Dodany: 23.09.2021 16:53|Autor: idiom1983

Małe i duże perełki geniuszu, czyli wehikuł czasu w mroczny romantyzm


Przyznam szczerze, że przystępując do pisania tej konkretnej recenzji, dawno już nie miałem takiego mętliku w głowie i natłoku galopujących jedna przez drugą, prześcigających się nawzajem myśli. Mnogość wrażeń, różnorodność wątków, obfitość tematyki i bogactwo stylistycznych subtelności i środków wyrazu, zawartych w opasłej antologii najwybitniejszych dzieł jednego z najgenialniejszych twórców w epoce amerykańskiego romantyzmu sprawiło, że wielokrotnie odkładałem na później początek tego karkołomnego i arcytrudnego zadania, a nawet zastanawiałem się nad tym, czyby w ogóle nie porzucić tych ambitnych planów. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie podjął się tego wyzwania i nie spróbował podzielić się swoimi uwagami na temat tak interesującej i głęboko zapadającej w pamięć lektury. Wam - czytelnikom tych refleksji - pozostawiam osąd, na ile udało mi się sprostać temu wyzwaniu, i czy mogę liczyć na Waszą życzliwość w tym względzie. Wszak prawdziwa cnota krytyk się nie boi, a za słuszną krytykę obrażać się i dąsać zwyczajnie nie ma prawa.

Zawsze traktowałem czytanie książek jako swoistego rodzaju namiastkę podróży w czasie. Mroki średniowiecznej Anglii - epoki wypraw krzyżowych z wesołą kompanią Robin Hooda, dzielnym i szlachetnym rycerzem Ivanhoe i walecznym królem Ryszardem Lwie Serce - w pisarstwie historycznym sir Waltera Scotta; "epoka płaszcza i szpady" z niezapomnianym kawalerem D'Artagnan, a także z nad wyraz oryginalną grupą jego kamratów i równie nietuzinkową plejadą adwersarzy i przeciwników, opisana ze swadą w powieściach Aleksandra Dumasa; portret Londynu u progu epoki wiktoriańskiej, genialnie odmalowany w "Klubie Pickwicka" Charlesa Dickensa; spacer po dziewiętnastowiecznej Warszawie w towarzystwie Stanisława Wokulskiego czy Ignacego Rzeckiego na kartach "Lalki" Bolesława Prusa albo uroki francuskiej prowincji, w czasach, kiedy impresjoniści tworzyli arcydzieła światowego malarstwa - subtelnie i wyraziście naszkicowane przez Marcela Prousta w jego monumentalnym cyklu powieściowym "W poszukiwaniu straconego czasu", to fascynujące literackie podróże do świata, który bezpowrotnie przeminął, ustępując miejsca niekoniecznie lepszej od siebie nowoczesności. Stęsknieni za urokami przemijających wraz z wirem historii niesłusznie minionych epok, czytelnicy na całym świecie co i rusz wracają do lektury wiele razy wcześniej czytanych już książek, chcąc niczym w przyjemnej gorącej kąpieli zanurzyć się i rozsmakować na nowo w realiach kunsztownie odwzorowanej rzeczywistości, w której oni sami czuliby się jak ryba w wodzie. Nie inaczej było i ze mną, kiedy zasiadając do lektury "Opowieści miłosnych, śmiertelnych i tajemniczych", po same uszy zagłębiłem się w pełnej namiętności romantycznej epoce, kiedy to "czucie i wiara" rzuciło w walce o rząd dusz wyzwanie "szkiełku i oku" niejednego zadufanego we własnej nieomylności mędrca, rodem z przebrzmiałej już i mającej się ku końcowi epoce empirycznego oświecenia.

Minęło kilkanaście lat, od kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z literacką twórczością Poego. W tamtych czasach byłem ocierającym się o idealistyczną naiwność młodzieńcem, który w niedalekiej przyszłości, zaopatrzony w osiemnastoletnią pełnoletniość, certyfikowaną świeżo odebranym dowodem osobistym, zamierzał z dziarskim przytupem wkroczyć w dorosłe życie i dokumentnie potrząsnąć zakurzoną rutyną, obrosłą w niesprawiedliwe społeczne podziały i nierówności posadą świata. Dzisiaj, kiedy moje skronie coraz obficiej przyprósza siwizna, dzierżąc wcale pokaźny bagaż życiowych doświadczeń, wielkich sukcesów i bolesnych porażek, trafnych wyborów i błędnych decyzji, jednakowo znaczonych radością i rozczarowaniem, zbliżając się do granicy wieku, w którym w tajemniczych, tragicznych i do dziś niewyjaśnionych okolicznościach, życie Poego uległo przedwczesnemu zakończeniu, mogę spojrzeć na bogatą spuściznę literackiej twórczości urodzonego w Bostonie Amerykanina z zupełnie nowej i oryginalnej perspektywy. Perspektywy tym bardziej ciekawej i frapującej, im bardziej w kolejach losu amerykańskiego poety, nowelisty i powieściopisarza, mogę odnaleźć choćby lichą i niedoskonałą namiastkę własnych życiowych bolączek i perypetii.

Już sam tytuł antologii zdradza, jakie tematy najbardziej pasjonowały Poego, kiedy decydował się sięgać po pióro i przelewać na papier pokłady targających sobą emocji, tworząc w ten sposób swoje najlepsze opowiadania. Miłość, śmierć i tajemnica, wzmocnione o poboczne wątki winy i kary, zemsty i wyrzutów sumienia za popełnione przez siebie względem bliźnich nieprawości, pasja zapierającej dech w piersiach przygody, ziszczona w dalekosiężnych podróżach do często niezbadanych jeszcze stopą ludzką obszarów kuli ziemskiej oraz zjadliwa i prześmiewcza satyra na zazwyczaj niechętne Poemu amerykańskie środowisko literackich twórców i krytyków pierwszej połowy XIX wieku, wypełniają stronice jego tekstów, intrygując wyobraźnię sięgających po nie czytelników. Delektując się prozą Poego, doświadczają oni dojmującego poczucia grozy, niemożliwej do opanowania ciekawości, niepozwalającej przerwać i odłożyć niedokończoną lekturę na później, czy pokładów jowialnej wesołości, znaczonej sarkastycznym humorem, podczas śledzenia przezabawnej kariery literackiej JWP Fintiflucha Boba. Moim zdaniem to jednak nie bogactwo tematyki, równie ochotnie podejmowanej przez innych autorów, z zazwyczaj większym od niego powodzeniem pośród współczesnych dla ich czasów odbiorców, znamionuje o wielkości literackiego warsztatu Poego. Tu na pierwszy plan wysuwa się siła artystycznego wyrazu, wzmocniona o solidny ładunek emocjonalny, cechujący styl narracji mrocznego romantyka rodem z Bostonu, który niewielu odbiorcom pozwala na zachowanie dystansu czy obojętności względem czytanego tekstu. Innymi słowy, od samego początku Poe wciąga nas w swój precyzyjnie skonstruowany świat, narzucając własne reguły postępowania w relacji autora z czytelnikami. Nam - czytelnikom - pozostaje albo z zachwytem zaakceptować istniejący porządek rzeczy, albo z poczuciem rozczarowania odłożyć książkę na półkę. Wymierną miarą zwycięstwa Poego w tej niebanalnej rozgrywce jest fakt, że niewielu spośród biorących do rąk jego książki ostatecznie decyduje się na tę drugą ewentualność. Gustave Flaubert sformułował kiedyś zasadę, zgodnie z którą w dobrym pisarstwie najważniejsza nie jest sama opowiadana czytelnikowi historia, tylko sposób, w jaki się tę historię opowiedziało. Poe pojął tę prawdę dużo wcześniej, i w iście mistrzowski sposób spożytkował ją na korzyść amerykańskiej i światowej literatury. Nie oznacza to bynajmniej, że szczególną atencją nie darzył on skrupulatnie wyodrębnionej konkretnej tematyki, po którą sięgał chętniej i z większym od innych upodobaniem.

Do takich zalicza się z pewnością wątek niesprawiedliwie zabranej przez śmierć wielkiej miłości w najszczęśliwszym okresie jej pięknego rozkwitu. Ten "najbardziej romantyczny motyw na świecie", jak często określał go sam pisarz w swoich listach i licznych komentarzach, wielokrotnie boleśnie doświadczył Poego, zabierając mu najważniejsze kobiety jego życia: rodzoną i przybraną matkę, pierwszą młodzieńczą miłość i poślubioną w tajemnicy w wieku zaledwie trzynastu lat żonę Virginię Clemm. To właśnie przedwcześnie zmarła Virginia pod imieniem Lenory pojawia się w głośnym i sławnym poemacie autora pt. "Kruk". Wielu krytyków uznaje ów poemat za najwybitniejszy utwór poetycki w całej historii amerykańskiej literatury. Jednakowoż niemal w każdym romantycznym opowiadaniu Poego, na pierwszy plan wysuwa się zamierzony przez autora jaskrawy kontrast w kreacji postaci głównych bohaterów. Zgodnie z nim kobiety - olśniewająco piękne, wszechstronnie wykształcone i gruntownie oczytane, przytłoczone brzemieniem trawiącej je nieuleczalnej śmiertelnej choroby, wątłe i kruche w swojej ułomnej witalnej cielesności - zawsze górują nad swoimi mężami potęgą własnego intelektu, szerokością i głębią myślowych horyzontów, a przede wszystkim ogromną i nieokiełznaną pasją życia, przekraczającą nieosiągalną, wydawałoby się, dla ludzkiej istoty, metafizyczną granicę powrotu w krąg żywych z okowów śmierci. Targani licznymi wątpliwościami chwiejnego i niestabilnego charakteru, wstrząsani mnogimi nałogami (takimi jak skłonność do alkoholu czy opium, co stanowi autobiograficzny wątek w twórczości niestroniącego od używek Poego), przepełnieni podświadomym poczuciem lęku wobec swoich żon, a jednocześnie szczerze bolejący wobec ich utraty, mężczyźni nie potrafią zrozumieć, w jaki sposób ich oblubienice są władne nawiedzać ich zza grobu, burząc lichą namiastkę ich spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Wszystko to, utrzymane w modnej ówcześnie konwencji powieści gotyckiej, z położonym na odludnych ostępach, spowitym w aurę tajemniczości, owianym mroczną złą sławą ponurym zamczyskiem, regularnie nawiedzanym przez siły nadprzyrodzone, stanowi idealny scenariusz i wprost wymarzony materiał na spełniający wszystkie żelazne cechy swojego gatunku horror. Motyw śmierci przekraczającej nieprzekraczalne bariery pojawia się u Poego także w tych utworach, których nie wypełniają pokłady miłosnych uczuć i namiętności, trawiących nieśmiertelną duszę i podległe pokusom ciało. Np. w opowiadaniu "Maska Śmierci Szkarłatnej" śmiercionośna zaraza, pomimo przedsięwziętych i skrupulatnie przestrzeganych środków ostrożności, bezceremonialnie wkracza w sam środek na pozór sielskiej i beztroskiej wykwintnej dworskiej gali maskaradowej na zamku igrającego z przeznaczeniem księcia Prospera, przed którego majestatem ujawnia swoje splamione krwią, przerażające oblicze. Jeśli zestawimy fikcyjny świat, przedstawiony w tym napisanym w XIX wieku opowiadaniu, z rzeczywistością XXI-wiecznej doby pandemii koronawirusa, przenikającej przez szpitalne mury i lekarskie kombinezony, której nie oparła się pełna znana ludzkości medyczna i farmakologiczna wiedza, z całym rozsianym po świecie śmiercionośnym pokłosiem tego przerażającego zjawiska, uzmysłowimy sobie jak celne, trafne i prorocze były spostrzeżenia Poego przed bez mała dwoma już stuleciami! Zbrodnia niejedno ma imię, jednakowoż tak samo niejednoznaczna i zaskakująca może być reakcja dopuszczającego się jej zbrodniarza. Np. w opowiadaniu "Beczka Amontillado" główny bohater z pełną premedytacją i chłodnym wyrachowaniem zamierza dokonać zemsty na człowieku, przez którego zaznał w swoim życiu wielu bolesnych porażek i przykrych upokorzeń. Pozorując chęć pojednania, zaprasza go do swoich włości, częstuje wybornym, sprowadzonym specjalnie w tym celu trunkiem ze szczepu Amontillado, a kiedy upojony szlachetnym napojem, nieprzeczuwający niebezpieczeństwa adwersarz zasypia, gospodarz zamurowuje go żywcem w przepastnych podziemiach swojej okazałej piwnicy. Jeszcze bardziej okrutną zemstę szykuje swoim prześladowcom główny bohater opowiadania "Żabi skoczek" - uprowadzony z ojczyzny przez króla wrogiego kraju niepełnosprawny kaleka - zabawiający arystokratyczną świtę swojego nowego pana jako jego nadworny błazen. Tymczasem w opowiadaniu "Serce - oskarżycielem" sprawca i beneficjent okrutnej zbrodni, zapewniającej mu wygodne i dostatnie życie, nie potrafi uciszyć wyrzutów stale dręczącego go sumienia. Doprowadzony do ostateczności, będąc już niemal na skraju szaleństwa, ostatecznie wyznaje wszystkie swoje winy, trafiając przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Przesłanie, jakie wypływa z utworu, zdaje się potwierdzać tezę, że nawet w najbardziej skażonym nieprawością ludzkim wnętrzu tlą się zawsze choćby najdrobniejsze cząstki człowieczeństwa i przyzwoitości.

Motyw tajemnicy to moim zdaniem najbardziej fascynujący fragment w całej literackiej twórczości Poego. Najwłaściwiej będzie zacząć jego analizę od opowiadania "William Wilson", wykorzystującego motyw Doppelgängera - który jest czymś więcej niż tylko sobowtórem, opierającym się na zewnętrznym podobieństwie fizycznym. Doppelgänger to bardziej tajemniczy demiurg, mający za zadanie udzielanie rad i wskazówek osobie, której cieniem jest. Niekiedy jednak rady Doppelgängera mogą posiać wątpliwość w ludzkim umyśle i sprowadzić omamionego w ten sposób człowieka na złą drogę. Według niektórych ludowych wierzeń ujrzenie na własne oczy swojego Doppelgängera zwiastuje osobie, która go zobaczyła, rychłą i pewną śmierć w niedalekiej przyszłości. Doppelgängera mieli jakoby zobaczyć między innymi angielski poeta romantyczny Percy Bysshe Shelley i prezydent Stanów Zjednoczonych Abraham Lincoln. Pierwszy z nich utonął wkrótce potem podczas rejsu żaglówką z Livorno do Lerici. Drugi zginął zastrzelony przez aktora i fanatycznego zwolennika Konfederacji Johna Wilkesa Bootha. W "Williamie Wilsonie" przeznaczenie wiąże ze sobą losy dwóch urodzonych tego samego dnia, noszących takie samo imię i nazwisko młodzieńców o niemal identycznym wyglądzie zewnętrznym. Podczas gdy jeden, prowadząc hulaszcze życie, dokonuje mnóstwa haniebnych i nieprzyzwoitych czynów, drugi Wilson, niczym nemezis pierwszego, podąża krok w krok w ślad za nim, demaskując jego liczne podłości, występki, kłamstwa i oszustwa, aż do wieńczącego utwór, tragicznego dla obydwu balu karnawałowego w Rzymie. Wątek sobowtóra lub podwójnej osobowości jednego i tego samego człowieka, wykorzystali chociażby: Robert Louis Stevenson w kultowym opowiadaniu "Doktor Jekyll i pan Hyde", Éric-Emmanuel Schmitt w powieści "Przypadek Adolfa H.", Orhan Pamuk w swojej książce "Biały zamek", a także - w spastiszowanej konwencji - Umberto Eco w "Wyspie dnia poprzedniego". Wszyscy oni, tworząc swoje utwory, pełnymi garściami czerpali z literackiej spuścizny Edgara Allana Poe.

W opowiadaniu "Złoty żuk" autor odsłania przed czytelnikami także inną, analityczną i twardo stąpającą po ziemi cząstkę swojej osobowości. Główny bohater opowiadania, ukąszony przez tytułowego owada William Legrand, popada w obsesję poszukiwania ukrytych w przeszłości skarbów. Z pomocą przyjaciela i czarnoskórego służącego imieniem Jupiter, a przede wszystkim dzięki kryptologicznym zdolnościom i złamaniu szyfru podstawieniowego, udaje mu się odnaleźć skarb zakopany przez pirata Williama Kidda, szacowany na astronomiczną wówczas i bardzo pokaźną dzisiaj sumę 14 milionów dolarów. "Złoty żuk", jeden z nielicznych utworów docenionych jeszcze za życia Poego, za który autor otrzymał ufundowaną przez filadelfijski dziennik "Dollar Newspaper" nagrodę w wysokości 100 dolarów, przyczynił się do wzrostu popularności kryptologii w amerykańskich gazetach i czasopismach. Stosując czytelne tylko dla siebie szyfry, publikowane w ogłoszeniach prasowych, zakochane pary zaczęły umawiać się w ten sposób na schadzki i randki, bez obecności postronnych i niechcianych świadków. Fascynacji przeczytanym jeszcze w dzieciństwie utworem, który zapoczątkował jego kryptologiczne zainteresowania, nie krył jeden z najwybitniejszych amerykańskich kryptologów William Friedman. Podczas II wojny światowej złamał on używany przez Japończyków tzw. Kod Purpurowy, porównywany skalą trudności z kodem niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma.

Przy wszystkich swoich zaletach, w moim mniemaniu Poe najbardziej przysłużył się światowej literaturze, tworząc elementarne podstawy współczesnej powieści kryminalnej i wnosząc własną prekursorską cegiełkę w rozwój nowego gatunku, znanego dzisiaj jako literatura science fiction. To spod jego pióra wyszła postać pierwszego w dziejach prywatnego detektywa, paryskiego gentlemena C. Augusta Dupina. Choć Dupin został bohaterem zaledwie trzech opowiadań Poego: "Zabójstwa przy rue Morgue", "Tajemnicy Marii Rogêt" i "Skradzionego listu", zarysowany przez pisarza schemat postępowania nietuzinkowej osobowości detektywa, po nitce do kłębka zmierzającego do rozwikłania najtrudniejszych zagadek, rozwinięty i udoskonalony miarą talentu takich admiratorów jak Arthur Conan Doyle i Agatha Christie, posłużył za kanoniczny i niedościgły wzór dla wielu następnych pokoleń twórców światowych kryminalnych bestsellerów. Nieprzeciętna inteligencja, niezwykły charakter o artystycznych skłonnościach, umiejętność logicznego wnioskowania, pozwalająca połączyć ze sobą pozornie niepowiązane fakty i wydarzenia, osoba zafascynowanego detektywem przyjaciela, najczęściej pozbawiona jego zdolności, często pełniąca rolę narratora i kronikarza opowiadanych czytelnikowi historii oraz ograniczony schematycznym myśleniem, wtłoczony w biurokratyczną machinę i hołdujący konwencjonalnym metodom oficer policji, to kanon klasycznej kryminalnej powieści, ukuty na kartach opowiadań Poego z C. Augustem Dupinem w roli głównej. Czy pospolity umysł jest w stanie rozwikłać zagadkę morderstwa, dokonanego w pokoju zamkniętym na klucz od wewnątrz? Czy każdy jest w stanie wyjaśnić okoliczności śmierci młodej kobiety, nie wstając z fotela w swoim salonie i opierając się wyłącznie na doniesieniach prasowych? Wreszcie czy nie potrzeba błysku geniuszu osobie, która jest w stanie odzyskać skradziony list o wielkiej dla całego kraju wadze i doniosłości, kiedy zawodzą powołane w tym celu profesjonalne służby państwowe? W tym miejscu wypada postawić inne fundamentalne pytania: Czy Sherlock Holmes z nieodłącznym doktorem Watsonem u boku, przemierzając londyńskie zaułki, byłby w stanie rozwiązywać skomplikowane kryminalne zagadki, gdyby postać Dupina nigdy nie powstała? I czy Hercules Poirot mógłby rozwikłać tajemnicę morderstwa w Orient Expressie, a Ojciec Mateusz objeżdżać rowerem sandomierskie ulice na tropie występku, gdyby nie genialnie wykreowana przez Poego sylwetka paryskiego detektywa-dandysa?

W swojej recenzji nie mogłem pominąć i nie obdarzyć komentarzem przygodowo-podróżniczych motywów w twórczości pisarza, ściśle powiązanych z rodzącą się i rozkwitającą w tamtym okresie literaturą fantastyczno-naukową. Głód wielkiej przygody towarzyszył człowiekowi od niepamiętnych czasów. Pasja odkrywania nowych ziem i kontynentów wywiodła na morze podróżników tej sławy co Krzysztof Kolumb, Vasco da Gama, Ferdynand Magellan czy James Cook, a relacje i opowieści stamtąd elektryzowały i przyciągały uwagę wielu ciekawych i spragnionych poznania ludzi, ze wszystkich stanów i grup społecznych. Nic więc dziwnego, że popyt na niesamowite podróżnicze opowieści o bogactwie i dziwach napotkanych w zamorskich krainach momentalnie podchwyciła też literatura. Już w "Księdze z Tysiąca i Jednej Nocy" spisano podróżnicze przygody arabskiego kupca Sindbada Żeglarza. Poe rzuca swoich podróżniczych bohaterów od razu na głęboką wodę, gdzie niejednokrotnie ocierają się oni o śmierć, doświadczają śmierci towarzyszących im bliskich sobie osób, niemal zawsze płacąc za desperackie zmagania z żywiołem całkowitym przewartościowaniem swojej dotychczasowej życiowej postawy. Tak dzieje się z norweskim rybakiem, który ocalony z bezdni Maelströmu - gigantycznego morskiego wiru, zasysającego w swoje głębiny wszystko, cokolwiek napotka go na swojej drodze - płaci za ten sukces śmiercią dwóch swoich starszych braci i bolesną zapaścią na końskim do niedawna zdrowiu. Na szczególną uwagę czytelników zasługuje jedyna w dorobku pisarza powieść, zatytułowana "Opowieść Artura Gordona Pyma z Nantucket". Dwaj młodzieńcy, Artur Pym i August Barnard, planują wielką morską przygodę. Ojciec Augusta jest kapitanem okrętu "Grampus" i zamierza zabrać syna na najbliższy rejs. Artur bardzo chciałby towarzyszyć przyjacielowi, ale rodzina Artura zdecydowanie sprzeciwia się tym planom. Młodzi ludzie wymyślają więc podstęp. Artur, który miał rzekomo wyjechać na wakacje do krewnych, w rzeczywistości, wpuszczony przez Augusta, trafia do ładowni "Grampusa" z zapasem żywności i zamiarem ujawnienia się, kiedy okręt wypłynie w morze dostatecznie daleko, żeby nie mógł zawrócić z powrotem na ląd. Na pokładzie okrętu dochodzi jednak do buntu załogi, kapitan Barnard zostaje obalony i spuszczony w szalupie na pełne morze. August, chcąc ratować przyjaciela, decyduje się opuścić ojca i pozostać na okręcie, na którym władzę przejmują zbuntowani i pragnący zostać piratami marynarze. Więcej szczegółów już tutaj nie zdradzę, zachęcając wszystkich zainteresowanych do lektury samej powieści. Powieść Poego, niespecjalnie przyjęta przez krytykę, przy wszystkich swoich niedoskonałościach kompozycyjnych i poruszanych w niej właściwych dla swoich czasów fantasmagorycznych teoriach, jak np. "teoria wydrążonej Ziemi", zgodnie z którą oba bieguny są wrotami do wnętrza planety, zbudowanej z wielu koncentrycznie nakładających się na siebie kręgów, była też pokaźnym źródłem inspiracji dla innych. Największym admiratorem powieści Poego został Jules Verne, który napisał nawet jej kontynuację pt. "Lodowy sfinks". W XX wieku szczególną atencją przygody Pyma darzył wybitny argentyński pisarz i poeta, przedstawiciel realizmu magicznego Jorge Luis Borges. Powieścią Poego prawdopodobnie inspirował się także młodszy o dekadę Herman Melville, tworząc jedno z najwybitniejszych arcydzieł w literaturze amerykańskiej, osławionego "Moby Dicka". Tu znowu warto zapytać, ile kapitanowie Ahab i Nemo albo Lord Jim z powieści Josepha Conrada, zawdzięczają morskim przygodom Artura Gordona Pyma z Nantucket?

Jednak Poe nie zadowolił się przygodami na ziemi, postanawiając zaangażować swoich czytelników także w podróże... w przestrzeń kosmiczną! Dzieje się tak za sprawą Hansa Pfaalla, rotterdamskiego rzemieślnika, który na skutek zmiany gospodarczej koniunktury, z dnia na dzień zostaje bankrutem. Zapobiegliwy Hans ani myśli dać się pochwycić swoim natrętnym wierzycielom, i na zmyślnie przez siebie skonstruowanym balonie, ucieka przed długami w kierunku... księżyca! Wielu czytelników uwierzyło też w prawdziwość opowiadania "Bujda balonowa", która, nieobarczona początkowo tym satyrycznym tytułem, zaskakująco wiernie opisywała pierwszy udany lot człowieka balonem przez Ocean Atlantycki, niespełna sto lat przed tym, zanim Charles Lindbergh na pokładzie samolotu Spirit of St. Louis w 1927 roku naprawdę dokonał tego wiekopomnego wyczynu. A na koniec być może warto zapytać ponownie: czy Stanisław Lem, którego setną rocznicę urodzin świętujemy w 2021 roku, mógłby napisać "Solaris", "Głos Pana" i "Cyberiadę" oraz wykreować takie kultowe postacie jak Ijon Tichy, Trurl i Klapaucjusz czy Pilot Pirx, gdyby nie wizjonerski duch amerykańskiego pisarza?

Obarczony trudnym charakterem i ekscentryczną naturą artysty, z życiem znaczonym tragicznymi śmierciami najbliższych sobie osób, skonfliktowany z przybranym ojcem i wyrzucony z akademii wojskowej w West Point, topiący swe liczne zgryzoty w alkoholu zwolennik wymierzania kar cielesnych dzieciom, cierpiący na wieczny niedostatek gotówki, także wobec braku chroniącego własność intelektualną prawa autorskiego, Edgar Allan Poe za swojego życia we własnej ojczyźnie znany był bardziej jako krytyk literacki prac innych pisarzy, niż autor swoich własnych utworów. Większą sławę zdobył za granicą, szczególnie we Francji, głównie za sprawą znakomitych przekładów swoich dzieł, dokonanych między innymi przez takie sławy jak Charles Baudelaire. I właśnie kwestii kapitalnych przekładów, którymi raczą swojego czytelnika "Opowieści miłosne, śmiertelne i tajemnicze", winienem poświęcić kilka słów na koniec tej być może przydługiej nieco i lekko przegadanej recenzji. Każdy czytelnik tej wspaniałej antologii zanurzy się w literackim kunszcie takich mistrzów i wirtuozów kwiecistej polszczyzny jak Bolesław Leśmian czy Stanisław Wyrzykowski. Nacechowane młodopolskim neoromantyzmem, przy wszystkich swoich archaicznie już dzisiaj wybrzmiewających frazach, tym bardziej przez to moim zdaniem urokliwych, oddają one przed oczy odbiorców najczystszą esencję literackiego stylu Poego. Stylu, który przeraża i fascynuje zarazem, odpycha, jednocześnie wzbudzając przy tym falę nieukojonej ciekawości, przyciągającej czytelników jak magnes. Wreszcie stylu, który zapada w pamięć na zawsze, będąc źródłem niewyczerpanych inspiracji, tak dla samotnika z Providence, Howarda Philipsa Lovecrafta, jak i dla czarodzieja z Bangor w stanie Maine - Stephena Kinga. Utwory Poego to wielka uczta dla miłośników wspaniałej literatury najwyższych lotów! Nic, tylko jeść! Wszystkim więc zatem życzę smacznego!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8370
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: fugare 24.09.2021 10:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznam szczerze, że prz... | idiom1983
Z przyjemnością przeczytałam i polecam!
Użytkownik: idiom1983 24.09.2021 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Z przyjemnością przeczyta... | fugare
Zdaje się, że zyskałem wierną fankę... 😀 Ale takiej fanki jak Ty, może mi pozazdrościć nawet Justin Bieber albo Zenek Martyniuk... 😃
Ech, jakbyś jeszcze miała zielone oczy, to by było całkiem pięknie... 😃
Pozdrawiam serdecznie! 😃
Użytkownik: fugare 24.09.2021 14:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdaje się, że zyskałem wi... | idiom1983
Piszesz sprawnie i ciekawie - dużo wiadomości i dygresji. To takie recenzje-eseje,które bardzo mi się podobają i z pewnością masz, oprócz mnie, wielu fanów nieujawnionych. No, ale wszystkiego mieć nie można i choć warunku koloru oczu nie spełniam :) to również serdecznie pozdrawiam!
Użytkownik: idiom1983 24.09.2021 14:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz sprawnie i ciekaw... | fugare
Chętnie napisałbym rymowany poemat na Twoją cześć, podkreślający liczne przymioty i walory Twojej urody... intelektualnej, gdyż piękno ducha trwa niezmienne, a nawet wraz z upływem czasu zwiększa się razem z mądrością, kiedy powaby cielesnej powłoki mizernieją i znikają. Warunek jest jeden. Muszę poznać Twoje prawdziwe imię, a poemat taki powstanie niechybnie! 😃 Pozdrawiam 😜
Użytkownik: jolietjakeblues 24.09.2021 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznam szczerze, że prz... | idiom1983
Świetny tekst!
Użytkownik: idiom1983 24.09.2021 17:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetny tekst! | jolietjakeblues
Moim zdaniem nie dorównuje Twojemu tekstowi o Małej Litwie.
Pozdrawiam! 😃
Użytkownik: jolietjakeblues 25.09.2021 10:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem nie dorównuj... | idiom1983
Ojejku, bardzo mi miło!
Użytkownik: idiom1983 25.09.2021 12:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojejku, bardzo mi miło! | jolietjakeblues
Obiektywnie patrząc, pisząc swoje recenzje o Litwie i Poem, każdy z nas musiał się zmierzyć z diametralnie odmiennymi od siebie tekstami. Twoim zadaniem było rozłożyć na czynniki pierwsze jeden ścisły wątek małej ojczyzny, targanej wichrami historii. Ja tymczasem musiałem syntetycznie połączyć mnogość różnych obecnych w twórczości Poego wątków i tematów. Tym sposobem Twój tekst to recenzja, dogłębnie "wgryzająca się" w samo sedno poruszanej przez recenzowany pierwowzór tematyki, podczas gdy moje refleksje to raczej esej, luźno i cokolwiek zgrabnie prześlizgujący się po płyciznach, który jednak do głębi zstąpić nie potrafi. I dlatego właśnie uważam, że Twoja recenzja jest lepsza. Pozdrawiam 😜
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 24.09.2021 17:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznam szczerze, że prz... | idiom1983
Niedawno skończyłem czytać ten zbiór, dzięki za recenzję. :-)


Dla mnie jednak opowiadania Poe były bardzo nierówne. Dużo większe wrażenie robiły na mnie właśnie te śmiertelne ("Czarny kot", "Beczka Amontillado" albo "Studnia i wahadło"), a przez te o Dupinie ledwo przebrnąłem (ale doceniam prekursorstwo).

Co do historii Pyma, to polecam też Rozbitkowie z "Chancellora" (Verne Jules (Verne Juliusz))

Ach, jeszcze jedno - przy "Williamie Wilsonie" warto pamiętać o "Lolicie" - tam motyw sobowtóra jest przecież jednym z najważniejszych.
Użytkownik: idiom1983 24.09.2021 18:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Niedawno skończyłem czyta... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Przyznam szczerze, że "Lolity" nie czytałem. Próbowałem jako nastolatek, ale zarzuciłem lekturę po kilku początkowych rozdziałach. Do Nabokova trzeba po prostu dojrzeć, a ja byłem wtedy zwyczajnie niedojrzały. Teraz, kiedy zmarszczek na twarzy jest coraz więcej, być może wrócę do literackich "błędów młodości", żeby je naprawić, to znaczy przeczytać. Pozdrawiam 😃
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: