Dodany: 23.01.2022 23:43|Autor: Asienkas
Brat bratu...
Typ recenzji: oficjalna PWN
Recenzent: Asia Czytasia (Joanna M.)
Rodzina – ludzie darzący się miłością i wsparciem, a może forum dla zazdrości i rywalizacji? W powieści „Linie krwi” autorstwa Jesmyn Ward pięknie widać, jak ludzie, którzy do tej pory kroczyli ramię w ramię, zaczynają patrzeć na siebie z nieufnością z przyczyn niezależnych od nich.
Głównymi bohaterami powieści są bracia bliźniacy. Właśnie kończą szkołę i stają przed wyzwaniem znalezienia pracy. Są pełni entuzjazmu. W pobliskich miejscowościach jest stocznia, sklepy, restauracje – gdzieś się zaczepią. Dołożą się babci do domowego budżetu i może starczy kasy na nowe ciuchy i piwko z kumplami. Rzeczywistość szybko sprowadza ich na ziemię. Rynek pracy jest przesycony. W końcu jeden z braci – Joshua – znajduje zatrudnienie w stoczni. Jego bliźniak Christophe, z braku perspektyw i pieniędzy, decyduje się zacząć handlować narkotykami.
Ileż sprzecznych emocji jest w tej książce! Josh i Christophe to bliźniacy, a są kompletnie różni i życie zepchnęło ich w kierunku przeciwnych biegunów. Pierwszego z nich można uznać za synonim sukcesu. Poza tym, że poszczęściło mu się podczas szukania pracy, wyczuwamy, że to on jest spokojniejszym, bardziej ułożonym z braci. To Christophe ma brzydsze pismo albo niedbale ścieli łóżko. Drobiazgi? Tak, ale na ich podstawie wyrabiamy sobie o bohaterach opinie. Czarę przepełnił fakt, że to właśnie on legalnej pracy nie znalazł, a duma popchnęła go do przekroczenia granicy prawa.
W „Liniach krwi” nie uświadczycie dynamicznej akcji. Jesmyn Ward stawia na ludzi. Na to, co myślą. Jak interpretują pewne sytuacje. Wspaniale widać, jak na fali rozżalenia brat zaczyna przeszkadzać bratu. Nic nie znaczące gesty doprowadzają do rozdrażnienia. Dla chłopaków ważną wartością jest rodzina. Czytelnika z rozczuleniem patrzy, jak dbają o swoją babcię. A kiedy obserwujemy rozluźnienie braterskich więzi możemy poczuć coś zbliżonego do żalu. To rodzina dodaje skrzydeł i motywuje, ale też wyzwala zazdrość i rozgoryczenie. Nikt nie zabiega o miano „czarnej owcy”, nikt nie chce być odtrącony, ale w samoobronie czasami odtrąca się bliską osobę.
Mnie ta powieść zachwyciła naturalnością. Wydarzenia rozgrywają się w niewielkiej miejscowości na południu Stanów Zjednoczonych, w okolicy Nowego Orleanu. Dla polskiego czytelnika jest to miejsce odległe o setki kilometrów. Jednak Jesmyn Ward przybliża je na wyciągnięcie ręki. To ludzie kształtują miejsce, w którym żyją, ale to miejsce kształtuje również ich. Ponieważ bohaterowie są namacalni, takie samo staje się ich otoczenie.
Wspaniała książka. Właściwie jest to zwykła powieść o zwykłych ludziach i chyba dlatego staje się czytelnikowi bliska. Spokojna pod względem akcji. Autorka nie kombinuje, nie zrzuca na bohaterów tony tragedii, żeby wzruszyć czytelnika. Oni zapadają w serce dzięki byciu sobą.
Ocena recenzenta: 6/6
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.