Dodany: 07.11.2021 21:18|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Oni
Opiat-Bojarska Joanna

2 osoby polecają ten tekst.

Nawet neurotypowym niełatwo znieść taką prawdę...


Moja niechęć do poznawania cykli kryminalnych w niechronologicznej kolejności skutkuje na ogół tym, że kupiony czy też otrzymany w prezencie tom n-ty, w danym momencie będący świeżutką nowością, potrafi tkwić na półce miesiącami, albo i latami, póki nie uda mi się przeczytać wszystkich wcześniejszych, co często stanowi spore wyzwanie nie tylko ze względu na łączną ich objętość, ale i na to, że w takim przypadku mam do wyboru albo kupienie kilku książek, niejednokrotnie każdej od innego sprzedawcy (rzadko się to opłaca, zwłaszcza, gdy nie ma w ofercie ebooków, tylko egzemplarze papierowe, do których ceny trzeba doliczyć koszty przesyłki), albo upolowanie ich w bibliotece.

Tak też powinnam była postąpić w przypadku cyklu Joanny Opiat-Bojarskiej z Przemysławem Burzyńskim i Michałem Majewskim, który felernie zaczęłam od tomu trzeciego („Bestseller”), i dopiero po dłuższym czasie zlokalizowałam w bibliotece pierwszy, drugi i czwarty. Zanim jednak zdążyłam je wypożyczyć, przeczytałam piąty; za okoliczność łagodzącą tę niekonsekwencję poczytałam sobie fakt, że został wydany w innym wydawnictwie, ergo: także i w innej szacie graficznej, a w nocie na okładce nie było ani słowa o tym, że jest on częścią wspomnianego cyklu. Dopiero zacząwszy lekturę, natrafiłam w tekście na zapamiętane sprzed kilku lat nazwisko policjanta, w którego życiu osobistym i zawodowym nastąpiły od tego czasu pewne zmiany. A wtedy już nie mogłam książki odłożyć…

Dwudziestotrzyletni Kosma Kaleciński jest projektantem stron internetowych; lubi tę pracę i potrafi się w nią zaangażować bez reszty, zwłaszcza, że może w niej wykorzystać swoje mocne strony: zdolność długiego skupienia się na tej jednej jedynej czynności i wyjątkową dbałość o szczegóły. Z życiem codziennym też sobie daje radę, choć głównie dlatego, że przebiega ono według ustalonego szablonu: „na śniadanie (…) dwie bułki pszenne z serem smażonym i z pomidorem albo ketchupem, w zależności od pory roku”[1], koniecznie przed dziewiątą rano, o podobnie stałej porze herbata, zawsze tego samego gatunku, wyjmowana zawsze z tej samej puszki, stojącej w tym samym miejscu, i tak dalej, i tak dalej… – a o to, żeby elementy schematu nie uległy zakłóceniu, dba zawsze ojciec. Kosma ma tylko jego; matki nie pamięta, macocha zmarła przed kilku laty, z jedyną siostrą ojca od lat nie mieli kontaktu. I nagle coś go brutalnie wytrąca z tego jedynego bezpiecznego schematu funkcjonowania: po ojca przychodzą policjanci i zabierają go z domu. Kilka dni później wzywają go na przesłuchanie, pytając o ludzi, których nie kojarzy i o miejsce, którego nie pamięta, choć przemieszkał tam kilka pierwszych lat życia. Nikomu w tej sytuacji nie byłoby lekko, a Kosmie, który – jak dowiedzieli się uważni czytelnicy po paru pierwszych stronach – nie należy do ludzi neurotypowych i w związku z tym ma trudności z ogarnięciem zasad komunikacji międzyludzkiej oraz akceptacją zmian w otoczeniu – trudno jest podwójnie. Tym bardziej, że z chwilą, gdy media rozgłaszają informację o przestępstwie, które ponoć popełnił Krzysztof Kaleciński wraz z kilkoma innymi mężczyznami, właściciel mieszkania każe się wynieść synowi najemcy, nie życząc sobie, by jego lokal zajmował „taki element”[2]. Wobec czego Kosma udaje się w jedyne miejsce, gdzie spodziewa się otrzymać pomoc: do miasteczka, w którym się urodził i w którym do tej pory powinni mieszkać jego krewni. Miasteczka, gdzie przed dziewiętnastu laty miała się dokonać straszliwa zbrodnia („miała”, bo na razie jedyne poszlaki to anonimowy donos – wyliczający nazwiska sprawców, lecz niepodający personaliów ofiary ani domniemanego miejsca ukrycia zwłok – i zachowanie osadzonych). A równocześnie miasteczka, do którego dopiero co przybył komisarz Przemysław Burzyński, pragnący odpocząć od gonitwy w wydziale kryminalnym komendy wojewódzkiej i od napiętych relacji w rodzinie na stanowisku komendanta prowincjonalnego posterunku. To właśnie on będzie jedynym czynnikiem oficjalnym (bo prywatnie Kosma zyska jeszcze przynajmniej jednego sprzymierzeńca), który nie potraktuje „z buta” dziwnie zachowującego się młodego człowieka, pragnącego dowiedzieć się, czy słusznie aresztowano jego ojca, i który, przeczuwając, że coś jeszcze za tym wszystkim stoi, nie odpuści nawet wtedy, gdy dalsze grzebanie w sprawie narazi na szwank jego osobiste plany…

Dwutorowa narracja, prowadzona przez narratora zewnętrznego na przemian z punktu widzenia Kosmy i Przemysława, doskonale się w tym przypadku sprawdza, prócz samych wydarzeń naświetlając także sposób myślenia osoby nieneurotypowej (konkretnie: z rozpoznanym zespołem Aspergera); nie jest to co prawda pierwszy taki opis w literaturze, by wspomnieć tylko „Dziwny przypadek psa nocną porą” Haddona czy „Drugą diagnozę” Palmera, jednak samo to, że wyszedł spod pióra polskiej autorki, która umiejscowiła akcję tu i teraz, cokolwiek wyraziściej przypomina nam, że ludzie tacy, jak Kosma, są i wśród nas, że któryś z nich może być naszym sąsiadem, uczniem, klientem, a my – nie rozumiejąc go i wymagając od niego tego, czego wymaga się od nas – możemy mu porządnie utrudnić życie.

Sama intryga kryminalna, choć może nie najbardziej odkrywcza – ale ile w końcu może być zbrodni tak dziwnych i śledztw tak nieszablonowych, by nikt jeszcze do tej pory podobnych nie wymyślił? – wciąga na tyle, że trudno powieść odłożyć, nim dojdziemy, co naprawdę wydarzyło się w Witkowie na początku naszego stulecia, i upewnimy się, że żadna z postaci, które polubiliśmy, nie odniesie poważniejszego uszczerbku na zdrowiu. Jedynego drobnego niedociągnięcia fabularnego można by się dopatrywać w niezgodności informacji co do genezy pewnego elementu zbrodni: najpierw Irena opowiada Kosmie, że jeden z prawdopodobnych sprawców „w kółko o tym gadał, jak nakręcony. Fascynowało go to i odpychało jednocześnie”[3], a potem, w rekonstrukcji sceny zbrodni, narrator informuje nas, że inny członek grupy „przypomniał sobie historię (…) i zainteresowanie, jakie wzbudziła w… [tu pada imię kolejnego winowajcy – przyp.rec.]”[4] – jednak, jeśli się zastanowimy, uznamy, że te fakty niekoniecznie się nawzajem wykluczają, bo przecież, skoro młodzi ludzie trzymali się razem, to właśnie ten pierwszy mógł drugiemu przekazać swoją fascynację, a trzeci z tego skorzystać…

Mam również wrażenie, że od czasu „Bestsellera” autorka wyraźnie udoskonaliła swój warsztat, zwłaszcza pod względem stylizacji językowej wypowiedzi: proporcja literackiej polszczyzny do języka potocznego (z uwzględnieniem wulgaryzmów i regionalizmów) jest dość wyważoną wypadkową wykształcenia bohatera i środowiska, w którym się on obraca.

Toteż skończyłam lekturę z poczuciem, że przeczytałam dobry kryminał. A te poprzednie części? Są w najbliższej bibliotece, więc zamiar nadrobienia zaległości pewnie zrealizuję, bo lubię bohaterów takich, jak Burzyński, którzy prócz zalet mają i wady – i mają swoje osobiste historie, po poznaniu których czytelnik ma wrażenie, że zna ich od lat…

[1] Joanna Opiat-Bojarska, „Oni”, wyd. Słowne, 2021, s. 143.
[2] Tamże, s. 34.
[3] Tamże, s. 197.
[4] Tamże, s. 344.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 371
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: