Dodany: 01.03.2022 11:55|Autor: pawelw

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

SZUKAJCIE, AŻ ZNAJDZIECIE, CZYLI SCHOWKI I SKRYTKI W LITERATURZE - konkurs nr 256


Przedstawiam konkurs numer 256, który przygotowała dot59

SZUKAJCIE, AŻ ZNAJDZIECIE, CZYLI SCHOWKI I SKRYTKI W LITERATURZE


…nie ma nic skrytego, co by nie miało być odkryte…
(„Biblia Wujka”, Ewangelia wg św. Mateusza 10,26”)



Od kiedy ludzie zaczęli mieć coś więcej, niż to, co zdołali zebrać i zjeść jednego dnia, musieli wynajdywać miejsca, w których można ten nadmiar schować. Niektóre z nich były potrzebne, żeby mało atrakcyjne, a przydatne sprzęty nie rzucały się w oczy, inne, żeby zawartości zapewnić właściwe warunki, jeszcze inne, by ukryć rzeczy szczególnie cenne, czy to ze względu na wartość materialną, czy sentymentalną, czy informacyjną. A ponieważ były, to i trafiały do literatury. Tradycyjnie, nazbierałam ich 30.
Za rozpoznanie każdego schowka/skrytki można zebrać 2 punkty – odpowiednio po jednym za autora i tytuł (w przypadku opowiadania – tytuł opowiadania, nie całego zbioru) - maksymalnie 60 punktów; liczba strzałów nieograniczona. Gdy więcej osób zdobędzie taką samą liczbę punktów, zostaną wymienione w kolejności nadesłania finałowych maili.
Jeśli w tekście padają imiona/nazwiska wyjątkowo ważnych postaci, zostały utajnione i zastąpione literami X,Y,Z, mniej ważne oznaczone są pierwszymi literami imion/nazwisk. Wszystkie dusiołki mam ocenione.
Termin nadsyłania odpowiedzi upływa 16 marca (środa) o 23.00.
Odpowiedzi wysyłajcie na adres: (...). W tytule podajcie swój nick biblionetkowy. Dajcie znać, czy życzycie sobie podpowiadania co do znajomości dusiołka/ rodzica, najlepiej zaraz w pierwszym mailu.
Udanych poszukiwań!...


Na początek trochę teorii:

1.
W dużym wiejskim dworze z reguły była zbrojownia, schowek na lampy, mydlarnia, schowek na ciasta, pokój kamerdynera, magazyn na ryby i węgiel, piekarnia, browar, nożownia, składzik na miotły, schowek na buty i kilkanaście innych pomieszczeń. W kornwalijskim Lanhydrock House było pomieszczenie, w którym zajmowano się wyłącznie nocnikami, a jak pisze Juliet Gardiner, w pewnym walijskim dworze przeznaczono jeden pokój na prasowalnię. W najokazalszych lub najstarszych pałacach bywały też schowki na sosy, przyprawy, drób, masło, dzbany z wodą, świece, zabitą dziczyznę, bieliznę i inne rzeczy.

2.
W XIX wieku skrytki wykonywano przede wszystkim w robionych na zamówienie przepastnych biurkach, sekreterach, sekretarzykach; kupowane już wówczas powszechnie meble gotowe schowków nie posiadały. Z upływem czasu zmieniała się także zawartość skrytek; dokumenty, papiery wartościowe, klejnoty – jeśli nie powierzono ich bankowi czy rodzinnemu prawnikowi – wędrowały do szaf pancernych lub sejfów ukrytych w ścianie za obrazem. W początkach ubiegłego stulecia w skrytce odziedziczonego po babce sekretarzyka pani przechowywała swój pamiętnik, liściki od narzeczonego, pamiątkowe drobiazgi, a jej mąż ukrywał w tajnej szufladzie biurka nie wykupione weksle lub liściki od kochanki. Jeśli mebel przechodził po latach w obce ręce, nowy właściciel często nie domyślał się istnienia skrytki i odkrywał ją przez przypadek albo nie odkrywał w ogóle.

Autorzy powyższych omówień nie uwzględnili jednak pewnej specjalnej kategorii skrytek, mianowicie ruchomych…

3.
- Dwustronny surdut to mój wynalazek - rzekł przeglądając się z ukontentowaniem w lustrze. - Posiada osiem kieszeni i cztery skrytki. Tak samo zresztą jak kamizelka. Dla człowieka, który często podróżuje, ważny jest taki uniwersalny ubiór, nadający się na wszelkie okazje. Ale najważniejsze są kieszenie. W surducie mam dwanaście, w kamizelce dwanaście, w spodniach sześć, ogółem więc trzydzieści. A do tego dochodzą jeszcze dwie kieszenie zapasowe w kalesonach. Oto strój godny uczonego!

4.
Wyzyskawszy wszystkie skrytki damskiej garderoby, obłożywszy siebie najstaranniej bibułą,
kobieta, gdy ma do tego odpowiednią siłę fizyczną, może unieść na sobie, bez zwracania na się uwagi, trudną do uwierzenia ilość bibuły. (…) Swego rodzaju rekord w tym oryginalnym sporcie rewolucyjnym został ustanowiony przez pewną towarzyszkę, która na sobie przywiozła siedmdziesiąt pięć egzemplarzy „Kobiety”. Siedmdziesiąt pięć! wynosi to na wagę prawie 2 pudy papieru, ułożonego w dodatku pod ubraniem, więc w sposób ogromnie krępujący i męczący.

…ani też schowków przygotowywanych specjalnie po to, by w nich pewne dobra zabezpieczyć dla przyszłych pokoleń:

5.
V. K. wraz z grupą swoich współpracowników dotarła do pieczary, w której znajdował się schowek. Dziewięćdziesiąt lat temu, w czasie badania wód podziemnych, wśród wapieniów i piaskowców nie zdradzających bynajmniej obecności jakichkolwiek pokładów rud, wskaźniki nagle zanotowały znaczną ilość metalu. Wyjaśniło się rychło, że jest to znane z opisu miejsce, w którym znajdowała się legendarna pieczara, nosząca nazwę D.-Of-K., co w języku już dziś zaginionym oznaczało “Schron kultury". W obawie przed groźbą straszliwej wojny narody, które uważały się za najbardziej przodujące w dziedzinie wiedzy i kultury, ukryły w tej pieczarze skarby swojej cywilizacji. W owych odległych wiekach wszelka tajemniczość i ukrywanie były zjawiskiem niezwykle rozpowszechnionym...
V. była nie mniej poruszona niż najmłodsze z jej współpracownic, gdy ślizgając się po mokrej, czerwonej glinie schodziły w dół pochylnią.
Wyobraźnia malowała monumentalne sale z hermetycznymi schowkami filmotek, wykresów, map, szafy ze szpulami magnetofonowych zapisów, ze wstęgami mechanizmów pamięciowych, półki z wzorami związków chemicznych, stopów i leków. Mogły się tu także znajdować wypchane okazy zaginionych już dziś zwierząt lub też, zamknięte w wodoszczelnych i odpornych na wszelkie działania zewnętrzne gablotach, preparaty roślin, szkielety zestawione ze skamieniałych kości wymarłych mieszkańców planety. Marzyły się V. płyty silikolowe, w które wtopiono obrazy najsławniejszych mistrzów, całe galerie rzeźb, które odtwarzały najpiękniejsze typy ludzi, wybitnych działaczy, po mistrzowsku wymodelowane zwierzęta, budynki... Zapisy o ważniejszych wypadkach uwiecznione w kamieniu i w metalu...
Snując te marzenia V.K. znalazła się w ogromnej pieczarze o powierzchni około trzech do czterech tysięcy metrów kwadratowych. Z sufitu, którego łukowate sklepienie ginęło gdzieś w ciemności, zwisały stalaktyty, połyskując w elektrycznym świetle. Sala i na jawie miała wygląd monumentalny. Urzeczywistniając marzenia V., w ściennych niszach, wśród wielkiej obfitości zacieków wapiennych, widniały maszyny i szafy.

Wracając do kategorii pierwszej, czyli typowych schowków stacjonarnych, ich zawartość często bywa przewidywalna, przynajmniej w pewnym stopniu:

6.
Bez namysłu dał susa i znalazł się na tylnym siedzeniu samochodu. Już podczas skoku spostrzegł, że są tu szpary, w które można się wcisnąć. Wsunął się więc szybko między dwa siedzenia i nagle wpadł w ciemną skrzynię, tłukąc się boleśnie o coś twardego. W następnej sekundzie poraziło go jasne światło. To B., zaopatrzony w latarkę, podniósł siedzenie samochodu i zaglądał do znajdującego się pod nim schowka. Krzyk radości wyrwał się z ust kucharza.
— Benzyna!
W skrzyni pod siedzeniem stały dwa kanistry, napełnione benzyną.
Że też mogliśmy o nich zapomnieć — pomyślał kucharz. — Co za wspaniałe odkrycie.

7.
Otworzył drzwi kierowcy. Wóz pachniał nową skórą i plastikiem. Wnętrze nie miało najmniejszej skazy. W przegrodach na drzwiach znaleźli mapy, nowiuteńkie i starannie złożone. To wszystko. Na wierzchu nie leżało nic więcej. X. wsunął do środka długie ramię i otworzył schowek na rękawiczki. W środku był portfel i telefon komórkowy. Na tym koniec. Plaski portfel przeznaczony do noszenia w tylnej kieszeni spodni. Sztywny prostokąt wykonany z czarnej skóry z klamrą na banknoty z jednej strony i miejscem na karty kredytowe z drugiej. Zwitek banknotów. Ponad siedemset dolarów. Głównie pięćdziesiątki i dwudziestki. X. wyjął wszystkie i wetknął do kieszeni spodni.
– Dzięki temu odsunę poszukiwanie roboty o kolejne dwa tygodnie – wyjaśnił.

8.
A. zawahał się – a potem, tknięty nagłą myślą, otworzył drzwi schowka. Podejrzenia okazały się słuszne. Wewnątrz wisiał na haczyku niebieski worek, stanowiący wyposażenie apartamentu. Był pełen odzieży – sam ją tam włożył. Za to na podłodze leżała zastraszająca ilość damskiej konfekcji: bielizna, pończochy, suknie, koszule nocne, piżamy, w większości ledwo używane, w całości zaś należące do tej samej kategorii: pranie G. Nie zamknął drzwi. (…)
– Czy ty nigdy jeszcze nie wysyłałaś rzeczy do prania?
– A co, są tam?
– Oczywiście.
– No to nie.
– G. — zaczął A., siadając na łóżku i usiłując napotkać jej odbity w lustrze wzrok – niezłe z ciebie ziółko! Od chwili wyjazdu z Nowego Jorku zawsze ja się tym zajmowałem, więc już ponad tydzień temu obiecałaś, że teraz twoja kolej. Przecież wystarczy, byś wepchnęła do tej torby swoje brudy i zadzwoniła po pokojówkę.
– Ojej, taka awantura o głupie pranie! – zawołała G., rozdrażniona. – Dobrze, zajmę się tym. (…) Ale dwa dni później A. zajrzał do schowka i zobaczył prawie pusty worek i wesołą, żywo ubarwioną, a rozrosłą do zadziwiających rozmiarów stertę odzieży na podłodze.

9.
J1. potrząsnął głową.
- Obawiam się, że nic, co by nam mogło pomóc, panno P. Teraz obejrzę resztę domu. Ciekawi mnie jeszcze ta skrytka pod schodami. - I mówiąc to, chwycił za klamkę.
- Jest zamknięta na klucz - powiedziała J. P. W jej głosie było coś takiego, że obaj mężczyźni spojrzeli na nią szybko.
- Tak - odparł wesoło J1. - Widzę. Pani z pewnością ma klucz.
Dziewczyna stała bez tchu, jak wyrzeźbiona w kamieniu.
- Nie bardzo... nie bardzo wiem, gdzie on jest.
J1. rzucił na nią szybkie spojrzenie.
- To bardzo źle, moja droga - rzucił lekko. - Nie chciałbym wyważać drzwi, bo mogą się zniszczyć. Mogę jednak posłać J2 po zestaw kluczy. Może coś dopasujemy.
- Chwileczkę - powiedziała. - Poszukam go... Poszła do salonu i po chwili pojawiła się z małym kluczykiem w ręce.
- Trzymamy skrytkę zamkniętą na klucz - wyjaśniła - ponieważ parasole i tym podobne przedmioty mają zwyczaj łatwo ginąć.
- Godna polecenia ostrożność - pochwalił J1, biorąc klucz.
Obrócił go w zamku i otworzył drzwi. W środku było ciemno. J1 wyjął kieszonkową latarkę i oświetlił wnętrze skrytki. (…) W skrytce nie było wielu przedmiotów. Trzy parasole - jeden złamany - cztery laski, kije do golfa, dwie rakiety tenisowe, porządnie złożony dywanik i kilka w różnym stopniu zniszczonych poduszek na kanapę. Na koniec uwagę jego przyciągnął niewielki elegancki neseser.

10.
Przedział, w którym się znalazł, był najwyraźniej przeznaczony głównie na części zamienne do różnego rodzaju urządzeń mechanicznych. Wstępne oględziny nie ujawniły żadnych zapasów żywności ani broni. Jego najbliższa przyszłość nie przedstawiała się więc zbyt obiecująco.
Może jednak Pani Fortuna uznała wreszcie, że C. R. D. dość już wycierpiał za to, że
znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie, ponieważ w ciągu paru godzin,
odkąd prześlizgnął się z transportowca do magazynu, przydarzyły mu się trzy bardzo dobre
rzeczy.
Po pierwsze, praktycznie potknął się o potężny zapas zbiorników z gazem, wśród których
znajdowały się pokaźne ilości zarówno tlenu, jak i wodoru. Mając dwie części tego drugiego i
jedną tego pierwszego oraz iskrę -żaden problem, biorąc pod uwagę dostępny sprzęt - łatwo
wyprodukuje czystą wodę, która w razie konieczności mogła utrzymywać przez go przy życiu
bez pożywienia przez kilka tygodni.
Po drugie, znalazł schowek pełen skafandrów próżniowych, z których jeden pasował
na niego całkiem znośnie, więc gdyby pogłoski się potwierdziły i magazyny były okresowo
otwierane na próżnię, żeby pozbyć się szkodników, które dostały się jakoś do środka, nie
udusiłby się ani nie zamarzł na śmierć.

… chociaż i w tym przypadku mogą się zdarzać niespodzianki:

11.
Woźnica jadł lunch! Ten swój piekielny lunch! Ustawił na chodniku składane krzesełko, a jedzenie leżało na składanym stoliku: duża zapiekanka z mięsem i butelka piwa! Nawet rozłożył sobie białą ściereczkę! M. zbiegł głównymi schodami jak obłąkany specjalista od stepowania i wypadł za podwójne drzwi. W jednej napiętej chwili, kiedy skierował się ku powozowi, posiłek, stolik, ściereczka i krzesło zostały ukryte w jakimś trudnym do zauważenia schowku, a sam woźnica stanął obok karety i zachęcająco otworzył drzwiczki.
– Słuchaj no, człowieku, o co tutaj chodzi? – zapytał M., mocno zdyszany.

12.
Schowki przemytnicze były ukryte pod podłogą jednego z węższych korytarzy. Zamek, który je otwierał, był niemal niewidoczny. Nie dało się go znaleźć, jeśli nie wiedziało się, gdzie szukać. Ch. otworzył jedną z klap.
- Jak myślisz, jak blisko jesteśmy? – dobiegło ich stłumione pytanie L.
- Za blisko – odparł S.
Przykucnął i zajrzał w ciasną przestrzeń, zanim wśliznął się do środka. Schowek był tak płytki, że musiał się skulić, żeby się zmieścić. Ch. wcisnął się obok i zwinął w kłębek. (…).
Proszę, proszę. Szmuglował sam siebie na własnym statku.

13.
- Nic strasznego - powiedział do D. uspokajająco. - To pewno schowek tego chłopca. Ot, i cały sekret. Pogmerał nogą w dziurze. - Nie widzę tu żadnego żywego stworzenia - oświadczył.
- Ale ja widziałam, mówię ci, że widziałam! - krzyczała D. - Jakieś małe człowieczki... miały ręce i nogi... A może to były tresowane myszy?
F. znów zajrzał do dziury pod podłogą.
- Tresowane myszy? - powtórzył niepewnie.
- Mnóstwo, może sto! - upierała się D. - Biegały i piszczały. Widziałam na własne oczy, widziałam, mówię ci!
- Ale teraz nie ma ani jednej - stwierdził F. i raz jeszcze poruszył butem w dziurze.
- No, to chyba rozbiegły się po całym domu ! - wrzeszczała D. - Są, na pewno są pod podłogą... Będą łazić po ścianach! Brr... Pełno ich wszędzie!
- Być może - rzekł F. flegmatycznie. – Ale gdybyś mnie zapytała, tobym ci powiedział; że to nic innego, tylko ten mały chłopiec... ukrywa w tym schowku swoje rzeczy.
F. przyklęknął na jedno kolano - i nagle uderzył się w czoło.
- Nie zdziwiłbym się, gdybym się dowiedział, że on tam trzyma tę swoją łasiczkę.
- F.! - zawołała D. i w głosie jej brzmiała rozpacz. - Musisz mnie wysłuchać! To nie chłopiec i to nie łasiczka!

14.
Stali na malutkiej platformie obok siebie. Z trzech stron zasłaniały ich wyższe od nich krzaki, z czwartej widać było spod kęp wyrastającego ze szczelin ziela kawałek muru i sporą w nim wyrwę.
M. zajrzał, a nawet wszedł do środka. Była to jakaś mała, kilkumetrowej powierzchni piwniczka, pusta, z ceglaną podłogą, którą przy wejściu zarastały chwasty, a w głębi pokrywały suche liście i naniesione wiatrem strzępy śmieci.
— A tajemnica gdzie? — rozglądał się uważnie po ścianach M.
— Kapuściana głowa jesteś! — zdenerwował się W. — Jeszcze ci mało? Pokazuję mu takie miejsce, taki schowek, o którym nikt nie wie — a on: „gdzie tajemnica".

Jeśli to tajemnica jest głównym motywem przygotowania schowka/skrytki, najpierw ukrywający musi się trochę napracować nad jego obmyśleniem:

15.
Ze smakiem tonąłem w encyklopedii; każdy kolejny tom wertowałem sumiennie od deski do deski, starając się niczego nie pominąć. Nie pamiętam, czy wiedziałem w ogóle, co też to za wydawnictwo i do czego właściwie winno służyć. Chyba mnie to nie obchodziło. Jeśli więc nawet nie pojmowałem, że to jest pewien świat cały, skatalogowany i opisany, czy też przekrój jego, poprowadzony wzdłuż lat osiemdziesiątych dziewiętnastego stulecia, odbierałem jednak chyba rzecz prawidłowo: wszystko tam było dla mnie jednakowo dobre, chociaż, naturalnie, nie wszystko tak samo ciekawe. Było to doskonałym uzupełnieniem sondowań przeprowadzanych w ojcowskiej bibliotece. Niejedna też grawiura stała się zapewne natchnieniem moim później, gdy opętała mnie namiętność robienia wynalazków, a nadto encyklopedia zyskawszy sobie w naszym mieszkaniu prawo obywatelstwa,
poustawiana w starej białej szafce, w pokoju przy kuchni, posłużyła mi za osobliwy schowek.
Za poszczególnymi tomami było bowiem sporo miejsca, dosyć, abym mógł tam ustawiać
flaszeczki z tajnymi miksturami — albo po prostu z alkoholami, w największym sekrecie
zlewanymi ze stojących w kredensie butelek.

16.
Za to ciocia M. uwielbia powieści. Przemyca je ukradkiem z biblioteki miejskiej i chowa w skrytce razem z kartami do pasjansa i innymi drobiazgami, których nie chce przekazać siostrze. Skrytka ta znajduje się w fotelu i nikt nawet się nie domyśla, że służy on nie tylko do siedzenia. Ciocia M. zdradziła mi swoją tajemnicę, ponieważ, jak podejrzewam, oczekuje ode mnie zachęty i poparcia w wyżej wspomnianym przemycaniu książek do domu. Właściwie wydaje się, że nie ma potrzeby szukania schowka w S. T. Nigdzie nie widziałam takiej jak tutaj ilości tajemniczych kredensików.

17.
Podszedł do sterty siana i zaczął rozgrzebywać ją nogą. Spod buta z piskiem wyleciało kilka myszy. Splunął w to miejsce z odrazą i odszedł na bok w stronę traktora. Siano nie nadawało się więc na kryjówkę.
— Te cholerne myszy mogą tu zeżreć wszystko, co się im podsunie pod pysk — pomyślał, przyglądając się jednocześnie traktorowi. Podszedł do maszyny i dokładnie zlustrował całą zniszczoną kabinę. W końcu znalazł to, czego szukał przy lewym błotniku. Niewielka skrzynka narzędziowa była umocowana tam na stałe. Miała jeszcze jedną zaletę. Posiadała bowiem szczelną klapkę zamykającą. Pod nią wklejona była guma, która kiedyś chroniła przechowywane tam narzędzia przed wilgocią. Dziś guma była już dość sparciała, ale jednak jeszcze trzymała się na tyle, że zamknięcie było dość szczelne. Długo się nie zastanawiał. Szybko opróżnił skrzynkę, a stare narzędzia wyrzucił na dno kabiny. Z plecaka wyciągnął paczkę zawiniętą w torbę foliową i owiniętą dodatkowo taśmą klejącą.
Dla bezpieczeństwa poowijał to jeszcze starymi szmatami, które walały się na podłodze kabiny, po czym starannie zamknął pokrywę. Na koniec zaciągnął jeszcze skobel drucianego zacisku opasającego skrzynkę.
Zadowolony z wykonanej pracy jeszcze raz spojrzał na kasetkę, a potem tą samą drogą, którą wszedł do środka, wyszedł na zewnątrz.

18.
A więc nie udało się, zabiorą jej te ostatnie pamiątki. Była już zbyt zmęczona, żeby płakać. Czesać się nie chciała, nie dlatego tu przyszła. Zupełnie jej to nie interesowało, że zrobili z niej stracha na wróble.
Podeszła do okna, próbowała wyjrzeć, ale porowata, matowa szyba przesłaniała wszystko, a przez szczelinę odchylonego u góry okna było widać tylko niebo. Wspięła się, chwytając skrzynki z pelargoniami, zapragnęła, aby jej ciało nagle się wydłużyło i dosięgło tej szczeliny i żeby poczuła na twarzy powietrze, świeży i wolny powiew wiatru ze świata, którego Bóg wie jak długo będzie pozbawiona. Jej palce obsunęły się w szczelinę między skrzynkami pelargonii a skrzynią ochronną. O mało co nie zwaliła jej na siebie. Z emocji aż odkaszlnęła, tak sucho zrobiło jej się w gardle. Znalazła kryjówkę!
Ogromnie ciężko było wyciągać wewnętrzną skrzynkę z pelargoniami, prawie przekraczało to jej siły. Gdyby nie uprawiała szermierki, nie jeździła konno, nie wzmacniała swoich mięśni systematyczną gimnastyką, chyba by się jej to nie udało. Zacisnęła zęby z tego niecodziennego wysiłku i niemal bezszelestnie wyjęła kwiaty i postawiła na podłodze. Wysypała całą zawartość torebki. Gdyby teraz ktoś wszedł, wszystko by przepadło, zaczynałaby swoje życie na pensji z ogromnym czarnym minusem i nigdy nie potrafiłaby go zmazać. Ale jeśli nikt jej nie przeszkodzi, to może się uda. Ponadto musi działać dokładnie, uważnie, bo jeśli się będzie spieszyć, to wszystko na nic. Układała obok siebie albumik ze zdjęciami wielkości notesu, ozdobny kalendarzyk z ołówkiem, małą portmonetkę, klucz w futerale, puderniczkę i srebrny grzebień, starając się, aby mniej więcej tworzyły równy poziom. Czoło zrosił jej pot, nim z powrotem wstawiła skrzynkę z pelargoniami. Teraz wszystkie przedmioty były tak dokładnie przykryte, jakby wcale ich tam nie włożyła.

19.
- To gdzie to schowamy?
- A jakie to ma znaczenie? – spytał M1. – Skrytka to skrytka.
- M. – oburzył się M2 – nie skrytka, tylko kesz. Zapamiętaj. Nie kesz w znaczeniu kasy. Kesz od geocache, czyli taki wodoodporny pojemnik, w którym chowamy prezenty i dziennik. Każdy, kto odnajdzie kesza, może się wpisać na listę odkrywców, by zostawić po sobie ślad. Może coś z kesza wyjąć, coś do niego wrzucić. Dlatego miejsce, w którym jest kesz, ma ogromne znaczenie. Zobaczcie – chłopak odłożył na ziemię czarny pojemnik przypominający bidon, a z kieszeni dżinsowych spodenek wyjął zapisany kawałek papieru – to będą współrzędne kesza, a to dodatkowa wskazówka.
- Czyli, że od tego znaku na ścianie trzeba zrobić trzy kroki w lewo, skręcić o czterdzieści pięć stopni i pod pierwszym drzewem znaleźć kesza.

… i nawet nie wie, czy po latach jego pomysł nie zostanie wykorzystany niezgodnie z pierwotną intencją…

20.
– Lubisz mieszkać na wsi? – zainteresował się J.
– O tak – brzmiała entuzjastyczna odpowiedź. – O wiele bardziej niż w L. To wprost fantastyczny dom, są korty tenisowe i w ogóle… Mamy nawet księżą skrytkę!
– Księżą skrytkę? W tym domu?
– Tak!
– Nie wierzę! To nie ten okres.
– No dobrze, po prostu nazwałam tak pewien schowek – przyznała się P. –Zaraz panu pokażę! Podeszła od regału po prawej stronie, wyjęła kilka książek i przekręciła niedużą dźwignię w ścianie, otwierając w ten sposób niewidoczne drzwi. Ukazała się spora wnęka z kolejnymi drzwiami, prowadzącymi do biblioteki. – Wiem, że to nie ma nic wspólnego z księżmi, ale z pewnością jest to sekretne przejście. Za tymi drugimi drzwiami jest biblioteka.
– Ach, tak? – zainteresował się Jeremy, podchodząc do wnęki. Otworzył drzwi, zajrzał do biblioteki i zaraz je zamknął. – No rzeczywiście!
– Ale to tajemnica! Sam nigdy by się pan nie domyślił. – P. przekręciła z powrotem dźwignię. – Ja ciągle z tego korzystam. Taka wnęka jest świetna do ukrycia trupa, prawda?
– Jak do tego stworzona – uśmiechnął się J.

… a w międzyczasie zjada go niepokój o los ukrytej zawartości…

21.
Idzie ktoś w nasz koniec i nagle widzę światło latarki, ale takie inne. Żaróweczka wielkości dużego ziarnka grochu. Osoby nie widać. „Co za diabeł?" — myślę sobie. A to światełko skierowane na cegły poukładane w kącie korytarza pod ścianą. Widzę rękę, która podnosi i odkłada cegły. Potem ta ręka wsuwa się w zagłębienie i coś wyjmuje czy kładzie. Światło pada na rękę, to widzę mankiet koszuli i kurtki, a koło mankietu u spodu dłoni na przegubie takie czarne znamię. Ręka znowu układa cegły. Światło gaśnie i ten ktoś ostrożnie, ale szybko wybiega z piwnicy.
Nie jestem tchórzem, ale czułem dreszcze, może trochę z zimna, a trochę z tego, co widziałem. Otrząsnąłem się i czym prędzej zajrzałem do schowka. Nie było to łatwe. Kilka cegieł tuszyłem, zanim natrafiłem na właściwą. W schowku leżała kartka. Podniosłem ją i... zbaraniałem. Jakieś cyfry, jakieś litery, pod tym zielona pieczęć, a po bokach jeszcze dwa słowa: „trumna" i „kalosze". W pierwszej chwili chciałem zabrać kartkę do domu i tam się nad nią zastanowić, ale potem przyszło mi do głowy, że ta kartka położona jest dla tego, kto po nią przyjdzie. Jeżeli kartki nie będzie, wyda się, że ją ktoś wziął — lepiej zostawić i podpatrzyć, kto po nią przyjdzie. Tak, ale ten, kto kartkę weźmie, nie przeczyta mi jej na głos i już nigdy się nie dowiem, co tam było. Muszę ten list przepisać, ale czym? (…) Ale nie było czasu na długie myślenie, zasunąłem cegłę. Złapałem jedno wiadro z węgłem. Zaniosłem je na górę. Chwyciłem ołówek i kartkę. W piwnicy szybko odpisałem te jakieś cyfry i litery. Już kładłem cegłę na miejsce, kiedy znowu usłyszałem, że ktoś idzie.
Zdążyłem zgasić latarkę i wejść do naszej piwnicy. Ręką przytrzymywałem drzwi i wytrzeszczałem oczy. Do cegiełki podeszła... A. Widziałem ją dobrze, bo w ręku trzymała zapaloną świeczkę. Wyglądała jakby wystraszona. Zajrzała do skrytki, wydobyła kartkę i widocznie od razu zrozumiała, co tam napisane, bo szepnęła: „O Boże" i taką miała nieszczęśliwą minę, że aż mi się jej żal zrobiło.

22.
Ktoś na pewno odkrył już jego skrytkę. Kamuflaż, nad którym tak się napracował, zostanie połamany i odrzucony na bok. W środku ktoś będzie siedział albo może już był i sobie poszedł, zawłaszczając to wszystko, nad czym chłopiec pracował, co zbierał i czym się zamartwiał przez tyle dni, w tym również piękną kwadratową puszkę.
Kiedy dociera do skrytki, serce mu się nieznacznie uspokaja. Przykrycie jest nienaruszone, brak jakichkolwiek śladów intruza. Nie ma nawet malutkich odcisków pazurków jednego z tych podskakujących po plaży ptaków. Odsuwa kamuflaż, zgina się, wsuwa się do środka, zakrywa za sobą wejście i palcami przesypuje piasek. Dostrzegając puszkę, znowu czuje, że serce mu przyspiesza, a on zaczyna ponownie się martwić. A jeśli wszystko, co jest w środku, zgniło i jak tylko zdejmie pokrywkę, uderzy go smród i znajdzie tam jedynie biegające wkoło pająki, a nawet małe szare robale, pełzające wśród spleśniałych resztek? (…)
Sprawdza każdą rzecz – sześć kulek gumy do żucia, pół batonika, kilka słonych krakersów na końcu zawiniętej paczki i jedno zielone jabłko. Długa kartka wygląda dokładnie tak, jak ją zostawił, złożona na cztery, z zagięcia wystaje brązowa żłobiona rączka. Z tyłu za tym powiązane gumką cztery ołówki oraz sześciocalowa drewniana linijka.

Potem może doznać rozczarowania albo właściciel…

23.
Podszedł do spróchniałego pnia i zaczął kopać pod nim scyzorykiem. Wkrótce natrafił na drzewo, które wydało głuchy odgłos. Włożył rękę do dołka i z powagą wygłosił zaklęcie:
„To, czego tutaj nie ma, przybądź na zawołanie!
A co tu było dotąd, niech dalej pozostanie!”
Potem rozgarnął ręką ziemię i odsłonił sosnową deszczułkę. Wyciągnął ją i odkrył maleńką, zgrabną skrytkę z sosnowych deseczek. Leżała tam szklana kulka do gry. Zdziwienie T. nie miało granic. Zbity z tropu, podrapał się w głowę i powiedział:
— Coś tu nie gra!
Odrzucił kulkę ze złością i zamyślił się głęboko. Nie ulegało bowiem wątpliwości, że tym razem zawiodły czary, które on i jego koledzy uważali za niezawodne. Według magicznego przepisu, gdy zakopie się szklaną kulkę i wymówi przy tym specjalne zaklęcie, a po dwóch tygodniach odkopie to miejsce i wypowie słowa, które przed chwilą powiedział, wówczas znajdzie się tam wszystkie kulki, jakie się kiedykolwiek zgubiło, choćby były przedtem rozrzucone po całym świecie.


… albo poszukiwacz…

24.
Ch. podeszła do biurka. Podniosła klapę. Pod nią znajdowały się przegródki i szuflady. Otworzyła małe drzwiczki w środku i nacisnęła sprężynę w szufladzie po lewej. Dno schowka wysunęło się ze szczękiem. Ch. wyciągnęła je, odsłaniając niewielką wnękę pod spodem. Była pusta.
– Czy to nie zbieg okoliczności? – wykrzyknęła X. – Wuj H. miał takie samo biurko, tylko z orzecha, a nie z mahoniu.
– W każdym razie – zauważyła Ch. – nic tu nie ma, jak sama pani widzi.
– Wasz stolarz musiał być młodym człowiekiem – powiedziała X. – Nie wiedział o wszystkim. W tamtych czasach ludzie byli bardzo przebiegli, jeśli chodzi o skrytki. Istniało coś takiego jak skrytka w skrytce.
Wyjęła wsuwkę ze starannie upiętych w kok siwych włosów. Wyprostowała ją i wetknęła czubek w coś, co wyglądało jak dziurka po kornikach, widoczna z boku schowka. Z niejakim trudem wyciągnęła maleńką szufladę. Leżał w niej stos wyblakłych listów i złożona kartka papieru.
E. i Ch. równocześnie rzucili się na znalezisko. Drżącymi palcami E. rozłożył kartkę, ale natychmiast upuścił ją z okrzykiem pełnym odrazy.
– Jakiś cholerny przepis. Pieczona wieprzowina!

…albo obserwator:

25.
X. był pewny, że wewnątrz tej supertajnej skrytki musi być coś naprawdę niezwykłego. Zajrzał do środka niecierpliwie, spodziewając się, że w końcu zobaczy te słynne klejnoty, ale w pierwszej chwili wydało mu się, że sejf jest pusty. Dopiero po chwili dostrzegł leżącą na podłodze paczkę owiniętą zwykłym brązowym papierem. Y. wyjął ją ze skrytki i schował w swym przepastnym płaszczu. X. bardzo chciał się dowiedzieć, co jest w środku, ale wolał nie pytać.

Ale chociaż właściciel skrytki może dumnie twierdzić, że tego, co on schował, nikt inny w ręce nie dostanie…

26.
W końcu udało mi się odnaleźć własne ślady w gąszczu korytarzy i tuneli, by wreszcie trafić do wąskiego korytarzyka, rodzaju kładki prowadzącej w ciemność. Ukląkłem przy ostatnim regale, by odnaleźć mego starego druha, ukrytego za rzędem tomów pogrzebanych pod warstwą kurzu, błyszczącego w świetle kaganka niczym szron. Chwyciłem książkę w dłonie i wyciągnąłem ją ku B.
- Przedstawiam ci J. C.
- XY - przeczytała B., muskając wyblakłe litery na okładce. - Mogę ją wziąć? - zapytała.
- Każdą możesz wziąć, oprócz tej jednej.
- To niesprawiedliwe. Bo po tym wszystkim, co mi opowiedziałeś, właśnie chcę tę książkę, a nie inną.
- Może kiedyś, ale nie dzisiaj.
Wziąłem książkę z jej rąk i ponownie ukryłem w schowku.
- Wrócę tu kiedyś sama i zabiorę ją sobie, bez twego przyzwolenia i bez twej wiedzy - odparła z kpiną w głosie.
- Nawet tysiąca lat by ci nie starczyło na jej odnalezienie.

… to czasem jednak usiłowania osób trzecich kończą się sukcesem:

27.
H. wsunął do dziury tę rękę, która już została pokąsana. Obmacał od środka. I z lewej, i z prawej strony izolacja. Sprawdził na górze. Nic. Podłożył koniec sznurka pod nogę kuchenki. W łazience zdjął poplamione śliną i śluzem lustro. Rozbił je o brzeg umywalki. Wybrał odpowiedni kawałek. Przeszedł do sypialni, wyrwał z kontaktu w ścianie lampkę nocną i wrócił do kuchni. Położył lusterko na podłodze, a jego koniec wsunął w dziurę. Potem wcisnął wtyczkę od lampki do gniazdka przy kuchence skierował światło na lustro. Ustawił lampkę przy ścianie pod odpowiednim kątem i wreszcie to zobaczył.
Skrytka.
Płócienny worek zawieszony na haczyku wbitym w poziomą belkę pół metra nad podłogą.

28.
W tych starych, ciężkich meblach często można było znaleźć zmyślnie umieszczone przez stolarzy skrytki. Kredens ją miał. Wtajemniczeni wiedzieli, że blat wyciągnięty tylko do połowy zwalnia metalowe zapadki, które pozwalają wówczas na otwarcie szuflady skrytej w grubej płycie podstawy. Odkryłem to przypadkiem z nudów suwając marmurowym blatem tam i z powrotem. Szuflada w blacie była wówczas pusta.
Nie mam natomiast pojęcia, jakim cudem skrytkę otworzył mój ojciec. Przecież nie suwał z nudów marmurowym blatem tam i z powrotem. A jakoś ją odkrył, skoro po tym, jak poszedł w końcu spać, zakradłem się do przedpokoju i w skrytce znalazłem niewielki, ale ciężki przedmiot, owinięty lnianym kuchennym ręcznikiem. Wyhaftowano na nim napis „Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje”.

29.
Ostrym końcem młotka postukałem po niebieskiej farbie i odbiłem kawał tynku. (…) Spod tynku wyjrzała czerwona cegła i żółtawa warstewka zaprawy. Cegła siedziała mocno, mozoliłem się więc nad nią z dziesięć minut, zanim drgnęła i opuściła swoje miejsce.
Za cegłą ziała dziura. Zapaliłem zapałkę i poświeciłem do środka. Płomień oświetlił cegłę po przeciwległej stronie skrytki i wtedy zobaczyłem, że na dole coś błyszczy. Ostrożnie zanurzyłem rękę i z trudem dosięgnąłem dna. Palce dotknęły metalu, metalowych krążków. Wydobyłem je na zewnątrz. Okazało się, że są to jakieś stare srebrne monety. (…)
Wnęka ze skarbem stanowiła regularny sześcian wyciosany w ścianie. Tylna ścianka była gładka i nowiutka, jakby cegły ułożono w niej zaledwie wczoraj, a dla wzmocnienia uzbrojono ją stalowymi taśmami. Bocznych ścianek na razie nie oglądałem, patrzyłem przede wszystkim na dno wnęki zawalone monetami. Ponadto na dnie leżała czara z jakiegoś szlachetnego metalu i… żelazna rękawica. Chyba od zbroi.

30.
Jak się okazało, skrytka przodka była niedaleko. Wystarczyło przejść przez jar, odwalić głaz leżący w krzakach i odsłoniło się wejście do malutkiej piwniczki. Wewnątrz stała kompletnie zaśniedziała i zarośnięta pajęczynami aparatura. Beczka oczywiście też tu była. J. odbił wieko pięścią i zaczerpnął kubek samogonu. Pociągnął łyk.
- Mmm… Małmazja – zachwycił się. – I najlepszy pradziadkowy sprzęt się znalazł. Wiedziałem, że ta meta nie może być daleko, ale tyle lat szukałem bezskutecznie.

No i można wypić zdrowie poszukujących!


==========
Aktualizacja po zakończeniu konkursu:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:

rozwiązanie konkursu
Wyświetleń: 3738
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 23
Użytkownik: pawelw 01.03.2022 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Pierwszy dzień miesiąca, więc czas na nowy konkurs. Do zaglądania w miejsca zazwyczaj ukryte przez ludzkim wzrokiem zaprasza nas dot59.
W konkursowej skrytce mamy 30 fragmentów. Idealnie mi tu pasują śródtytuły przed 26 i 27 fragmentem: "Ale chociaż właściciel skrytki może dumnie twierdzić, że tego, co on schował, nikt inny w ręce nie dostanie…" "… to czasem jednak usiłowania osób trzecich kończą się sukcesem". Czego wam wszystkim życzę.

Wśród wszystkich uczestników konkursu wylosuję nagrodę od ePWN. Szczęśliwy zwycięzca będzie mógł wybrać książkę z oferty księgarni PWN (do 50zł). Tym bardziej zachęcam do uczestnictwa.
Użytkownik: Sten 02.03.2022 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
6. Nie chodziło czasem o słoną wodę?
A tak poza tym świetne zwieńczenie listy.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.03.2022 17:51 napisał(a):
Odpowiedź na: 6. Nie chodziło czasem o ... | Sten
Coś koło tego - do słonej wody wcześniej wyciekła benzyna wskutek działalności osobnika, o którym mowa w pierwszym zdaniu.
Użytkownik: mika_p 06.03.2022 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Mam 3, 9, 11, 13, 16 i 21. Wymienię na wszystko pozostałe :)
Użytkownik: carly 06.03.2022 14:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam 3, 9, 11, 13, 16 i 21... | mika_p
Chętnie dowiem się czegoś o rodzicach 11 i 16:)

Na wymianę oferuję:

23- łobuziaka oprócz kulek interesowały również jaskinie i płoty

24- łączy wiele z 9 (min. forma, czas powstania, gatunek), ale różni płeć głównego bohatera
Użytkownik: mika_p 06.03.2022 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Chętnie dowiem się czegoś... | carly
O rodzicach, nie o książkach?

Rodzic 11 napisał tak z półtora metra bieżącego książek (mam chyba wszystkie, to mogę oszacować), część w towarzystwie innych autorów, większość to powieści, ale jest i kilka popularnonaukowych, eseje, opowiadania. Na zdjęciach był w kapeluszu.

Z rodzicem 16 od kilku pokoleń zapoznajemy się, kiedy jesteśmy młodziutkie albo i młodsze. Części bohaterek towarzyszymy od ich dzieciństwa, niektóre pojawiają się jako dorosłe. Nowe tłumaczenia budzą ogromne kontrowersje, nawet ostatnio przez internet przetaczały się dyskusje o jednym z nich.
Użytkownik: Urszulla 14.03.2022 00:07 napisał(a):
Odpowiedź na: O rodzicach, nie o książk... | mika_p
Pięknie dziękuję za mataczenie do 16. Niestety nie podzielę się na razie niczym w zamian, bo dopiero piszę mejla do dot z prośbą o potwierdzenie.
Użytkownik: Urszulla 14.03.2022 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam 3, 9, 11, 13, 16 i 21... | mika_p
Mogę pomataczyć o 18 - książka napisana w języku europejskim innym niż angielski i polski, powszechnie uważanym za bardzo trudny. W latach osiemdziesiątych był emitowany w polskiej telewizji serial na podstawie tej książki. W zamian chętnie dowiem się czegoś o nr 21.
Użytkownik: KrzysiekJoy 14.03.2022 15:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogę pomataczyć o 18 - ks... | Urszulla
21. Cholandia graniczy z Chondurasem. Gdy przyjdzie Ćotka koniecznie poczestui jom cherbaatką. :-)
Klasyka młodzieżowa.

Użytkownik: Urszulla 14.03.2022 15:38 napisał(a):
Odpowiedź na: 21. Cholandia graniczy z ... | KrzysiekJoy
Dziękuję, ale niestety nie jestem w stanie z niczym tej podpowiedzi powiązać. Najpewniej nie czytałam tej książki ani nie kojarzę, żebym o tym słyszała.
Użytkownik: janmamut 15.03.2022 07:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, ale niestety ni... | Urszulla
Phi, nic nie kojarzysz? Ach, ach!

(Do ewentualnej nadgorliwej moderatorki: to nie wyśmiewanie się z P.T. Uczestniczki, lecz mataczenie).
Użytkownik: Urszulla 16.03.2022 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Phi, nic nie kojarzysz? A... | janmamut
No niestety Mamucie, P. T. Uczestniczka nie kojarzy. Co poradzić, phi... :)
Użytkownik: KrzysiekJoy 15.03.2022 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, ale niestety ni... | Urszulla
Tam był jeden słaby z geografii, drugi z ortografii a trzeci (niczym ja) z matematyki.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.03.2022 09:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Drodzy uczestnicy, siadam i wstydzę się, ponieważ dopiero w tej chwili, szykując porcję mataczeń ogólnodostępnych, zorientowałam się, że dusiołek nr 5 mam jednak nieoceniony.
Oczywiście go czytałam, nawet kilka razy, ale było to tak dawno, że połowa z Was takich czasów w ogóle nie pamięta :-). Postaram się to wynagrodzić... no, może nie czołgiem, ale w każdym razie łatwiejszym mataczeniem.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.03.2022 10:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Ponieważ jeszcze prawie połowa dusiołkowych schowków pozostaje w ukryciu, postaram się podrzucić Wam trochę wskazówek.

Dusiołków napisanych w językach innych, niż polski i angielski, jest tylko 5 (a języków 4, z czego każdy należy do innej grupy).

13 wyszło spod pióra pań (co nie znaczy, że trzeba odgadnąć aż 13 rodzicielek), reszta – panów.

2 jest jedynym opublikowanym dziełem własnym rodzicielki.
7 i 27 są częściami długich cykli z jednym charakterystycznym bohaterem; jeden i drugi ma niejakie skłonności do wykraczania poza ramy reguł.
Rodzic 8 jest o wiele bardziej znany z innego dziecięcia, które większość ludzi zna z widzenia.
Rodzic 15, gdyby został w miejscu, o którym opowiada dusiołek (gatunkowo zupełnie się z jego nazwiskiem niekojarzący), musiałby zapewne tworzyć w języku, w którym zostały napisane 5 i 29. W tytule 5 zawiera się wskazówka lokalizacyjna (czy czołgiem będzie informacja, że czołg byłoby tam raczej trudno dostarczyć?), zaś tytuł 29 opisuje zjawisko, które niezależnie od rozwoju techniki wciąż się zdarza.
10 i 12 dzieją się w tym samym uniwersum, a jedna z postaci wymienionych w tytule 12 będzie miała bezpośredni wpływ na to, co stanie się z bohaterami 10.
17 i 19 rozgrywają się w tym samym mieście w odstępie dwudziestu paru lat, ale ich bohaterowie nie mają ze sobą nic wspólnego – ani ci główni, ani postacie występujące we fragmentach – poza tym, że żaden z głównych nie zdziwi się, jeśli ktoś go nazwie szkiełem.
22 jest najmłodszym ze wszystkich dusiołków, choć akcja rozgrywa się mniej więcej w podobnym czasie, jak w 20. Na planie mieszają się postacie prawdziwe z fikcyjnymi, do tych ostatnich należy właściciel skrytki, a w tle przewija się Sztuka.
28 – personalia rodzica przywodzą na myśl osobę uprawiającą zawód znacznie bardziej rzucający się w oczy, niż pisanie książek – ale to tylko przypadkowa zbieżność. Bohater nosi to samo imię, co on, a w domu, w którym mieszka, jest sporo rzeczy, którymi zainteresowałaby się rodzicielka 2.


Użytkownik: Akrim 15.03.2022 16:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Bardzo proszę - czy ktoś mógłby troszkę pomataczyć 14, 22, 24, a, i jeszcze 1. Te mnie najbardziej męczą, mimo że nie znam wielu pozostałych. ;(
Użytkownik: Akrim 15.03.2022 20:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo proszę - czy ktoś ... | Akrim
Prośba o 14 i 24 nieaktualna, jakoś udało mi się je namierzyć. ;)
Użytkownik: mika_p 15.03.2022 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Prośba o 14 i 24 nieaktua... | Akrim
A zdradzisz coś o 14? Brzmi mi bardzo znajomo, ale nic mi nie świta
Użytkownik: janmamut 16.03.2022 03:16 napisał(a):
Odpowiedź na: A zdradzisz coś o 14? Brz... | mika_p
Sądzisz, że zgadniesz 14? 14!
Użytkownik: Akrim 16.03.2022 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: A zdradzisz coś o 14? Brz... | mika_p
Rodzicielka była bardzo popularna w latach 60., 70. (wtedy ja zaczytywałam się jej książkami). Jedno z jej dzieci, znane i wysoko ocenione w Biblionetce, jest w konkursie w pierwszej dziesiątce. Jedno dziecię było zekranizowane, bohaterami były bliźnięta. Co do tytułu naszego dusiołka - Kwinto na pewno nie czytał, ale wiedział, co to znaczy, reżyser pewnie czytał...
Użytkownik: Akrim 16.03.2022 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Rodzicielka była bardzo p... | Akrim
Przepraszam, pomyłka - to znane i wysoko ocenione nie jest w pierwszej dziesiątce dusiołków konkursowych, lecz w ostatniej dziesiątce.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 16.03.2022 15:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Drodzy konkursowicze, zostały nam ostatnie godziny, tymczasem muszę na trochę wybyć z domu (koleżanka potrzebuje wsparcia w tzw. okolicznościach życiowych). Przepraszam za to nieprzewidziane utrudnienie; na wszystkie maile odpowiem wieczorem i zobowiązuję się mataczyć ze zdwojoną siłą. Gdybyście jednak uznali, że te plus minus 3 godziny mogą być decydujące dla Waszych osiągów, gotowa jestem przedłużyć nadsyłanie odpowiedzi do rana, tylko dajcie znać na forum.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 16.03.2022 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Już zasiadłam z powrotem do komputera, więc jeśli ktoś ma jeszcze jakieś pomysły, niech pisze!
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: