Dziwne losy Jane Eyre (
Brontë Charlotte (Brontë Karolina; pseud. Bell Currer))
można z powodzeniem uznać za powieść psychologiczną, albo co najmniej romans psychologiczny z elementami powieści gotyckiej. Główna bohaterka, sierota, przygarnięta przez nieprzychylnych krewnych, ma ciężkie dzieciństwo, ale wykazuje się twardym charakterem, także po wysłaniu do surowej szkoły. Nie chce nikomu nic zawdzięczać, jest "self-made-woman" w czasach, gdy kobiety z reguły nie były tak samodzielne, zdecydowane i na swój sposób obrotne. Przeszkadza jej jedynie pewne zahukanie i niepewność własnej wartości oraz brak obycia w szerokim świecie.
Poniżej dość dużo spoilerów:
Zostawszy guwernantką u tajemniczego i surowego pana Rochestera, zakochuje się w nim z wzajemnością - ale bogacz ukrywa jakąś tajemnicę. Wkrótce okazuje się, że za młodu podstępem został skłoniony do małżeństwa dla pieniędzy z kobietą chorą psychicznie, którą obecnie trzyma w zamknięciu na najwyższym piętrze swego dworu. (Swoją drogą interesujący wątek - stwierdzenie nieważności małżeństwa, której przesłanki były tu jak najbardziej spełnione (ukryta choroba psychiczna, skłonienie podstępem) mogłoby nastąpić - takie akty jurysdykcyjne były wydawane już w XI-XIIw. Czemu nie skorzystał z tego Rochester?) Po wyjściu sprawy na jaw (na ślubnym kobiercu) Edward składa Jane niemoralną propozycję - ta jednak prezentuje swą wartość, daje świadectwo najwyższej klasy oszlifowaniu diamentu, którym jest jej charakter i moralność:
"Mnie zależy na mnie samej. Czym bardziej samotna, czym bardziej pozbawiona przyjaciół, czym bardziej pozostawiona sama sobie jestem, tym bardziej będę darzyć się szacunkiem. Dotrzymam prawa ustanowionego przez Boga, a przyjętego przez człowieka. Nie złamię zasad, które uznałam za swoje, kiedy jeszcze byłam zdrowa na umyśle, a nie szalona, jak jestem teraz. Prawa i zasady nie zostały stworzone z myślą o czasach pozbawionych pokus, lecz o chwilach takich jak ta, kiedy ciało i dusza wspólnie powstają przeciwko regułom, które są surowe, ale nie powinny być naruszane. Jeżeli łamałabym je, gdy tylko byłoby mi tak wygodniej, jaka byłaby ich wartość? A mają one wartość - zawsze w to wierzyłam, a jeśli teraz nie potrafię podtrzymać tej wiary, to dlatego, żę postradałam zmysły, całkiem postradałam zmysły. W moich żyłach krąży ogień, a serce bije tak szybko, że nie jestem w stanie zliczyć jego uderzeń. Sformułowane wcześniej opinie, powzięte zawczasu postanowienia to wszystko, co mam, aby się nie zachwiać w tej godzinie - na nich się oprę."[303]
Postawa powyższa wielce niepopularna dziś jest - a szkoda!
Jane, uciekłszy przed Rochesterem (by jej nie przymusił), trafia przypadkowo na swą daleką rodzinę, przy okazji dziedzicząc majątek (takie sobie zbiegi okoliczności). Jej kuzyn St. John jest idealistycznym pastorem, który również chce ją przymusić (szantażem moralnym - chyba wczesny opis tego psychologizmu) do małżeństwa - bynajmniej nie z miłości, ale bo potrzebuje oddanej i błyskotliwej pomocy na misji w Indiach. Dużo tu mamy rozważań, psychologizmów, także krytyki bezdusznego idealizmu (doceniam).
Niestety, książka jest jak na mój gust zbyt przegadana, bohaterowie zbyt długo kręcą się w kółko ze swą niemożnością działania. Jednak oceny 4.5/6 nie uważam za krzywdzącą - dla mnie wychyla się ponad przeciętność i jest dużo lepsza od większości pisanych dzisiaj szmir.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.