Dodany: 16.04.2005 13:40|Autor: pinkwart

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Cząstki elementarne
Houellebecq Michel

Pocztówka znad krawędzi


Jesteśmy przyzwyczajeni, że literatura science fiction opisuje fantastyczny świat dalekiej przyszłości i odległych przestrzeni. Z tego powodu przyjmowana jest przez nas na ogół w konwencji bajki, jako rzecz całkowicie wymyślona, mająca za zadanie albo nas zabawić, albo epatować rozmaitego typu wymyślankami technicznymi, albo pouczać, tak jak w bajce, gdzie ludzkie cechy poddawane krytyce przydaje się zwierzętom, a w przypadku SF – kosmitom.

Tymczasem powieść Michela Houellebecqa "Cząstki elementarne" toczy się tu i – niemal – teraz, opisując superrealistycznie rzeczywistość zachodnioeuropejskiej cywilizacji drugiej połowy XX w., z niewielkim tylko przeniesieniem w przyszłość – do początków drugiej dekady XXI w., ale jest to jak najbardziej fantastyka naukowa. Jest w tym złożonym dziele reprezentacja wielu innych gatunków – od wnikliwej analizy socjologicznej, przez dramat, niekiedy ocierający się o krawędź thrillera, po balansowanie na krawędzi pornografii. Dlatego może książka zebrała tak niejednoznaczne oceny w samej Francji, gdzie nieprzyznanie jej prestiżowej nagrody Goncourtów uznano za skandal, jak i w całej Europie, gdzie stała się bestsellerem.

Bo książka jest niejednoznaczna, niejednorodna i niepokojąca, tak pod względem przesłania, które niesie, jak i treści i stylu. To, zapewne, celowe założenie autorskie, ale jego realizacja musi wywoływać i wywołuje dyskusje i ferowanie diametralnie sprzecznych opinii.

Z pozoru wszystko jest proste, symetryczne, dualistycznie wytłumaczalne: dobro i zło, Ormuzd i Aryman, Bóg i Szatan, mężczyzna i kobieta, yin i yang... Oto żyją obok siebie we Francji dwaj bracia przyrodni, różni jak ogień i woda: przystojny i atrakcyjny Michel jest chłodnym typem naukowca, który dla pasji biologa molekularnego porzuca, a właściwie nie zauważa wielkiej miłości jednej z najpiękniejszych kobiet w kraju, zaś krowiasty, łysiejący i tępawy Bruno, nauczyciel i urzędnik państwowy, jest opętany obsesją seksualną, której realizacja (mimo licznych kłopotów per saldo udana) poprzez szereg pogrzebów bliskich osób doprowadza go do szpitala psychiatrycznego. Michel po śmierci kobiety, której miłość odrzucił w młodości i z którą związał się po ćwierćwieczu, zamyka się w odosobnionym instytucie badawczym, gdzie wypracowuje najważniejszą teorię naukową w dziejach ludzkości.

Akcja, poprowadzona achronologicznie, poprzez puzzle dziejów rodziny braci prowadzi nas od lat pięćdziesiątych do końca XX wieku, ukazując precyzyjnie, choć może nieco „na skróty”, dramatyczną drogę ewolucyjną ludzkości, która przeszła od hippisowskiego ruchu non violence do kultu przemocy, od apoteozy miłości wolnej od mieszczańskich konwenansów, do seksu całkowicie uwolnionego od miłości. Ta drapieżna krytyka naszej cywilizacji prowadzona jest niejako z pozycji naukowych, co wyraża się we wplatanych co i raz w treść narracji dygresjach o charakterze encyklopedycznym z dziedziny biologii, genetyki, fizyki atomowej, ale także filozofii i etyki. Pół biedy, jeśli wtręty takie mają charakter kontrapunktu, pointującego wartką narrację; gorzej, gdy o wadach i zaletach pozytywizmu Comte’a czy neopozytywizmu Koła Wiedeńskiego oraz utopii socjologiczno-politycznych Aldousa Huxleya gawędzą bohaterowie po pijanemu czy na trzeźwo... Wywołuje to irytujące uczucie bycia pedagogizowanym na siłę, niekiedy śmieszy i spowalnia akcję. Podobnie wtrącane czasami fragmenty kiepskich wierszy, będących nie cytatami, lecz własnym dorobkiem bohaterów. Niestosowna przyprawa może zepsuć smak potrawy, i takie odczucie miałem w czasie lektury kilkakrotnie.

A propos pieprzenia. Zarzucano książce Houellebecqa przekroczenie granic dobrego smaku w opisach scen erotycznych, epatowanie czytelnika pornografią, rysowanie karykaturalnej wizji społeczeństwa postkonsumpcyjnego, które biegnie ku przepaści, wymachując rozpaczliwie piersiami i penisami, przeważnie zresztą rozpaczliwie obwisłymi. Jeśli ma to być krytyka takiego społeczeństwa, to wydaje się, że autor wkłada w to zbyt wiele zaangażowania rodem z porannych marzeń starszego pana, jeśli apologetyka – to pobrzmiewa w niej schadenfreude: mają to wszystko, o czym marzą i proszę – umierają jak każdy... Balansowanie na krawędzi nie jest łatwe – tutaj granica dobrego smaku została ewidentnie przekroczona, ale i to zapewne było zamierzone: kilometry penisów, hektolitry spermy, wielopiętrowe figury erotyczne najpierw ekscytują, potem wywołują obrzydzenie, na koniec już tylko śmieszą.

A w gruncie rzeczy są one zapewne tylko figurą stylistyczną, uzasadniającą badania Michela, który opracowuje zasadę mutacji genetycznej, mającej doprowadzić do stworzenia nowego gatunku istot postludzkich, u których funkcje rozrodcze i seksualne zostają całkowicie rozdzielone, w których nie musi występować popęd płciowy dla podtrzymania gatunku, bo gatunek jest nieśmiertelny. Nadmiar seksu w ostatnich latach mijającej epoki uzasadni jego reglamentację w następnej; profuzja śmierci (w ostatnich rozdziałach książki z różnych powodów umierają niemal wszyscy bohaterowie, jak u Szekspira – tylko Horacy przeżywa, żeby dać innym świadectwo prawdy) usprawiedliwi naukowo zagwarantowaną nieśmiertelność...

Huxley, ogłoszony w książce Houellebecqa apostołem wolnego seksu, hedonizmu i narkotyków, będzie miał w grobie za swoje. Jeszcze bardziej nowy, jeszcze bardziej wspaniały świat czeka za progiem. Bez erotyki – a więc bez znacznej części kultury, bez trosk materialnych – a więc bez motywacji do działania, bez obawy przed śmiercią – a więc bez troski o wieczne zbawienie. Bez ludzkich cech, a więc bez ludzi. Ludzie wymrą za kilkanaście lat. Ich miejsce zajmie nowy gatunek istot, stworzonych na podstawie wyników badań ascetycznego Michela. Chwalić Boga, jestem stary i schorowany – nie doczekam...

Świetnie napisana, doskonała i wywołująca dyskusje książka. Może i nie jest to manifest pokolenia 2000, ale cieszę się, że dożyłem chwili, kiedy się ukazała. Tym bardziej, że jeszcze kilkanaście lat temu na półkach socjalistycznych księgarni ukazać by się nie mogła. Nie tylko dlatego, że ukazuje nicość współczesnych teorii społecznych, w tym religii, nie tylko dlatego, że jest pornograficzna i obsceniczna. Przede wszystkim dlatego, że główny bohater, twórca teorii genetycznie unicestwiającej ludzkość, wywodzi się z Górnego Śląska i nosi miłe polskiemu uchu nazwisko Dzierżyński.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 33619
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 17
Użytkownik: errator 17.04.2005 15:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteśmy przyzwyczajeni, ... | pinkwart
Świetna recenzja. Książkę mam już od dawna w schowku, ale teraz podpłynie nieco wyżej, w nieskończonym stosie pozycji, które zostały mi do przeczytania, ale przy tym:

>Huxley, (...) będzie miał w grobie za swoje.

...odrobina herbaty Darjeeling - napoju skądinąd drogocennego - znalazła się na monitorze, skutkiem nagłego wybuchu śmiechu :-)
Użytkownik: Bozena 17.04.2005 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja. Książkę... | errator
Świetna recenzja, w ogóle piszesz świetnie!
Będę uśmiechała się do wieczora...Przeczytam, choć...sama już nie wiem...
Użytkownik: cypek 13.04.2007 23:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja. Książkę... | errator
Ta herbata o której wspominasz jest naprawdę drogocenna.Eratorze jest koneserem.
Użytkownik: errator 16.04.2007 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta herbata o której wspom... | cypek
:-) pzdr, e.
Użytkownik: Moloh 03.07.2006 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteśmy przyzwyczajeni, ... | pinkwart
"Jesteśmy przyzwyczajeni, że literatura science fiction opisuje fantastyczny świat dalekiej przyszłości i odległych przestrzeni. Z tego powodu przyjmowana jest przez nas na ogół w konwencji bajki, jako rzecz całkowicie wymyślona, mająca za zadanie albo nas zabawić, albo epatować rozmaitego typu wymyślankami technicznymi, albo pouczać, tak jak w bajce, gdzie ludzkie cechy poddawane krytyce przydaje się zwierzętom, a w przypadku SF – kosmitom"

Aż się nie chce czytać dalej - "jesteśmy przyzwyczajeni", "konwencja bajki", "wymyślanki"...
Ja nie jestem przyzwyczajony.

Pozdrawiam

PS. To nie jest atak, to tylko próba grzecznego zwrócenia uwagi na błąd.
Użytkownik: mrt 13.04.2007 08:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteśmy przyzwyczajeni, ... | pinkwart
Szczerze mówiąc, sformułowanie "miłe dla ucha nazwisko Dzierżyński" nie jest zręczne. Kojarzy się, niestety, jednoznacznie i mnie osobiście dotknęło.
Użytkownik: cypek 13.04.2007 08:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc, sformuło... | mrt
Pieknie napisane nie ma zadnych dyskusji,tylko zgadzam sie z Martą że nie dla każdego nazwisko Dzierzyński jest miłe dla ucha dla niektórych to była zeby tylko delikatnie powiedziec tragedia i to wielka.
Użytkownik: neutrinO7O1 13.04.2007 09:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Pieknie napisane nie ma z... | cypek
Zlustrujcie go. W końcu to człowiek nauki.

W Polsce jest 672 obywateli o nazwisku Dzierżyński. Nie mając nic wspólnego z Feliksem, najpradopodobniej nie mają łatwego życia w tym kraju.

Polecam również:
http://pl.wikipedia.org/wiki/W%C5%82adys%C5%82aw_D​zier%C5%BCy%C5%84ski

Nie jest lepszym rowiązaniem zapomnieć o Feliksie?
Użytkownik: mrt 13.04.2007 23:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Zlustrujcie go. W końcu t... | neutrinO7O1
Ależ nikt Ci nie każe pamiętać, do nauki historii też nikt Cię nie zmusi. Możesz zapomnieć o wielu i mieć same pały z tego przedmiotu, bo z tak krótką pamięcią żadnej klasówki byś dobrze nie napisał. I tu nie chodzi o ludzi, którzy noszą to konkretne nazwisko, tylko o jednego Dzierżyńskiego. Zręczniej byłoby napisać "znajomo", bo na dziesięć zapytanych przeze mnie osób dziesięć odpowiedziało, że mile to im się to nazwisko nijak nie kojarzy. Widocznie żadna z tych osób nie ma sąsiada o tym nazwisku.

Po prostu czasem trzeba trochę wyczucia.

Koniec tematu, bo nie ma co ciągnąć. Recenzja dobra i niech tak zostanie, co nie zmienia faktu, że Dzierżyński Polakom miło się nie kojarzy.
Użytkownik: neutrinO7O1 14.04.2007 09:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ nikt Ci nie każe pam... | mrt
Dlaczego więc nauczyciel nie przedstawia wizerunku Feliksa w kontekście dokonań jego brata (czyli: "popatrzcie drogie dzieci jak różnymi drogami poszli bracia" I nie trzeba tłumaczyć uczniom, który z braci wybrał scieżkę dobra, a jak trzeba to mógły to wyjaśnić ksiądz, tego samego dnia na katechezie, w tej samej szkole)?

Mi nazwisko Dzierżyński kojarzy się miło. I mam w nosie to, że ktoś za moje skojarzenia posądzi mnie o brak wyczucia. Chrześcijańskie wyczucie nakazywałoby raczej zapomnienie o Feliskie (może w sensie wybaczenie mu grzechów), tylko po to by móc zacząć pamiętać o jego bracie Władysławie, ofierze historycznego paradoksu.


Użytkownik: mrt 14.04.2007 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego więc nauczyciel ... | neutrinO7O1
Właściwie takie sformułowanie pasuje do tej recenzji. Przeczytałam jeszcze raz i pasuje. Idealnie wręcz :)

Co nie znaczy, że z przedmówcą się zgadzam :P
Użytkownik: KrS1 13.02.2013 10:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Pieknie napisane nie ma z... | cypek
Zakładam, że to był żart z tym "miłym dla ucha"; nie sądzę, by recenzujący był szczerym leninistą sławiącym co rano skuteczność krwawego Felka.
Użytkownik: Laila 13.04.2007 23:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteśmy przyzwyczajeni, ... | pinkwart
Właśnie jestem po lekturze "Możliwości wyspy" i wychodzi właściwie na to, że traktuje o tym samym, co i "Cząstki elementarne"... Ciekawa jestem, czy na tym podobieństwa się kończą. Myślałam o poszukaniu innych powieści Houellebecqa, a teraz sama nie wiem - co, jeśli okaże się, że powielają jeden schemat? Byłoby szkoda, nawet, jeżeli wziąć pod uwagę, że każda z tych książek jest dobra, to jednak u pisarzy cenię także różnorodność i wszechstronność.
Użytkownik: jakozak 14.04.2007 09:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie jestem po lekturz... | Laila
O widzisz. Właśnie też chwilami przy czytaniu tej recenzji miałam "deja vu".
Czytałam Możliwość wyspy. Podobała mi się.
Myślisz, że to schemat? Możliwe. Mnie natomiast interesuje, co jeszcze ewentualnie Houellebecq miałby w tym temacie do dodania.
Użytkownik: Laila 14.04.2007 11:46 napisał(a):
Odpowiedź na: O widzisz. Właśnie też ch... | jakozak
Mi także podobała się "Możliwość wyspy", dała mi poza tym mnóstwo do myślenia, a to zawsze cenię. Tylko nie wiem, czy w tym temacie jest jeszcze tyle do dodania, by uniknąć wtórności. Może przeczytam, może się przekonam.
Użytkownik: cypek 10.06.2007 13:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteśmy przyzwyczajeni, ... | pinkwart
ładnie napisałeś, czytam własnie "Cząstki elementarne" potwierdzają się twoje opinie.
Użytkownik: mandolina 25.01.2009 15:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteśmy przyzwyczajeni, ... | pinkwart
Właśnie skończyłam czytać "Cząstki elementarne" i muszę przyznać, że podczas lektury towarzyszyły mi niemalże identyczne odczucia, pasują mi zwłaszcza określenia "niejednoznaczna, niejednorodna, niepokojąca". Polecam. Pozdrowienia dla autora recenzji.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: