Dodany: 16.04.2005 15:11|Autor: verdiana
W wielką miłość nie umiem się wczuć...
To moja pierwsza beletrystyka Krystyny Kofty. Wcześniej czytywałam jej eseje, dziennik i bloga. Wszystkie trzy formy cenię niezwykle wysoko, a z autorką zabliźniłam się poprzez tekst tak, że myślę już o niej "pani Krysia". Po "Wielką miłość" sięgnęłam z myślą, że do eseistyki pani Krystyna doda fabułę i dostanę coś przepysznego. I niestety...
"Wielką miłość tanio sprzedam" to zbiór opowiadań, z których każde kolejne ukazuje inny aspekt polskiej rzeczywistości. Mamy przekrój czasów i charakterów ludzkich, wachlarz zdarzeń, wielość emocji ludzkich. Autorka pisze o chorych psychicznie, o młodej dziewczynie i jej życiowych wyborach, o służącej, włóczędze, o domorosłym detektywie i przyjaciółkach-staruszkach pragnących odmiany w swoim życiu. Wreszcie: pisze o kocie. Istny rozstrzał bohaterów - to in plus, wielki plus.
To wszystko opisane jest giętkim językiem, jakiego po autorce się spodziewałam. Postacie są wiarygodne, zupełnie tak, jakby naprawdę istniały (a może...?). Czyta się świetnie. Tylko... w kilka dni po lekturze niewiele z niej zostaje.
Może to kwestia tego, że odpodobały mi się krótkie formy właśnie dlatego, że mało z nich pamiętam? Że jak tylko przyzwyczaję się do bohatera i zdążę go polubić, przychodzi koniec tekstu? Nie wiem. Wolę jednak długie opowieści. A jeśli nawet są to opowiadania, to powiązane tematycznie i z tymi samymi bohaterami przewijającymi się tu i ówdzie.
Do beletrystyki Krystyny Kofty nie zniechęciłam się i nie chcę zniechęcać innych, bo sięgnąć naprawdę warto. Zwłaszcza jeśli do kogoś opowiadania trafiają bardziej niż do mnie. Ale w "Wielką miłość" nie umiem się wczuć.
[pl.rec.ksiazki]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.