Dodany: 27.11.2021 17:30|Autor: Marioosh

Dobra rozrywka


Generał MacKenzie Hawkins, niegdyś legenda wojen w Indochinach, a obecnie amerykański przedstawiciel wojskowy w Chinach, pewnej nocy bezcześci w Pekinie pomnik jednego z tamtejszych bohaterów; to wydarzenie powoduje, że rozmowy dotyczące dostawy Amerykanom chińskiego gazu mogą zostać zerwane. Prezydent USA żąda usunięcia Hawkinsa ze stanowiska, a nawet z wojska, i dlatego Pentagon postanawia udowodnić, że generał popełnił w Indochinach szereg błędów w dowodzeniu; do zebrania kompromitujących materiałów zostaje wyznaczony major Sam Devereaux, prawnik, dla którego ma to być ostatnie zadanie przed odejściem za miesiąc ze służby. Hawkins zgadza się odejść z wojska, ale stawia warunek: chce przejrzeć swoje akta personalne, co jest normalną procedurą dla zwalnianych oficerów wywiadu. Podczas wizyty w archiwum role się odwracają: Hawkins szantażem zmusza majora Devereaux do wyniesienia stamtąd walizki pełnej ściśle tajnych dokumentów i do zostania jego prawnikiem. Hawkins chce założyć spółkę, której celem będzie „pośrednictwo w nabywaniu wytworów religijnej działalności”*; aktywa spółki, które mają liczyć czterdzieści milionów dolarów, chce zaś wymusić szantażem wyniesionymi dokumentami. Pieniądze mają posłużyć do przygotowania porwania papieża Francesco I w drodze do Castel Gandolfo – Hawkins zakłada, że czterysta milionów katolików, składając się po dolarze, da mu czterysta milionów dolarów zysku za usługi spółki.

Robert Ludlum w swojej siódmej książce, jedynej pierwotnie podpisanej pseudonimem Michael Shepherd, pokazał, że miał do swojej twórczości duży i zdrowy dystans – i bardzo dobrze, że nabrał go już cztery lata po debiucie. Autor w zasadzie sparodiował wszystkie elementy charakterystyczne dla swojego pisarstwa: bohatera samotnie walczącego z potężnym wrogiem i przemieszczającego się z jednego krańca świata na drugi, intencje „czarnego bohatera”, patetyczny język, egzaltowane słownictwo i delikatny erotyzm. Jest nawet trochę satyrycznych nawiązań do rzeczywistości: część akcji dzieje się w hotelu Watergate, z którego w pewnym momencie wychodzą dwaj dziennikarze „Washington Post”. Intryga jest zwariowana, jej wiarygodność jest praktycznie żadna, postacie są rozkosznie przerysowane, finał jest zaskakujący i wręcz szalony – ale takie już jest prawo pastiszu; grunt, żeby przyjąć tę konwencję, bawić się nią i zbyt poważnie jej nie traktować. Mamy więc do czynienia z dobrą rozrywką – ale z niczym więcej.

*Robert Ludlum, „Droga do Gandolfo”, tłum. Małgorzata Żbikowska, Krajowa Agencja Wydawnicza, 1991, str. 99.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 271
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: