Dodany: 03.01.2022 22:40|Autor: benzmanOpiekun BiblioNETki

Czytatnik:

"Siódemka" zwana także "czternastką" :-))


Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!

Najpierw - powoli - jak żółw – ociężale,
Ruszyła - maszyna - po szynach - ospale,
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem....

1. Gubernator (Warren Robert Penn) - 5,5

...no i zacząłem. Nie wiem czy natrafię na jakieś fortepiany, słonie i żyrafy, czy na tłustych grubasów jak u Tuwima w tym świetnym wierszu. Na początek trafiłem na polityka:
Gubernator (Warren Robert Penn) . Jak do tej pory - rewelacja! Już na trzeciej stronie taki fragment:
"Jest to kraj, gdzie zapach benzyny, rozgrzanych taśm hamulcowych i whisky jest słodszy od mirry. Gdzie ośmiocylindrowe maszyny z rykiem wylatują zza zakrętów między czerwonymi wzgórzami, bryzgając żwirem jak pianą, a kiedy się dostaną na równinę i wpadną na nowy asfalt, Boże, zmiłuj się nad żeglarzem!"
- który rozłożył mnie na łopatki (mnie od dziecka miłośnika amerykańskiej literatury, motoryzacji, suchego powietrza i tego czegoś...sam nie wiem, czego, tylko, że od tylu już lat gdy zaczynam czytać książkę, która to posiada, hipnotyzuje mnie to z miejsca). Moje dziecięce zafascynowanie z wiekiem minęło, moja wiedza na temat Ameryki od idealizowała dla mnie ten kraj (zresztą, od wielu już lat to nie ta sama Ameryka jak u Faulknera, Steinbecka, Caldwella czy Warrena właśnie) i nie jestem już bezkrytycznie zafascynowany "Dzikim Zachodem". Ech, ale jak sobie wyobraziłem dźwięk ośmiocylindrowego rzędowego motoru z lat 30-tych XX wieku...
Pod każdym względem na razie bardzo dobra książka - styl, dialogi, opisy postaci i charakterystyki bohaterów, opisów przyrody może dotychczas nie było za wiele, ale te które były równie dobre jak bohaterów powieści. Zastanawiam się, czy na tak dobre pióro i lekko poetycki czasami styl, nie rzutuje, że Warren był właśnie poetą. Nie wiem czy dobrym, ale wnioskuję, że niezłym. Powoli ukazujący się ze strony na stronę obraz życia politycznego tamtego okresu i miejsca, ale także obraz społeczeństwa, który bardzo mi się podoba i pasuje do mojego wyobrażenia. Zresztą, jak się słyszy jak przebiegają wybory np. prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, te różne afery, przekupstwa, szantaże - wszystko pasuje, i jak widać nie wiele się tam zmieniło. Co tylko utwierdza moje przekonanie, że człowiek jest taki sam od zarania dziejów, to tylko warunki go otaczające są inne, a on działa zawsze podobnie, bo takie same pobudki nim kierują. Czytam wydanie drugie (1962r.), wydawnictwo PIW w przekładzie Bronisława Zielińskiego; jak do tej pory nie mam żadnych zastrzeżeń poza kilkoma literówkami. Na zachętę dla tych, którzy jeszcze nie czytali, kolejny fragment (jeżeli ktoś lubi książki o Południu Stanów Zjednoczonych będzie umiał sobie wyobrazić tę scenę kilku farmerów przed sklepem z uprzężą i co oni tam właściwie robią):
"Na ławce przed sklepem było jedno wolne miejsce, więc powiedziałem 'dzień dobry' i przyłączyłem się do klubu. Byłem młodszy o jakieś czterdzieści lat od reszty jego członków, ale doszedłem do wniosku, że zanim się któryś odezwie, będę już też miał tak jak oni plamy wątrobiane na opuchniętych starczych dłoniach, zaciśniętych na hikorowej lasce. W takim miasteczku jak Mason City ławka przed sklepem z uprzężą jest - albo była przed laty dwudziestu, zanim położono asfaltową nawierzchnię - miejscem, gdzie czas zaplątuje się we własne nogi i leży jak stary pies, i daje za wygraną."
Tych cytatów mam już całą masę, ale chyba wystarczą na tę chwilę te dwa. Niektóre zdania czy akapity są genialne, i aż dziw mnie bierze, jak sobie wspomnę w niedawno czytanych Listy (Faulkner William), że Faulkner bez entuzjazmu wypowiedział się o tej powieści, może miała na to wpływ jakaś zawiść, zazdrość tak świetnej książki (bo choć jeszcze dużo przede mną, to nie sądzę, żeby się finalnie okazała kiepską, np. przez zakończenie), zastanawiający odbiór powieści przez tego bardzo cenionego przeze mnie autora z Południa. Jeszcze nie wiem czy Will Stark jest porządnym gościem czy szują, zdegenerowaną po osiągnięciu władzy. Odróżnia się od całej reszty klasy politycznej (trochę jak Lepper w Polsce, tyle, że Lepper nie miał takiej władzy i możliwości jak Stark; właściwie to miał, i chyba dlatego już go nie ma wśród żywych). Czyli postać, która wzbudza skrajnie mieszane uczucia u obserwatorów. Nie jestem pewny czy go lubię czy też nie, dziwne, czekam na dalszy rozwój akcji. Na pewno od razu polubiłem narratora, zausznika gubernatora - Jacka Burdena - bo, jak ktoś gdzieś na innym miejscu słusznie zauważył, jest to powieść nie mniej, a może nawet głównie o ludziach Szefa...
...Aż tu nagle taka dygresja - cały rozdział IV - opowieść o pewnym romansie, który miał konkretne skutki osobowe, z wojną secesyjną w tle, jak na prawdziwego pisarza z Południa przystało! Historia Cassa Masterna - miód na moje oczy, gdyż uwielbiam te historie XIX-wiecznych Stanów Zjednoczonych i te sprawy niewolnictwa, abolicji i w konsekwencji wojny domowej, która w gruncie rzeczy nie wiele zmieniła w mentalności niektórych ludzi, choć niewątpliwie była zaczątkiem odwrotu od żądzy władzy nad ciałem i duszą drugiego człowieka i pogardy dla inności rasowej. Cass Mastern to przodek naszego narratora - Jacka Burdena. Jeszcze nie wiem jaki wpływ będzie miała ta historia na całość powieści, na razie nie specjalnie pasuje w miejscu, w którym się pojawiła, ale niewątpliwie cieszę się, że tam jest. Nie wiem czy los tak sprawił, że jest zastój w pracy i mam trochę więcej czasu na lekturę, ale bardzo mi to pasuje :)

6.1.2022 - wracając do moich wrażeń. Mam już za sobą 520 stron i troszkę się wydarzyło. Ale nim to, w międzyczasie naszła mnie ochota popatrzeć na prawdziwą sztukę :-) i wpisałem w google Cadillac 1937 i wyobrazić sobie wóz, którym się poruszał gubernator. I Ci, którzy choć trochę zwracają uwagę na motoryzację zauważą, że tak jak wszelka inna sztuka może być już uważana za sztukę tylko przez małe s, tak i w motoryzacji niestety, nastąpiło dno. To jest oczywiście moje prywatne zdanie.
Wracając do powieści, no cóż...jak się okazało jest tu polityka, i owszem, ale tak trochę na drugim planie, niezmiernie wyraziście opisane przykłady politycznej roboty, pokazujące przynajmniej dla mnie rewers amerykańskiej bohemy polityczno-kulturalnej. Tu za przykład niech posłuży osoba sędziego Irwina, uważanego za nieskazitelnego, prawego i uczciwego, ale czy na pewno? Inne ukazane tylko w nie wielkiej wzmiance, małym fragmencie danej sceny motywy niektórych z ludzi wpływowych czy ze starych, szanowanych rodzin są nie mniej jasne. Ale tak jak wcześniej napisałem, to nie jest książka tylko o polityce. Są też wątki miłosne, trudne, niejednoznaczne stereotypowo. Więc doszliśmy do historii uczucia Jacka Burdena i Anny Stanton. Nie będę rozwijał, bo już i tak za dużo fabuły tu się pojawiło, ale mam pytanie do tych, którzy mi tę świetną rzecz polecili, pytanie cytat, a Wy jak myślicie?:
"Tak więc stwierdziłem, że moja szlachetność (czy co to tam było) miała w moim świecie nieomal równie zgubne skutki jak grzech Cassa Masterna w jego świecie. A to może coś mówi o tych dwóch światach." - racja? Pytanie trudne, gdyż trzeba sobie przypomnieć dwie różne sytuacje, które Jack w niezwykły sposób łączy jemu tylko zrozumiałym sposobem, a jednak czytelnik odkłada w tym momencie książkę, i myśli, tak - dwa światy - a jednak coś je łączy. Ok, na razie to tyle jeśli chodzi o akcję powieści, myślę, że nastąpi powrót do polityki i osoby gubernatora, ale mnie poruszył jeszcze jeden ciekawy fragment, w kontekście uczucia Jacka i Anny. Mianowicie ciekawa (tak ją zobaczyłem w swojej wyobraźni) interpretacja, opis, wyobrażenie na temat przykazania Bożego zawartego w Rdz 2:24 -
- Więc może poszła do swojego pokoju, żeby odkryć, jakie jest to jej nowe 'ja', bo kiedy ktoś się zakocha, tworzony jest zupełnie od nowa. Osoba, która cię kocha, wybiera cię z ogromnej masy nieukształtowanej gliny, która jest ludzkością, aby coś z ciebie uczynić, a ten biedny kawałek gliny, który jest tobą, pragnie dowiedzieć się, co z niego uczyniono. Lecz jednocześnie ty, przez akt kochania stajesz się rzeczywisty, nie jesteś już cząstką tej masy nieukształtowanej gliny, budzi się w tobie tchnienie życia i wtedy wstajesz. Tak więc tworzysz sam siebie tworząc inną istotę, która jednakże stworzyła cię również i z masy gliny wybrała tę bryłkę - ciebie. Toteż masz dwa 'ja' - to, które sam tworzysz kochając, i to które tworzy ukochana istota kochając ciebie. Im bardziej te dwa 'ja' są oddalone jedno od drugiego, tym mocniej świat zgrzyta i chrzęści na swojej osi. Jeżelibyś jednak kochał i był kochany w sposób doskonały, wtedy nie byłoby żadnej różnicy ani żadnego dystansu między tymi dwoma 'ja'". Dla mnie bardzo ciekawy fragment, oczywiście wyrwany z szerszego opisu tego związku.

8.1.2022 - No, niech mnie licho! To już koniec. Nie powiem, żebym nie był zdziwiony obrotem akcji i zakończeniem. Ale ostatecznie z planowanej 6 moja ocena spadła do 5,5. Nie będę zdradzał zakończenia, bo myślę, że naprawdę warto tę książkę przeczytać, kto jeszcze tego nie zrobił (ja zwlekałem kilka dobrych lat), gdyż jest to książka wyjątkowa. Ostatnie kilkadziesiąt stron refleksyjne, wręcz filozoficzne puentowanie tej historii, bardzo udane. Pisząc filozoficzne, mam na myśli takie amerykańskie, a nawet Faulknerowskie filozofowanie, ponieważ w wielu miejscach Warren pisze bardzo podobnie do Faulknera (np. opisując jakąś sytuację, a następnie dając kilka możliwości jej odczytania, gdzie to czytelnik sam wybiera, która wizja mu najbardziej pasuje), kiedy czasami rozwleka dane zdanie i snuje opowieść, a my wpadamy w to zdanie, i czasem aż złość bierze, że się kończy i pojawia się kropka. Jak już wspomniałem Faulkner William to przytoczę jego opinię na temat tej powieści, bo we wcześniejszym wpisie źle zapamiętałem jego odbiór książki, a jest on taki:
"...książkę Warrena otrzymałem, dziękuję Panu za nią.
Historia Cassa Masterna to rzecz piękna i wzruszająca. To ona jest powieścią Warrena. Resztę bym wyrzucił. (I tu bym się z Faulknerem nie zgodził). Wątek Starka to dobre, solidne, uczciwe pisarstwo, ale na mój gust Stark i reszta należą do drugiego gatunku. Ci inni nie mogli być więksi od niego, od bohatera, a on to dla mnie drugi gatunek. Nie chodzi o to, czy go lubię, czy nienawidzę, naprawdę zarzucam mu to, że mnie nie pobudza do współczucia (i mnie też nie pobudził). Tak jak ja go odczytałem, to nie pragnął ani władzy ze względu na pychę, ani zemsty ze względu na próżność. Ani nie pragnął oczyścić ziemi przez starcie z jej powierzchni niektórych przedstawicieli ludzkiego rodu, ani nie dążył do zaopatrzenia każdego prowincjusza i kmiotka w parę butów. Nie był ani za duży, ani zanadto zły. Może jednak historia Cassa sprawiła, że reszta książki wydaje się subtelniejsza, niż jest. Ten kawałek o Cassie był piękny i wzruszający. "...Nie mogłem znieść śledzących mnie oczu". To jest w porządku. To świetne, jak Warren uchwycił nie tylko schemat ich postępowania, ale same kategorie, jakimi wtedy myśleli. Są chwile, kiedy uważam, że w tym kraju od tamtego czasu - 1860-1870 - niewiele było na tyle dobrego, żeby stworzyć dobra literaturę, że od tamtego czasu stopniowo stawaliśmy się narodem chełpliwych, sentymentalnych, nie za odważnych łgarzy. Wygląda, że tracimy całą wiarę nie tylko w nasz narodowy charakter, ale i w ludzka integralność. Dla mnie symptomem tego jest fakt, że tak głośno i tak często o jednym i drugim trąbimy.
Ale to umknęło książce Warrena. Powinien był trzymać się historii Cassa i napisać powieść. Chociaż może nikt w 75 lat od tamtego czasu nie zrobiłby z tego powieści."
Ciekawa wypowiedź, i myślę, że mało kto z osób, które powieść przeczytały, odebrała ja podobnie, dlatego też ją przytoczyłem. Ja zdecydowanie polecam! A więc pierwsza książka przeczytana w akcji 7 x 2022:


Teraz zaplanowałem przerywnik (moja nazwa robocza), potem książka z grafiku połączonego z akcją (14 poleconych książek plus 7 zaplanowane przeze mnie) i zabieram się za "Pan raczy żartować, panie Feynman!": Przypadki ciekawego człowieka (Feynman Richard Phillips).

2. "Pan raczy żartować, panie Feynman!": Przypadki ciekawego człowieka (Feynman Richard Phillips) - 4,5

20.02.2022 - Od kilku już dni czytam "Pan raczy żartować, panie Feynman!": Przypadki ciekawego człowieka (Feynman Richard Phillips). Jak dotąd mnie nie urzekła, choć przyznaję, że jest to ciekawa autobiografia. Rześki, energiczny język, opisywane przez noblistę wspomnienia wydają się wciąż żywe i na czasie. Tak jak zresztą żywy i energiczny wydaje się być sam Feynman. Ale subiektywnie po przeczytaniu połowy książki, na tą chwilę oceniam na 4,5. Bohater ma też osobowość, która nie wszystkim pasuje (mnie raczej też), co widać po kilku opisanych sytuacjach z jego życia. Sangwinik z mocną dozą ironii i zwyczajnego cwaniactwa, potrafiący zadrwić niesmacznie z drugiego człowieka. Wiem, że wybitnym ludziom jesteśmy wiele w stanie wybaczyć i puszczamy ich wady charakteru przez palce, ale mnie te cechy bohatera nie bardzo pasują do wielkiego noblisty. Brakuje mi także - a tego chyba oczekiwałem - opisów zdecydowanego zafascynowania fizyką, pasji badawczej i eksperymentalnej, opisów pełnego namiętności i wysiłku zmagania się z jakimś naglącym problemem. Ale to pewnie skutek mojego niewłaściwego nastawienia i oczekiwań. Jednak są to rzeczywiście "przypadki ciekawego człowieka".
Przeczytana... i po namyśle zostaje rzetelne 4,5. Ale byłaby 4, bo już zaczynałem się nudzić i nużyć życiowymi perypetiami bohatera, gdyby nie końcówka książki (właściwie jeden jej nieduży podrozdział pt. "czy elektryczność to ogień?" Dla tego krótkiego fragmentu tej książki szczerze polecam każdemu, kto jeszcze nie czytał. Feynman był bardzo dobrym obserwatorem ludzi i właściwie oceniał ich postawy. Książka opisuje ciekawego człowieka, noblistę, nieszablonowego geniusza. Tyle, że nigdy wcześniej nic o nim nie słyszałem, przyznaję. A sama fizyka interesuje mnie tylko odnośnie bardzo przyziemnych spraw związanych z życiem codziennym. Trochę zrehabilituję moje wcześniejsze twierdzenie, że mało w książce pasji do tej dziedziny nauki, otóż jest pasja, ale przy objętości 440 stron jednak za mało. Najważniejsze jest to, że nie żałuję poświęconego czasu. Ważne dla mnie jest także poznanie pewnych zjawisk fizycznych zachodzących w naszym świecie.

3. A lasy wiecznie śpiewają (Gulbranssen Trygve) - 5,5

04.03.2022 - Rozpocząłem przygodę z trzecią książką z listy: A lasy wiecznie śpiewają (Gulbranssen Trygve). Czytam wersję zawierającą kontynuację Dziedzictwo na Björndal (Gulbranssen Trygve) i zamierzam przeczytać całość.
07.03.2022 - Cóż, początek może mnie troszkę nużył, ale już po kilkudziesięciu stronach wpadłem w potrzask zastawiony w surowym skandynawskim krajobrazie. A uwielbiam przyrodę, lasy, góry, zwierzęta dzikie i te będące pomocą człowiekowi w życiu gospodarczym gęsto występujące w tekście, więc jestem zauroczony. Tym bardziej, że dawno już nie czytałem książki opisującej wydarzenia zdecydowanie sprzed rozwoju cywilizacji i epoki mechanizacji. Opisy przyrody dokładne i skąpe, bez wylewania nie potrzebnych słów zachwytu, jednocześnie trafiające do mojej wyobraźni. Ludzie, ogólnie podobni do naszych, znanych nam z książek opisujących czasy do XIX wieku, choć u naszych autorów jest większy akcent na emocjonalność, uczucia ludzkie, próbę poruszenia czytelnika. W Skandynawii jednak jest zimniej....
Styl wyraźnie XIX wieczny, ale stonowany i szorstki. Znamienny np. opis poważania jakim był darzony pastor tamtejszego kościoła, zupełnie jak u nas ksiądz całkiem do nie dawna. Chłodni, twardzi ludzie północnych rejonów Europy. Mocno sobie cenię wolność osobistą, jednak czytając o tym z jakim szacunkiem niegdyś ludzie podchodzili do swojego "właściciela", pana na dworze, który był ojcem i obrońcą całego folwarku, dobrym, choć srogim gospodarzem, pojawia się jakieś dziwne uczucie straty, tęsknoty. Czasy patriarchatu miały swój urok i sens. Ludzie w powieści prości i jak u nas zabobonni. Mnie nie przeszkadza ten surowy styl, bazujący na krótkich zdaniach, powolnych dialogach, ale konkretnych i dosadnych. Dobrze się czyta, a im dalej w las, tym ciekawiej. Ale trzeba uważać, bo można się natknąć na groźnego, starego niedźwiedzia;-)
W Gubernator (Warren Robert Penn)e była niesamowita scena z Cadillaciem pędzącym czarną, nową autostradą, w tej książce urzekła mnie scena pędzących ze stoku po śniegu sań, kończąca się wyścigiem dwóch dumnych zaprzęgów jadących gdzie?? - a jakże, do kościoła:-) Świetna scena, Sienkiewicz mógłby poczuć się zazdrośnie. 1/3 utworu za mną... cdn
13.03.2022 - Skończyłem. Wyjątkowa książka. Końcówka jest właściwie opisem duchowej przemiany dziedzica na Bjorndal (fascynująca) i miłości młodego Daga i Adelajdy. Oba te wątki ciekawie, wciągająco opowiedziane. I to językiem zwięzłym, wręcz suchym, można by rzec pozbawionym emocji. Emocji jednak nie zabrakło. Książkę polecam ze względu na charakterystykę głównych bohaterów, ale także ci drugoplanowi nie są bez znaczenia, opisani celnie i dokładnie. Bardzo cenne opisy tamtego świata, jak mniemam przełomu XVIII i XIX wieku. Znając trochę sytuację społeczną dzisiejszej Norwegii mogę powiedzieć tylko, że wiele się zmieniło, choć oczywiście główne cechy ludzkie jakie w nas są, te się nie zmieniają, wciąż jesteśmy ułomnymi egoistami. I to widać w fabule powieści i dziś (tak w Skandynawii jak gdziekolwiek indziej na świecie). Zabieram się za kontynuację opowieści....

Wstyd się przyznawać, ale przez ostatni tydzień tak mało przeczytałem, że aż mi głupio. Czasu wolnego po prostu miałem za mało. Kontynuuję A lasy wiecznie śpiewają (Gulbranssen Trygve) i jestem już w połowie Dziedzictwo na Björndal (Gulbranssen Trygve). Całość ukazuje się jako bardzo fajna saga rodziny Bjorndallów. Przeplatają się narodziny i śmierć różnych osób, przeważnie związanych z tym rodem. Ale w "Dziedzictwie" jest tego zbyt dużo. Postępuje także nawrócenie ojca Daga do Boga i wartości biblijnych, jego walkę duchową swojej twardej, nie znoszącej sprzeciwu osobowości z posłuszeństwem dla przykazania Bożego. Nie zgadzam się z dogmatem przedstawionym w powieści, ale najważniejsze jest przekazywanie biblijnych wartości, pomocy bliźniemu, miłosierdzia, etycznego postępowania w społeczności ludzkiej...

4. Alicja w Krainie Czarów (Carroll Lewis (właśc. Dodgson Charles Lutwidge)) - 1

Kolejną pozycją jest Alicja w Krainie Czarów (Carroll Lewis (właśc. Dodgson Charles Lutwidge)). Dobrnąłem do momentu, gdzie dziecko zamienia się w prosię. Brrrr. Okropność! Jeżeli to książka dla dzieci, to dzięki Bogu, że nie czytałem jej będąc dzieckiem. Ani mam nadzieję nikt mi jej nie czytał. Książki dla dzieci często obfitują w wydarzenia fantastyczne, ale tu autor musiał być porządnie naćpany (przepraszam za wyrażenie). Zniesmaczyła mnie ta lektura.... :(

5. Lista nieobecności (Urbaniak Michał Paweł) - 1

No to lecimy z piątą książką z mojej listy. Tym razem pozycja rodzima. Zapowiada się ciekawie, zagadkowo...

Dotarłem do połowy, i to mocno się przymuszając, bo przecież tak dużo osób ją poleciło, tak dobre oceny... Ale jest to książka poruszajaca tematykę jakiej ja już od kilku lat nie dotykam. Nie będę się rozpisywał, nie podobała mi się, niech to wystarczy. Autor ma talent, to pewne, choć te momenty z tymi krótkimi, powtarzanymi po sobie zdaniami, bardzo irytujące. Po za tym ten mroczny nastruj, po co go aż tyle? Praktycznie każda postać została nim obdzielona, do przesady.
Mam pewne wyrzuty sumienia, że to już druga książka, której nawet nie skończę, ale postanowiłem być wierny swoim zasadom i przekonaniom. Wiedziałem, że takie książki w poleconych mogą się trafić, a jestem szczery i uczciwy w swoich opisywanych wrażeniach, więc wybaczcie, że tak się złożyło drugi już raz. Tak je po prostu odbieram.


6. Chrobot: Życie najzwyklejszych ludzi świata (Michniewicz Tomasz (Michniewicz Tomek)) - 5,5

Nadszedł czas na 6/14 pozycję. Przeczytałem już kilkadziesiąt stron. Ponownie zapowiada się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że tym razem jednak zakończy się także bardzo dobrze, a może i lepiej. Zaczynam się zapoznawać z bohaterami, począwszy od wczesnego dzieciństwa, w wieku który pozwala już zapamiętywać zdarzenia i obserwacje życia wokół. Kilka bardzo różnych dzieciaków, różnych dlatego, że żyjących w bardzo odległych częściach ziemi i urodzonych w diametralnie innych warunkach klimatycznych i kulturowych. Język książki, mógłbym powiedzieć "sam się czyta". Przyjemny, naturalny, prosty, stylistycznie bez zarzutu. Jak na razie oczywiście. Ciut przeszkadza mi brak podziału na rozdziały, który pozwala mi lepiej układać w głowie przebieg fabuły. Autor zdecydował się na opowieść ciągłą (trzeba jednak przyznać - robi to płynnie, czym sprawia wrażenie jakby opowiadał historię dzieciaków z jednego podwórka) i nie razi mnie to tak bardzo. Myślę, że powodem są krótkie akapity i przeskakujemy np. z Zimbabwe na przedmieścia Tokio. Stylistycznie ciekawy zabieg.
Jak zwykle muszę troszkę ponarzekać na brak czasu, chciałoby się czytać godzinami, a niestety bywa tak, że nawet kilka dni mija mi bez czytania, ech. Żebym chociaż miał zdolność szybkiego czytania, jak co niektórzy z Was... No nic, powoli, jak wół ociężale prę do przodu.

14.05.2022 - Powoli zbliżam się ku końcowi. Tym razem książka bardzo ważna, poruszająca wiele niezwykle istotnych kwestii naszej ziemskiej egzystencji, odkłamująca ten celebrycki filantropizm elit tzw. Zachodu. Ale to tak przy okazji przedstawiania codzienności tych siedmiu postaci, głównych bohaterów. Genialny pomysł moim zdaniem. Czytając, uświadamiamy sobie jak mało wiemy o świecie, o życiu na ziemi. Boże, jakże powinniśmy każdego dnia dziękować, że urodziliśmy się tu, a nie tam. A przy tym rzęsiste łzy wylewamy nad zwyrodnieniem człowieka, który zapomniał, co Bóg nakazał w 3 Mjż 19:18. Oczywiście mam na myśli tego zachodniego człowieka, niby wywodzącego się wartości chrześcijańskich. Ale to temat rzeka.
Uderzyło mnie też w tych historiach, że w każdym przypadku historia rodziny to nie przysłowiowe "i żyli długo i szczęśliwie". Także każdy z bohaterów stara się i stawia sobie taki cel, że jego życie będzie lepsze, że nie będzie popełniał błędów poprzednich pokoleń. Jest to wspólne nam wszystkim. I jednocześnie piękne w człowieku. Ta dążność do lepszego, do dobra. Nawet (niestety) opakowana wszechobecną ciemnością, złem. Bóg zaszczepił w nas tę prawdę, że zawsze jest nadzieja. Książka, która powinna być obowiązkową lekturą w szkole średniej (moim zdaniem), bo choć nie daje całego obrazu, kompletnej wiedzy o życiu na ziemi, to jest fragmentem prawdziwego obrazu, nie fałszem z mainstreamu.
Mam wiele przemyśleń na temat treści tej książki, nie mogę ich tylko ukształtować w jakiś sensowny tekst, w miarę chronologiczny i logiczny ciąg wniosków. Są także fragmenty, które mi nie pasują, ale nie będę rozwijał, to takie moje, osobiste oceny tego co autor serwuje czytelnikowi między wierszami.
Absolutnie genialny zabieg z wplątaniem do fabuły prawdziwej twarzy globalizmu, no i przystępny język wyjaśniający mechanizmy nim rządzace, właśnie na przykładzie historii konkretnych, zwykłych ludzi.

15.05.2022 - daruję sobie dalsze komentowanie fabuły. Niech wystarczy zachęda: kto jeszcze nie czytał, niech szybko nadrabia. Warto.
Na sam koniec jeden cytat, krótki akapit z końca książki: "Wystarczy, że Rosja zajmie coś więcej niż tylko kawałek Ukrainy." Prorok? Wizjoner? Historia dzieje się na naszych oczach, a każdy pojedynczy żywot ludzki, gdziekolwiek się nie znajduje, jest jej częścią, i zmaga się z konsekwencjami życia w tym, a nie innym miejscu na ziemi.

7. My mieliśmy szczęście (Hunter Georgia) - 4,5

Zaczynam przygodę z kolejnym tomem z listy. Pierwsze strony za mną i od razu miłe zaskoczenie - rodzina bohaterów, Kurców, pochodzi z mojego rodzinnego miasta :))
Książka idzie mi wolniej niż myślałem. Fabuła bardzo ciekawa - taka nadająca się do ekranizacji filmowej i nawet chyba powstała takowa - ale sposób narracji raczej szkolny, nudny, nie wciągający. Warsztatowo autorka przygotowała się solennie. Opisy geograficzne, historyczne raczej zgodne z rzeczywistością. Ale jak wchodzi na grunt opisywania odczuć, myśli bohaterów jest już trochę gorzej. Ja odniosłem wrażenie, że są to raczej jej (autorki) wyobrażenia i myśli, a nie zawsze zgrywają mi się z bohaterami. Ale to jest sztuka wczuć się w ducha osób z innej epoki i dodatkowo doświadczanych tak jak jej rodzina. Sami bohaterowie - niesamowici. Nawet bym powiedział idealni. I to mi także przeszkadza. Nie ma żadnej czarnej owcy, jakiejś niedoskonałości w opisie osób. Same dobre charaktery, pozytywne osobowości, niemalże geniusze w swoich dziedzinach. Ciekawe czy ktoś jeszcze w ten sposób ich odebrał? Ale przyjemnie się czyta o osobach w tak dobrym świetle (nawet jeśli przekoloryzowanym) z mojego rodzinnego miasta. A przyznaję - nigdy o rodzinie Kurców nie słyszałem, choć wiedziałem, że przed wojną w Radomiu mieszkało ok. 30% ludzi żydowskiego pochodzenia. Szkoda też, że Niemcy zniszczyli radomską synagogę, która nigdy nie została odbudowana i pewnie nie będzie. W ogóle Radom i jego centrum mocno się zmieniło od tego z przed wojny.
Bardzo poruszające historie, dla mnie szczególnie opisy perypetii Mili i jej córeczki Felicji, niesamowite... Jeszcze nie wiem czy uda im się przeżyć, ale całą duszą mam nadzieję, że tak.
Zdecydowałem, że nie będę zdradzał zakończenia, napiszę jedynie, że ostatnie 200 stron najlepsze z całości. Nie pod względem stylistycznym, ale emocjonalnym. W końcu mnie ruszyło. Co ciekawe rozbroiły mnie opisy sytuacji kiedy rodzina Kurców powoli się odnajdywała, a nie wstrząsały mną relacje tragedii jakie przechodzili. Nie żebym w ogóle nic nie czuł, byłem poruszony, tak jak przy innych tego rodzaju opisach, a czytałem już sporo. Natomiast radowałem się jak dziecko, razem z nimi jak się znajdywali po latach. Niesamowita historia, polecam wszystkim, którzy jeszcze nie czytali. Na koniec może słowa Sola, ojca tej rodziny:
"Błogosławiony jesteś Panie, Boże Wszechświata, dzięki któremu żyjemy i przetrwaliśmy, i dotrwaliśmy do tej niezwykłej chwili."

8. Znaczy Kapitan (Borchardt Karol Olgierd) - 4,5

Znaczy, zaczynam koleją książkę z listy ;-) Trochę się boję, bo tematyka morska, marynistyka jakoś nigdy mnie nie kręciła. Jednak mnóstwo pochlebnych recenzji o tej książce, więc może nie będzie tak źle? Autor wygląda na gawędziarza, tylko czy mnie przekona do swojego zamiłowania morzem, statkami, rejsami, no i.... kapitanem??

A więc tak - co do mojego zamiłowania do powieści morskiej - nic się nie zmieniło. Autor jest gawędziarzem, ale bez fajerwerków. Po prostu dobrze napisane opowieści. Ciekawe historie, wiele można się dowiedzieć o pływaniu statkami, o codziennej rutynie na nich, ale i czasem niezwykłych sytuacjach. Dużo się dowiemy o naszych sławnych ludziach morza, ponieważ czytamy wspomnienia z czasów, kiedy po odzyskaniu niepodległości rodziła się nasza Polska flota handlowa, a później też marynarka wojenna. Aż głowa może rozboleć od tych wszystkich fachowych nazw, które są związane z pracą na statkach, a szczególnie na żaglowcach. No i ostatnia konkluzja - zostałem przekonany, że kapitan Mamert Stankiewicz był niezwykłym człowiekiem. Cieszę się, że mogłem go poznać. Zginął jak prawdziwy kapitan. Ale przyglądając się jego zdjęciu, jakoś nie mogę go sobie wyobrazić ze szczęką (barometrem nastroju) ustawioną na "huragan". Polecam również odnaleźć w Internecie tę relację przedwojenną o M.S. Pułaski, gdzie możemy na żywo podziwiać sporą cześć załogi i sam statek. Ta relacja jest zresztą wspomniana w samej książce. Uczciwie mogę polecić tym, którzy jeszcze nie czytali.

9. Egipcjanin Sinuhe (Waltari Mika) - 3

Zdecydowałem się nie komentować tej książki. Czytałem ją bardzo długo, mało brakowało a zarzuciłbym przeczytanie całości, tak jak dwóch innych z tej listy. Na plus talent i styl i fabuła, na minus przesłanie i karykatura Boga. Wyszło mi 3. To chyba dobrze dla autora i powieści, bo cały czas się trapiłem, że będzie kolejna 1.

10. Na nieludzkiej ziemi (Czapski Józef) - 5,5

Książka bardzo dobra, choć z gatunku ciężkich, mocno poruszająca. Tylko ja już chyba mocno znużony tą pod niebiosa wynoszoną martyrologią narodu polskiego. I mam ambiwalentne uczucia do tej książki. Ciekawie napisana, choć styl inteligenta międzywojnia. Zachwyty nad poezją Broniewskiego, Słonimskiego i im podobnych literatów tamtego okresu. Także tych zza wschodniej granicy. Nad muzyką - szczególnie Szopena. A w tle niesłychane cierpienia ludności polskiej. Autor sam niejedno w Rosji sowieckiej przeżył, cudownym jakimś zbiegiem okoliczności uratował się przed losem innych oficerów armii polskiej wymordowanych w Katyniu i okolicach.
Od jakiegoś czasu nie lubię nadmiernych zachwytów nad życiem, czy dziełem jakiegokolwiek człowieka, czego by on nie dokonał, gdyż uświadomiłem sobie, że każdy człowiek na ziemi, jak krystalicznie by nie był przedstawiany na zewnątrz - ma jakąś ciemną, bardzo czarną plamę na życiorysie, która nas dyskwalifikuje od piedestałów. Tyle, że ludzie potrzebują jakichś autorytetów, a przynajmniej myślą, że potrzebują. Nie umiem rozstrzygnąć w sobie czy to dobrze czy nie. Ja już się wyzbyłem wywyższać w jakikolwiek sposób drugiego człowieka. Co nie znaczy, że przestałem szanować, respektować czy uznawać czyjąś wiedzę albo doświadczenie. Po prostu nie ma już dla mnie guru. Dlatego trudno mi się czyta bardzo górnolotne czasami zachwyty nad np. generałem Andersem czy prof. Stanisławem Kotem.
Takie moje wrażenia z lektury.
Przerażające jest oczywiście to, jaki może być człowiek dla drugiego. Jak potrafimy być nie czuli na sprawy innych, ba na życie innego człowieka. I jakie bestialskie czyny wychodzą spod ludzkiej ręki. Straszne....
Widzę bardzo pozytywną cechę z opisywanych przez Czapskiego wydarzeń i jego konkretną: dla dobra kraju i Polski pracowałby ze wszystkimi, bez względu na pochodzenie czy przynależność polityczną. Nie wyczułem do tej pory ani cienia antysemityzmu (tak przecież widocznego w środowisku, z którego autor się wywodził czy też w środowisku, które dziś tak bardzo hołubi Czapskiego), czy wrogości do komunistów lub którychś z mniejszości narodowych. A było ich bardzo dużo w Polsce przedwojennej i ogromnie dzieliły społeczeństwo. Jest to książka ideologicznie obiektywna i neutralna. I to jest wielki jej plus. Pisząc ideologicznie obiektywna wiem, że wiele osób może się ze mną nie zgodzić. Książka jest bardzo patriotyczna, ale tak zdrowo właśnie, bez partyjniactwa i mieszania patriotyzmu z polityką. A dziś dla wielu osób nawet taki zdrowy patriotyzm jest nie do przyjęcia, i to zjawisko dziś napawa mnie smutkiem i przygnębia.
Pomimo mojego zmęczenia tematem dyktatury i ludobójstwa (o ile można w ogóle tak napisać, że jest się zmęczonym takim tematem) książka wypadła świetnie. Relacja Czapskiego napisana bez zbędnych emocji, rzeczowo, bardzo dokładnie. Uświadomiła mi, że choć żyjemy w coraz bardziej zacieśniającej się pętli eurokomuny, radykalizmu, populizmu, po cichu zabieranej wolności jednostki na każdym odcinku życia społecznego, wszechobecnej inwigilacji - to wciąż nie są to (jeszcze) czasy mordowania, katowania, torturowania i unicestwiania całych narodów. Za to, że cieszymy się wciąż względną wolnością Bogu dzięki. Oby nie przyszły na nas takie czasy jak opisane w tej książce. Ale nie możemy zapomnieć, i takie książki na to nie pozwalają, że sytuacja całego narodu może ulec zmianie w ciągu zaledwie kilku dni. Polecam każdemu patriocie, każdemu kto choć trochę interesuje się historią najnowszą narodu polskiego. Świetnie literacko napisana książka, bez wyolbrzymiania tragedii, ale i bez cieniowania ogromu ludobójstwa w sowieckiej Rosji. Szczerze również oceniona postawa sprzymierzeńców Polski w tej wojnie, którzy wypadają jednak bardzo słabo. Cóż, polityka, a w polityce moralność, etyka, lojalność zawsze gdzieś na dalekim miejscu priorytetów tzw. "wodzów".

11. Władca skalnej doliny (Curwood James Oliver) - 5,5

Równocześnie zacząłem czytać sobie i dzieciom powieść (a właściwie dłuższe opowiadanie) J.O. Curwooda. Na razie początek, czytam im do snu. Już kiedyś w dzieciństwie ją czytałem, był okres kiedy pochłaniałem jako dziecko Curwooda, Coopera i Londona. Nie wiele pamiętam, niestety.
Pierwszych kilka stron a jakie wspaniałe opisy natury. Dodatkowo ciekawe wyobrażenia myśli i uczuć bohatera, niedźwiedzia o imieniu Tyr. Powieść młodzieżowa, ale zapowiada się dobry utwór, literacko i fabularnie.
Dodatkowym dla mnie smaczkiem jest zakupienie książki 4w1 :-). Stare wydanie, w twardej oprawie, troszkę podniszczone, ale dla mnie nie jest to problem. Tom zawiera takie tytuły: Włóczęgi północy; Władca skalnej doliny; Szara Wilczyca; Bari, syn Szarej Wilczycy. Zamierzam przypomnieć sobie wszystkie utwory z tego tomu, w wolnym czasie, między grubszymi lekturami.
Pewno nie w tym roku, gdyż w tym może mi się nawet nie udać wyrobić z moją 14-tką.
Akcja toczy się wartko, Tyr przygarnął osieroconego malca imieniem Muskwa, którego matka zginęła tragicznie i zaskakująco jak na niedźwiedzia. Tylko opisy walk, polowań i myśli ludzi, bohaterów tej opowieści raczej za brutalne jak dla mojego syna, choć ja w jego wieku już różne trudne, "dla dorosłych" książki czytałem. Syn zainteresowany, więc kontynuujemy :)
(29.10.2022) - tak, skończyłem. Myślę, że historia jednak za poważna jak na 9-latka, któremu ją (a i sobie) czytałem. Także język dla niego często niezrozumiały. Wiele słów, których znaczenie sam musiałem odświeżać w pamięci.
Czytając bałem się, że Langdon zabije grizli. I można powiedzieć, że nasz król skalnej doliny sam się ocalił, stając z nim oko w oko... i nie zabijając go. Ocalił życie człowieka, jednocześnie ocalając samego siebie, bo przez swoją postawę odmienił postawę polującego na niego człowieka. Niesamowita historia! Piękny opis przyjaźni Tyra i Muskwy, dwóch niedźwiedzi. Choć ich drogi w końcu na pewno się rozeszły.
Historia pełna zwrotów akcji, skrajnych emocji i wzruszeń. Powieść krótka, ale bardzo wartościowa - język, fabuła, emocje, opisy natury - wszystko na 5!

12. Czarnobylska modlitwa: Kronika przyszłości (Aleksijewicz Swietłana) - 4,5

Zacząłem i od razu, pierwsza relacja zapisana przez autorkę zmiotła moje dobre samopoczucie w niebyt. Na długi czas, jestem tego pewien. Jakże mocne to! Jakże proste słowa, a wyciskają człowieka jak gąbkę. I od razu myśl - ile ja w tym roku przeczytałem trudnych, opisujących cierpienie, skutki wojny, chorób, śmierci, prześladowań - stron! A teraz kolejna....
1/4 książki za mną i widzę jedną wadę - historie są opowiadane przez różnych ludzi. I nie mają ciągłości tematycznej. Oczywiście wszystkie są związane z elektrownią, jej wybuchem i życiem po nim. Ale nic więcej ich nie łączy. Jest to reportaż, wiem. Nie czytałem relacji tego typu, więc nie wiem czy to normalne. Mnie przeszkadza, wymaga od czytelnika usytuowania czytany fragment w głowie w odpowiednim miejscu i czasie. Ogólnie chaos. Może takie było zamierzenie autorki, może inaczej nie dało się tego napisać? Jednak same przeżycia tych ludzi - nie do pozazdroszczenia.
I czytając czujesz się jakbyś to ty osobiście z nimi rozmawiał. I płaczesz...razem z nimi. Prawdziwa ziemia niczyja. I ludzie - zapomniani.
Porażający fragment wspomnień rodziny, która uciekła przed wojną domową w Tadżykistanie - do Czarnobyla! "Czyż jest coś straszniejszego od człowieka?" Tym ludziom nie straszne promieniowanie, człowieka się boją....

Po skończeniu tylko jedna prosta myśl - jak łatwo człowiek jest w stanie doprowadzić do zagłady siebie i otoczenie... Porażająca treścią książka, cierpienie i to przez co musieli przejść ci ludzi - straszne. I tak wstrząsająca często beztroska w prostym ludzie. Ale byli oszukiwani, wierzyli w system, a potem cierpieli. Nadal cierpią.
Styl na minus. Chaotyczne moim zdaniem "monologi". Brakowało mi pogrupowania tych " spowiedzi" w jakieś ramy, usystematyzowaną relację. Bardzo bym chciał przeczytać relację naszej Torańskiej, jak ona przerobiłaby ten temat. Obie dziennikarki, jeśli chodzi o warsztat pisarski są nie do porównania, na korzyść Torańskiej. I ten typowo radziecki styl myślenia, ten rosyjski fatalizm. Nie lubię tego.

Ale w takiej historii prawda jest najważniejsza. I ta, jeśli chodzi o relację społeczeństwa została pokazana. A sprawiedliwość na tych, którzy przyczynili się do śmierci tylu ludzi - sami wiecie.....

13. Słoneczna ruleta: Wiersze przebrane z lat 1969-2020 (Baran Józef) - 5,5

Raptem kilka wierszy za mną, a ja w głębokim szoku, bo to świetna poezja. I oczywista refleksja - jak ja dawno nie czytałem poezji!
Taka, która przypomina mi moje dzieciństwo, a najpiękniejsze chwile jakie pamiętam z moich brzdęcych lat, to te spędzone u dziadków na wsi. I wiersze z pierwszych stron opisują polską wieś jakiej już chyba nie ma, tak mi się wydaje. Chciałbym się mylić. I choć czasami było trudno, bo jako mały podrostek musiałem wykonywać dużo zajęć fizycznych, nierzadko niebezpiecznych jak na ten wiek (o zgrozo dla niektórych dzisiejszych rodziców, szczególnie tych z miasta), ale były i są to lata niezapomniane. Aż zatęskniłem.
I nie ma już babci, i nie ma już dziadka, i wieś już nie taka, a ja bym tam chciał wrócić, choćbym miał zostawić wszystko tu i teraz. I te wiersze dokładnie i pięknie opisują te czasy. Wow. A wchłonąłem raptem kilkanaście pierwszych.
Dzięki dobra duszyczko (wiesz o kim mówię), że zechciałaś "dołożyć" ten tomik do puli podstawowej.

Razem naliczyłem 329 wierszy w tym tomie. Jest to wybór z dość bogatej twórczości Józefa Baran. Wszystkie świetne, ale szczególnie mi przypadło do gustu 198, z czego wykrzyknikowo podkreśliłem sobie na przyszłość 36.
Bardzo sentymentalny twórca, ale nie łzawo sentymentalny. Dużo wierszy traktuje o przemijaniu człowieka, jego wędrówce na tym łez padole, zwanym Ziemią.
Wieś Barana - jakby moja własna, taką ją właśnie zapamiętałem z dzieciństwa. I ci ludzie tam opisani, jakby zatrzymani w kadrze słów - także mi znani.
Najmniej chyba podobały mi się wiersze z dość ciekawych podróży poety po naszym globie, choć zdarzały się naprawdę rarytasy. Cóż, twórczość Barana warta polecenia. Ja wcześniej nawet o nim nie słyszałem, a bynajmniej nie przypominam sobie. Ten tom szczególnie - począwszy od pierwszej publikacji na wierszach najnowszych skończywszy - próbka niezwykłego talentu. Znalazł się nawet ciekawy wiersz z czasów maseczkowej histerii 2020 roku, a zamykający wiersz jakby o mojej własnej domowej biblioteczce, miodzik :))
I mały cytat:

"można być w kropli wody
światów odkrywcą

można
wędrując dookoła świata
przeoczyć wszystko"

wiersz "Światy"

14. Zabić drozda (Lee Harper) - 6

Książkę przeczytałem w kilka dnia. Historia opowiadająca o przemianie społeczeństwa amerykańskiego w dobie wielkiego kryzysu. Przemianie ze społeczeństwa rasistowskiego w bardziej uczciwie patrzące na jednostkę ludzką i rasę, pochodzenie. Bardzo waży temat w tamtej części świata, z którym do dziś wielu amerykanów ma problem. Bardzo dobrze napisana, przyjemnie się czyta, nie ma zbyt wiele filozofowania i psychologicznego mentorstwa. Pomysł, aby opowiedzieć tę historię oczami dziewięcioletniej dziewczynki - bomba. Nie będę się rozpisywał dłużej. Książka jest niezwykle popularna, więc nie ma potrzeby nachalnie jej promować. Po przeczytaniu nasunął mi się jako komentarz końcowy werset z Ew. Mateusza 18:3. Kto nie zna, zachęcam zajrzeć do domowych Biblii i poszukać, bo w tym jednym zdaniu Mesjasza jest zawarta całe głębokie przesłanie tej książki.

Tak oto zakończyłem swoją tegoroczną akcję. Wszystkim, którzy czynnie brali udział w wyborze książek dla mnie - bardzo dziękuję. Było super!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1140
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 24
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 04.01.2022 08:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Nagle - gwizd! Nagle - ś... | benzmanOpiekun BiblioNETki
Nie ma co wybaczać, czasem też tak spisywałem na gorąco, szczególnie wtedy, gdy trafiałem na tak wysmakowaną lekturę. Aż nabrałem ochoty na powtórkę! Spośród innych amerykańskich powieści tak magiczny sposób prowadzenia narracji spotkałem jeszcze na pewno w Na wschód od Edenu (Steinbeck John), Kompleks Portnoya (Roth Philip), Korekty (Franzen Jonathan), Na południe od Brazos (McMurtry Larry) i Profesor Stoner (Williams John Edward).
Użytkownik: benzmanOpiekun BiblioNETki 04.01.2022 12:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ma co wybaczać, czase... | LouriOpiekun BiblioNETki
Wszystkie wymienione przez Ciebie książki od dawna już w moim schowku. Mam nadzieję, że uda się którąś z nich jeszcze w tym roku przeczytać.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 04.01.2022 12:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystkie wymienione prze... | benzmanOpiekun BiblioNETki
Najkrótsze Roth i Williams, każda na 1-2 dni lektury, nawet spokojnej :)
Użytkownik: benzmanOpiekun BiblioNETki 04.01.2022 14:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Najkrótsze Roth i William... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja, spojrzawszy, że nie czytałeś, polecam Ci tego autora Fast Howard. Przeczytałem do tej pory 2 książki - obie świetne. Tematyka niewolnictwa, oczywiście Południe USA, plantacje, wojna secesyjna itp. Warto sięgnąć, choć może nie takie znów krótkie czytadła, ale dla Ciebie być może na 2-3 dni.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 04.01.2022 14:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja, spojrzawszy, że nie c... | benzmanOpiekun BiblioNETki
Dzięki, zapisałem sobie tutaj: Konteksty, tropy literatury amerykańskiej (po zakończeniu CSA planuję akcję czytelniczą literatury amerykańskiej :) ).
Użytkownik: Losice 04.01.2022 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Nagle - gwizd! Nagle - ś... | benzmanOpiekun BiblioNETki
"Jest to kraj, gdzie zapach benzyny, rozgrzanych taśm hamulcowych i whisky jest słodszy od mirry. Gdzie ośmiocylindrowe maszyny z rykiem wylatują zza zakrętów między czerwonymi wzgórzami, bryzgając żwirem jak pianą, a kiedy się dostaną na równinę i wpadną na nowy asfalt, Boże, zmiłuj się nad żeglarzem!"

Zacytowałeś fragment, który również znalazł się, jako cytat (bardziej rozbudowany) w mojej recenzji Co się zdarzyło w Baton Rouge, w niedzielę 8 września 1935 roku z Gubernator (Warren Robert Penn)

Coś musi być bardzo pociągającego w tym cytacie - mi osobiście skojarzył się (w tej wersji bardziej rozbudowanej) ..... z moją pierwszą dziewczyną ..... :)
Użytkownik: benzmanOpiekun BiblioNETki 04.01.2022 12:15 napisał(a):
Odpowiedź na: "Jest to kraj, gdzie zapa... | Losice
Twoja recenzja jeszcze przede mną. Najpierw książka, żebym mógł porównać nasze wrażenia (i innych, którzy zdecydowali się opisać swoje odczucia po lekturze), przeczytałem przed sięgnięciem po książkę jedną z recenzji i stwierdziłem, że mogą wpłynąć na mój odbiór książki. Ale Twój tekst zapowiada się bardzo ciekawie.
Użytkownik: Marylek 04.01.2022 13:28 napisał(a):
Odpowiedź na: "Jest to kraj, gdzie zapa... | Losice
Ech, a ja mam w głowie obraz otwierający powieść - tę autostradę nawijającą się hipnotycznie na koła pędzącego samochodu i plamę światła, której nie da się dogonić, a gdy któryś kierowca zapatrzy się za bardzo.... Stop! Nie dotyczy to wszak Cukierka!

Użytkownik: Marylek 04.01.2022 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Nagle - gwizd! Nagle - ś... | benzmanOpiekun BiblioNETki
Ławeczka pod sklepem! Przecież to ikoniczne dla amerykańskiego Południa tamtych czasów! Niczym American Gothic ;)

Nie wiem, czy nie rzucić wszystkiego i nie wybrać się raz któryś z młodym Jackiem Burdenem i jego szefem w tamte dni...
Użytkownik: ilia 01.01.2023 20:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Nagle - gwizd! Nagle - ś... | benzmanOpiekun BiblioNETki
Wracam do zabawy, w którą bawiliśmy się rok temu czyli 2022 - coś NOWEGO...dla mnie i GRATULUJĘ Benzmanowi, że udało mu się przeczytać nie tylko wybraną dla niego siódemkę książek, ale i rozszerzoną siódemkę, czyli czternastkę i jeszcze zamieścić swoje ciekawe przemyślenia o każdej z tych książek.
Szkoda tylko, że pisałeś o postępach w czytaniu w czytatce, a nie w komentarzach pod czytatką, gdyż nie było tych zapisków widać na forum.
Wtedy, rok temu 10 biblionetkowiczów sporządziło także swoje siódemki. Mam nadzieję, że ludzie nie obrażą się, jeśli "wezwę ich do tablicy po nicku". Byli to: Olimpia, niedźwiedź z tobołem, dot59, Marylek, Ania_em, Losice, Fugare, mariuszdbki, Monika W, i ja.
Niestety ja nie mam czym się pochwalić. Z mojej wybranej siódemki książek do przeczytania w 2022 r. przeczytałam tylko jedną :( Jest to Dom z papieru (Dominguez Carlos Maria)
A Wam udało się czytelnicze wyzwanie? Napiszcie.
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 01.01.2023 21:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Wracam do zabawy, w którą... | ilia
Udało mi się przeczytać trzy książki i czwartą wypożyczyć:
1. Masłem do dołu (Šabach Petr)
2. Żeglarz na koniu (Stone Irving)
3. Znikająca łyżeczka: Dziwne opowieści chemicznej treści (Kean Sam)
Użytkownik: fugare 01.01.2023 21:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Udało mi się przeczytać t... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Podobało Ci się Masłem do dołu (Šabach Petr)?
Mnie bardzo! Gówno się pali (Šabach Petr) już trochę mniej.
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 01.01.2023 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobało Ci się Masłem do... | fugare
Niestety książka nie przypadła mi do gustu, nie wiem czy to przez tematykę czy po prostu inne poczucie "humoru", ale nie potrafiłam zdzierżyć tej powieści.
Użytkownik: yyc_wanda 01.01.2023 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Wracam do zabawy, w którą... | ilia
Chociaż nie zostałam „wezwana do tablicy”, stawiam się z własnego wyboru, skruszona i zawstydzona. Z wybranej „7” przeczytałam jedną w całości Ostatni brzeg (Shute Nevil (Shute Norway Nevil)) a drugą częściowo Miasto Śniących Książek: Powieść z Camonii autorstwa Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów (Moers Walter), jako że temat niezbyt mi podszedł. Trzecią mam już na czytniku Władca skalnej doliny (Curwood James Oliver) i planuję przeczytać wkrótce. Pozostałe cztery wciąż na liście do przeczytania.

Gratuluję benzmanOpiekun BiblioNETki wykonania planu w 100 %. Podziwiam stanowczość i determinację w wywiązaniu się z podjętego zobowiązania. Na pewno nie było łatwo, bo każdy z nas wie ile jest książek, które nieustannie kuszą i dopraszają się o uwagę.
Użytkownik: ilia 01.01.2023 21:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Chociaż nie zostałam „wez... | yyc_wanda
Ach! Przepraszam, że Cię pominęłam przy tej tablicy. Ale jako grzeczna dziewczynka sama się zgłosiłaś :)
Użytkownik: jolekp 01.01.2023 21:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach! Przepraszam, że Cię ... | ilia
Ja też tylko jedną, ale za to dobrą - Agonia dźwięków (Cabré Jaume).
Użytkownik: fugare 01.01.2023 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też tylko jedną, ale z... | jolekp
Też chciałam ją przeczytać, ale po nieudanym spotkaniu z autorem w Kiedy zapada mrok (Cabré Jaume) trochę się go obawiam, więc stoi i czeka w kolejce. Może go awansuję?
Użytkownik: Marylek 01.01.2023 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Też chciałam ją przeczyta... | fugare
Agonia dźwięków (Cabré Jaume) to najlepszy Cabre, jakiego czytałam. Bardzo polecam!
Użytkownik: yyc_wanda 01.01.2023 21:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach! Przepraszam, że Cię ... | ilia
Tak to bywa z tymi co się spaźniają i ciągną w ogonie. Łatwo ich przeoczyć :)
Użytkownik: fugare 01.01.2023 21:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Wracam do zabawy, w którą... | ilia
Obecna, nieusprawiedliwiona. Nie udało mi się przeczytać ani jednej, chociaż trzy już kupiłam, a jedną wybrałam z oferty PWN w ramach nagrody za recenzję. Można więc powiedzieć, że czyniłam starania. Tym bardziej gratuluję benzmanOpiekun BiblioNETki konsekwencji i determinacji!
Na półce czekają:
Szkice piórkiem (Bobkowski Andrzej)
Dom duchów (Allende Isabel)
Znaczy Kapitan (Borchardt Karol Olgierd) -wielokrotnie podczytywany, ale nie skończony
Dzikie łabędzie: Trzy córy Chin (Chang Jung)
Użytkownik: Marylek 01.01.2023 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Wracam do zabawy, w którą... | ilia
Ja przeczytałam trzy:
Imperium (Kapuściński Ryszard)
Samotność liczb pierwszych (Giordano Paolo)
Profesor Stoner (Williams John Edward)

Zostały mi cztery, nie tracę nadziei, że w obecnym roku uda mi się je wreszcie przeczytać ;)
Użytkownik: benzmanOpiekun BiblioNETki 02.01.2023 00:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Wracam do zabawy, w którą... | ilia
Hi hi, muszę przyznać, że zapomniałem o Waszych zobowiązaniach współuczestnictwa. No cóż.... kiepsko Wam poszło ;) A moja determinacja stąd, że tak licznie wzieliście udział w poleceniu mi książek, a także ze znaczenia jakie dla Was te wszystkie tytuły mają. I jestem bardzo zadowolony, bo to świetne książki. Jeszcze będę wybierał i czytał z tej długiej listy w przyszłości. Mam swoje plany czytelnicze każdego roku, nie sprecyzowane aż tak, jak tym razem, ale ten rok w większości poświęciłem akcji. I nie żałuję!
Użytkownik: Losice 01.01.2023 23:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Nagle - gwizd! Nagle - ś... | benzmanOpiekun BiblioNETki
Moje osiągnięcie również nie "powala na kolana".
Z wybranej 7-ki przeczytałem trzy pozycje:

1. Nocny pociąg do Lizbony (Mercier Pascal (właśc. Bieri Peter)) - ocena 6.0
Tym samym mogę śmiało powiedzieć, że zaliczam się do entuzjastów tej powieści, a co więcej, wątek Portugalii w czasach dyktatury António de Oliveira Salazar zaowocował przeczytaniem, tym razem już "czysto" portugalskiej powieści Podręcznik dla inkwizytorów (Antunes António Lobo) - tutaj również 6.0.
Mała Portugalio czyżbyś była natchnieniem pisarzy?

2. Most na Drinie (Andrić Ivo) - ocena 5.5.
Ciekawa i zarazem smutna (w korelacji z toczącą się wojną na Ukrainie) powieść noblisty, który przez pewien czas studiował w Krakowie.

3. Opowiadania wybrane [Ossolineum] (Iwaszkiewicz Jarosław (pseud. Eleuter)) - ocena 6.0.
Prawdziwa uczta - i (jak dla mnie) odkrywcza refleksja - czyżby "Brzezina" Brzezina (Iwaszkiewicz Jarosław (pseud. Eleuter)) była asocjacją do Czarodziejska góra (Mann Thomas (Mann Tomasz))

Na półce czekają Wyspy na Golfsztromie (Hemingway Ernest), a Żołnierze spod Salaminy (Cercas Javier) zakupiłem jako e-book z PWN (nagroda za udział w konkursie "Zabawki w literaturze".

"Listę benzmana" przeglądam regularnie.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: