Dodany: 01.10.2021 16:19|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Czytatnik: Półka pełna książek do przeczytania

2 osoby polecają ten tekst.

Kevin atakuje po raz czwarty


Cóż mam zrobić, że każda kolejna (4. tym razem) lektura Musimy porozmawiać o Kevinie (Shriver Lionel) pozwala mi odkryć nowe zakamarki i interesujące kwestie tej powieści?

Tym razem zwróciłem baczniejszą uwagę na postaci rodziców Kevina, czyli Evę (głównie z czasu przed urodzeniem syna) i Franklina.

===============================
EVA
Ta postać została stworzona do nielubienia. Jest niezbyt sympatyczna, z deka egoistyczna, prezentuje dość skrajne poglądy, czego przykładem może być seksistowski "feminizm" (choć wiem, że niektórzy wezmą to za dobrą monetę, a nie za satyrę):

"Być może patrzycie [mężczyźni] na to z innej perspektywy, przez prywatne cierpienia spowodowane problemami, czy zakrzywiony penis jest czymś normalnym, bez skrępowania pokazując sobie nawzajem swoje organy (coś, czego nie potrafię zrozumieć, co napawa mnie lękiem)." [74]

W tym wszystkim zwraca uwagę to, że w wiadomościach i reportażach o zbrodni zawsze informacje skupiają się na mordercy i ewentualnie środowisku SPRZED zbrodni - ta powieść fokusuje się gdzie indziej: na tym, co się po tym dzieje z jego bliskimi. I tu znamienne - jak bardzo Eva czuje się samotna. Tak z powodu Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu, jak i z powodu odwrócenia się całego społeczeństwa, włącznie z bliską rodziną. Ostracyzm i przymusowa alienacja dotyka ją tak, jakby istniała odpowiedzialność zbiorowa albo jakby nasi bliscy mogli czynić postępki na nasze konto.

===============================
FRANKLIN
Przy każdym czytaniu jawi się jako zaślepiony naiwniak z "amerykańskiego snu". Znamienne jednak, że choć w małżeństwie F. i Evy to Eva popiera demokratów i liberalizm społeczny, a F. to zatwardziały republikanin, co do Kevina postępują niejako wspak swoim przekonaniom:

"Mimo twej seksistowskiej pozy i konserwatywnego patriotyzmu, w roli ojca byłeś dobrym, małym liberałem, którego stosunek do kar cielesnych i zabawek niezwiązanych w żadnym stopniu z przemocą był dokładnie taki, jakiego wymagały tamte czasy." [159]

Franklin okazuje się tak naprawdę być złym rodzicem. Jest po prostu na przeciwnym biegunie do Evy. Wobec Kevina jest ślepy, zapatrzony w swoje wyobrażenia (o "idealnie zwyczajnym" synu, także o podręcznikowym ojcostwie i relacji rodzicielskiej), skłonny wszelkie wątpliwości rozstrzygać na korzyść syna (czasem do granic absurdu). Niektóre dzieci są psute przez takie "bezstresowe" wychowanie - niektóre, jeśli są bardzo inteligentne, dostrzegają hipokryzję "postępowego wychowania" i drażni je to - czasem do skrajności, jak u Kevina.

===============================

Shriver przywołuje także bardzo interesującą definicję (a może technikalium) kłamstwa:

"(…) z dobrym oszustwem trzeba się ożenić. Doskonałe kłamstwo, po wprowadzeniu w życie, nie może zostać lekkomyślnie porzucone; jak każdy udany związek, musi być pielęgnowane z większą troską niż prawda, która pozostaje prawdą także bez żadnej pomocy." [192]
"Nauczył się tego, żeby rejestrować wszystkie szczegóły, tak jak kłamcy, którzy chcą na tym zrobić karierę: zawsze wkładać w to tyle prawdy, ile tylko jest możliwe. Dobrze skonstruowane kłamstwo jest w dużej mierze zbudowane z faktów, które z łatwością posłużą za platformę, na której można zbudować całą piramidę." [215]

Nie jest to dla mnie nowina, natomiast jest to jeszcze jeden przykład manipulacji, opisanych w powieści, która coraz mocniej jawi mi się jako krytyka tak społeczeństwa amerykańskiego (tak lewej, jak prawej strony), ale i obnażenie nieprzystawania współczesnych metod wychowawczych czy psychologizmów do opisu faktów społecznych. Tu znamienne fragmenty dotyczące (przywoływanej także w innych moich czytatkach z "Kevina") choroby odpowiedzialności:

"[inny sprawca masakry szkolnej:] "Przez całe moje dotychczasowe życie byłem poniżany. Zawsze byłem bity i nienawidzony. Czy społeczeństwo może mnie winić za to, co zrobiłem?" A ja pomyślałam: "Tak, jak najbardziej, ty mały gnojku! Z całego serca!" [278]
"(...) Kevin otrzymał tony listów deklarujących gotowość dzielenia z nim jego bólu, przepraszających za to, że społęczność go zawiodła, nie dostrzegając jego duchowego cierpienia oraz udzielających mu pełnej moralnej amnestii za to, czego teraz musi bardzo żałować. Czytał mi na głos wybrane fragmenty, wyraźnie rozbawiony. To staje się już jakąś parodią - wybaczyć nieskruszonemu grzesznikowi." [351]

===============================
Jeszcze jeden fragment wynotowałem, z którym mam problem, bo nie wiem, czy traktować go na serio jako krytykę religii (szczególnie protestanckiego dosłownego rozumienia Biblii), czy też jako satyrę na coś, co zwane bywa "gimboateizmem" - czyli krytykę religii z pozycji, w której z ignorancji czyni się broń - tu Eva daje popis stereotypowego i powierzchownego (nie)rozumienia religii chrześcijańskiej:

"Zastanawiam się, czy Kevin byłby lepszy, gdybyśmy karmili go różnymi pierdołami i bzdurnymi tekstami, których naiwność mógłby później wykrzyczeć nam w twarz - tymi fantastycznymi historiami o dziewicach rodzących dzieci, o przykazaniach na szczycie góry, które stoją dzieciom kością w gardle." [275]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 249
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: