Z odwiedzanych miejsc wakacyjnych zawsze staram się przywieźć jakąś pozycję książkową, której nie dostanę nigdzie indziej. Nie inaczej było tym razem i kupiłem oraz szybko przeczytałem ważną i interesującą pozycję
Dorośli odbierają wydarzenia inaczej: Wspomnienia młodocianych więźniów Stutthofu (
Kłys Agnieszka)
.
1 IX 1939r. Niemcy napadli na Polskę, w tym na Wolne Miasto Gdańsk. Nastroje tam były z dawna antypolskie, więc jeszcze tego samego dnia, wg przygotowanych dużo wcześniej list, Polacy byli zatrzymywani i rozstrzeliwani na miejscu (czasem wraz z rodzinami), albo gromadzeni w Victoria Schule - szkole zaadaptowanej na areszt tymczasowy/obóz przejściowy. I już 2 IX pierwsze transporty zostały stamtąd wagonami bydlęcymi wywiezione w środek lasu na początku Mierzei Wiślanej, by ścinać drzewa, nosić je na własnych ramionach i budować obóz koncentracyjny KL Stutthof. W ciągu następnych lat w obozie zostało zarejestrowanych 110 000 więźniów z niemal wszystkich krajów Europy, z których 65 000 nigdy nie zaznało ponownie wolności. Co ważne w kontekście książki - wśród więźniów znaleźli się też młodociani obu płci. I to m.in. ich relacje znaleźć możemy w
Dorośli odbierają wydarzenia inaczej: Wspomnienia młodocianych więźniów Stutthofu (
Kłys Agnieszka)
.
Początkowo hitlerowcy nie bardzo wiedzieli, co zrobić z tak młodymi i jeszcze nie do końca zdolnymi do pracy (pod)ludźmi. Szybko jednak się ogarnęli i po prostu zaczęli traktować ich po równi z dorosłymi - czyli jak uprzykrzone robactwo, które trzeba zagonić do bycia użytecznym dla kraju nadludzi. Młodociani byli bici na koźle, zabijani praktycznie mimochodem za najdrobniejsze przewinienia, drenowani z sił w najważniejszym momencie ich rozwoju, rozdzielani z bliskimi i gnębieni psychicznie. Dotykało ich to samo, co dorosłych. Zaskakujące dla mnie było jednak to, że kapo nie zawsze oznaczał(a) osobę znęcającą się nad współwięźniami: tę funkcję obozową pełniły m.in. nauczycielki, które organizowały dla młodzieży obozowej tajne nauczanie, a nawet drużynę harcerską!
Autorka poświęciła dużo czasu jako pracowniczka naukowa muzeum KL Stutthof, aby zebrać i zredagować około 20 relacji byłych więźniów, którzy w momencie przybycia do obozu byli w wieku 13-16 lat (choć zdarzył się sześciolatek i dziesięciolatek). Oryginalne opowieści pozyskane były w bardzo różnym czasie - pierwsze już w 1962 r. jako wpisy w archiwach, najpóźniejsze jako wywiady w akcji "Ostatni świadkowie", prowadzonej w latach 2008-2009. Książka zaczyna się ich notami biograficznymi, uwzględniając również okres powojenny. Potem wywiady zostały podzielone na sekcje tematyczne, od aresztowania, przez codzienność obozową, po doświadczenia rewiru i śmierci (współwięźniów) oraz niesławną ewakuację obozu, zwaną "Marszem śmierci". Pewne relacje są jakby skrótowe, suche, niektóre zaś to bogate ilustracje koszmarnej rzeczywistości obozowej - a także wyimki konkretnych, jednorazowych historii, które tym mocniej unaoczniają piekło na ziemi, zgotowane już od pierwszych dni wojny przez Narodowych Socjalistów.
Wspomnienia młodocianych więźniów stały się treścią książki unikatowej, zaś dodatkową jej zaletą jest dobra jakość papieru i wzbogacenie zdjęciami obozu (dawnymi i współczesnymi) a także twórczością osadzonych: rysunkami, rękodziełem, wierszami. Jest niezwykle cenna jako uzupełnienie zwiedzania KL Stutthof oraz jest realizacją słów umieszczonych na obozowym monumencie: "Niech z pokolenia pójdzie nasz głos w pokolenie" tudzież "Los nasz dla was przestrogą ma być, nie legendą".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.