Dodany: 16.04.2005 13:54|Autor: pinkwart

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Jedenaście minut
Coelho Paulo

6 osób poleca ten tekst.

Przebojowy banał


Nie od dziś Paulo Coelho jest jednym z najlepiej sprzedających się pisarzy na świecie i nie od dziś w Polsce ma miliony fanów. Kilka lat wcześniej równie popularny był nad Wisłą amerykański literat, od lat mieszkający w Paryżu – William Wharton. Obaj mają wspólną cechę – czyta się ich lekko, łatwo i przyjemnie, opisywane przez nich sytuacje nie odkrywają Ameryki, przeciwnie – trafiają w gust popularnego czytelnika, co gwarantuje obecność ich książek na listach bestsellerów. Popularny czytelnik to już brzmi jak komplement w kraju, gdzie popularny jest brak czytelnictwa, stąd więc czytelnicy Coelho należą poniekąd do elity. Podobnie jak czytelnicy Grocholi, Lisa i Agathy Christie. I wszyscy inni.

Dlaczego więc od lat przyznawanie się do uwielbienia dla tego rodzaju lektury jest fi donc w kręgach elit intelektualnych? Ano, pewno dlatego, że coś, co uchodzi za łatwe, nie pobudza do pracy tych uwielbianych przez Herkulesa Poirota szarych komórek i jest po prostu miłym relaksem dla ludzkiego umysłu, nie zmuszając go do żadnej pracy. Jak mawiano w reklamach o pewnym środku przeczyszczającym – działa łagodnie, nie przerywając snu... Czy to źle, w odniesieniu do książek? Bynajmniej! Dobra książka powinna się dobrze czytać. Ale jeśli od lektury oczekujemy czegoś więcej niż odwrócenia naszej uwagi od nudy podróży pociągiem czy nie interesującego nas zebrania – wtedy pewno weźmiemy do ręki dzieło nieco ambitniejsze.

Twórczość 57-letniego brazylijskiego pisarza rozpoczął w końcu lat 80-tych „Dziennik Czarnoksiężnika”, wydany u nas dopiero w ubiegłym roku pod tytułem „Pielgrzym”, ale jego sławę ugruntowała dopiero druga książka, „Alchemik”, najpopularniejsza jak dotąd i zdecydowanie najlepsza, oscylująca między baśnią z moralitetem, niekiedy oczywista aż do trywialności, niekiedy zaskakująca świeżością spojrzenia. O to ostatnie już potem było coraz trudniej.

Powieści Coelho mają dwie wspólne cechy, obie bardzo pozytywne: po pierwsze – świetnie się je czyta, co już rozważaliśmy. Po drugie – wszystkie one są swojego rodzaju zabawą literacką, grą w skojarzenia, nieźle wyglądającym daniem, przygotowanym wedle sprawdzonego i działającego od lat przepisu. Mnie najbardziej się podobały „Demon i panna Prym” – swobodna wariacja na temat Dürrenmattowskiej „Wizyty starszej pani”, oraz „Weronika postanawia umrzeć”, której początek jest literackim rozwinięciem scenariusza filmu „Przerwana lekcja muzyki” (i autobiograficznej powieści Susanny Kaysen, opisującej jej 16-miesięczny pobyt w szpitalu psychiatrycznym po załamaniu nerwowym), zaś atmosferę wzmacniają reminiscencje zarówno z „Lotu nad kukułczym gniazdem” Kena Keseya, jak i „Czarodziejskiej góry” Tomasza Manna. Nieautentycznie? Ależ tak! Ależ nie! Karol Szymanowski mawiał kiedyś, że nie istnieje współczesny dobry kompozytor, który nie miałby za sobą wielu pokoleń Chopinów, Mozartów, Beethovenów i Bachów...

„11 minut” to wyświechtana przez wiele pokoleń pisarzy opowieść o młodziutkiej, pięknej dziewczynie, która na skutek nieszczęśliwych okoliczności życiowych zostaje luksusową prostytutką, wykonuje swój zawód jak dobry urzędnik, wreszcie któregoś dnia spotyka mężczyznę, w którym się zakochuje, co prowadzi do szeregu komplikacji. Chciałoby się powiedzieć za Fredrą: „Znacie? Znamy! No to posłuchajcie!”.

Pierwszy ze sławnych opisywaczy dam lekkich obyczajów mających nie tylko waginę, ale i serce, ksiądz Antoine François Prévost d’Exiles, ckliwą powieścią „Historia Manon Lescaut i kawalera des Grieux” (1753) otworzył szeroko wrota do romantyzmu w literaturze. Mniej romantycznie, ale także wzruszająco opisał to samo zjawisko Aleksander Dumas-syn w „Damie Kameliowej”, czego współczesną wersję oglądaliśmy w kinowym przeboju z 2001 roku – „Moulin Rouge”, gdzie niemoralną, ale piękną i kochającą Satine grała Nicole Kidman. Ale najbliższym wzorem dla najnowszej powieści Paulo Coelho jest najpopularniejszy bodaj film Julii Roberts – „Pretty Woman”. Tu i tam prostytuujący się Kopciuszek pochodzący z ubogiej rodziny spotyka klienta – księcia z bajki: młodego, przystojnego, bajecznie bogatego i zakochanego, który nie zważa na jej przeszłość, a nawet teraźniejszość, tylko po prostu ją ogromnie kocha.

I dobrze, prostytutkom też od czasu do czasu należy się orgazm, tylko dlaczego to wszystko w opisie Coelho jest tak przeraźliwie, aż do bólu banalne i sztuczne? Maria, trafiwszy z brazylijskiej prowincji do bogatej, mieszczańskiej Genewy, nie znając języka (chodzi tu o francuski...), mając ledwo ukończoną średnią szkołę, po kilku tygodniach pracy staje się koneserką kultury, stałą bywalczynią biblioteki, dyskutuje w języku Moliera z klientami i patronem, i co najgorsze – prowadzi dziennik, w którym notuje swoje filozoficzne spostrzeżenia... Czy istnieje pornograficzny kicz? W zasadzie każda pornografia jest kiczem... Autor lawiruje między banałem a perwersją, nie mogąc się zdecydować, czy urabiać w czytelniku współczucie dla biedoty z brazylijskich faveli, czy podziw dla profesjonalizmu zawodowego prostytutki, która po każdym numerku odkłada do banku (z dyrektorem banku też pracuje...) ciężko zarobione franki, zamierzając po czasie wrócić do kraju i kupić fermę... Szkoda, że Scarlett O’Hara nie była aż tak przedsiębiorcza... Gdy spotyka przystojnego malarza, niegdyś stałego klienta jej firmy, mającego problemy z życiem seksualnym mimo dwóch małżeństw i mnóstwa innych związków, bardzo stara się w nim nie zakochać, ale – ku wielkiemu naszemu zaskoczeniu, nieprawdaż... – jednak się zakochuje. I – ku kolejnemu zaskoczeniu – malarzowi wreszcie wszystko pojawia się na właściwym miejscu, a ona kocha się nareszcie dłużej niż tytułowe 11 minut (tyle wg jej zawodowych obserwacji statystycznie trwa scena łóżkowa), odczuwa wreszcie upragniony orgazm i to nie jeden, a trzy, na szczęście po kolei, a nie naraz.... Nie chcąc się jednak uzależnić od seksu, co jest dość interesującą obawą w ustach, że się tak wyrażę, profesjonalistki w tej branży, przyspiesza wyjazd do Brazylii, mając cały czas nadzieję, że bogaty przyjaciel zechce ją jednak zatrzymać, on jednak śpi w najlepsze, ale w czasie międzylądowania w Paryżu odnajduje Marię z bukietem kwiatów w ręku i proponuje jej wspólne zwiedzanie miasta miłości. Szalenie żeśmy się zdziwili!

Kiedy już skończymy smarkać nos, zastanawiamy się, czy te ckliwe banały pojawiły się w twórczości Coehlo tylko dla kasy i utrwalenia popularności wśród licealistek (doprawdy, wart zarwania lekcji jest opis masturbowania łechtaczki bohaterki przy pomocy rączki pejcza przez angielskiego dewianta-dżentelmena!), czy słynny pisarz miał inny cel. Otóż - miał. Jak pisze w epilogu, ktoś kiedyś podesłał mu rękopiśmienny pamiętnik pierwowzoru Marii, który go tak zachwycił, że przeprowadził wnikliwe studia w europejskich burdelach i w dowód wdzięczności dla kilkunastu wymienionych z pseudonimów panienek książkę ową napisał. Przyznawanie się do takiej motywacji przy ściąganiu z cudzego pamiętnika byłoby niebanalną pointą banalnego kiczu, gdyby ktoś w taki banał zdołał uwierzyć. Inna rzecz, że dziś ludzie uwierzą we wszystko... Także i w to, że po zwiedzeniu najpopularniejszego symbolu fallicznego Europy, Wieży Eiffla, kochankowie osiedli na farmie i zajmowali się wyłącznie przysparzaniem światu kolejnych czytelników powieści Paulo Coelho.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 133030
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 51
Użytkownik: Bozena 16.04.2005 16:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
Brawo!
Nic dodać i nic ująć.
Recenzja napisana "przepysznie".
Książkę czytałam...nie do końca.Teraz,już wiem dlaczego...
Użytkownik: Agis 16.04.2005 18:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Brawo! Nic dodać i nic u... | Bozena
Mnie w ogóle coraz częściej zadziwiają recenzje tu zamieszczane. Przecież biblionetkowicze z takim potencjałem powinni ruszyć do ataku i jakieś czasopismo literackie zacząć wydawać albo i program w telewizji zoorganizować! Z całą pewnością byłby fascynujący. Niech mnie kule biją jeśli nie!
Użytkownik: Bozena 17.04.2005 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie w ogóle coraz części... | Agis
Też tak myślę,Agis.
Jeszcze raz,brawo!
Użytkownik: Bozena 17.04.2005 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Też tak myślę,Agis. Jesz... | Bozena
Pozwolę sobie dodać ( jakoś tak,w tym miejscu),że wymienioną w recenzji powieść: "Historia Manon Lescaut i kawalera des Grieux"warto ( może nawet i trzeba) przeczytać.Nie chodzi tu jedynie o potwierdzenie faktu"otwartych wrót dla romantyzmu w literaturze"i opisu zachowań damy lekkich obyczajów, ale przede wszystkim o to, że jest to pierwsza powieść mówiąca o psychice kobiety.
Bowiem,w Manon skupiały się niemal wszystkie cechy właściwe kobietom...
Użytkownik: kathali 18.07.2006 15:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolę sobie dodać ( jak... | Bozena
nie jest to pierwsza powiesc mowiaca o psychice kobiety. po polsku dostepne sa tylko fragmenty, niemniej sa, japonskiej sredniowiecznej prozy - co znamienne, pisanej przez kobiety. najlatwiej znalezc w "estetyce japonskiej" ('opowiesc o ksieciu genji', 'notatnik osobisty / spod poduszki'), wyzszy stopien trudnosci przedstawiaja "japoniki", bogatsze w przeklady.
Użytkownik: Bozena 18.07.2006 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: nie jest to pierwsza powi... | kathali
Kathali, dziekuję, to cenna informacja.Może uda mi się przeczytać, porównać...
Tymczasem pozdrawiam - Olga
Użytkownik: antecorda 17.04.2005 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Też tak myślę,Agis. Jesz... | Bozena
Hm! Hm! To może zgłosić się z BiblioNETką do TVP, do nowego kanału tematycznego - "Kultura"? ;-))))) Jednocześnie byłaby promocja portalu i czytelnictwa jako takiego, a przy zróżnicowanych poglądach użytkowników BiblioNETki nie groziłoby chyba skostnienie, albo ocś gorszego nawet?
Użytkownik: Bozena 17.04.2005 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm! Hm! To może zgłosić s... | antecorda
A dlaczego,by nie? To wcale nie musi być żart...
Użytkownik: pilar_te 17.04.2005 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
rewelacyjna recenzja!! jedna z najlepszych, jakie tutaj czytałam. gratuluję i pozdrawiam :))
Użytkownik: aina20 17.04.2005 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
uważam,że ta recenzja jest tak doskonała iż niejedna osoba przeczyta tę książkę chociażby ze względu na orginalnie napisaną recenzje
Użytkownik: amoretka 17.04.2005 23:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
Przeczytałam recenzję rano. Zaciekawiła mnie na tyle, że książkę przeczytałam popołudniem. Teraz czytam recenzję po raz drugi i mogę już otwarcie i uczciwie bić brawo. Świetnie napisana i trafiająca w sedno. Czekam na następną perełkę :)
Użytkownik: Bozena 18.04.2005 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam recenzję ran... | amoretka
Amoretko,
nie musisz czekać na następne perełki, one już są.
To właśnie,niemal wszystkie recenzje( opisy) napisane przez Pinkwarta,nawet te, które jeszcze znajdują się w poczekalni.
Lektura fascynująca...

Nie rozumiem tylko,dlaczego nie interesują Go nasze komentarze, niechby zapoznał się chociażby z tym co Agis powiedziała...Niechby...
Użytkownik: Agis 18.04.2005 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Amoretko, nie musisz cze... | Bozena
Chyba go interesują, bo ja dostałam maila!
Użytkownik: Bozena 18.04.2005 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba go interesują, bo j... | Agis
To świetnie,Agis!
Użytkownik: Bozena 18.04.2005 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: To świetnie,Agis! | Bozena
Zdradź rąbek tajemnicy.
Użytkownik: Agis 18.04.2005 13:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdradź rąbek tajemnicy. | Bozena
www.pinkwart.pl
Użytkownik: Bozena 18.04.2005 13:28 napisał(a):
Odpowiedź na: www.pinkwart.pl | Agis
Agis,
ja już dość napisałam,tutaj,pod recenzją.
Myślałam,że opinią się podzielisz.Kończę ten temat.
Pozdrawiam serdecznie.
Użytkownik: Bozena 21.04.2005 13:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Agis, ja już dość napisa... | Bozena
„Gratuluję” pomysłu Pinkwarcie na autoreklamę:-(((((((((((

Rozumiem, że intencje miałeś jednoznaczne(to moje rozumienie i moje odczucie), no bo jak to tak(?),użytkownicy biblioNETki przed zapoznaniem się z recenzjami i opisami w Twoim wykonaniu, i wprowadzonymi do tego portalu - Twoich prac nie znali?

No, to proszę bardzo, oto jestem: „...autor przewodników, autor sztuk teatralnych i utworów beletrystycznych, nauczyciel wiedzy o regionie ( okolice Zakopanego),komputerów, literatury, dziennikarstwa i filmoznawstwa[...],historyk, publicysta, literat, doktorant[...],prowadzi warsztaty ...literackie...”

Oczywiście(?), regulamin nie zabrania wprowadzania opisów i recenzji przez wszystkich zainteresowanych czytelników i użytkowników biblioNETki. No...pewno, że nie...tylko...
TERAZ „szalenie się zdziwiłam...”
Jak to?
Literaturoznawca, dziennikarz, wykładowca z kilkudziesięcioletnim stażem,nie znajduje innych miejsc(o tak, znajduje!), by pokazać światu, że...potrafi...

Czuję się „wywiedziona w pole...”

Pinkwart milczał... długo, bo..."bo jakoś tak, nie bardzo lubię na publicznym forum..."

Bożena

P.S.
Nie widzę w portalu biblioNETki recenzji napisanych na przykład przez:
R. Kapuścińskigo, K. Rutkowskiego, i tak dalej, chociaż – proszę – bez porównań...

Jeśli mój tekst nie jest zgodny z regulaminem, zostanie zapewne usunięty. Rozumiem.

Użytkownik: Agis 21.04.2005 13:34 napisał(a):
Odpowiedź na: „Gratuluję”... | Bozena
Nie rozumiem Twojego wybuchu. Recenzje każdy ma prawo tu zamieścić, zwłaszcza jeśli są dobre. A to, że nam się one spodobały i wywiązały się dyskusje, to chyba nic złego.
Użytkownik: mchpro 21.04.2005 13:45 napisał(a):
Odpowiedź na: „Gratuluję”... | Bozena
Pani Bożeno!
Teksty zamieszczane w BiblioNETce przez pinkwarta są bardzo interesujące i przyczyniają się do podnoszenia wartości całego serwisu. Czyżby chciała Pani wprowadzić sztuczny podział na "amatorów" i "zawodowców", tak jak to było niegdyś ze sportowcami na igrzyskach olimpijskich? Rozumiem, że pinkwart Pani zdaniem nieco "zawyża poziom", ale i my trochę na tym korzystamy. Nieprawdaż?
P.S. Wcale by mnie nie zmartwiły teksty zamieszczane przez Kapuścińskiego.
Użytkownik: pinkwart 21.04.2005 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: „Gratuluję”... | Bozena
Witam, nie sądziłem, że to będzie pomysł na autoreklamę, sorry, że tak wyszło, ale to nie ja wywołałem tę moją stronę i cytaty z niej. Najpierw miałaś pretensje, że milczę. Wolałem rozmawiać indywidualnie, żeby właśnie uniknąć tego typu zarzutów. No ale skoro tak wyszło... Pozwolę sobie zauważyć, że jakieś moje książki były już w Biblionetce zanim opublikowałem pierwsze recenzje, ale o tym nie wiedziałem. Kapuściński był moim profesorem, też bym wolał, zeby to on pisał recenzje w Biblinetce. Ale on chyba nie pisuje recenzji... Jeśli więc, Bożeno, uważasz, że powinienem zamilknąć, to po prostu tak napisz... Ale i tak dzięki za wszystko to co miłe o mnie napisałaś zanim stwierdziłąś, że mi sie to nie należy... La donna e mobile...
Pozdrawiam - Maciej.
Użytkownik: Ysabell 22.04.2005 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: „Gratuluję”... | Bozena
Nie rozumiem z jakiego powodu w biblionetce nie powinni pisać ludzie, którzy nie dość, że robią to znakomicie, to jeszcze mają coś do przekazania...

Czy naprawdę przeszkadzałoby Ci, Bożeno, gdyby znalazły się tu recenzje pióra profesjonalnych pisarzy? Czy człowiek, który sam pisze książki nie może czytać? I nie może mieć ochoty podzielić się z innymi swymi przemyśleniami? Czy naprawdę jest w tym coś złego?

Myślę, że każda dobra recenzja (a do takich zaliczam przeczytane przeze mnie dotąd recenzje pinkwarta) wzbogaca serwis. Daje możliwość przeczytania czegoś wartościowego. Przecież w biblionetce nie chodzi o to, kto napisze najlepszą recenzję, prawda? Nie ma konkurencji, bo nie ma w czym konkurować. Dzielimy się opiniami o książkach i ja osobiście bardzo się ucieszyłam, że chce ze mną (bo przecież ze mną też) na ten temat podyskutować ktoś taki jak p. Pinkwart.

Pozdrawiam,
Joanna
Użytkownik: Bozena 22.04.2005 08:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie rozumiem z jakiego po... | Ysabell
Prosta sprawa, potraktowana też po prostu (czy chciałeś tego, czy też nie),układa się jak najlepiej.
Macieju, ależ nie!
Nie chcę żebyś zamilkł...

Pozdrawiam - Bożena

Użytkownik: jakozak 31.03.2006 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Prosta sprawa, potraktowa... | Bozena
Dopiero teraz to znalazłam. Macieju! Pisz! proszę pisz!
Użytkownik: jakozak 07.09.2007 09:07 napisał(a):
Odpowiedź na: „Gratuluję”... | Bozena
????????????????????????????????????
Omatkokochana! CO TO JEST?
Nie wierzę własnym oczom!!!!
Użytkownik: Bozena 07.09.2007 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: ?????????????????????????... | jakozak
Odpowiadając wprost: jest to rzeczowy komentarz.
To, co Ty napisałaś – nim nie jest. Myślę, że dostrzegasz to.

Wszystkie recenzje M. Pinkwara podobają mi się bardzo, co wyrażałam wielokrotnie, tyle, że żywiłam nadzieję, że odpowie na forum na moje i innych pochlebne komentarze. Gdy chwaliłam teksty, nie wiedziałam, że jest pisarzem. Inaczej może wyrażałabym swój podziw, gdyby odpisał, i nie byłoby żadnej sprawy, to znaczy może nie przyszłoby mi na myśl, że jest to autoreklama. Bo jeśli ktoś kto szanuje czytelnika i decyduje się na napisanie recenzji w biblioNETce, moim zdaniem, liczy się z odpowiedzią na jego komentarz.

Teraz, po upływie dwóch lat od tamtej sprawy, jestem o jedno doświadczenie bogatsza: nie każdy musi uważać, że na komentarz odpowiedzieć wypada.
Recenzje pisarzy, które od tamtego czasu pojawiły się tutaj, akurat ja, inaczej odbieram, aczkolwiek bardzo je cenię.

Użytkownik: hburdon 07.09.2007 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Odpowiadając wprost: jest... | Bozena
Uważasz, że twoje oskarżanie Macieja o autoreklamę było rzeczowe? W moim odczuciu było niesprawiedliwe, nieuzasadnione, napastliwe i obraźliwe. I wszystko to dlatego, że nie odpowiedział na twój komentarz? Tragifarsa.
Użytkownik: Krzysztof 08.09.2007 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Uważasz, że twoje oskarża... | hburdon
Na przestrzeni paru dni dwukrotnie przeczytałem tutaj, w Biblionetce, słowo tragifarsa; takim mianem określono czytanie przeze mnie, kierowcę, dzieł Prousta, a tutaj... Właściwie cóż takiego? Zwracając uwagę na świetne teksty pinkwarta, nic im przecież nie ujmując, Olga wyraziła swoje zaskoczenie tym, że pisał je pisarz, a więc, chyba można tak napisać, zawodowiec – w przeciwieństwie do nas, amatorów, jakimi jesteśmy tutaj niemal wszyscy. Czy to jest tragifarsa? A czy jest nią spodziewanie się odpowiedzi? Olga wyraziła, być może, to, co odczuwali i inni czytelnicy, mianowicie zaskoczenie zawodowstwem autora, i miała do tego prawo, a całą jej “winą” było wyrażenie tego zaskoczenia. Chciałbym też zwrócić uwagę na znamienny fakt wysłania przez autora wielu tekstów w ciągu pojedynczych, o ile pamiętam, godzin, co może budzić myśl o zamierzonym efekcie. W pełni zrozumiałem Olgę, gdy wyobraziłem sobie hipotetyczną sytuację przeczytania tekstu tak wysokiej jakości, a napisanego przez mojego kolegę z pracy, pracownika fizycznego, robotnika, jakim w istocie i ja jestem; otóż uświadomiłem sobie, że na pewno mój odbiór tekstu byłby inny, mniej byłoby w nim podziwu - jak tutaj - a więcej zazdrości. Bo myślę tak: to pisarz, wykształcony literat, posługiwanie się słowem jest jego zawodem, więc i efekty są tak dobre. Wydaje mi się, że takie, lub podobne, odczucia skłoniły Olgę do napisania tamtych komentarzy.
Gdzie tutaj tragifarsa?
Teksty pinkwarta są świetne: napisane swobodnie i z humorem, najlepszą polszczyzną, czyta się je z prawdziwą przyjemnością. Są najlepszymi recenzjami, jakie tutaj czytałem. Z tekstu rozmowy Olgi z autorem wynika, że i ona tak uważa – i to zarówno przed poznaniem zawodu i wykształcenia autora, jak i - to bardzo ważne - po.
Dlaczego więc używasz tutaj, Haniu B, takiego słowa?
Użytkownik: hburdon 08.09.2007 20:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Na przestrzeni paru dni d... | Krzysztof
Być może intencją Olgi było tylko wyrażenie zaskoczenia. Jednak w moim odczuciu - i chyba nie tylko moim, sądząc po komentarzach powyżej - jej wypowiedź brzmiała bardziej jak atak (ktoś użył trafnego chyba słowa "wybuch"); atak, którego rezultatem było zniechęcenie Macieja do wypowiedzi w Biblionetce. To jest element tragiczny.
A farsowy? Ten właśnie, że przyczyną owego "wybuchu", o ile dobrze rozumiem, był brak odpowiedzi na komentarz - to przecież niepoważne, obrażać się za brak odpowiedzi na publiczną wypowiedź na publicznym forum internetowym.

Niedawną wypowiedź z "tragifarsą" w treści czytałam i może nie powinnam była jej w ten sposób przywoływać, ale stało się. Muszę przyznać, że nie mam pojęcia, co miał na myśli autor tamtej wypowiedzi, ale - choć niezrozumiała - nie wydawała mi się szczególnie obraźliwa i nie do końca rozumiem, dlaczego została usunięta. Oba wątki zaś łączy w mojej opinii problem: czy jest istotne, jaki zawód wykonuje autor publikowanej w Biblionetce recenzji? Otóż moim zdaniem nie, i czynienie komuś zarzutu z tego, że jest pisarzem - albo kierowcą - albo psychologiem, rzeźbiarzem, wyprowadzaczem psów na spacer - to nieporozumienie. Dobra recenzja zasługuje na pochwałę niezależnie od tego, czy jej autor piórem zarabia na życie, czy tylko dorabia, czy też za pisanie nigdy nie dostał ani złotówki.

"W pełni zrozumiałem Olgę, gdy wyobraziłem sobie hipotetyczną sytuację przeczytania tekstu tak wysokiej jakości, a napisanego przez mojego kolegę z pracy, pracownika fizycznego, robotnika, jakim w istocie i ja jestem; otóż uświadomiłem sobie, że na pewno mój odbiór tekstu byłby inny, mniej byłoby w nim podziwu - jak tutaj - a więcej zazdrości."
Nie podzielam tej opinii. Podziwiam i zazdroszczę wszystkim autorom dobrych tekstów po równi.
Użytkownik: Krzysztof 08.09.2007 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Być może intencją Olgi by... | hburdon
Jestem pewny, że intencją Olgi było tylko wyrażenie zaskoczenia, a reszta jest wynikiem nieporozumienia. Usunięcie komentarza pod moim tekstem i mnie nieco zaskoczyło, czego dowodem moje dzisiejsze słowa do Rafcia.
Słonecznej niedzieli dla Hani B:)
Użytkownik: misiak297 08.09.2007 23:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem pewny, że intencją... | Krzysztof
Hm... ja też odebrałem komentarz Olgi jako pewnego rodzaju atak co mnie naprawdę zdziwiło. Czy to ważne, kto pisze recenzje? Czy to, że jestem studentem filologii polskiej daje mi jakiś przywilej do pisania lepszych recenzji niż recenzje pracownika fizycznego na przykład? Oczywiście że nie. A gdy ja kiedyś wydam książkę, to czy moje recenzje staną się autoreklamą? Autoreklamę próbował tu wprowadzić inny pan jak wszyscy pamiętamy...
Użytkownik: Bozena 10.09.2007 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Na przestrzeni paru dni d... | Krzysztof
Dziękuję Ci, Krzysztofie, słowa Twoje prawdziwe są, bo to wszystko, o czym napisałeś jest zgodne z moimi odczuciami; prawdziwe - włącznie z konkluzją: zaskoczona.

Dopiszę jeszcze, że nie miałam styczności z portalami, na których dyskusje można prowadzić zanim nie zalogowałam się po raz pierwszy do biblioNETki, i zawsze uważałam, że gdy ktoś do nas mówi, wypada temu komuś odpowiedzieć; i nie miałam wyobrażenia, że akurat tutaj – niekoniecznie wypada, i nie miałam wyobrażenia, że spodziewanie się odpowiedzi, czy wyrażenie zaskoczenia można nazwać „tragifarsą”, czy czymś „niepoważnym”.

Podczas tamtego niezręcznego wydarzenia myślałam sobie, że gdyby to mnie tak entuzjastycznie i wielokrotnie chwalono za doskonale sporządzony bilans na przykład (nie znając mojego zawodu), odezwałabym się na pewno, z pewnością bym się odezwała – pomijając fakt podziękowania, i skrępowania pochwałami - powiedziałabym, że sporządzanie bilansów to mój zawód, a więc, że moja wiedza w dziedzinie z tą specjalnością związana stawia mnie w lepszym położeniu od tych, którzy jej na określonym odcinku życia nie mają, choć nie muszą mieć.

Pomyślałam też, że gdyby w recenzji zaznaczono, że wcześniej była ona już gdzieś publikowana, co wymagane jest regulaminem, to zajrzałabym zapewne do źródła (do dziś nie ma przy recenzjach M. Pinkwarta tego typu wzmianek). Wtedy mój zachwyt nie byłby wystawiony na próbę, która trwa.
Nie mogło być tak jak napisała Hania B., że oto mój komentarz zniechęcił Pinkwarta do odpowiedzi, przeciwnie: to właśnie dopiero po moim rozwiniętym komentarzu – nie zawierającym intencji przypisywanych mi przez Hanię B., gdzie widzi ona „atak i element tragiczny”, nad-interpretując wymowę słów moich - autor odpowiedział; podziękował także za wszystko to - co miłe o nim napisałam; i nie wydawał się być urażony, bo słów obraźliwych nie było; nie wymienił ani jednego określenia, które wymieniła Hania B., a które miałoby objaśniać moje rzekome niegodziwe intencje. Zapytał także, chyba nie żartem, co zdumiało mnie, czy chcę by nie umieszczał recenzji w biblioNETce.

A w niecały rok później, będąc gościem w okienku naszym - M. Pinkwart na pytanie, czy umieszczanie jego recenzji w biblioNETce jest autoreklamą - odpowiedział mniej więcej tak: „może i jest”. Zapewne i ja pomyślałam w tamtym kłopotliwym dniu: może i jest, ale bardziej byłam zdezorientowana odkryciem, i przejęta swoim wcześniejszym wielokrotnym zachwytem (zwykle najpierw myślimy o własnych odczuciach) myśląc z podziwem wtedy o tym, że zwyczajny człowiek potrafi tak pisać, niż przejęta autoreklamą. Zachęcałabym przecież do przeczytania także recenzji napisanych przez pisarza - o którym wiem, że jest pisarzem - gdyby recenzje te podobały mi się; tu o czym innym myślę. Naturalnie - nie zniechęcam nikogo. Wiem, że - zrozumiałeś mnie.

M. Pinkwart pisze recenzje, świetne recenzje, od ponad dwudziestu pięciu lat. To sporo czasu. To zawód, to także i talent, więc jest co czytać. Tę recenzję zatytułowaną „Przebojowy banał” umieścił on w biblioNETce 16.04.2005 roku (z jego strony www. pinkwart. pl wynika, że napisał ją 22.06.2004). I tego samego dnia umieścił tutaj inne swoje teksty: w sumie było ich około trzynastu, a w następnych dniach – następne. Fakt ten mimowolnie budził, jak piszesz, „myśl o zamierzonym efekcie”. I właśnie to zdumienie i chaos myśli, nieokreślony impuls - w powiązaniu z brakiem odpowiedzi, o którym wspomniałam i z moją nieświadomością, że zachwycam się recenzjami nie-zwyczajnego czytelnika, a pisarza (niestety, innej jakości byłby mój zachwyt, gdybym miała wiedzę przed -... że autor recenzji pisarzem jest, takie jest moje prawo) wyłonił się kłopot, aż do zaskoczenia włącznie. I nie można, uważam, spoglądać na problem jedynie od strony ewentualnych uchybień wobec pisarza Pinkwarta, ale także należałoby spojrzeć od strony ewentualnych uchybień wobec zwykłego człowieka.

M. Pinkwart, jako osoba, której dotyczą nasze rozważania chyba nie miał do mnie żalu, bo mój komentarz nie był „atakiem”(może nawet i był reklamą), on musiał odczuć trafnie jego wymowę, bo komentarz był wyrażeniem zaskoczenia, to jasne; a jeśli żal pisarz ukrył, bo w istocie go miał - to przecież tylko on, a nie kto inny, może się o tym wypowiedzieć, bo tylko on wie najlepiej co wówczas odczuwał czytając go. I nie ma konieczności wypisywania słów takich jak na przykład „tragifarsa”.

Post użytkowniczki Jakozak niechętny choćby dla wzroku w swej wymowie, wyraźnie lekceważący mnie - nie zawiera konkretnej treści, co do której mogłabym się odnieść, i nie zachęca do dialogu. Ale mimo to napisałam w odpowiedzi słów kilka; troszkę wyjaśniających słów. Ten post, pomimo wcześniejszej bytności użytkowniczki Jakozak na tej samej stronie (inna data, inny jej komentarz) napisany został (w jakim celu?) po więcej niż dwóch latach od zakończenia sporu związanego z wydarzeniem w taki sposób, jakby mój komentarz dawny - nowością był wbrew obok tylu zaszłych do niego wypowiedzi. Chwilę potem otrzymałam komentarz napisany przez Hanię B. – także bez treści w istocie, bo z nieprawdziwymi zarzutami niegodziwości mej; Hani B., która nie zawahała się powiązać mojej osoby z Twoją osobą, Krzysztofie, słowem „tragifarsa”(dlaczego to zrobiła?). Oba te posty odebrałam z palącą przykrością, bo już z samego powiązania słowem „tragifarsa” (tak właśnie) – wynika jasno, że Hania B. zamierzenie i świadomie wyrządziła mi przykrość bez uzasadnienia.

Nie mam już nic do powiedzenia.

Trochę mi żal, Krzysztofie, Twojego czasu straconego; ale słowa Twoje, czy nawet kogokolwiek z życzliwszym spojrzeniem – odczuwam - były mi bardzo potrzebne, i dziękuję Ci za nie.











Użytkownik: jakozak 10.09.2007 11:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Ci, Krzysztofie,... | Bozena
Dla mnie to była nowość, ponieważ przeczytałam to właśnie wtedy po raz pierwszy. Przypadkiem, idąc tropem recenzji Mazalovej trafiłam na Pinkwarta. Przypomniałam sobie, jak bardzo podobają mi się jego wypowiedzi i też - podobnie, jak Mazalovą - postanowiłam sobie wywlec go na pulpit.Zdumiałam się bardzo tym, co napisałaś i zaszokowało mnie to strasznie. Nigdy nie odezwałabym się w ten sposób do osoby, którą tak cenię. Jednoczesnie zdumiała mnie Twoja reakcja, bo nigdy nie czytałam "Ciebie" tak zaczepnej.
Zareagowałam, tak jak zareagowałam. I tyle. Nie mam nic do dodania.
Myślę, że pewnie dlatego Pinkwart więcej u nas nie pisuje i żal mi bardzo.
Użytkownik: hburdon 10.09.2007 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Ci, Krzysztofie,... | Bozena
Widzę, Olgo, że nadal nie rozumiesz, o co mi chodzi, więc postaram się to napisać raz jeszcze wyraźniej, po raz ostatni. Nie było moją intencją wyrządzanie ci przykrości. Moją intencją było zwrócenie ci uwagi na fakt, że twoja wypowiedź w formie takiej jak powyżej brzmiała jak atak. Rozumem, że twoje intencje były odmienne, i że Krzysztof odczytał je trafnie. Zauważ jednak, jak wiele osób w tym wątku odezwało się w obronie Macieja. To sugeruje jednoznacznie, że w moim odbiorze twojej wypowiedzi nie byłam odosobniona.
I to już wszystko, co mam na ten temat do powiedzenia, więcej nie będę się w tym wątku wypowiadać. Czyli, jak mówią internauci, EOT.
Użytkownik: norge 10.09.2007 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję Ci, Krzysztofie,... | Bozena
Pozwole sobie wyrazic moje skromne zdanie. Olgo, atak - nie atak, zaczepka - nie zaczepka, tu chyba chodzi niektorym o forme, w jakiej wyrazilas swoje zdanie.
Mnie akurat to, co napisalas w ogole nie urazilo, ani nie zaskoczylo. Moze dlatego, iz mam na tenze temat bardzo podobna do twojej opinie. Wyjasniam.

Jesli bylabym (tak jak Pinkwart) uznana pisarka, mistrzem slowa, osoba znana w kregach literackich itd. to na pewno piszac do takiego portalu jak BN, gdzie przeciez przewazaja amatorzy, nie probowalabym wygladac i brzmiec jak zwyczajny uzytkownik, ktory probuje swoich sil piorem, cieszy sie z kazdej pochwaly :-), szuka ludzi o podobnych zainteresowaniach, chce wymieniac opinie o przeczytanych ksiazkach itd. itd. Nie czulabym sie z tym dobrze i tyle. Wiec albo bym sie przedstawila, albo pozostalabym calkiem anonimowa, tak aby nikt nie wiedzial kim jestem.

Jesli przychodzi mi dzielic sie wrazeniami z czyichkolwiek recencji, moim pragnieniem byloby wiedziec, ze mam do czynienia na przyklad z Boguslawem Woloszanskim czy Waldemarem Lysiakiem, ktorzy powiedzmy postanowiliby poudzielac sie w naszej BN. Wtedy bym sie dobrze czula odpowiadajac im na posty czy komentujac ich opinie na temat literatury.
Użytkownik: Bozena 12.09.2007 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwole sobie wyrazic moj... | norge
„Jeśli byłabym (tak jak Pinkwart) uznaną pisarką, mistrzem słowa, osobą znaną w kręgach literackich itd., to na pewno pisząc do takiego portalu jak BN, gdzie przecież przeważają amatorzy, nie próbowałabym wyglądać i brzmieć jak zwyczajny użytkownik, który próbuje swoich sił piórem, cieszy się z każdej pochwały :-), szuka ludzi o podobnych zainteresowaniach, chce wymieniać opinie o przeczytanych książkach itd. itd. Nie czułabym się z tym dobrze i tyle. Więc albo bym się przedstawiła, albo pozostałabym całkiem anonimowa...”

Za całość komentarza jestem Ci bardzo, bardzo wdzięczna, Diano. A słowa Twoje, wyjęte i zacytowane tutaj - chcę podkreślić, bo wyrażają myśl moją wcześniej opisaną, tyle że Ty wyraziłaś ją, jak mi się zdaje, jaśniej.
Bo widzisz, jeśli się wczytamy uważnie w opis całego zdarzenia, zastanowimy się jak ono przebiegało od początku, to przy dobrej woli możemy dojść do wniosku, że (i tu powtórzę słowa z mojego komentarza skierowanego do Krzysztofa)
... nie można, uważam, spoglądać na problem jedynie od strony ewentualnych uchybień wobec pisarza Pinkwarta, ale także należałoby spojrzeć od strony ewentualnych uchybień wobec zwykłego człowieka (tym zwykłym człowiekiem jestem ja).

Zaniechanie wyjaśnienia (to także forma), zaniechanie komunikacji wtedy, gdy była ona raczej konieczna (patrz: Twoje słowa) ze zwykłym człowiekiem jest wyrazem stosunku pisarza do niego, czyż nie?

Zdarza się nam wszystkim pisać - może - impulsywnie (forma) bez złych intencji pod wpływem bodźca (formy), który choćby niezamierzenie, ale dotknął nas osobiście, lecz to pisanie nie jest atakiem. W tym przypadku było ono wyrazem ogromnego mojego zaskoczenia, co już obszernie - w odpowiedzi do Krzysztofa - wyjaśniłam.

Na koniec mojej wypowiedzi przytoczę fragmenty komentarzy: mojego i Krzysztofa z czytatki www.biblionetka.pl/...;
bo pomyślałam sobie, że jeśli Jakozak, nie „czytała” mnie takiej „zaczepnej” - to fakt ten powinien dać jednak trochę do myślenia...

Nie mówię, że przykład idealnie przystaje do rozważanego zdarzenia, czy że ja jestem ideałem, podaję tylko bardzo uproszczone myśli, jako zasygnalizowanie naszego w tym świecie, każdego z osobna, problemu:

Olga (21.01.2007):

W tym miejscu przychodzi mi na myśl maleńka, prosta, może i banalna, a może niezbyt adekwatna do rzeczonego chłodu dygresja – spostrzeżenie, myślę, że bardzo powszechne, które od dzieciństwa tkwi w świadomości mojej, tkwi i niekiedy przeraża; otóż często jest tak (w wielkim uproszczeniu ten przykład), że gdy człowiek z gruntu dobry, i niosący z siebie dobro (pomijam, że w każdym z nas tkwią rozmaite cechy) raz jeden uczyni źle (zło: w powszechnie rozumianym znaczeniu) traci niewspółmiernie dużo w stosunku do uczynku - w oczach otoczenia, a człowiek zły, niosący z siebie zło, gdy raz jeden uczyni dobro – wychwalany jest pod niebiosa...To zdumiewające zjawisko istnieje i w skrajnej postaci obrazuje płynne i często niejasne, nawet absurdalne (obiektywnie) punkty odniesienia.
Ech...(banalne?)

Krzysztof (24.01.2007):

Owszem, znane jest i mnie opisane przez Ciebie zjawisko nierównego traktowania ludzi i ich uczynków, ale – teraz to sobie uświadomiłem – nie zastanawiałem się nad nim. Popatrz, jak wiele dziwnych zjawisk w naszym życiu traktujemy jako oczywiste, albo wprost nie zauważamy ich! Teraz nasuwa mi się, jako możliwe wyjaśnienie, myśl o przyzwyczajeniu ludzi z otoczenia, i idące za nim oczekiwanie: dobra u dobrego, zła u złego, ale pewnie mechanizm działania zjawiska jest bardziej skomplikowany.
----
Diano, podziwiam Twoją odwagę w wyrażaniu własnych sądów i przekonań, już niegdyś napisałam o tym publicznie, gdy odbierałaś nagrodę za konkurs.
Dziękuję Ci bardzo, z serdecznym pozdrowieniem.:)







Użytkownik: norge 12.09.2007 19:45 napisał(a):
Odpowiedź na: „Jeśli byłabym (ta... | Bozena
Cieszę się, że mi odpowiedziałaś, Olgo. Myślę, że najlepiej się przestać się całą ta sprawą przejmować. Ja tam wiem, że forma twojej wypowiedzi wynikła właśnie z wielkiego zaskoczenia i każdy z odrobiną dobrej woli na pewno powinien to zrozumieć.

A co do fragmentu czytatki, który przytoczyłaś, to rzeczywiście bardzo ciekawy to problem. Wiesz z czym mi się na pierwszy rzut oka skojarzył? Z przypowieścią o synu marnotrawnym. W Biblii tkwi tak wiele prawd, które dopiero XX wieczni psychologowie i socjologowie "odkrywają" i oczywiście odpowiednimi naukowymi badaniami uzasadniają. Jakie to dziwne!
Użytkownik: Bozena 20.09.2007 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, że mi odpowie... | norge
Tak, Diano, to prawda ponadczasowa, którą i tutaj można przywołać na zasadzie skojarzenia; a mnie, gdzieś obok, przyszła na myśl przypowieść o Samarytaninie ;) – to raz, i dwa: przyszły mi na myśl bardzo wymowne słowa
V. Havla: „... właściwie każdy dramat jest zawsze stopniowym odkrywaniem czyjejś tożsamości prawdziwej i burzeniem tożsamości zmistyfikowanej, albo mówiąc ogólniej: jest wielopłaszczyznowym uobecnieniem problemu tożsamości jako podstawowego problemu egzystencji w ogóle”.

Dziękuję, Diano
Użytkownik: jacekszulc 26.06.2005 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
Drobna aczkolwiek niezwykle istotna uwaga.
Na wstępie recenzji należało zaznaczyć, że recenzja zawiera zakończenie książki!
Użytkownik: Hraster 02.11.2005 00:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
no widze że trafiłem na odpowiednie towarzystwo :)
Interesuje sie kiczem ( w sumie od niedawna) bo wybrałem sobie ciekawy temat na mature... Zjawisko kiczu w literaturze i sztuce, przedstaw kryteria na podstawie... (itd, nie będe zanudzał)
Więc mam konkretną prośbe... moglibyście podać jakieś ciekawe, kiczowate książki, zależy mi na jakiś (albo jakichś, nigdy nie wiedziałem jak to sie pisze :) ) przykładach
Ps. tak na marginesie, fajny artykuł :), oczywiście też jakoś wkręce w prezentacje, będziesz miał reklame przed komisją egzaminacyjną :P
Użytkownik: Hraster 02.11.2005 00:16 napisał(a):
Odpowiedź na: no widze że trafiłem na o... | Hraster
i sorki za błędy, śpieszy mi sie, a pirsza w nocy :(
Użytkownik: teodoryk 09.12.2005 14:52 napisał(a):
Odpowiedź na: no widze że trafiłem na o... | Hraster
To sprawdź tę pisownię w jakiCHś (albo może w jakiś) źródłach, koniecznie przed tą maturą bo kiczowato wyjdzie :))
Użytkownik: Ascezja 15.01.2006 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
Własnie skońzełam lekture ksiażki.To moja pierwsza ksiazka tego autora.Pezyjaciel polecił mi "Alchemika" ale ja dostałam w bibliotece akurat "Jedenascie minut".Skończyłam ksiażke w trzy dni ale tylko dlatego ze nic innego nie miałam pod reka.Ksiazka jest po prostu nudna,fabuła oklepana a recenzja trafiona.
Użytkownik: azja 15.01.2007 13:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Własnie skońzełam lekture... | Ascezja
trzy dni!!?? to jest książka na trzy godziny...
Mi się podobała i nie zgadzam się z Waszymi opiniami (chociaż recenzja świetnie napisana), może dlatego że jestem młodą naiwną kobietą i nie naczytałam się tylu wyrafinowanych tekstów co Wy, a może dlatego że mam inną wrażliwość. Zauważyłam też, że prawie każda książka która mnie pochłania i sprawia, że czytając ją przestaję istnieć dla świata, choćby przez to zostawia we mnie jakiś mały ślad i sentyment i może dlatego jest niewiele książek które mogłabym skrytykować... szanuję je i czas które mi podarowały, bez względu na to czy zainspirowały mnie do rozważań, marzeń, zmian, działań, czy były tylko przystankiem, daszkiem pod którym chciałam się schować i odciąć od codziennej zawieruchy.
aha i dla mnie nie istnieje termin "fabuła oklepana"...
Użytkownik: hburdon 22.02.2007 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: trzy dni!!?? to jest ksią... | azja
> dla mnie nie istnieje termin "fabuła oklepana"...

To tylko kwestia liczby przeczytanych książek. ;-)
Użytkownik: Czajka 23.02.2007 02:04 napisał(a):
Odpowiedź na: > dla mnie nie istniej... | hburdon
I kwestia ujęcia tematu. :-)
Użytkownik: hburdon 23.02.2007 13:48 napisał(a):
Odpowiedź na: I kwestia ujęcia tematu. ... | Czajka
Ujęcie tematu może być nowatorskie, a fabuła i tak oklepana. :-) Tyle że w takim konteście nie będzie to określenie pejoratywne: "X potrafi oklepaną fabułę przedstawić w sposób tak oryginalny, że czytelnik nie posiada się z zachwytu". Ale to nie znaczy, że nie ma czegoś takiego, jak oklepana fabuła. :-)
Użytkownik: Vemona 22.02.2007 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
Dopiero dziś trafiłam na Twoją recenzję - napisaną świetnie, z nerwem, wspaniałym językiem, za którą jestem bardzo wdzięczna. Lubię czytać dobre teksty. Pozwoliłam też sobie wejść na Twoją stronę i chyba stanę się tam częstym gościem.
Użytkownik: Harriet Smiller 20.08.2007 19:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
Jak dla mnie te "intelektualne kłótnie" na temat autora (ogólnie pozdrawiam) to naprawdę sprawa drugorzędna, ale macie do tego prawo.
Ja mimo młodego wieku (15 lat) książkę przeczytałam (jestem fanką Coelho). Do liceum jeszcze nie chodzę, ale zdanie na temat książki potrafię wyrazić (niektóre nastolatki naprawdę czytają książki i nie ekscytują się nimi tak jak to przeczytałam przed momentem- bynajmniej nie ja, a zarywanie lekcji to też nie w moim stylu). Otóż... Książka spodobała mi się nie ze względu na samą treść (chociaż nie narzekam). Bardziej urzekło mnie to z jaką dozą wrażliwości i znajomości kobiecej duszy autor opisuje przeżycia Marii.
Można powiedzieć, że jestem naiwna, lub za młoda na czytanie takich książek, ale cóż... Dla młodzieży "nie" oznacza "tak", a ja nic z tym nie zrobię tylko się pod tym podpiszę... Książka warta polecenia dla ludzi ceniących dobrą literaturę.
Użytkownik: Tsukischiro 03.08.2010 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
Boskie! Przy czytaniu tej recenzji popłakałam się ze śmiechu. Najpierw przeczytałam książkę potem Twój tekst i podpisuję się pod nim obiema rękami i stopami też :D
Użytkownik: Madzieńka90 17.06.2011 11:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie od dziś Paulo Coelho ... | pinkwart
wspaniała recenzja !!!!!! przy najbliższej okazji zapytam o tą pozycję w bibliotece
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: