Dodany: 06.11.2021 21:36|Autor: Marioosh

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Świerczewski: Śmierć i kult bożyszcza komunizmu
Potaczała Krzysztof

3 osoby polecają ten tekst.

Jak się tworzy herosów


Książka Krzysztofa Potaczały to świetny reportaż o kulcie generała broni Karola Świerczewskiego. Autor nie jest historykiem, więc samemu życiu generała poświęca stosunkowo mało miejsca; wiele więcej pisze o największej martyrologicznej gloryfikacji w PRL. W jednym z wywiadów Krzysztof Potaczała mówi, że Świerczewski nigdy nie zostałby bohaterem, gdyby nie zginął z rąk UPA. „To był mit założycielski jego legendy. Czyż można było sobie wyobrazić większego męczennika? Przyjeżdża na koniec świata, odwiedza prostych żołnierzy i ginie z rąk banderowców, nie kłaniając się kulom. Na stojąco” [1].

Same okoliczności jego śmierci są dość niejasne: 28 marca 1947 roku, mimo odradzania mu tego wyjazdu, udał się na inspekcję jednego z posterunków WOP i nieopodal miejscowości Jabłonki wpadł w zasadzkę jednej z sotni UPA – legenda głosi, że zginął od dwóch kul, tymczasem na jego mundurze i płaszczu są ślady po trzech kulach i przebiciu bagnetem. „Człowiek, który się kulom nie kłaniał” błyskawicznie „trafił do komunistycznego panteonu, został okrzyknięty proletariackim herosem, jako męczennik uzyskał atrybuty pamięci wyjątkowej. Kandydatów na bohatera było wielu, ale mieli zasadniczą wadę – żyli. Świerczewski zaś poległ w walce” [2]. Ten kult trwał ponad czterdzieści lat, pisano o nim wiersze i książki, ku jego czci urządzano rajdy, wytyczano bieszczadzkie szlaki, ulicom, zakładom pracy i ponad stu szkołom – sam do takiej uczęszczałem – nadawano jego imię, zorganizowano Międzynarodowy Wyścig Kolarski Szlakiem Walk Generała Waltera, urządzono Centralne Zimowe Zawody Walterowskie, Maraton Walterowski w łyżwiarstwie szybkim, biegi sztafetowe oraz zawody strzeleckie. Wydano znaczki, monety i banknot pięćdziesięciozłotowy z jego wizerunkiem, szczyt, u podnóża którego zginął, przemianowano z Woronikówki na Walter, dwóm okolicznym wsiom zmieniono nazwy na Karolów i Świerczewo, a zakłady pracy jego imienia wmurowywały w cokoły obelisków urny z ziemią spod postawionego w 1962 roku monumentalnego pomnika, u stóp którego odbywały się wielkie manifestacje, przysięgi wojskowe i obchody rozmaitych rocznic, bo „nie ma w Bieszczadach godniejszego miejsca, by ślubować wierność PRL i wytyczać nowe kierunki rozwoju w imię rozbudowy socjalistycznej ojczyzny” [3].

Ten kult, przynajmniej częściowo, runął w 1989 roku – co prawda, już wcześniej niektórzy miejscowi mieszkańcy poddawali w wątpliwość legendę o generale Walterze, ale nikt się zbytnio nie wychylał, bo wiadomo, że lepiej spać we własnym łóżku, a nie na więziennej pryczy. A trzeba przyznać, że bohater miał za uszami bardzo dużo: sam fakt, że w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku walczył przeciw Polakom - twierdząc, że Armia Czerwona przyniesie wolność polskim chłopom i robotnikom i wyzwoli ich od kapitalizmu - już go, moim zdaniem, dyskwalifikuje, a to dopiero początek. Podczas wojny domowej w Hiszpanii powstaje jego pseudonim Walter – gdy ulubionym pistoletem Walther PP rozstrzeliwuje jeńców, dezerterów i innych „wrogów ludu” i według badaczy tamtego okresu ponosi współodpowiedzialność za śmierć siedemnastu tysięcy duchownych, zakonnic i dzieci z sierocińców. Po powrocie do ZSRR unika czystki i zostaje wysłany na front – dowodzona przez niego dywizja zostaje w 1941 roku pod Wiaźmą rozbita w pył: spośród dziesięciu tysięcy żołnierzy życie ratuje tylko pięciu; na polecenie marszałka Żukowa nasz bohater zostaje przez to przeniesiony na tyły frontu. W kwietniu 1945 roku jego niekompetencja i alkoholizm doprowadza do tego, że bitwa pod Budziszynem, stoczona w ostatnich dniach wojny, kończy się sromotną klęską; Świerczewski „dowodził chyba w pijanym widzie, samowolnie modyfikując dyrektywy sowieckiego marszałka Iwana Koniewa. Buńczucznie lekceważył Niemców, pchał pułki wprost pod zaporowy ogień przeciwnika” [4]. A w tak zwanym międzyczasie uczestniczy w sądach wojskowych nad trafiającymi do jego armii akowcami; w grudniu 1944 roku zostaje skazanych na śmierć dwudziestu dziewięciu żołnierzy.

I można sobie zadać pytanie: z czego wynikał ten kult? „Podczas kilku pierwszych powojennych lat nowej władzy nie udało się wylansować bohatera, który mógłby dorównać tym z przeszłości sanacyjnej i wojennej. Świerczewski ze swoim barwnym życiorysem nadawał się do tego. I chociaż nie był najlepszym strategiem nie można mu odmówić odwagi osobistej. Nie stronił też od alkoholu czy kobiet, co tylko dodawało mu ludzkiego poloru. I co najważniejsze – zginął w czasie i okolicznościach, które do budowania legendy doskonale się nadawały” [5]. Książka świetnie opisuje powstanie, istnienie i upadek tego bezkrytycznego i wręcz bałwochwalczego kultu, jest dużo zdjęć ilustrujących tę gloryfikację człowieka, który się kulom nie kłaniał i mamy wręcz historię tego małego wycinka Bieszczadów – i można się tylko dość ryzykownie zastanawiać, czy dzisiejsze czasy też nie sprzyjają tworzeniu rozmaitych kultów; od pomnikowego uwielbienia do laurkowej gloryfikacji jest niedaleko. Tak czy inaczej na pewno warto po tę książkę sięgnąć – zachęca do tego przystępny reporterski język, nieprzytłaczająca dawka historii, duży obiektywizm, delikatna ironia i brak tak łatwego w tym przypadku szyderstwa.

[1] https://ksiazki.wp.pl/alkoholik-i-nieobliczalny-dowodca-gdy-general-swierczewski-ginie-z-rak-upa-zostaje-najwiekszym-bohaterem-prl-6661501295983392a
[2] Krzysztof Potaczała, „Świerczewski: Śmierć i kult bożyszcza komunizmu”, wyd. Prószyński i S-ka, 2021, str. 189.
[3] Tamże, str. 154.
[4] Tamże, str. 49.
[5] Tamże, str. 190.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 580
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: idiom1983 07.11.2021 11:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka Krzysztofa Potacz... | Marioosh
Bardzo ciekawy tekst, a nie dalej jak wczoraj czytałem o generale Świerczewskim. Mój tata pod koniec lat siedemdziesiątych służył w pułku pancernym, który brał udział w bitwie po Budziszynem. Pułk został niemal kompletnie rozbity przez czołgi feldmarszałka Ferdinanda Schörnera. Z ogromnym trudem uratowano sztandar pułkowy, a jak wiadomo, utrata sztandaru skutkuje rozformowaniem takiej jednostki wojskowej. Co do śmierci generała Świerczewskiego, to mnie najbardziej zastanawiają zaskakująco małe straty po polskiej stronie w zasadzce UPA pod Jabłonkami. W walce poza generałem polegli tylko jego adiutant ppor Józef Krysiński i kierowca kpr. Stefan Strzelczyk. Zdaje się to sugerować, że rzekoma zasadzka UPA, była zręcznie spreparowaną operacją polskich służb, mającą na celu pozbycie się niewogodnego dla wielu Świerczewskiego i wykorzystanie jego śmierci do rozprawy z UPA i z całą ukraińską mniejszością. Kult "komunistycznego męczennika" był władzom bardzo na rękę. A Świerczewski, który uosabiał swoją osobą walkę z terrorem UPA, ciesząc się pewnym autorytetem w lokalnych społecznościach, zagrożonych i dotkniętych tym terrorem, przed którym przynajmniej częściowo zdołał to społeczeństwo obronić, doskonale się do tego nadawał.
Użytkownik: Marioosh 07.11.2021 16:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawy tekst, a n... | idiom1983
Spotkałem się już kiedyś z teorią o prowokacji polskich służb w celu rozprawienia się z UPA, tym bardziej, że już miesiąc po śmierci Świerczewskiego rozpoczęła się akcja wysiedlania Ukraińców na Ziemie Zachodnie, co uważane jest za jedną z form zemsty za zabicie Waltera. Sprawa na pewno wymaga wyjaśnienia, tylko musiałby się za to zabrać jakiś historyk wojskowości ze względu na niejawność niektórych dokumentów; sęk tylko w tym, czy byłoby dziś zapotrzebowanie na takie dochodzenie.
Użytkownik: idiom1983 07.11.2021 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkałem się już kiedyś ... | Marioosh
Wydaje mi się, że tak, nie przez wzgląd na samego generała Waltera, który - przynajmniej moim zdaniem - jest postacią jednoznacznie negatywną w historii Polski, ale przez wzgląd na unaocznienie opinii publicznej konfliktów wewnątrz LWP i szerzej PPR tamtego okresu. Tym bardziej, że drugi z "bohaterów" wojskowych tamtej epoki - generał Berling, opowiadał się wprost za przejęciem przez wojsko kosztem partii naczelnej i dominującej roli w państwie. Nie bez znaczenia jest też dramat ludności ukraińskiej, zmuszonej do porzucenia zajmowanych dotychczas od pokoleń siedzib i przesiedlenia na zupełnie im obce i nieznane tereny. Myślę, że prawdziwe okoliczności śmierci Świerczewskiego, gdyby komuś udało się je odtworzyć lub wiarygodnie zrekonstruować, zafascynowałyby wielu pasjonatów historii i nie tylko. Choć przez wzgląd na upływ czasu i śmierć wielu kluczowych świadków, byłoby to zadanie z gatunku arcytrudnych i niemal niemożliwych do wykonania. Pozdrawiam 😃
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: