Dodany: 03.01.2022 00:19|Autor: Marioosh

Nienachalna proza o życiu


W tej skromnej książeczce, liczącej zaledwie sto stron, mamy dwanaście opowiadań o dość standardowej dla Kornela Filipowicza tematyce; są tu więc opowieści o dzieciństwie i pobycie w obozie, ale też i o zwykłej, a czasem niezwykłej codzienności. Zestaw otwiera wspomnienie zmarłej kobiety – nie pada tu nazwisko, ale należy się domyślać, że mowa o Marii Jaremie, jego żonie; w tym wspomnieniu okazuje się, że jej pogrzeb był żartem, a ona sama przychodzi do niego jako nieznajoma przebrana w obce ubrania. Następne dwa opowiadania to sympatyczne i dość zabawne echo dzieciństwa: mały Kornel, widząc, że dźwięk dochodzi do niego później niż obraz, dochodzi do przekonania, że świat jest niedoskonały, a potem nabiera wstrętu do miodu przez przejedzenie się nim. Potem mamy historię pokazującą, jak niewiele trzeba do szczęścia, a następne opowiadanie mówi o przybyciu do obozu koncentracyjnego – jest to przejmująca opowieść o zachowaniu w sobie resztek człowieczeństwa poprzez umiejętność dostrzegania słabszego człowieka, ale też poprzez ocalenie wrażliwości na stałość natury. Pozostałe nowele mówią o prozie życia: najlepsze w tej książce, ale też i, moim zdaniem, jedno z lepszych w całej twórczości Filipowicza jest opowiadanie „Chwila, w której wszystkie języki świata...” – jest to opowieść o wypłynięciu autora na pełne morze na ryby z obcokrajowcem; kiedy płyną, spokojnie porozumiewają się na migi, ale kiedy dopada ich sztorm okazuje się, że rozumieją swoją mowę, tak jakby w obliczu śmierci przywrócone im zostało rozumienie wszystkiego – wspaniała, ponadczasowa historia, jakby z każdym dniem aktualniejsza.

I jest to napisane spokojnie, bez manipulowania emocjami i bez taniego efekciarstwa, autor pokazuje nam wszystko tak, jakby był po prostu nienarzucającym się obserwatorem. To są opowieści bez jakiejś moralizatorskiej puenty czy narzucania własnej interpretacji, on po prostu przedstawia życie takim, jakie jest, a swoich bohaterów pokazuje w rzeczywistości, w której są po prostu ludźmi – czy to jest sam Filipowicz, który nie czuje się szczęśliwy po obfitej wigilijnej uczcie, czy dziewczyna tęskniąca za miłością i wierząca w przeznaczenie. Te opowiadania są dowodem na to, że rację miał Mikołaj Gogol mówiący, iż prawdziwa wielkość ubrana jest w prostotę – nie zapadają one jakoś szczególnie w pamięć, może poza dwoma, trzema, ale czytanie ich jest na swój sposób oczyszczające.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 959
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: