Dodany: 07.02.2022 15:44|Autor: pawelw

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

ZABAWKI W LITERATURZE - konkurs nr 255


Przedstawiam konkurs numer 255, który powstał wspólnymi siłami.

Do rozpoznania jest 28 fragmentów. Za każdy będzie można zdobyć 2 punkty.
Oczywiście, osoby zgłaszające fragmenty też mogą brać udział w konkursie, a za "swoje" fragmenty dostają od razu 2 punkty.

Kolejność jest dość przypadkowa, chociaż kierowałem się trochę typem zabawek. Najpierw są fragmenty z lalkami, tych było najwięcej. Dalej jest dział misiów i innych pluszaków, potem inne zabawki jak piłka, czy drewniany strażak. Na końcu jest duża grupa fragmentów gdzie zabawki są wspominane ogólnie lub jest wymienionych wiele różnych.

Przy każdym fragmencie podałem kto go zaproponował.

Odpowiedzi przysyłajcie przez prywatną wiadomość , lub na mejla (...).

Konkurs potrwa do 14 lutego, do godziny 23:59.

Ja w tym konkursie tylko prowadzę rachunki, dlatego będę tylko potwierdzał czy strzały są celne, czy nie. Postaram się też każdemu podać które fragmenty czytał.
Do podpowiedzi, naprowadzania i motania używajmy forum.



ZABAWKI W LITERATURZE

1.
(dot59, minutka)

Szarozielone oczy X. przybrały wyraz powagi i wzruszenia.
- To lalka, której jeszcze nie mam - odpowiedziała. - Lalka, którą tatuś ma mi kupić. Pójdziemy razem jej poszukać. Nazwałam ją E. Będzie moją przyjaciółką, kiedy tatuś wyjedzie. Będę z nią mogła o nim rozmawiać. (...)
Wiele sklepów obeszli i przyjrzeli się wielu lalkom, dużym i małym, czarnookim i niebieskookim, ubranym i nie ubranym, zanim wreszcie znaleźli E.
- Ona musi być inna od innych lalek - mówiła X. - Musi przede wszystkim patrzeć inaczej, tak, jak gdyby słuchała tego, co ja do niej mówię. A u żadnej z lalek nie spotkałam takiego spojrzenia.
Po wielu nieudanych próbach postanowili iść pieszo i przyglądać się kolejno wszystkim wystawom sklepowym, rozkazawszy woźnicy jechać krok w krok za nimi. Minęli ze trzy składy zabawek, nawet nie zachodząc do środka i już dochodzili do niewielkiego, bynajmniej nie rzucającego się w oczy sklepiku, gdy X. nagle wzdrygnęła się i ścisnęła mocno ramię ojca.
- Tatusiu! - zawołała. - To E.!
Rumieniec wystąpił na jej twarzyczkę, a w zieloniutkich oczętach miała taki wyraz, jak gdyby spostrzegła znajomą sobie dobrze i serdeczną przyjaciółkę.
- Właśnie tu na nas czekała! - rzekła. - Chodźmy do niej.
- Wiesz co, moja droga, - odrzekł ojciec - mam wrażenie, że ktoś powinien nas jej przedstawić.
- Dobrze! Ty przedstawisz mnie, a ja ciebie - rzekła X. - Ale ja ją poznałam od razu, ledwo ją ujrzałam... więc może i ona mnie poznała.
I bardzo możliwe, że E. ją poznała; w każdym razie miała w oczkach wyraz bardzo mądry, gdy X. wzięła ją na ręce. Była to lalka dużych rozmiarów, lecz nie tak duża, by nie można jej było nosić na rękach; miała prawdziwe włoski, spływające dokoła niej falą złocistokasztanowych kędziorków, a nad jasnymi, siwymi oczkami kreśliły się dwa łuki gęstych rzęs, nie malowanych farbą, lecz prawdziwych.
- Tak jest - mówiła X., trzymając ją na kolanach i przyglądając się jej twarzy - tak jest, to E.!
Kupili więc E. i natychmiast udali się z nią do sklepu z konfekcją dziecięcą, gdzie przymierzano dla niej ubranka tak wspaniałe, jakie miała X. Dostała więc sukienki koronkowe, aksamitne i muślinowe, chusteczki do nosa, futerka.


2.
(_nika_)

Teraz następuje wypadek główny, który opowiem z szybkością uderzenia piorunu.
Kiedy znowu zaszedłem wieczorem do pani S. (było to w dzień objęcia rządów przez cesarza Wilhelma, po historii z Nobilingie, kiedy zaszedłem tam, moje bóstwo, ta nieoceniona kobieta była w cudnym humorze i pełna zachwytu dla… baronowej!…
— Niech pan sobie wyobrazi — mówiła — jaka ta pani K., mimo swoich dziwactw, jest zacna kobieta. Spostrzegła, że mi smutno bez Heluni, i prosiła mnie raz na zawsze, ażebym brała Helunię ze sobą do niej na te parę godzin…
— Na te sześć godzin za dwa ruble?… — wtrąciłem.
— Nie, przecie nie sześć, najwyżej cztery… Helunia bawi się tam doskonale, bo choć jej niczego dotykać nie wolno, ale za to jak ona się przypatruje zabawkom po nieboszczce…
— To takie piękne zabawki? — spytałem robiąc sobie pewien plan w duchu.
— Prześliczne! — mówiła z ożywieniem pani S.. — Szczególniej jest tam jedna ogromna lalka, która ma ciemne włosy, a kiedy nacisnąć ją… tu, pod gorsem — dodała zarumieniona.
— Czy nie w brzuszek?… za pozwoleniem pani — spytałem.
— Tak — rzekła prędko. — Wtedy lalka rusza oczyma i woła: mama!… Ach, jaka ona zabawna, sama bym ją chciała mieć. Nazywa się Mimi. Kiedy Helunia zobaczyła ją pierwszy raz, złożyła ręce i stanęła jak posąg. A kiedy pani K. dotknęła jej i lalka zaczęła mówić, Helunia zawołała:
„Ach, mamo, jaka ona piękna, jaka ona mądra!… czy ja ją mogę pocałować w buzię?…”
I pocałowała ją w koniec lakierowanego bucika.
Od tej pory mówi przez sen o tej lalce; ledwie obudzi się, chce iść do pani baronowej, a kiedy tam jest, gotowa przez cały czas wpatrywać się w lalkę złożywszy ręce jak do pacierza.

Doprawdy — zakończyła pani S. półgłosem (Helunia bawiła się w drugim pokoju) — byłabym bardzo szczęśliwa, gdybym mogła kupić jej taką lalkę…
— Z pewnością musi to być bardzo droga zabawka — wtrąciła pani M.
— Co tam droga, moja mamo. Kto wie, czy kiedykolwiek będę mogła sprawić jej tyle szczęścia, ile dziś jedną lalką — odpowiedziała pani S.
— Zdaje mi się — rzekłem — że u nas znajdzie się taka właśnie lalka. I gdyby pani raczyła wstąpić do sklepu…
Nie śmiałem zrobić prezentu pojmując, że matce przyjemniej będzie, jeżeli sama przyczyni się do radości dziecka.


3.
(niedźwiedź z tobołem)

Wprowadziła ich do Sanktuarium Natchnień. S. i J. siadły na pufach, a H. zajął miejsce na kanapie. Obok siebie usadził... Nie! Kena, takiego od Barbie! Blondasa w pstrokatym wdzianku i butach! W. ostatnio miał takie plastikowe badziewie w rękach kilka lat temu, jak bawił się z R. i jego szczerbatą sąsiadką. H. rozsiadł się wygodnie, ustawił uśmiechnięty kawałek plastiku obok (zgrzytnęło-pisnęło) i zaczął obracać w palcach jedną z poduszek. W. patrzył na Kena i myślał o głupich lalkach z horrorów.
- Przyniosłeś Kena? - spytała S. - L., trzeba było coś takiego przynosić?
- Prawie zawsze go ze sobą noszę - wyjaśnił H. bez zażenowania. - To Alex Sillah.
W. ostatecznie siadł na jednym z wolnych pufów. Usiadłby obok H. - kanapa była wygodniejsza - ale ta lalka! Sillah! Prawie jak silly. Głupi H.!


4.
(Emberiza citrinella)

Długoletnie doświadczenie przekonało mnie, że naprawą lalek trudnią się ludzie, których można by nazwać co najmniej oryginałami. Co prawda zawód ten stwarza ramy, które poniekąd sprzyjają rozwojowi pewnych dziwactw. A więc dokoła kadłuby lalek bez rąk i nóg, kończyny te leżą porozrzucane gdzieś oddzielnie; w oknie rzędy głów bez oczu, bez włosów (zdjęta lalczyna peruka ukazuje wewnątrz pustkę owych głów). A w pudełkach i na spodeczkach pełno szklanych oczu błękitnych i piwnych, osadzonych na ołowianej kulce. Coś z pobojowiska, coś z obrazu Wojtkiewicza. Na spirytusowych maszynkach grzeje się klej w czarnych tyglach. Aż dreszcz przeszywa. [...]
Znałam taką pracownię na Chmielnej 3, wejście z bramy. Tu wszystko zależało od dobrego lub złego humoru „chirurga”. Czasem naprawiał doskonale i szybko, czasem reperacja ciągnęła się długie miesiące, czasem w ogóle nie chciał gadać.
Pamiętam inną klinikę, gdzie również naprawiano wszystko, na Nowogrodzkiej. Tu znów rządziła wszechwładnie biurokracja. Spisywało się umowę w ogromnym kwitariuszu, przez kalkę. Jeden egzemplarz pozostawał w klinice, drugi wręczano klientowi.
Ponadto klient musiał podpisać się na pozostawianym do reperacji przedmiocie. Zostawiałam lalkę, musiałam więc podpisać się aż sześć razy (głowa, tułów, kończyny). Żeby klient nie miał pretensji, że mu się coś zamieniło.


5.
(agazet)

Dziewczynki powinny bawić się lalkami. Przez lata kierowani najlepszymi intencjami dorośli zaopatrywali mnie w różnego rodzaju egzemplarze tych zabawek. Nienawidziłam ich i kiedy tylko mogłam, ukręcałam im główki. I dopiero niedawno okazało się, że można zrobić z nich użytek. Pusta czaszka blondwłosej lali była znakomitym schowkiem na klucz do pokoi mamy. Teraz wystarczyła chwila, żeby go stamtąd wydobyć. Potem, przykręciwszy knot lampy naftowej i wziąwszy w dłoń lichtarz ze świecą, ostrożnie uchyliłam drzwi swej sypialni.
(…)
Poderwałam się na nogi. Gdzie ją położyłam? Musiałam zapalić świecę i wziąć lichtarz, żeby móc się przejść i rozejrzeć po pokoju. Nie było jej w biblioteczce, nie dostrzegłam jej na żadnym z krzeseł, ani na toaletce, ani na umywalce, ani na stoliku nocnym. Nie stała oparta o arkę Noego ani o konia na biegunach, zabawki odziedziczone po braciach. Niech diabli porwą moją głupią, skołowaną głowę, gdzie ja ją rzuciłam? Jest! Leży w zapomnianym od lat domku dla lalek, jakbym nie mogła wybrać innego miejsca. Cienki plik ręcznie malowanych, ręcznie zapisanych, sztywnych kart papieru dla artystów, zagiętych w połowie i zszytych wzdłuż złożenia.


6.
(alutka kossoń)

Dziewczynka zwykle siedziała przy oknie. Było to dziecko z ciemnymi włosami i ładną twarzyczką, ale blade i jakieś nieruchawe. Czasami dziewczynka za pomocą dwu drutów wiązała pasek z bawełnianych nici. Niekiedy bawiła się lalką, którą ubierała i rozbierała powoli, jakby z trudnością. Czasami nie robiła nic, tylko siedząc w oknie przysłuchiwała się czemuś.


7.
(Emberiza citrinella)

W przeciwległym rogu stał drugi skarb. Duża szklana gablota z Alicją, lalką S-ów, wewnątrz. Matka S. B. pochodziła z S-ów i lalka nie należała do dziedzictwa X-ów, ale każde dziecko w rodzinie znało jej historię i było wychowywane w podziwie i lęku przed nią. Ciotka S. B. straciła swoją trzyletnią, jedyną córeczkę i nigdy po tym nie doszła całkowicie do siebie. Kazała zrobić woskową podobiznę dziecka i trzymała ją zawsze przy sobie, rozmawiając z nią jak z żywą. Lalka była ubrana w cudowną, wyszywaną sukienkę, która należała do zmarłej dziewczynki, miała także jeden z jej pantofelków. Drugi trzymała w woskowej ręce, gotowa nałożyć go na małą, bosą stopę wyglądającą spod muślinowych falban. Lalka wyglądała jak żywa, tak że L. zawsze drżała przechodząc obok niej, a S. S. miała duże wątpliwości, czy trzymanie takiej rzeczy w domu było właściwe, szczególnie że L., Francuz, pracujący u X-ów jako najemny robotnik, mówił, że była to „święta" Starszej Damy, przed którą ta odprawiała regularnie modły. Lecz wszyscy X-owie byli w jakiś sposób dumni z tej lalki. Nikt inny na Y. nie mógł się pochwalić podobną. Wyróżniała ich ona w pewien sposób, a turyści po powrocie do domu odnotowywali to w lokalnych gazetach.


8.
(Joyeuse)

Na moim miejscu koło kałamarza siedzi nasza lalka P. Tylko jej tu brakowało! Rozparła się, nos zadarła do góry i siedzi.
Więc ja do niej:
- P., skądeś się tutaj wzięła?
A ona się napuszyła, przymrużyła oczy (bo ona umie oczy zamykać i jest z tego bardzo dumna) i mówi:
- Przyjechałam w teczce z książkami!
Ta P. to pani wielka: siedzi w lalczynym pokoiku za piecem na zielonej kanapie (z pudełka od papierosów), rozpiera się i nosa do góry zadziera. Słuchają jej Murzynki, słuchają jej golaski, słucha jej misio - ani nie mruknie, a P. tylko się rozpiera na zielonej kanapie z pudełka od papierosów i wszystkim rozkazuje.
Więc się jej pytam:
- A po coś tu przyjechała?
- Bo się dla mnie nowa suknia szyje.
- A jakże, tere-fere-kuku! W klasie będą dla ciebie suknię szyli, tylko tego brakowało!
- A właśnie, że będą, zaraz zobaczysz! - wrzasnęła P.
Ja patrzę, a tu X wyjmuje z teczki to pudełko w kwiatki i całą furę gałganków...


9.
(Joyeuse)

X i Y przeciągnęli zaraz moje łóżko przez strych do mego nowego pokoju, przy czym X powiedział:
- Będziemy jednak po dawnemu przychodzić do ciebie wieczorami i opowiadać ci historie o duchach.
Ja zaś pobiegłam do pokoju chłopców i zabrałam swoje lalki. Mam cztery małe laleczki i trzy duże. Są to wszystkie lalki, jakie w ogóle dostałam w swym życiu. Małym lalkom urządziłam piękny pokój na półce. Najpierw rozłożyłam tam czerwoną szmatkę jako dywanik, a potem wstawiłam moje małe, śliczne mebelki, które dostałam na gwiazdkę od babci, w końcu zaś małe laleczki w łóżeczkach.
Dostały więc swój własny pokój tak jak ja, chociaż to nie były ich urodziny.


10.
(niedźwiedź z tobołem, minutka)

Pamiętam, kiedy byłam mała i chodziłam do przedszkola, pani kazała nam kiedyś przynieść ze sobą nasze ukochane misie. I wszystkie dzieci z mojej grupy przyszły następnego dnia z misiami, tylko ja nie. Bo nie miałam misia. Miałam lalki, nawet bardzo ładne, miałam pieski, kotki, a misia nie. Więc wzięłam ze sobą lalkę Florę. Flora była urodziwa, wytwornie ubrana i mówiła „mama”, kiedy przechylało się ją do tyłu. Byłam dumna, kiedy niosłam Florę do przedszkola. Po śniadaniu pani kazała nam usiąść na krzesełkach, przytulić misie do siebie, kołysać je i śpiewać im piosenkę, której nauczyła nas poprzedniego dnia. Ja przytuliłam Florę. Ale ona była strasznie sztywna, ręce i nogi sterczały jej drętwo i leżała w moich ramionach jak kawałek drewna. A wszystkie misie potrafiły się przytulać, były strasznie miłe, swojskie, chociaż niektóre z nich miały poobrywane uszy albo sterczące, czarne nitki zamiast nosów. Tego dnia tatuś przyszedł po mnie do przedszkola i zastał mnie zapuchniętą z płaczu. Pani powiedziała mu, dlaczego beczę.
— Martuniu — powiedział — uspokój się! Zaraz pójdziemy i kupię ci najpiękniejszego misia, jaki tylko będzie w sklepie.
I wtedy zaczęłam ryczeć jeszcze bardziej i jeszcze głośniej. Bo chciałam mieć misia z oberwanym uchem, z nitkami zamiast nosa i z kulawą nogą. Tatuś mi wytłumaczył, że takiego misia nie dostanie się w żadnym sklepie, że na oberwane ucho każdy miś musi sobie zasłużyć.
Dostałam misia. Siedzi teraz na wprost mnie i długie dziesięć lat naszego wspólnego życia przydało mu tych cech, o których kiedyś marzyłam.
Tydzień temu dostałam — Michała. (...)
Opowiedziałam mu historię z Florą. Wziął mojego misia do ręki i oglądał go na wszystkie strony.(...)
— Tato! — zawołał Michał, trzymając mojego misia w dwóch palcach i z daleka od siebie. — Czy ty też uważasz, że ten insekt jest wart miłości? I to głównie dlatego, że sypią się z niego trociny?
— Nie bądź taki powierzchowny, mój drogi — powiedział Wiktor biorąc misia z ręki Michała. — Zastanów się lepiej, jak do tego doszło. Ile przytulań, ile pocałunków lepką buzią, ile miłości… Nie wolno tym gardzić i Marta ma rację, że go dotąd kocha.
— Jesteś mądry, Wiktorze — zawołałam spontanicznie — i Michał nie dorasta ci nawet do pięt!
— Ależ, tato — przerwał Michał — przecież ona tego faceta doprowadziła swoją miłością do kompletnej ruiny. I ty to pochwalasz? No, popatrz, popatrz! Przecież to jest ofiara, jak on wygląda?
— Dobrze wygląda — odparł Wiktor. — Tak powinien wyglądać każdy prawidłowo kochany miś.


11.
(dot59)

- Słuchaj, Misiu!
Jesteś zabawką, stworzoną przez ludzi i dla ludzi. Ale zanim stałeś się Misiem, byłeś, jak każdy z nas, częścią wielkiego żywego świata. Druty twe i sprężynki były żelazem w głębi ziemi. Sukno – życiem owiec, z których grzbietu zdjęto na nie wełnę. W paciorkach oczu (…) stopiły się źdźbła piasku morskiego. Dzięki temu wszystkiemu możesz mnie dziś słuchać i patrzeć rozumnie na świat. Pamięć bowiem wszystkiego, czym byłeś, myśli, patrzy i słucha za ciebie. Jesteś starą prawdą i nowo narodzonym żartem. Podwójny jest twój los i podwójna droga. To masz wiedzieć.
Umilkło lustro i była chwila ciszy.
- Nie będę mówić wiele – podjęło wreszcie głębszym, uroczystym brzękiem. – Przed tobą, jak i przed każdym z nas, stoi jedyny, najzaszczytniejszy cel, służyć człowiekowi. – Do tego celu idź. Idź zawsze, jak najśmielej, jak najsamodzielniej – pamiętając o wszystkim, czym jesteś. A – dojdziesz. Dojdziesz, na chwałę świata rzeczy, a może i ludzkiego świata. To wszystko.


12.
(niedźwiedź z tobołem)

Pokój dziecka był na razie pusty, tylko ściany zdradzały przeznaczenie – na pomarańczowej tapecie fruwały kolorowe motyle. Na środku pokoju siedziała ulubiona lalka P. Nieopatrznie podeszłam, by ją obejrzeć, może dlatego, że w dzieciństwie P. nie pozwalała mi jej dotykać. Gdy ją podniosłam, na podłodze został stary misiek, o którego była oparta. Przez chwilę gapiłam się na niego jak sroka w kość, bo to był mój ulubiony Kłapouch, ten, którego Kazik wyrzucił do kosza, stwierdziwszy, że już dawno z niego wyrosłam. P. dopiero pod wpływem mego pytającego spojrzenia uzmysłowiła sobie, co mi pokazała.
– Więc był u ciebie... – powiedziałam, gdy już udało mi się opanować zaskoczenie. Przytuliłam go na moment. P. w odpowiedzi gniewnie zacisnęła usta. – To dobrze – dodałam, ale na twarzy P. został gniewny grymas. – Martwiłam się, że gnije gdzieś na śmietnisku, samotny, bezdomny. – Odłożyłam miśka na miejsce. Nurtowało mnie wprawdzie pytanie, czy sama wyciągnęła miśka z kosza na śmieci, czy też to Kazik wyrzucił go na niby, a potem wręczył P., a ona go przede mną ukryła jak wiele innych rzeczy, które mi zabierała i upychała w kątach swego pokoju. Pomyślałam jednak, że to nie ma już znaczenia. Widocznie ten misiek był P. wtedy potrzebny, może bardziej niż mnie. I choć dostałam go od ojca i wiele dla mnie kiedyś znaczył, teraz postanowiłam zostawić go w dziecinnym pokoju, by służył jego przyszłemu mieszkańcowi. – Mam nadzieję, że mały go polubi – powiedziałam, sadzając obok niego lalkę. Poprawiłam jej jeszcze falbanki, a potem taktownie zmieniłam temat.


13.
(Sten)

John zajrzał do sypialni i ku swojej uciesze zobaczył Jennifer układającą w rządku nowe pluszaki po swojej stronie ogromnego łóżka wodnego. Pod pachą trzymała inną ukochaną maskotkę - pluszowego zająca. „Pana Zająca” podarowali jej Bob i Barbara w dniu, w którym przyszła na świat. Od tamtej pory zając był jej nieodłącznym, wiernym kompanem.

Dawniej Pan Zając był biały i puszysty, a potem zszarzał. Wiele w swoim życiu przeżył i wiele razy był przyczyną nie lada nerwów. Kiedyś zostawili go niechcący w restauracji; musieli wracać niemal sto mil, żeby go odzyskać, przy czym Jennifer każdą z tych mil umilała reszcie rodziny swoim płaczem. Pan Zając został też raz uprowadzony przez psa sąsiada. John dwa dni przeczesywał las, zanim go odnalazł. Był połatany, a jego futerko miejscami zupełnie wytarte, i mimo że Jennifer kończyła dziś dwanaście lat, Pan Zając nadal był jej przyjacielem od serca i pewnie takim pozostanie... do dnia, kiedy dziewczynka, a raczej młoda dama, wyjedzie do college’u, a zając wyląduje na biurku ojca, by przypominać mu o starych, dobrych czasach.


14.
(Paweł Wolniewicz, alutka kossoń)

E. nagle zmarszczyła brwi, bo ujrzała wystający spod poduszki brudny ogon tego kudłatego psa, z którym A. nie mogła się rozstać od lat. Oczywiście, błędem byłoby wyrzucać go, A. zrobiłaby z tego tragedią; dzieci często miewają takich swoich zabawkowych powierników....Natomiast uzasadnione jest chowanie czegoś takiego od czasu do czasu. W ten sposób dziecko łatwiej się odzwyczai. Swoją drogą, rzecz szczególna, jakiego nosa ma A. Gdzie by tego paskudztwa nie schować, zawsze je znajdzie
(…)
Ale ona spać nie mogła. Już tak długo.
Mamusia nie pozwalała brać do łóżka Pieska. Piesek to była kudłata żółta zabawka jeszcze z dawnych czasów, kiedy A. była dzieckiem. To wtedy zaczęła ssać kciuk, ssała go zawsze, kiedy tylko dotykała puszystego Pieska. Nie wiedziała, dlaczego to robi. Musiała ssać ten palec. To jej zawsze pomagało na strach.
Mamusia mówiła, że od tego ssania zrobi się A. krzywy zgryz. Ale dotąd jakoś się nie zrobił. Poza tym A. nawet nie wiedziała, gdzie go ma, tego zgryza, i wszystko jej było jedno, czy będzie to zgryz krzywy, czy prosty. Piesek jej pomagał. I to tylko było ważne.
Musiała Pieska ukrywać przed mamusią, a to nie było łatwe. W domu jest pusto i porządnie, mebli mało, a mamusia sprząta odkurzaczem każdy kąt. Ostatnio A. znalazła dobrą kryjówkę dla Pieska: szafa z ubraniami. Na górnej półce, za letnimi sukienkami, których teraz nikt nie ruszał.
Za wcześnie jeszcze było brać Pieska do łóżka. Mamusia pracowała, może zajrzeć do pokoju.
Mamusia dużo pracuje.
Szkoda.
Inne mamusie nie pracują, są grube i wesołe, i mają połamane paznokcie.
Na przykład mamusia K.A..
U K.A zawsze jest bałagan i pranie wisi w kuchni pod sufitem. Dzieciaki wrzeszczą, a mamusia K.A. gotuje im kapuśniak z kartoflami.
(…)
A. cierpliwie czekała.
Wreszcie wszystkie odgłosy ucichły.
Wstała, ostrożnie stanęła bosymi nogami na dywanie. Podeszła na palcach do szafy i cicho przysunęła krzesło. Wstrzymując oddech, nasłuchując każdego szmeru z sąsiedniego pokoju, wlazła na wyplatane siedzenie i otworzyła drzwiczki górnego segmentu. Odsunąwszy stos poskładanej odzieży, wyjęła zza niego Pieska.
Ledwie tylko dotknęła kudłatej, miękkiej tkaniny - już poczuła się lepiej. Starannie zamknęła szafę, zeszła, odstawiła krzesło pod ścianę i tuląc Pieska, po cichu wśliznęła się pod kołdrę. Schowała go pod prześcieradło, przykryła poduszką i położyła na niej głowę. Potem wsunęła rękę pod pościel i pogłaskała puszysty, miły łepek z kosmatymi uszami i gładkim, chłodnym noskiem.
- Kochany Piesku - powiedziała bezgłośnie. - To ja. Kciuk prawej ręki sam powędrował do buzi.
- No, śpimy. Śpimy sobie. Ty i ja. Deszcz pada, słyszysz? Brzuch już nie bolał.
Dziewczynka przymknęła oczy i zapadła w głęboki sen.
(…)
A. ryczała przez całą drogę. A ledwie tylko weszły do mieszkania, rzuciła się - jeszcze w płaszczu i bucikach - na swoje łóżko. Tam ukryła twarz w poduszce i kontynuowała swoje histerie. E. zamierzała po prostu przeczekać, aż się dzieciak uspokoi, ponieważ widziała, że na ten atak płaczu nie ma innej rady. Ale zajrzawszy do pokoju stwierdziła, że A. leży z tym ohydnym, brudnym psem szmacianym i płacząc ssie znów ten nieszczęsny kciuk.
Na ten widok w E. coś jakby pękło.
Z krzykiem:
- Znów go znalazłaś!!! - wpadła do pokoiku, wyszarpnęła psa z rąk A. i bez zastanowienia wyrzuciła go przez szeroko otwarte okno.


15.
(Emberiza citrinella)

O piłkach używanych w szkole X-owskiej można by książkę napisać. Istnieje pięć głównych typowych ich odmian: parcianka, wyrabiana z wyprutej ze starych pończoch bawełny; przeplata się ją wąską krajką i oszywa grubym zgrzebnym płótnem; krowianka, z sierści krowiej przygotowana w ten sposób, że kawałek wosku umieszcza się na grzbiecie krowy, a potem dłonią kręci się go, czyli „kulga” dopóty, aż do wosku przylgnie tyle włosów, że utworzą piłkę, (czynność połączona z niebezpieczeństwem, gdy się natrafi na krowę „ligającą”); zwijanka vel skrętka, wyrabiana ze starych gumowych czyli „gumulastycznych” kaloszy, które tnie się na długie, jak najcieńsze paski, te zaś paski zwija się następnie w kłębek; rzeczą główną jest skręcenie pasków tak mocno, żeby piłka tworzyła całość prawie jednolitą; dętka czarna, (odróżnić ją należy od dętki białej, będącej u uczniów w pogardzie i pozostawionej wyłącznie dziewczynom), mająca za podstawę także gumę kaloszową, przerabianą jednak odpowiednio rękami fabrykanta — na masę plastyczną; lanka, rodzaj najwyższy, przez poważnych jedynie graczów używany; dla przygotowania jej krają kalosze na drobniutkie kawałeczki, gotują w ukropie i gorące jeszcze zlepiają i zaokrąglają za pomocą kręcenia pomiędzy dłońmi — przy czym trzeba być zawczasu przygotowanym na bolesne oparzenia skóry, na bąble i rany.


16.
(Paweł Wolniewicz)

Na dnie pudełeczka stał domek z czerwonym dachem — wyglądał ze swoimi dachóweczkami jak malina, aż miało się ochotę go polizać. Kiedy potrząsnęło się pudełkiem, z krzaków dokoła domku wypadały trzy prosiaczki jak różowe perełki. Zarazem z nory pod lasem — las był wymalowany tylko na wewnętrznej ściance pudełka, ale jak żywy — wylatywał czarny wilk i kłapiąc przy najmniejszym ruchu zębatą, w środku czerwoną paszczą — sunął ku prosiaczkom, żeby je połknąć. Pewno miał w środku magnesik. Trzeba było wielkiej zręczności, by do tego nie dopuścić. Należało, postukując w dno pudełka paznokciem małego palca, wprowadzić przedtem trzy prosiaczki do domku, przez drzwiczki, które też nie zawsze chciały się szeroko otworzyć. Całość nie była większa od puderniczki — a można było nad nią spędzić pół życia. Teraz jednak nie dałoby się z nią nic począć, bo, przy braku ciążenia, gra nie działała. Pilot P. spoglądał tęsknie na dźwignie akceleratorów. Jeden mały ruch — a ciąg silnika, chociażby najsłabszy, sprowadzi ciążenie i będzie można — zamiast bezpotrzebnie wlepiać się w czarną próżnię — zająć losem prosiaczków.
Niestety, regulamin nie przewidywał uruchamiania stosu atomowego dla ocalenia trzech różowych prosiąt przed wilkiem. Co więcej — kategorycznie zakazywał dokonywania zbędnych manewrów w przestrzeni. Jak gdyby to było zbędnym manewrem!
P. schował powoli pudełeczko do kieszeni. Piloci zabierali ze sobą znacznie dziwniejsze rzeczy, szczególnie jeśli patrol miał trwać długo, tak jak. ten. Dawniej szefostwo Bazy patrzało przez palce na to, jak marnuje się uran przy wyrzucaniu w niebo — oprócz rakiet z ich pilotami — różnych osobliwych przedmiotów, więc: nakręcanych ptaszków, które potrafią dziobać rozsypany chleb, mechanicznych szerszeni goniących mechaniczne osy, chińskich łamigłówek z niklu i kości słoniowej — i nikt już nawet nie pamiętał, że pierwszy zaraził Bazę tym szaleństwem mały Aarmens, który, wybierając się na patrol, odbierał po prostu zabawki swemu sześcioletniemu synkowi.
Idylla taka trwała dość długo — prawie rok — do czasu, kiedy rakiety przestały wracać z lotów


17.
(Mika_P)

Chłopiec sięgnął ręką w tył i bardzo ostrożnie uniósł nad ich głowami jakiś drewniany przedmiot, starając się utrzymać go prosto.
– To właśnie przyniosłem – odparł i głośno dysząc, wysunąwszy nieco język, delikatnie złożył ów przedmiot w ich mieszkaniu. Był to kredens dla lalek, z całym kompletem talerzy w górnej części i z dwiema szufladami w dolnej. Chłopiec postawił kredens przy nogach łóżka, w którym leżała D. A. przybiegła, by przyjrzeć się z bliska.
– O! – zawołała z zachwytem. – Spójrz, mamo!
D. rzuciła okiem na kredens – był z ciemnego drewna dębowego, a talerze były ręcznie malowane – i szybko odwróciła wzrok.
– Tak – rzekła chłodno. – Bardzo ładny.
Zapanowało milczenie, którego żadne z nich nie umiało przerwać.
– Ten kredens można otwierać – odezwał się Chłopiec pierwszy i jego duża ręka, pachnąca mydłem kąpielowym, wsunęła się między tamtych troje.


18.
(Joyeuse)

Zwykle jest tak, że rano babcia budzi Jacka:
- Wstawaj, Jacusiu, dzień dobry!
A dziś właśnie Jacek stoi i ciągnie leciutko babcię za rękę.
- Wiesz co, babciu? Mnie się zdaje, że już zaraz musimy iść.
Babcia otwiera oczy:
- Dokąd chcesz iść, Jacusiu?
- Zapomniałaś, babciu? Do szkoły!
Babcia oczy przeciera, patrzy na zegarek.
- O świcie nie zaczyna się żadna szkoła. Możemy spać jeszcze całą godzinę.
- Szkoda! - mówi Jacek. - Tylko czy ty się, babciu, nie pomyliłaś?
- Nie - mruczy sennie babcia. - Idź spać, Jacusiu.
Więc Jacek idzie do swego łóżka. Ale po drodze...
"Ojej! - myśli sobie. - Zdaje mi się, że zapomniałem wczoraj włożyć piórnik do tornistra".
Taką rzecz trzeba koniecznie sprawdzić. Jacek otwiera tornister: wszystko w nim jest na miejscu, i piórnik też. Nawet mały, drewniany strażak siedzi w tornistrze. Dawniej strażak wspinał się wspaniale po sznurku do góry, ale od kiedy sznurek się urwał, nie ma się już po czym wspinać. Jacek na pocieszenie obiecał, że do szkoły będą chodzili razem.


19.
(Paweł Wolniewicz)

Aurelia czekała cierpliwie. Esthle Latek obracała w dłoni wypolerowaną dotykiem tysięcy palców likotową kostkę pitagorejską, srebrne symbole wytłoczone na jej bokach błyskały w świetle lamp pirokijnych. Kostki Pitagorasa pozostawały zakazane na Księżycu, Aurelia dopiero niedawno zapoznała się z tymi zabawkami. Lecz czy istotnie były to jedynie zabawki? Legenda głosiła, że pierwszą kostkę zaprojektował sam Pitagoras, ale prawdy oczywiście nie znał nikt. Kostki, zazwyczaj drewniane i wielkości dziecięcej piąstki, posiadały kształt regularnego wielościanu, składającego się z kilkunastu lub kilkudziesięciu mniejszych wielościanów. Każda ścianka każdego z nich (oraz, w konsekwencji, każda ścianka głównego wielościanu w dowolnej konfiguracji) posiadała przyporządkowaną liczbę, sumę liczb mniejszych, opisujących krawędzie. Ilość numerologicznych i geometrycznych kombinacji była w rezultacie niezwykle duża; dla każdej kombinacji istniały bogate interpretacje filozoficzne i religijne. Pitagorejczycy Ery Poalexandryjskiej używali kostki do ćwiczenia umysłów dzieci, szkolenia ich do rygoru mentalnego sekty. W zwulgaryzowanej wersji, pozbawionej oznaczeń symbolicznych, kostka rozpowszechniła się na Ziemi jako właśnie zabawka dla dzieci, popularna układanka. Nawet jednak w tym kształcie, gdy używana w systematycznych ćwiczeniach, wpływała na morfę umysłu. Aurelia wiedziała, że niektórzy ziemscy sofiści, zwłaszcza szkół orientalnych, utrzymują, iż przez wieloletnią gimnastykę umysłu na kostce Pitagorasa można osiągnąć Formę pozwalającą dostrzec najgłębszą strukturę rzeczywistości, ujrzeć Liczbę Boga.
Nareszcie esthle Latek wyrwała się z zamyślenia i przypomniała sobie o Aurelii. Odłożyła kostkę, skinęła na rytera.


20.
(dot59)

- Chciałabym coś wybrać dla moich siostrzyczek. Niech mi pan pomoże – zwróciła się do niego z uśmiechem.
- Do usług – rzekł sprzedawca uprzejmie.
- Więc najpierw dla najstarszej – zdecydowała. – Jest to zawołana gosposia. Może taką małą kuchenkę ze srebrnymi naczyniami? I tę szczotkę do zamiatania z pasiastym kijkiem. (…).
A teraz dla T. Ta znów okropnie lubi tańczyć. Nie sądzisz, J1., że skakanka będzie dla niej w sam raz? Niech pan zawinie ją starannie, dobrze?
(…)
- Teraz już zostały tylko dwie najmłodsze. M1., co byś mi doradził dla S.?
- Może bąka? – zaproponował M1. z powagą.
- Grającego bąka? Co za świetna myśl! (…). A co dla maleńkiej M2., J1.?
- J2.i B. – powiedziała J1. nieśmiało – mają gumowe kaczuszki.
M3. wydała okrzyk radości.
- Och, J1., jakaś ty mądra! Nigdy bym nie wpadła na taki pomysł! Poproszę o gumową kaczuszkę dla M2. Niebieską z żółtymi oczami.


21.
(MCh (oɹdɥɔɯ))

„Spinki, szpilki, portmonety… dobrze… Rękawiczki, wachlarze, krawaty… tak jest… Laski, parasole, sakwojaże… A tu — albumy, neseserki… Szafirowy wczoraj sprzedano, naturalnie!… Lichtarze, kałamarze, przyciski… Porcelana… Ciekawym, dlaczego ten wazon odwrócili?… Z pewnością… Nie, nie uszkodzony… Lalki z włosami, teatr, karuzel… Trzeba na jutro postawić w oknie karuzel, bo już fontanna spowszedniała. Bagatela!… Ósma dochodzi… Założyłbym się, że Klejn będzie pierwszy, a Mraczewski ostatni. Naturalnie… Poznał się z jakąś guwernantką i już jej kupił neseserkę na rachunek i z rabatem… Rozumie się… Byle nie zaczął kupować bez rabatu i bez rachunku…”

Tak mruczał i chodził po sklepie przygarbiony, z rękoma w kieszeniach, a za nim jego pudel. Pan od czasu do czasu zatrzymywał się i oglądał jakiś przedmiot, pies przysiadał na podłodze i skrobał tylną nogą gęste kudły, a rzędem ustawione w szafie lalki małe, średnie i duże, brunetki i blondynki, przypatrywały się im martwymi oczami.


22.
(Fugare)

Dzieci siedziały przy dziadku i zaczynały studiować zabawki. Józio zaczął czytać głośno, zwykłym codziennym zwyczajem. Matka robiła pończochę. Berta słuchała i wybiegała co chwila wzrokiem do tego pokoju, w którym był Maks z Karolem, bo przez pootwierane drzwi widać ich było.
Frau Augusta sprzątała cicho ze stołu, gładziła swoje kotki, czasem przystawała i podnosząc do góry małe czarne oczy, które pływały w jej twarzy jak ziarnka pieprzu w patelni przyrumienionego masła, wzdychała głęboko.
— Dziadziu, lalkę noga nie boli? — pytały dziewczynki, rozrywając przy tych studiach lalki.
— Nie boli — odpowiadał, głaszcząc jasne, kędzierzawe główki.
— Dziadziu, co trlombi w tej trlombie — pytał chłopak od czasu do czasu, a nie dostawszy odpowiedzi, wiercił z wielką wprawą i zamiłowaniem patykiem w trąbce.
— Dziadziu, główka lalkę nie boli? — pytały rozbijając o podłogę.
— Lalka nieżywa. Wanda głupia.
Dzieci umilkły, tylko głos Józia rozlegał się po pokoju, przerywany westchnieniami frau Augusty i wykrzyknikami Berty, która rozczulona powieścią, zaczęła cicho płakać i wzdychać przeciągle.
— Dziwnie miła atmosfera panuje, dobrze tu u was — szepnął Karol.
Wyciągnął się w fotelu i patrzył z przyjemnością na całą rodzinę, siedzącą w stołowym pokoju.


23.
(alutka kossoń)

Któregoś popołudnia zaprosiłem do siebie kolegów, żeby pobawić się w kowbojów. Wszyscy przynieśli rozmaite swoje skarby. R. dostał od swego taty, który jest policjantem, policyjną czapkę, kajdanki, rewolwer, białą pałkę i gwizdek; E. miał stary harcerski kapelusz swojego starszego brata, pas z drewnianymi nabojami i dwa futerały, w których były ogromne rewolwery z rękojeściami, wykładanymi taką masą, jak na puderniczce, którą tata dał mamie, kiedy się posprzeczali przez przypaloną pieczeń, a mama powiedziała, że się przypaliła, bo tata się spóźnił na obiad. A. był przebrany za Indianina, miał drewniany topór i pióropusz - wyglądał jak tłusty kurak; G. który lubi się przebierać i który ma bardzo bogatego tatę - tata kupuje G. wszystko, co tylko G. chce - był ubrany zupełnie jak kowboj: w spodnie z frędzlami, skórzaną kamizelkę, kraciastą koszulę, duży kapelusz; miał rewolwer na kapiszony i wspaniałe ostrogi. Ja miałem czarną maskę, którą dostałem na tłusty czwartek, strzelbę na strzały i czerwoną chustkę na szyi (stary szalik mamy).
Wyglądaliśmy fajnie!


24.
(agazet)

Wyprowadziła mnie z tej katedry z przyciemnianego szkła w kierunku ukrytych drzwi do pokoju telewizyjnego. W środku zaciągnięto zasłony; podłoga nadal wyściełana była rozrzuconymi klockami Duplo i poturbowanymi lalkami, a dwie małe dziewczynki siedziały skulone na kanapie, ubrane we flanelowe piżamy, ściskając miękkie, sfatygowane misie. M. ssała kciuk, chociaż kiedy jej matka weszła do pokoju, wyjęła go szybko z buzi, podskakując, jakby przyłapana. Postanowiłam sprawdzić to potem w segregatorze. Przysiadłyśmy na podłokietnikach sofy, S. czule przeczesała palcami jedwabiste loczki E., a kiedy odcinek bajki się skończył, podniosła pilota i wyłączyła telewizor.
(…)
Ruszyłam szybko za nim, bo nagle ogarnął mnie strach, że drzwi się zatrzasną i zostanę tu uwięziona razem z kurzem, lalkami i stęchłym zapachem śmierci. Ale musiałam zahaczyć o coś stopą, bo kiedy doszłam do szczytu schodów, usłyszałam łoskot. Stos lalek zachwiał się i zawalił, porcelana obijała się o siebie ze złowrogim brzękiem, a kurz wznosił się znad wyświechtanych, zjedzonych przez mole sukienek.
– Cholera – powiedziałam, patrząc z przerażeniem, jak ta mała lawina się osuwa. W końcu zapadła cisza, tylko jedna odłupana porcelanowa głowa turlała się powoli w kierunku środka pokoju. Tak zaginały się wypaczone deski, wiedziałam o tym, ale przez jedną szaloną sekundę wydawało mi się, że mnie ściga i ruszy za mną po schodach, a jej uśmiech cherubina i puste oczy będą mnie śledzić. Ale to była tylko iluzja, a parę sekund później głowa zachybotała się i zatrzymała przodem do drzwi. Jedno oko miała wybite, na jednym różowym policzku widniało pęknięcie, które nadawało jej intrygująco ironiczny wygląd. „Nienawidzimy cię” – usłyszałam w myślach, jakby ktoś wyszeptał mi to do ucha.


25.
(agazet)

U. grzebała z drugiej strony i wygrzebała dziecięcy pierścionek z czerwonym oczkiem, taki z bazaru, za parę groszy. A potem jeszcze różową kredkę. Przy altance musiała być kiedyś piaskownica. Trafiłam do krainy dziecięcych zabaw. Jakie to było proste w dzieciństwie, jedną małą kredką można było sobie namalować cały różowy świat, a potem włożyć pierścionek, zmienić się w księżniczkę i czekać na księcia. Kiedy ja ostatni raz tak się bawiłam? Pewnie dawno, bo nie pamiętam. Może przed śmiercią ojca? Potem już chyba nigdy nie byłam bajkową księżniczką co najwyżej teatralną Colombiną.


26.
(_nika_)

Oswald podszedł do okna i spoglądał na tramwaje, dorożki, ludzi uciekających przed deszczem. Po chwili H. O. stanął też przy oknie i Oswald dał bratu na znak zgody swoją maszynkę do temperowania ołówków.
Nagle ujrzeli jakąś wielką karetę zbliżającą się do ich domu. Była obładowana paczkami i Oswald rzekł:
— Czarodziejska kareta zatrzymuje się przed naszym domem — powiedział to na żarty, ale kareta zatrzymała się rzeczywiście.
— Chodźcie — zawołałem — chodźcie tutaj!
Wszyscy podbiegli do okna. Tymczasem woźnica zeszedł z kozła, zaczął zdejmować paczki i wstawiać je do sieni.
— Trzeba by zejść na dół i powiedzieć dorożkarzowi, że się omylił — powiedziała Dora.
Z karety wyszedł ktoś bardzo powoli i ostrożnie, „jak ślimak ze skorupy”, porównał Dick i Noel zawołał:
— Ależ to wuj! To biedny Indianin.
Eliza otworzyła drzwi, a my wychyliliśmy się przez poręcz.
Ojciec, usłyszawszy hałas wnoszonych paczek, wszedł do przedpokoju.
— Wiesz, Dicku — mówił do niego wuj — byłem wczoraj na proszonym obiedzie u twoich dzieci. Cóż za pyszne dzieciaki. Na honor, nie spotkałem takich dotychczas! Dora jest żywym portretem nieboszczki Janki, a Oswald to prawdziwy mężczyzna. Zdaje mi się, że się da przeprowadzić ten interes.
Wszedł z ojcem do gabinetu i zamknęli drzwi za sobą. Zbiegliśmy na dół, ażeby przyjrzeć się paczkom.
Niektóre były zawinięte w szary papier, inne pachniały słodyczami. Nagle posłyszeliśmy hałas i Ala zawołała:
— W nogi!
Pobiegliśmy wszyscy. H. O. tylko nie mógł nadążyć (ma za krótkie nogi) i wuj złapał go za kurtkę.
Byłoby nieładnie zostawić samego H. O., więc zeszliśmy.
— Rewidujecie mój bagaż? — zapytał biedny Indianin.
— Niczego nie dotknąłem — rzekł H. O. — Czy wuj sprowadza się do nas?
— Nie, moje dziecko, ale paczki możecie otworzyć. Są dla was.
Nieraz już opowiadałem wam o zdumieniu malującym się na naszych obliczach, ale tym razem zgłupieliśmy do reszty.
— Opowiedziałem jednemu z moich przyjaciół o wspaniałym przyjęciu, jakieście mi wyprawili, opowiedziałem mu też o trzech pensach i magicznej lasce. Przyjaciel mój przesyła wam te upominki. Niektóre pochodzą z Indii.
Trudno wyliczyć wszystko, co nam przysłał przyjaciel wuja. Były zabawki dla młodszych i maszyny elektryczne dla Oswalda i Dicka; piękny serwis do herbaty dla dziewczynek, lalka dla Dory; książka z pięknymi japońskimi obrazkami dla Noela i kolej żelazna dla H. O. Materiały jedwabne na suknie dla sióstr; nawet Eliza dostała koronkowy szal. Wyjął też wuj pudełko cygar i rzekł, mrugając na ojca:
— I tobie, Dicku, przysyła coś mój przyjaciel.
A ojciec (chociaż się gniewa bardzo, gdy my to robimy) odmrugnął wujowi.
Był to dla nas dzień z bajki.


27.
(Losice)

Lecz w Clarze pomysł ten wzbudził entuzjazm. Wieś wydawała się jej czymś romantycznym, gdyż - jak mawiała Ferula - nigdy nie była w stajni. Przygotowania do podróży zajęły całej rodzinie dwa tygodnie i dom wypełnił się kuframi, koszami i walizkami. W pociągu wynajęli wagon specjalny, by zmieścić się z ogromnymi bagażami i służbą, którą Ferula uznała za konieczne zabrać ze sobą, nie mówiąc o klatkach z ptakami, których Clara nie chciała zostawić, i pudłach z zabawkami Blanki, w których były nakręcane pajace, figurki z fajansu, szmaciane zwierzęta, baletnice na sznurkach i lalki z prawdziwymi włosami i ruchomymi kończynami, podróżujace ze swoimi ubrankami, wózeczkami i serwisami stołowymi. Esteban, widząc ten bezładny tłum i stos gratów, po raz pierwszy w życiu poczuł się pokonany, zwłaszcza gdy wśród bagaży odkrył św. Antoniego naturalnych rozmiarów, zezowatego i w sandałach z wytłaczanej skóry


28.
(Mika_P)

X. przyjrzał się workom.
Dziwnym, ale łatwym do udowodnienia faktem jest, że worki zabawek, noszone przez W. , niezależnie od swej zawartości, zawsze mają wystającego u góry pluszowego misia albo żołnierzyka w kolorowym mundurze, którym wyróżniałby się nawet na dyskotece, bębenek i czerwono-białą szklaną laskę wypełnioną cukierkami. Rzeczywista zawartość zwykle miała krzykliwe kolory i kosztowała 5,99 dolara.
X. zbadał jeden czy dwa worki. Był tam na przykład Prawdziwy Agatejski Ninja ze Straszliwym Śmiertelnym Chwytem i Kapitan M., Jednoosobowa Nocna Straż z całą szafką zabawkowej broni, której każda sztuka kosztowała tyle co sama drewniana lalka.
Zresztą zabawki dziewczynek okazywały się równie przygnębiające. Zdawało się, że są to wyłącznie konie. Większość się uśmiechała. Konie, zdaniem X., nie powinny się uśmiechać. Koń, który się uśmiecha, z pewnością coś knuje.


==========
Aktualizacja po zakończeniu konkursu:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:

rozwiązanie konkursu


Wyświetleń: 7446
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 65
Użytkownik: pawelw 07.02.2022 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw

Konkurs wyszedł całkiem ciekawy. Dominuje literatura dziecięca, ale są też i bardziej dorosłe fragmenty.
Są łatwe i trudne, krótsze i dłuższe, bardziej popularne, ocenione ponad dziesięć tysięcy razy i mniej znane z mniej niż dziesięcioma ocenami.
Jeśli dobrze liczę, to między najstarszym i najmłodszym fragmentem jest 131 lat różnicy.

Zapraszam do odgadywania i do aktywności na forum.




Wśród wszystkich uczestników konkursu wylosuję nagrodę od ePWN. Szczęśliwy zwycięzca będzie mógł wybrać książkę z oferty księgarni PWN (do 50zł). Tym bardziej zachęcam do uczestnictwa.
Użytkownik: Urszulla 09.02.2022 00:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Konkurs wyszedł całkiem... | pawelw
Pomataczy ktoś na temat 8? Nie mam ocenionej ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że gdzieś to widziałam.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.02.2022 07:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Pomataczy ktoś na temat 8... | Urszulla
A, bo na ogół nie mamy ocenionych rzeczy, które się czytało, kiedy się samemu miało drewniany piórnik...
Użytkownik: Urszulla 09.02.2022 08:11 napisał(a):
Odpowiedź na: A, bo na ogół nie mamy oc... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję bardzo. Mam. A z tymi ocenami książek ze szczenięcych lat to święta prawda.
Użytkownik: margines 09.02.2022 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: A, bo na ogół nie mamy oc... | dot59Opiekun BiblioNETki
Brawa!
Za pomocne dłonie!:)
Mam!

Od razu przy czytaniu fragmentu potwierdziły się moje „podejrzenia graniczące z pewnością”​ tylko potwierdzające to, co mi się nasunęło po twoim komentarzu:)

Ja już nie miałem takiego drewnianego piórnika, ale... sam starałem się o jego (i nie tylko jego) „żywy inwentarz”:)
Zresztą chyba było tak, że kto wtedy się nie starał o to;)
Użytkownik: _nika_ 08.02.2022 12:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Wczoraj wysłałam do Pawła trochę odgadniętych fragmentów, jeszcze nie mam odpowiedzi i nie wiem czy wszystko dobrze.
Natomiast mam dużą zagwozdkę jeśli chodzi o fragmenty 4,12,20,24,25. Może ktoś coś? :)
Użytkownik: jolekp 08.02.2022 13:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj wysłałam do Pawła... | _nika_
Z tego mam tylko 12, 20 i 25.

12 i 25 należą do tej samej większej rodziny, w której dużą rolę odgrywa pewna posiadłość.
A 25 to klasyka powieści dla dzieci, która doczekała się dwóch ekranizacji (jedna stosunkowo niedawno). Tytułowa bohaterka podróżuje w bardzo oryginalny sposób.
Użytkownik: jolekp 08.02.2022 13:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego mam tylko 12, 20 i... | jolekp
Aj, pokręciłam. Ostatnia wskazówka jest do 20, oczywiście.
Użytkownik: pawelw 08.02.2022 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj wysłałam do Pawła... | _nika_
Odpowiedziałem późnym wieczorem. Nie doszło?
Użytkownik: _nika_ 08.02.2022 14:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Odpowiedziałem późnym wie... | pawelw
Nie, niestety nic nie dostałam na PW.
:-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.02.2022 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj wysłałam do Pawła... | _nika_
Ja mogę tylko 20, reszty nie wiem.
W dusiołkowym fragmencie nie widać jeszcze jednej osoby, na tyle ważnej, że nie zaznaczyłabym inicjału literką, tylko X - ale cały czas tam jest, tylko chwilowo nie zabiera głosu - bez której J1 i M1 z pewnością nie spotkaliby M3, mającej aż sześć sióstr.

A coś o 17 możesz?
Użytkownik: anek7 08.02.2022 18:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mogę tylko 20, reszty ... | dot59Opiekun BiblioNETki
A czy ci czasami coś w domu ginie? Jakaś drobnica typu igła lub naparstek, które odłożyłaś na szafkę a później nijak tego znaleźć nie można. I nie ma tego co to zabrał. No właśnie...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.02.2022 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy ci czasami coś w do... | anek7
Ach, no jasne! Dzięki!
Użytkownik: Margiela 08.02.2022 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy ci czasami coś w do... | anek7
Taaak! Byłam pewna, że to znałam, i zniknęło, a teraz jest, jest. Dzięki piękne:)
Użytkownik: Margiela 08.02.2022 14:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj wysłałam do Pawła... | _nika_
Jeśli chodzi o 4, największymi podpowiadaczkami są nazwy ulic, bo klucz stanowi miasto, o którym mowa. Rzecz, jako jedna z nielicznych (może jedyna?) w konkursie, nie jest powieścią. Przyznaję: mało znana, ale pomyślałam, że zrobię jej małą akcję propagandową pod płaszczykiem konkursu;) Szeptać dalej?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.02.2022 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli chodzi o 4, najwięk... | Margiela
Chyba mam, dzięki!
Użytkownik: Losice 08.02.2022 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli chodzi o 4, najwięk... | Margiela
Mnie już wystarczyło, ale możesz szeptać dalej :)

"Mów do mnie jeszcze... Ludzie nas nie słyszą,
słowa twe dziwnie poją i kołyszą, "
Użytkownik: Margiela 08.02.2022 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Wczoraj wysłałam do Pawła... | _nika_
Ja też proszę o namiar na 17!
Użytkownik: _nika_ 08.02.2022 14:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Dzięki wszystkim za podpowiedzi, na tą chwilę jeszcze nic mi nie mówią, ale zaraz będę sobie rozmyślać nad nimi. Pewnie coś do głowy przyjdzie 😊.
Mogę spróbować podszepnąć coś o 17, choć jeszcze nie mam potwierdzonej, że dobrze zgadłam.
17. To śmieszna historia pewnej rodziny, która mieszka w dziwnym dla nas miejscu i musi się ukrywać. Klasyka.
Użytkownik: mika_p 08.02.2022 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki wszystkim za podpo... | _nika_
To ja tylko dodam, że 17 nie mam w ocenach (28 mam), więc to może być _wszystko_ :)
Użytkownik: margines 09.02.2022 19:00 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja tylko dodam, że 17 ... | mika_p
Nie mam zamiaru przeszukiwać owego "wszystkiego", ale... chyba mam!
Użytkownik: _nika_ 08.02.2022 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Chciałam coś jeszcze do tej siedemnastki dodać, ale widzę, ze Anek7 świetnie już zamataczyła powyżej. Nic dodać , nic ująć.
Użytkownik: pawelw 08.02.2022 23:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Pytacie o geografię fragmentów.
Wszystkie powstały w językach, które są urzędowe w Unii Europejskiej, ale nie wszystkie pochodzą z Europy.

Większość jest nasza rodzima - 16 sztuk.
9 powstało w języku angielskim.
Pozostałe 3 są w trzech różnych językach. W jednym można się porozumiewać na północy, w dwóch pozostałych na zachodzie, ale nie tylko tam.
Użytkownik: Losice 09.02.2022 16:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Jestem trochę zaskoczony - czy jest możliwe, że w konkursie są dwa różne fragmenty z tej samej książki ??
Użytkownik: pawelw 09.02.2022 16:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem trochę zaskoczony ... | Losice
W moich konkursach wszystko jest możliwe. :)
KONKURS nr 19* - „ŚMIECH to ZDROWIE”

Ten obecny może nie jest ściśle mój, ale ja go składałem, więc spodziewać się można wszystkiego.
Użytkownik: anek7 09.02.2022 17:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Szukam dobrych duszyczek, które rozjaśniłyby mi mrok spowijający postacie rodziców dusiołków ukrytych pod numerami 7,11, 22, 26 i 28.
Użytkownik: Margiela 09.02.2022 18:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Szukam dobrych duszyczek,... | anek7
7 jest dziewczęca i kwiecista, dwa tytuły, każdy prawidłowy. O mamusi ostatnio znowu głośno, choć nie tyle za sprawą samej mamusi, ile. hmmm. przyszywanej kuzynki.
Użytkownik: Margiela 09.02.2022 18:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Szukam dobrych duszyczek,... | anek7
28. Warto się zastanowić, jakich inicjałów spodziewałabyś się po osobniku, który dźwiga wory z zabawkami. A jeśli nie takiego, jaki jest w tekście, to co by z tego faktu mogło wynikać.
22? No cóż. Ty nie masz nic (czyli rozwiązania tej zagadki), ja nie mam nic (czyli np. 11, bo tej też nie jestem w stanie rozgryźć), więc obie razem mamy dokładnie tyle, ile potrzeba, żeby wygrać w konkursie;)
Użytkownik: mika_p 09.02.2022 19:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Szukam dobrych duszyczek,... | anek7
A 17 masz? Rodzic 28 napisał książkę o takich bohaterach, jak w 17, tyle że dziejącą się w latach 90-tych XX wieku. Oraz kilka, gdzie bohaterowie wyglądaliby całkiem podobnie, gdyby nie to, że są niebiescy. Ale to żadna z nich :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.02.2022 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Szukam dobrych duszyczek,... | anek7
11 - retoryka trochę wskazuje na czasy, a w tamtych czasach nawet pluszowe misie mogły zawędrować w miejsca, gdzie dokonywały się wielkie rzeczy...
22 - do miasta, gdzie rozgrywa się akcja, przeprowadziła się na kilka lat - tuż po wydaniu dusiołka - pewna ważna postać historyczna, którą miał zaszczyt spotkać później miś z 11. A wówczas prowadziła działalność, nie do końca będącą w interesie postaci dominujących w dusiołku.
Użytkownik: Margiela 10.02.2022 11:18 napisał(a):
Odpowiedź na: 11 - retoryka trochę wska... | dot59Opiekun BiblioNETki
O tak, retoryka intrygowała mnie już wcześniej, myślałam... i chyba wymyśliłam, wsparta podpowiedzią. Dzięki!
Użytkownik: margines 09.02.2022 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Mogę się z wami pobawić?

Szkoda, że nie wziąłem udziału w przygotowywaniu konkursu.
No, szkoda, ale zabieram się do roboty.


Zabawka spod jedynki mówi mi coś i to prawie tak wyraźnie!
Eh...

2 też mi coś mówi, ale niestety w ogóle niewyraźnie.

I takie marne tego skutki...

Nagrody jeśli taki będzie jej nieszczęsny los, że przypadnie mi, oczywiście nie chcę.
Użytkownik: tweety008 09.02.2022 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
To jak z tym 25? Ma ktoś?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.02.2022 21:40 napisał(a):
Odpowiedź na: To jak z tym 25? Ma ktoś? | tweety008
Raczej wiosną się odbędzie :-).
Użytkownik: margines 10.02.2022 02:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Hurra!
Mam trzy!:)


8, 9 i tych spod 17!:)

...Wiedziałem, że tak będzie!

Podobno znam pozostały ,,milion" zabawek!

Albo ,,pół miliona" rodziców.

,,Jak żyć?!"
;)
Użytkownik: mika_p 10.02.2022 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Hurra! Mam trzy!:) ... | margines
A którą chcesz mieć najbardziej? :) Pomożemy!
Użytkownik: margines 10.02.2022 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: A którą chcesz mieć najba... | mika_p
Wszystkie!


Też pytanie:P
Użytkownik: fugare 10.02.2022 11:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Hurra! Mam trzy!:) ... | margines
Dotyczy 22. :)

Dawno, dawno temu krążyła seria mało wyrafinowanych dowcipów, które rozpoczynały się tak: spotkali się Polak,.... i Niemiec . W miejscu wykropkowanym musisz wstawić tylko inną narodowość.
Użytkownik: margines 10.02.2022 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dotyczy 22. :) Dawno, ... | fugare
Uff!

22 to jeden z niewielu, których... mam praw!:) nie kojarzyć:)

Nie zawaham się go użyć:)
Użytkownik: fugare 10.02.2022 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Uff! 22 to jeden z nie... | margines
Użyj też mojej podpowiedzi dla Margieli dotyczącej 27.
Znasz przecież wszystkie filmy i ten też z pewnością. :)
Użytkownik: margines 10.02.2022 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Użyj też mojej podpowiedz... | fugare
Hura!

27 to kolejne coś, czego mam prawo nie znać:)

Ulga!:)
Użytkownik: Margiela 10.02.2022 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
I nadal nic w dziedzinach: 23, 24, 25, 27. Co robić?!
Jeśli 25 odbędzie się wiosną, to czy nie są to aby te... no... ewolucje akrobatyczne odbywane w kręgu dywanowym?
Użytkownik: mika_p 10.02.2022 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: I nadal nic w dziedzinach... | Margiela
23 i jego rodzeństwo było wydawane w niewielkich kwadratowych tomikach w twardej oprawie
Użytkownik: margines 10.02.2022 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: 23 i jego rodzeństwo było... | mika_p
Dobra!
Mam ich!
Tropy pomogły:) Dzięki.
Użytkownik: jolekp 10.02.2022 11:54 napisał(a):
Odpowiedź na: I nadal nic w dziedzinach... | Margiela
A 12 masz? Jeśli masz 12, to tak jakbyś prawie miała 25, bo to rodzina.
Oba mają w tytule zwierzęta, które występują w Polsce. Gdybym miała wybierać wolałabym spotkać tego spod 25;)
Użytkownik: Margiela 10.02.2022 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: A 12 masz? Jeśli masz 12,... | jolekp
No iw tym sęk. Jedną szczerbę w odpowiedziach mam właśnie tam, gdzie paskudne dwudziestki, a drugą: 12-13:/
Użytkownik: jolekp 10.02.2022 14:40 napisał(a):
Odpowiedź na: No iw tym sęk. Jedną szcz... | Margiela
12 ma bardzo biblijne zwierzę w tytule;)

A podpowiedziałabyś coś o 4, 7 i 15?
Użytkownik: Margiela 10.02.2022 15:00 napisał(a):
Odpowiedź na: 12 ma bardzo biblijne zwi... | jolekp
A to ciekawe! Będę kontynuować namysł;)
Co do 4 i 7, zerknij na wszelki wypadek na moje podpowiedzi dla Dot i Anek. O 4 dodam jeszcze, że rodzicielka zapisała się w literaturze za sprawą dwojga własnych dzieci (w późnym wieku), ale wcześniej matkowała cudzym i świetnie wywiązywała się z tej roli. 7 natomiast mówi o magii roślin...
15 jest powieścią, ale w tytule ma nazwę innego gatunku. Tytuł ten nawiązuje również do garderoby i farbiarstwa.
Użytkownik: janmamut 11.02.2022 17:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A to ciekawe! Będę kontyn... | Margiela
Ale masz tę 4 ocenioną?
Użytkownik: Margiela 11.02.2022 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale masz tę 4 ocenioną? | janmamut
A mam, mam, jak najbardziej!
Użytkownik: janmamut 11.02.2022 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: A mam, mam, jak najbardzi... | Margiela
Dziękuję! To jestem prawie pewien. Muszę jednak poczekać na potwierdzenie, bo nie sprawdzę. W bibliotece o kilkudziesięciu filiach jest zero sztuk w katalogu.
Użytkownik: Margiela 12.02.2022 14:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję! To jestem prawi... | janmamut
A to fatalnie, naprawdę, bo rzecz jest śliczna. Nie tylko dla wielbicieli wiadomego grodu...
Użytkownik: Margiela 10.02.2022 15:21 napisał(a):
Odpowiedź na: 12 ma bardzo biblijne zwi... | jolekp
Ponadto mamusia spod siódemki, w ogóle płodna, zwykła była wydawać na świat dzieci raczej grupkami: trojaczki, bliźnięta, i jeden zestaw jeszcze o wiele większy. Aż tu nagle hokus-pokus i przydarza jej się jedynaczka. Ładny kwiat! A właściwie: flower;)
Użytkownik: margines 11.02.2022 00:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ponadto mamusia spod siód... | Margiela
Dzięki wielkie!

Tak podejrzewałem, że to oni… ona!, a ta twoja podpowiedź utwierdziła mnie!

(bo „podpowiedź” Pawła… rozsierdziła i prawie „rozpłakała” mnie, że „na bank” znam to!).

Jeszcze wyślę pytanie, ale myślę, że to tylko formalność.
Użytkownik: margines 12.02.2022 00:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki wielkie! Tak po... | margines
No to maleńkie sprostowanie (czyli takie „sprostowanko”) - pomyliłem się co do tej „podpowiedzi” Pawła, bo nie dotyczyła 7, a 2.

Ale to dla mnie i tak niczego nie zmienia!:P
Użytkownik: fugare 10.02.2022 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: I nadal nic w dziedzinach... | Margiela
27 to miejsce intrygujące, ale ja chyba bałabym się tam mieszkać, nawet gdyby nie znajdowało się w Ameryce Południowej.
Użytkownik: Margiela 10.02.2022 14:38 napisał(a):
Odpowiedź na: 27 to miejsce intrygujące... | fugare
Mam, mam, dziękuję! To mój wyrzut sumienia, od dawna się już noszę z myślą czytania, no i takie są skutki.
Użytkownik: Losice 10.02.2022 12:21 napisał(a):
Odpowiedź na: I nadal nic w dziedzinach... | Margiela
27 nie została napisana w żadnym z dwóch najpopularniejszych języków w tym konkursie i nie jest literaturą dziecięcą - ale przydomek "............ magiczny" jest do niej stosowany .... jest to debiut literacki, sfilmowany ....
...... mam szeptać dalej?
Użytkownik: Margiela 10.02.2022 14:31 napisał(a):
Odpowiedź na: 27 nie została napisana w... | Losice
Namyślam się. Uporczywie;) Rzecz ewidentnie w mowie Cervantesa, te rejony mam rozpoznane średnio, ale nadzieja pełga...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.02.2022 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: I nadal nic w dziedzinach... | Margiela
Nie, nie, zdecydowanie bez akrobacji. Długo, prosto i do celu, który na ogół co roku jest ten sam. A potem drugi raz jesienią, w odwrotną stronę.
Użytkownik: janmamut 11.02.2022 23:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam konkurs nume... | pawelw
Komunikat.

Nie wiem, czy to problem mojej poczty, czy BiblioNETki. Po wysłaniu odpowiedzi przez PW otrzymałem komunikat:
"Wiadomość została wysłana, ale wysyłanie maila z powiadomieniem się nie powiodło. Proszę zgłosić to na pomoc@biblionetka.pl."

Na wszelki wypadek więc zaglądajcie tutaj, a nie w powiadomienia poczty.
Użytkownik: ilia 12.02.2022 00:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Komunikat. Nie wiem, c... | janmamut
Coś znowu Biblionetka szwankuje. Ja od kilku dni nie dostaję powiadomień na maila, że mam nową wiadomość PW na Biblionetce. Zgłosiłam to, ale na razie nie dostałam informacji, że jest to naprawiane.
Użytkownik: janmamut 12.02.2022 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś znowu Biblionetka szw... | ilia
Przecież są pilniejsze sprawy, niż naprawianie tego, co się przejęło dobrze działające. Na przykład ingerowanie ludziom w czytatki.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 12.02.2022 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Przecież są pilniejsze sp... | janmamut
Mamucie, pamiętaj, że moderacja i development to różne rzeczy i odpowiedzialne za to są najczęściej różne osoby.
Użytkownik: janmamut 12.02.2022 21:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Mamucie, pamiętaj, że mod... | LouriOpiekun BiblioNETki
Wiem to, ale zakładam również, że ktoś wyżej rozdziela środki pomiędzy jedno a drugie. A ja taki dziwny jestem, że uważam, iż jeśli ktoś stracił przytomność, to powinniśmy się starać pomóc mu tę przytomność odzyskać, a nie robić mu (jej) makijaż.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: