem czysto faktograficzne. Nie na wszystkie udało mi się znaleźć odpowiedź”[6].

Pozostaje jeszcze kwestia błędów językowych i merytorycznych… One cieszą się tutaj takim samym statusem, jaki zyskały żale w piosence „My Way”. Występuje ich po prostu „zbyt mało, by o nich wspominać”[7]. Chociaż jedna rzecz kłuje w oczy. Opisując „Szatana z siódmej klasy”, Krzysztof Tomasik stwierdza, że Raksa „to jedyna postać młodej kobiety w tym filmie”[8]. Tymczasem na ekranie pojawia się również nauczycielka z półkolonii, grana przez 35-letnią (i wcale nie wyglądającą na więcej) Danutę Mniewską. Czyżby ten wiek nie zaliczał się już do kobiecej młodości? Odważna to teza! Jedna z tych, które przed upublicznieniem w żeńskim towarzystwie wymagają konsultacji z lekarzem i farmaceutą, gdyż mogą zagrażać życiu lub zdrowiu.

„Zdaję sobie sprawę, że przeróżne szczegóły związane z jej występami filmowymi czy teatralnymi mogą nie być interesujące dla szerokiego grona czytelników. W końcu Pola Raksa stała się legendą, a każda legenda w potocznej świadomości sprowadza się do kilku dobrze rozpoznawalnych obrazów i haseł. […] Raksa została zaś zredukowana do roli pięknej Marusi i słów z hitu Perfectu [...]”[9]. Pod tymi słowami niebiografa zamaszyście się podpisuję. Nowa „Poli Raksy twarz” nie każdemu się spodoba. Nie pojawiają się tu cytaty z tabloidów, plotkarskiej książki Ewy Marii Morelle – gdzie wśród ukrytych pod pseudonimami person występuje ponoć były mąż Raksy – czy innych niekoniecznie czystych źródeł, natomiast „Marusia”, „romans z Lindą” i pozostałe rozbudzające wyobraźnię hasła, naturalnie, znajdują rozwinięcie, tyle że w zdrowych, uzasadnionych proporcjach.

W zamian za to czytelnicy mogą się przekonać, jak Polę Raksę postrzegali recenzenci, współpracownicy, znajomi i sama Pola Raksa; mogą prześledzić jej drogę od dziecięcych występów przed gośćmi, poprzez zapomniane przez telewizję „Kobry”, po ostatnie modowe projekty i felietony; mogą odkryć, dlaczego w latach siedemdziesiątych zniknęła z polskich filmów (nie chodziło wyłącznie o „klątwę Marusi”), jaką książkę miała ochotę napisać oraz jak zareagowała w momencie, gdy kolega… zwymiotował na jej futro. Z kolei internetowi kopiści bajd i mitów (kto powiedział, że na koncercie Perfectu aktorce odśpiewano „Deszcze niespokojne”?) dostają szansę, by korzystając dla odmiany z rzetelnego opracowania, wrócić na dobrą drogę. Oby powyższe możliwości zostały wykorzystane! Bo nawet jeżeli ta biografia wcale nie jest biografią, i tak okazuje się książką dokładnie taką, na jaką Pola Raksa zasługiwała od wielu, wielu lat. I już się jej nie boję. Hatifnatów zresztą też nie.

[1] Perfect, piosenka „Autobiografia”, tekst cytowany z pamięci.
[2] Krzysztof Tomasik, „Poli Raksy twarz”, wyd. Czarne, 2022, s. 11.
[3] Tamże, s. 10.
[4] Anna Jantar, piosenka „Staruszek świat”, tekst cytowany z pamięci.
[5] Anna Jantar, piosenka „Nie wierz mi, nie ufaj mi”, tekst cytowany z pamięci.
[6] Krzysztof Tomasik, „Poli Raksy twarz”, wyd. Czarne, 2022, s. 225.
[7] Frank Sinatra, piosenka „My Way”, tekst cytowany z pamięci.
[8] Krzysztof Tomasik, „Poli Raksy twarz”, wyd. Czarne, 2022, s. 31.
[9] Tamże, s. 225.

[Recenzję opublikowałem wcześniej na swoim blogu, jego facebookowym odpowiedniku, a także – w krótkim fragmencie – na stronie jednej z księgarń]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 591
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: