Dodany: 20.11.2021 02:26|Autor: lutek01
„Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?!” *[1]
Kto czyta, ten wie, że z debiutami różnie bywa. Czasami zdarza się objawienie, czasami dzieło mocno niedopracowane warsztatowo, bądź takie, które ratuje tylko mozolna praca redaktora. Bywa jednak, że początkujący pisarz wchodzi na rynek i nawet, jeśli dziełu można coś zarzucić, widać, że autor ma coś do powiedzenia w temacie. Tak właśnie jest z przeczytaną przeze mnie ostatnio "Niebieską łódką" Lucyny Leśniowskiej.
Krótko o fabule: jest On i Ona. Jest też ten Trzeci i nawet ta Czwarta. Jest ładna sceneria w postaci sennego, nadmorskiego miasteczka po sezonie, gdzieś na początku lat dwutysięcznych, oraz motyw pasji i tworzenia przewijający się przez całą powieść i mający dla niej kluczowe znaczenie. Jest też sporo małych i dużych problemów, poruszamy się bowiem w świecie nastolatków, a w ten, jak wiemy, wpisane są rozmaite rozterki życiowe. W książce pojawi się na przykład problem prześladowania rówieśniczego.
On pisze muzykę, ona maluje obrazy. Kiedyś się przyjaźnili, ale coś się wydarzyło i ich ścieżki się rozeszły. Spotykają się w jednej klasie w nowej szkole i odkrywają, że coś ciągnie ich ku sobie. Ale co to jest to coś? Zygi, bo tak przedstawi nam się On pierwszego dnia w szkole, to pogubiony chłopak, który mimo młodego wieku dźwiga spory garb doświadczeń. Ma swoje traumy, z którymi radzi sobie dzięki muzyce. Rozumie to Ona, Julia - jego nowa koleżanka z klasy, która również żyje sztuką, i tak jak Zygi wcale nie jest wolna od trosk dnia codziennego. W domu nie jest różowo, malarstwo daje może wytchnienie, ale nie uwalnia od poczucia winy i strachu. Oboje też są też już w wieku, kiedy sprawy sercowe nabierają wielkiego znaczenia, co więc zdarzy się w szkolnej ławce?
Być może brzmi to trochę jak streszczenie kiepskiego romansidła dla nastolatków, ale taka ocena byłaby dla „Niebieskiej łódki” bardzo krzywdząca. Julia i Zygi to bardzo prawdziwe postacie, pogodne nastolatki, jednak doświadczone i cały czas doświadczane. Oboje szamoczą się z przeciwnościami, podejmują pierwsze ważne decyzje - zdarza się, że wbrew sobie - i ponoszą tego konsekwencje. Bywają zagubieni i bezradni, choć są przyjacielscy i empatyczni, czasami grają nie fair. Nie ma tu, i to również na dalszym planie, postaci ani kryształowych, ani absolutnie złych; są za to młodzi ludzie obdarzeni cechami tak charakterystycznymi dla wieku nastoletniego: niepewnością, potrzebą akceptacji, bycia w grupie, bycia podziwianym. Myślę, że Julia, Zygi i ich koleżanki i koledzy mają wszelki potencjał, by stać się książkowym przyjacielem, kimś, z kim młody czytelnik będzie się mógł identyfikować. Autorka osiągnęła to też poprzez mistrzowskie użycie języka. Dialogi bardzo dobrze się czyta, nawet jeśli nie odnajdziemy w nich elementów charakterystycznych dla języka młodzieży danego okresu (i bardzo dobrze, bo takie próby zwykle się nie udają). Z jednej strony mamy tu piękny plastyczny język, wręcz uwodzący ale nie nachalny i pretensjonalny, z drugiej strony nastolatkowie pozostają nastolatkami, czasami ktoś rzuci mięsem, czasem się pobije. Nikt nie sypie łacińskimi sentencjami i nie zna Owidiusza na pamięć.
Kroplą dziegciu w tej łódce wypełnionej miodem jest dla mnie zbyt daleko posunięta umiejętność autorefleksji głównych bohaterów. Poprzez zastosowanie narracji pierwszoosobowej w dwóch nurtach raz jesteśmy w głowie Julii, raz Zygiego. Śledząc ich myśli, możemy dojść do wniosku, że są bardzo świadomi tego, co przeżywają, czasami zbyt świadomi. Nawet zagubieni czy sfrustrowani, potrafią to pięknie ubrać w słowa. Formułują tezy, dokonują analiz swoich emocji, stawiają sobie pytania. Z jednej strony wygląda to pięknie, tym bardziej, że oboje – on zakochany w muzyce, ona w malarstwie - przedstawiają nam swój świat przez pryzmat tych właśnie dziedzin (dla Zygiego emocje to dźwięki, Julia opisuje je jak akwarele, które maluje), z drugiej strony trochę zaskakuje, bo jakoś nie do końca pasuje do obrazu nastolatka (ja na przykład nawet w połowie taki nie byłem, moi znajomi z tamtego okresu chyba też nie). Jednak jeśli przyjąć, że książka dla młodzieży ma być dla młodego człowieka drogowskazem i pokazać mu, jak może myśleć o sobie, innych, jak analizować swoje przeżycia, emocje etc., to rzeczywiście jest to zabieg usprawiedliwiony.
Wielkim plusem powieści jest też ciekawie i dość dynamicznie poprowadzona akcja, mimo że znajdziemy w niej również retrospekcje. Powieść wciąga, co dla mnie samego było zaskakujące, bo już dawno nie należę do grupy docelowej :-) . Niebieska łódka dryfuje wartko i nie chce się z niej wysiadać.
Lucyna Leśniowska stworzyła dobrą literaturę młodzieżową, w której można odnaleźć echa kanonicznych pozycji z tego nurtu – powieści Ireny Jurgielewiczowej czy Krystyny Siesickiej. Autorce gratuluję, a czytelnikom gorąco polecam.
---
[1] Mickiewicz Adam, "Niepewność" w: "Wiersze", wyd. Czytelnik, 1981, s. 171.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.