Dodany: 26.11.2021 10:08|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Na tropach nielegalnego procederu


Nieczęsto mi się zdarza w tym samym miesiącu przeczytać więcej niż jedną część tego samego cyklu powieściowego, chyba, że trafi się akurat okazja, by wypożyczyć kilka hurtem z biblioteki. To właśnie miało miejsce w przypadku cyklu Joanny Opiat-Bojarskiej z "Burzą" Burzyńskim i "Młodym" Majewskim. Pierwsza część miała pewne mankamenty, z powodu których nie wzbudziła mojego zachwytu, ale ponieważ razem z nią przytaszczyłam drugą i czwartą (trzeciej nie, bo ją czytałam kilka lat temu), trudno byłoby nie przejść dalej.

W „Koneserze” nowo powstały duet śledczy jest już właściwie dotarty, choć Burzę wciąż jeszcze trochę irytuje, że Młody, świadomie czy nieświadomie, pozuje na bohatera amerykańskiego serialu policyjnego. A także – choć otwarcie tego nie przyzna – i to, że jego młody partner może swobodnie dysponować własnym czasem, podczas gdy on, ponieważ dla ratowania małżeństwa „zgodził się na te pieprzone zasady współżycia rodzinnego”[1], nie może angażować się w pracę w każdym momencie, w którym wydaje mu się to niezbędne.

A przy tak trudnych sprawach, jakimi w tej chwili zajmuje się wydział kryminalny poznańskiej policji – najpierw szkielet kobiety w lesie, potem okaleczone zwłoki magazyniera na terenie jednego z zabytkowych fortów, a w końcu nieprzytomny młody chłopak z zagadkową raną – o większe zaangażowanie aż się prosi. Już od pierwszych etapów dochodzenia śledczy muszą penetrować miejscowy rynek usług erotycznych, wkrótce zaś okaże się, że nie jest to jedyne podziemie, z jakim będą mieli do czynienia…

Tym razem intryga kryminalna została skonstruowana bez usterek, i nawet mając mocne podejrzenia, kto jest w którą ze spraw zamieszany, trudno się domyślić całości, póki nie zostaną nam podsunięte wszystkie ważne fakty. Narracja jest prowadzona w dość ciekawy sposób: poszczególne rozdziały są prezentowane na podobieństwo kolejnych aktów sztuki, z których każdy zawiera partie opowiadane przez narratora zewnętrznego z punktu widzenia bohaterów pierwszoplanowych – Burzyńskiego, Majewskiego i znanej nam również od pierwszego tomu antropolożki sądowej Anity Broll – oraz postaci epizodycznych, a kończy się fragmentem telewizyjnego wywiadu, przeprowadzanego przez dziennikarkę telewizyjną z pewnym mężczyzną, początkowo anonimowym, a wraz z upływem czasu dającym się poznać coraz bliżej (i nie bez powodu, choć pamiętajmy, że rzeczy nie zawsze są takie, jakimi się wydają).
Dobrze ukazane są małżeńskie problemy Przemka i Izy, równie dobrze Michał – w którym, choć się powoli zbliża do trzydziestki, wciąż jeszcze buzują młodzieńcze hormony, powodując dość szczególny sposób patrzenia na świat, a zwłaszcza na kobiety – i Anita, która po niepowodzeniu pierwszego związku jest do mężczyzn nastawiona, powiedzmy, sceptycznie… a jednak znajduje się taki, którego wdziękowi ulega, choć nie od razu. Fajne są też odniesienia popkulturowe; krytykując Młodego, Burza pyta: „W mentalistę się bawisz? Pieprzoną wróżką jesteś?”[2], a czytelnikowi od razu stają przed oczyma kadry ze stosownych seriali kryminalnych…

Autorka zrobiła solidne rozeznanie w tematach, które przy okazji śledztw wypływają, dostajemy więc ładny wykład na temat geocachingu, zostajemy wprowadzeni w tajniki działania seksbiznesu i możemy sobie dość plastycznie wyobrazić (bo mam nadzieję, że w rzeczywistości takowej nie ma) branżę nielegalnych, za to płatnych, transplantacji narządów. Potknęła się jedynie delikatnie na zawiłościach zdobywania zawodu lekarza: przesłuchiwana kobieta oznajmia, że jej syn „jest jeszcze na uczelni”, po czym dodaje, że „Piotruś będzie lekarzem”[3], nie ma zatem wątpliwości, że na tejże uczelni studiuje, a nie pracuje - bo gdyby był chociażby tylko stażystą, czyli miał już dyplom, matka musiałaby użyć nie słowa „będzie”, lecz „jest”. Dzień czy dwa później Piotr wchodzi spóźniony do pokoju lekarskiego, bo po przesłuchaniu „udał się prosto do pracy”[4]. Skoro nie ma jeszcze dyplomu, to i w pokoju lekarskim nie ma dla niego miejsca, chyba, że byłby na praktyce studenckiej po 4 lub 5 roku, podczas której student bywa traktowany już prawie jak lekarz - ale trwa jeszcze rok akademicki, w tej kwestii nie ma wątpliwości, bo dopiero co Majewski, wchodząc do Zakładu Medycyny Sądowej, zalecał się do studentki czekającej na ćwiczenia... Gdyby zaś w trakcie studiowania dorabiał sobie w innym charakterze, np. jako sekretarz medyczny oddziału, nie mógłby się do pracy stawiać rano, bo nauki pobiera na uczelni publicznej, gdzie medycynę można studiować jedynie w trybie stacjonarnym, a zajęcia dla starszych roczników prowadzone są w godzinach pracy asystentów kliniki. To jednak mankament dla większości czytelników mało istotny.

Widać też jednak, że to powieść z wczesnego okresu kariery pisarki, bo – tak jak „W gdzie jesteś, Leno?” i w „Bestsellerze”, jest trochę braków warsztatowych, na przykład:
- używanie podmiotów zastępczych w przypadku bohaterów dobrze czytelnikowi znanych i w sytuacjach, gdzie przypomnienie ich zawodu lub płci doprawdy jest zbędne („mężczyźni pracowali wspólnie od ponad czterech miesięcy”[6] – a w danej scenie występują tylko ci dwaj konkretni panowie; „przed policjantem i antropolożką stały plastikowe kubki…”[6], gdy para spotkała się w kawiarence);
- niepotrzebne powtarzanie pełnego imienia i nazwiska postaci, uprzednio już czytelnikowi przedstawionej (przecież, jeśli akurat pojawia się Jan Kowalski, a jest on jedynym Janem i jedynym Kowalskim w danej scenie, wystarczy albo jedno, albo drugie, w zależności od perspektywy, z jakiej nań patrzymy), lub, jeszcze gorzej, równoczesne używanie przydomka i nazwiska („Burza Burzyński spotkał się z Młodym…”[7]);
- sztuczności w dialogach (Burza mówi do przesłuchiwanego Mariusza Kwiatkowskiego: „Michale Kwiatkowski, twoje dni są policzone”[8]. Załóżmy, że imię mógł pomylić, ale czy widział kto policjanta, zwracającego się do rozmówcy imieniem w wołaczu?).

Troszkę tego za dużo, żebym mogła powieść sklasyfikować jako całkiem dobrą, ale nie poczułam się zniechęcona do lektury, a to już coś.

[1] Joanna Opiat-Bojarska, „Koneser”, wyd. Czarna Owca, 2015, s. 38.
[2] Tamże, s. 45.
[3] Tamże, s. 198.
[4] Tamże, s. 215.
[5] Tamże, s. 11.
[6] Tamże, s. 235.
[7] Tamże, s. 89.
[8] Tamże, s. 297.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 547
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: janmamut 26.11.2021 13:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Nieczęsto mi się zdarza w... | dot59Opiekun BiblioNETki
Proszę:

"Alutka: Niech pan kupi róże. Czerwone. Najlepiej siedem. <podaje Posterunkowemu pieniądze>
Posterunkowy: Pani Alutko, 50 zł by wystarczyło!
Alutka: Ale to mają być róże dla mnie, nie dla pana!"
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.11.2021 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Proszę: "Alutka: Niech... | janmamut
Z tym, że to tekst kabaretowy względnie z serialu komediowego, jak mniemam?
Ale zrozumiałam, że wyraziłam się nieprecyzyjnie - chodziło mi nie o zwracanie się do kogokolwiek w jakiejkolwiek sytuacji, tylko do osoby, z którą policjant ma kontakt zawodowy.
Do świadka lub poszkodowanego - "panie Janie/pani Janino", jeśli chce stworzyć wrażenie względnej bliskości i życzliwości, a "panie Kowalski/pani Kowalska", jeśli mu na tym nie zależy; do podejrzanego - albo w tej drugiej formie, albo po prostu "Kowalski, nie ściemniaj". Ale nigdy "Janie Kowalski/Janino Kowalska", takiej formy nie używa nikt w języku potocznym, a w oficjalnym... nie, nawet ksiądz podczas ślubu mówi tylko "Janie/Janino", nie wiem, może przy jakichś ceremoniach w różnych organizacjach mawia się np.: "Janie Kowalski, nadaję ci godność..." - ale sama nie przypominam sobie, żebym coś takiego słyszała.
Użytkownik: janmamut 27.11.2021 04:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tym, że to tekst kabare... | dot59Opiekun BiblioNETki
Pewnie! Z "Rodziny zastępczej". Zakładałem, że przypominam, ale jeśli nie znasz, obejrzyj, zanim poprawność polityczna spowoduje, że zostanie wycofana. Chociażby dla sceny, gdy Alutka analizuje posterunkowemu wiersz Norwida "Moja piosnka". :-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 27.11.2021 08:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie! Z "Rodziny zastęp... | janmamut
Ja, szczerze mówiąc, z seriali oglądam tylko niektóre kryminalne i jeszcze rzadziej historyczno-kostiumowe. No, chyba, żeby jako serial traktować cykliczny program dokumentalny typu "Ocalić niedźwiadki" albo "Kot z piekła rodem" :-).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: